Nie płaczę, gdy umierają członkowie rodziny. Co jest ze mną nie tak?
Odpowiedzi
Koncepcja płaczu jest dla mnie trochę dziwna. Do tej pory nie straciłem wielu członków rodziny Straciłem jednego z moich wujków Straciłem prababcię i sposób, w jaki widzę wszystko, idzie dobrze mój dziadek ze strony taty moja ciocia i babcia i dziadek ze strony matki nie radzą sobie jak dotąd zbyt dobrze jak utrzymanie ich zdrowia idzie. ale to, co mówiłem, to to, czego doświadczasz, to emocjonalny ból. ale płacz to tylko fizyczny pokaz tego. nauka tak naprawdę nie prowadziła badań w tej sprawie, o ile wiem. z tego, co przeczytałem w przeszłości, niektórzy naukowcy twierdzą, że jest to tylko zawór dla energii i uczuć, które się nagromadziły, inni twierdzą, że MOŻE mieć biochemiczny cel. część „maj” napisałem wielkimi literami i oświadczam. tak absurdalne jest to stwierdzenie.
Ale jak dotąd zgadzam się, że mówią psychologowie. I to jest, że płacz jest funkcją społeczną. nie pamiętam, jak płakałem wtedy, gdy byłem dzieckiem i czegoś chciałem. jak powiedziałem, jest to tylko fizyczna reakcja, jaką ciało może dać na codzienne czynności. ale może kiedy jesteś smutny i sam w domu, płaczesz sam. jaki rodzaj logiki ma to z punktu widzenia pewnych psychologów? tu pojawia się teoria numero uno. płacz jest zastawką. wdajesz się z kimś w bójkę i rzucasz pierwszą rzecz, którą znajdziesz na podłodze. jak to komuś pomogło? to nie zrobił. a jeśli jesteś logistykiem świadomym tego byś tego nie zrobił
chodzi mi o to (dużo dzisiaj rozmawiam, przepraszam) twoje ciało może inaczej reagować na pewne rzeczy i jeśli o mnie chodzi, brak płaczu jest emocją tak samo jak płacz.
Poza tym jestem bardzo emocjonalną osobą.
Dosyć mocno wyrażam emocje.
Jednak wcale nie płaczę, gdy umiera ktoś bliski.
Nie płakałam, kiedy niedawno zmarł mój wujek. Byłem z nim bardzo blisko.
Nie płakałem, gdy zmarła moja babcia, którą bardzo kochałem.
Nie płakałem, kiedy umarł mój dziadek.
Dziwne, że inaczej płaczę w wyniku wybuchu emocji.
Jestem dość ekspresyjna i nigdy nie unikam wyrażania się płaczem… ale myślę, że ma to coś wspólnego z mechanizmem radzenia sobie.
Myślę, że żal zamienia się w coś innego i jest uwalniany w innej formie.
Nie wiem, czuję się winny, że nie płaczę, gdy ktoś umiera, mimo że byłem bardzo blisko tej osoby i czułem się głęboko, ale uważam, że to jakiś dziwny sposób na poradzenie sobie ze stratą.
Mam też zwyczaj unikania zajmowania się żalem z powodu czyjejś śmierci. Może to dlatego?
Po prostu zaakceptujmy to jako mechanizm, w którym musimy iść w życiu.