Uczucia studenta pierwszego roku, Serca ze stali — część 4
Nota od autora: Jest to kontynuacja trzeciej części serii Hearts of Steel, napisana w moim eksperymentalnym stylu, łącząca gatunek superbohaterów z dowcipną przygodową grą akcji i rozgrzewającym serce romansem. Nie jest ostateczny i może ulec zmianie.
Nie rozpowszechniaj ponownie.
Poruszanie się w sytuacjach społecznych zawsze było dla mnie labiryntem. To tak, jakbym był wiecznie zagubiony w zawiłościach społecznej etykiety. Czy powinienem wykonać ten zwrot w rozmowie, czy inny? Dokąd nas to zaprowadzi w tym hipotetycznym labiryncie? Dla innych zawieranie znajomości i nawiązywanie przyjaźni wydaje się dziecinnie proste, a całe życie towarzyskie mogą zbudować w zaledwie kilka minut.
Ale dla mnie to nigdy nie było takie proste. Sam akt przedstawiania się sprawia wrażenie, jakbym szykował się na uderzenie w brzuch lub grad laserów przebijających mi głowę. Wiem, że to niedorzeczna przesada, ale tak się czuję.
Zazdroszczę tym, którzy tak łatwo nawiązują przyjaźnie, z łatwością witają kogoś, kogo dopiero co poznali, i wychodzą dziesięć minut później z nowym towarzyszem. Ale to nie ja. Nie mam tej naturalnej, ciepłej charyzmy, tego zaraźliwego uroku, który wydaje się przyciągać do mnie innych.
Jedynym sposobem, w jaki udało mi się zdobyć prawdziwych przyjaciół, jest pozwolenie im, aby podeszli do mnie pierwsi. A ci, którzy to robią, to jedni z najbardziej szczerych i lojalnych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem. Traktują mnie jak rodzinę, zawsze mnie wspierają i zawsze będę wdzięczny za ich obecność w moim życiu.
Ale nasuwa się pytanie, jak kiedykolwiek zdobędę się na odwagę, by zaprosić kogoś na randkę? Jeśli nawiązywanie przyjaźni przypomina poruszanie się po labiryncie, to próba nawiązania romantycznego związku przypomina wspinanie się po stromej ścianie klifu bez żadnego sprzętu.
A jednak, pomimo całej mojej niepewności, jest część mnie, która chce spróbować. To chce zrobić skok wiary i zobaczyć, dokąd mnie to zaprowadzi. Zrobiłem to z Robinem i jestem z tego dumny. Jasne, skończyło się to pożarem domu, jak wiele innych prób, początek tego jest czymś, co zawsze będę pielęgnować. Mimo to koniec kłuje jak skurwysyn.
Pogrążony w myślach, ledwie zauważam dworzec kolejowy pełen bezmyślnych tłumów. Spoglądam na zegar i uświadamiam sobie, że pociąg nie przyjedzie przez co najmniej trzy godziny. Z głębokim westchnieniem uświadamiam sobie, że muszę znaleźć inny sposób, aby dostać się do miasta. Wyciągam telefon i zaczynam przeglądać aplikacje do udostępniania przejazdów.
Po kilku minutach poszukiwań orientuję się, że koszt przejazdu do miasta to prawie tyle, co zestaw Lego Star Wars.
Och, pieprzyć to.
Mam pomysł, ale daleko idący.
Jest taka jedna osoba, do której zadzwonię w takich chwilach. Ale widzisz, nie widziałem tej osoby od czasu chaotycznego rozwodu moich rodziców. Między nami zrobiło się trochę niezręcznie, ale on nadal jest rodziną i załatwił mi podwózkę, którą mógłbym złapać. Przysięgam na Boga, że nie wykorzystuję członków rodziny dla własnych korzyści.
"Cześć?" Jego głos był szorstki i zmęczony, jakby obudził się z głębokiego snu.
– Wujku Davidzie, to ja – powiedziałam, starając się brzmieć jak najspokojniej.
"Mi? Odwal się, panie Mi, już zapłaciłem za cholerną lodówkę – burknął, myląc mnie z windykatorem, o którym mogłem tylko myśleć.
„Wujku, to nie pan Mi. To twój siostrzeniec, Jacob – wyjaśniłem.
"Jakub? O, Jakubie! Przepraszam, nie rozpoznałem twojego numeru. Jak się masz, dzieciaku? Jezu, to były wieki!” – zapytał, a jego ton był teraz o wiele bardziej przyjazny.
„Czuję się dobrze, dzięki. Przepraszam za brak kontaktu wujku. Chodzi o to, że mam nadzieję, że mógłbym poprosić o przysługę – powiedziałam, podczas gdy wahanie gryzło mnie w język.
– Dla ciebie wszystko, dzieciaku. Czego potrzebujesz?" – zapytał, a jego głos stał się poważny.
– Potrzebuję podwózki do Batawii. Pociąg będzie jechał w nieskończoność, a wspólne przejazdy kosztują fortunę.
– Och, co tak nagle robisz w Batavii? zapytał zapytał.
– Tej jesieni zaczynam studia iw południe będę musiała spotkać się z właścicielem mieszkania po klucze do mieszkania – powiedziałam, czując się trochę skrępowana.
„Woo, panie Freshman, już, co? Cóż, jestem z ciebie dumny, dzieciaku. Chętnie cię podwiozę. Gdzie jest stacja?
— To Monroeville — powiedziałem, czując wdzięczność i ulgę.
"Co! To 10 mil od miasta! Jak, do diabła, się tam znalazłeś?
Wzdycham i wydycham powietrze, myśląc o tym, co przyszło z powodu dzisiejszej głupoty: „Zostałem fałszywie zatrzymany, długa historia. Tylko proszę, czy możesz mnie odebrać?
"Zatrzymany? Lepiej żeby to nie przechodziło przez moje biurko Jakubie, siedź cicho i nie rób nic głupiego. Bądź tam w mgnieniu oka.
Odłożyłem słuchawkę, czując ogarniającą mnie ulgę. Dziwnie było rozmawiać z wujem Davidem po tylu latach. Pamiętam, jak byłem młodszy, zabierał mnie na przejażdżki swoim radiowozem, pokazując mi tajniki tej pracy. Ale po rozwodzie moich rodziców, między nami zrobiło się niezręcznie. Opowiedział się po stronie mojego ojca w całej klęsce, odkąd moja mama uzyskała prawo do opieki. Tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowałam, zwracałam się do niego, tak jak teraz.
Rozglądam się po stacji kolejowej, obserwując, jak ludzie biegają tam iz powrotem. To było dziwne uczucie być tu znowu po tak długim czasie. Ostatnim razem, kiedy tu byłem, jechałem na wakacje do dziadków. Ale teraz byłem tutaj, aby rozpocząć nowy rozdział w moim życiu.
Czekając na przybycie wujka Davida, moje myśli błądziły w przyszłości. College miał być trudny, z całym moim fiaskiem w zdobywaniu przyjaciół. Ale to miał być także nowy początek, szansa na nowy początek i pozostawienie przeszłości za sobą. Byłem zdeterminowany, aby wykorzystać go jak najlepiej.
Czterdzieści minut później na stację podjechał czarny sedan i opadła szyba po stronie kierowcy. Widziałem twarz mojego wujka przez przyciemniane szkło, a moje serce podskoczyło z mieszaniny strachu i niepokoju.
– Wsiadaj, dzieciaku – powiedział szorstkim, ale nie niemiłym tonem.
Wdrapałam się na miejsce pasażera, mocno ściskając plecak na kolanach. Samochód mojego wujka był nieskazitelny, skórzane siedzenia wypolerowane na połysk. W wymiętej koszulce i dżinsach czułem się jak niechluj.
– Dzięki, że to zrobiłeś, wujku Davidzie – powiedziałam trochę łamiącym się głosem. Podziękowałem mu i rzuciłem plecak na tylne siedzenie, siadając na wygodnych skórzanych siedzeniach. Samochód pachniał kawą i papierosami, zapachem, który przypomniał mi moje dzieciństwo.
Mruknął w odpowiedzi, wpatrując się w drogę przed sobą. Jechaliśmy w milczeniu przez kilka minut, napięcie między nami rosło.
"Więc co zrobiłeś?" On przesłuchuje.
„Nie zrobiłem tego, o to chodzi. Po prostu mnie odciągnęli i sprawili, że spóźniłem się na następny pociąg”.
– Cóż, musiałeś coś zrobić, że cię zatrzymali – powiedział, a jego ton był mieszanką podejrzliwości i troski.
„Przysięgam, wujku, nie zrobiłem nic złego. Wzięli mnie za kogoś innego – błagałem.
Skinął głową, ale widziałem, że nie był do końca przekonany. Jechaliśmy w milczeniu jeszcze przez kilka minut, napięcie w samochodzie było wyczuwalne. W końcu zabrał głos.
"Co studiujesz?" – zapytał wujek David, przerywając ciszę.
„Idę na prawo”, odpowiedziałem, czując się trochę zdenerwowany. „Na BU dostałem nawet stypendium. Pattona-Hoffa”.
„Wow, dobra robota dzieciaku. Prawo na Batavia Uni, co? Szturchnął mnie w ramię. – Twój ojciec pociągnął za sznurki, co? Wujek David wybuchnął śmiechem. Odrzucam sarkastyczne „Ha Ha” i kończę z lekkim uśmiechem
"Jestem pewien że jesteś. Szkoła prawnicza to nie żarty – powiedział poważniejszym tonem. – Ale nie wątpię, że sobie poradzisz. Zawsze byłeś najmądrzejszy w rodzinie.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, czując, jak ogarnia mnie duma. Wujek David zawsze był moim ulubionym krewnym, którego szanowałem i podziwiałem. Był twardy i rozsądny, jego potężna postura i chłodna postawa mogą wyglądać onieśmielająco, zwłaszcza z jego jedyną w swoim rodzaju niechlujną kozią bródką, ale miał też dobre serce i poczucie humoru, które mogło rozświetlić pokój lub podwórko w nocy. w większości przypadków. To ulubiony wujek siostrzeńca i siostrzenic.
„Jak się ma twoja mama?”
– Właściwie to dobrze, że ta jej sprawa to lot na księżyc. Odpowiedziałam z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
„Ha! Stara dobra Diane zawsze miała to w sobie. Komplementuje ją. „Hella kobieto, prześlij jej moje pozdrowienia”. I skinąłem głową, obiecując.
„Z drugiej strony twój tata wydaje się być przytłoczony w SHARD”.
Mój tata tak naprawdę nie mówi dużo o swojej pracy, zawsze mówił, że jest komisarzem czy kimś takim. Wielkie gadanie, z którego moja mama zawsze szydzi. Ale nie mniej, zawsze uważałem, że łączenie pierwszego i drugiego człowieka to fajna robota. Jesteś mediatorem w kruchym związku, musisz być bardzo zajęty myślami.
"Tak? Co się dzieje?" Zapytałam.
„Ech, tylko jakiś protest przeciwko nowej ustawie, którą rząd zamierza uchwalić, w sprawie superbohaterów i tym podobnych, wiele z tych szumowin zamieniło się w sprawy, którymi muszę się zająć”. Wujek David klika językiem. Mogłem powiedzieć, że to też było dla niego dużym obciążeniem.
– Uspokój się, wujku.
„Och, chciałbym móc żartować”. Uśmiecha się z powrotem.
Jadąc przez miasto, nie mogłem się nadziwić, jak bardzo zmieniły się krajobrazy od czasu mojej ostatniej wizyty. W oddali wyrosło więcej drapaczy chmur, których odblaskowe powierzchnie błyszczały w porannym słońcu. To było dalekie od małego miasteczka, w którym dorastałem, gdzie każdy znał interesy innych. Jednak nadal jest to piękny widok. Mgła spowija morze, tworząc kurtynę, która otula każdy dom. Wody błyszczą zieloną poświatą, chyba dlatego nazywają Batavię, zielony klejnot. Przede wszystkim nigdy nie chciałem stąd wyjeżdżać. Gdybym tylko mógł zostać.
„Hej, Jakubie. Przepraszam za wszystko, co się między nami wydarzyło. Po rozwodzie i twoim powrocie do Ristol, ale to nie znaczy, że nie możemy nadal być rodziną.
Spojrzałam na niego i poczułam gulę w gardle. „Dzięki, wujku Davidzie. Doceniam to."
– Jeśli będziesz czegoś potrzebować w mieście, dzieciaku, po prostu zadzwoń.
Po chwili niezręcznej ciszy wujek włączył radio iz głośników poleciał klasyczny rockowy utwór. Stukał palcami w kierownicę, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu na ten widok.
– Nadal lubisz te rzeczy? – zapytałam, trochę go drażniąc.
"Oczywiście, że tak. Nie wiesz, co tracisz z całą tą nowomodną muzyką — powiedział, uśmiechając się. „Mam nawet kilka kaset magnetofonowych!”
Cholera. Tak jak ja zapomniałam o dzisiejszych wydarzeniach na dworcu io pociągu z Robinem, tak on po prostu musiał sprawić, by to wszystko wróciło. Grzebię w kieszeni, tylko po to, by znaleźć jej kasetę, drapanie zaczęło zanikać. To jedyna pamiątka po niej, jaką mam. A proszenie wujka Davida o puszczenie tego w radiu staje się zbyt kuszące.
Myślę, że usłyszę to później, na własną rękę, żeby powspominać, heh.
Muszę tylko znaleźć odtwarzacz kasetowy.
Tak jak muszę ją znowu znaleźć.
Koniec części czwartej