Niewidzialny smutek

May 03 2020
Radzenie sobie z nagłą utratą ukochanej osoby w młodym wieku
Romans. Po raz pierwszy spotkałem Jaya * na lotnisku.
Zdjęcie: Luis Galvez na Unsplash

Romans.

Po raz pierwszy spotkałem Jaya * na lotnisku.

Byliśmy tam razem z kilkoma innymi przyjaciółmi, którzy należeli do organizacji studenckiej na naszej uczelni, której nie wymienię, czekając na przybycie nowych studentów z zagranicy, abyśmy mogli pomóc im rozpocząć pracę w Pradze.

Byłem członkiem tej organizacji, Jay był studentem z wymiany z Portugalii i przyjacielem mojego przyjaciela, który zanim nas przedstawił, opisał Jaya jako „skandalicznego skurwiela” i ostrzegł mnie, żebym go „strzegł”. Śmiałem się. Jeszcze nie wiedziałem, w co się pakuję.

Ale tak jak przewidziała, Jay rzeczywiście od razu się mną zainteresował. Spędziliśmy większość dnia rozmawiając ze sobą, podczas gdy zamiast tego powinniśmy rozmawiać z naszymi nowo przybyłymi. Jeszcze nie do końca rozumiałem jego poczucie humoru, ale uznałem to za wystarczająco intrygujące, aby zaakceptować jego prośbę o przyjaźń na Facebooku później tego dnia i zacząć z nim rozmawiać o chlebie i wszystkich przypadkowych sprawach.

Nasza następna interakcja miała miejsce pod koniec tego tygodnia na przyjęciu walentynkowym. Była tam fotobudka z tandetnymi znakami w kształcie serca, a nasi znajomi sprawili, że zrobiliśmy tam kilka zdjęć tylko dla zabawy. Wyglądamy tam na pijaną, ale kochającą się parę, mimo że ledwo się znamy.

Nie wiedziałem wtedy, że te kiepskie zdjęcia staną się moim jedynym wspomnieniem o nim.

Nie mieszkałem daleko od klubu, więc kiedy zdecydowałem, że czas już wracać do domu, po prostu wyszedłem i ruszyłem w stronę mojego domu. Ale z jakiegoś dziwnego powodu, ponieważ nigdy nie zdarzyło mi się to przed ani po tej nocy, nękały mnie jakieś pnącza na ulicy. Spanikowałem i zrobiłem pierwszą rzecz, o której przyszło mi do głowy - pobiegłem z powrotem do klubu, znalazłem Jaya i poprosiłem go, żeby odprowadził mnie do domu.

On zrobił. To sprawiło, że poczułam się bezpiecznie i wygodnie, a potem nie minęło dużo czasu, zanim w końcu się pocałowaliśmy. I chociaż lód został złamany, kiedy dotarłem bezpiecznie do domu, nie przepuściłem go przez drzwi wejściowe i odesłałem go z powrotem.

Nasza pierwsza randka zaczęła się w McDonald's. To nie było ustawienie na faktyczną randkę, ale spóźnił się i wydawało mi się, że McD's jest odpowiednim miejscem, w którym mogłem czekać na niego w zimny lutowy wieczór. Kolejny zbieg okoliczności. Należę do osób, które zazwyczaj odeszłyby. Ale tamtej nocy czekałem.

Upiliśmy się razem i rozmawialiśmy. Dużo. O wszystkim. Był gadułą bez żadnego filtra w ustach i podobało mi się to w nim. Otwarcie było dla mnie wtedy trudnym zadaniem, ale jakoś udało mu się przedrzeć przez moją skorupę. Odurzony odprowadził mnie do domu wzdłuż rzeki, kiedy rozmawialiśmy o naszych przeszłych złamaniach serca. To było na wpół zabawne i na wpół romantyczne. Tej nocy zaprosiłem go na górę.

Właśnie skończyłem 21 lat, byłem na drugim roku studiów i niedawno zacząłem swoją przygodę z lekami po tym, jak walczyłem z depresją przez dobre półtora roku, kiedy to wszystko się wydarzyło. Ze względu na wiele czynników w moim życiu byłem bardzo niedoświadczony, naiwny i ograniczony, jeśli chodzi o związki i seks, a dopiero na początku tego roku zacząłem prawidłowo umawiać się na randki.

Po tej nocy byłem przekonany, że teraz, kiedy „dostał ode mnie to, czego chciał”, już nigdy więcej ze mną nie porozmawia. To jest to, co dostajesz za wypuszczenie na pierwszą randkę, tak to zawsze jest przedstawiane, tak ma potoczyć się historia. Przygotowywałem się psychicznie na to, błądząc ze wstydu.

Ku mojemu zdziwieniu tego samego ranka dostałem SMS-a, jakby nic się nie stało. Właściwie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać każdego dnia. Sprawdzał mnie, życzył szczęścia na egzaminach lub życzył bezpiecznych lotów podczas podróży. Zacząłem go odwiedzać w jego lokalu, gdzie razem gotowaliśmy, oglądaliśmy razem głupie programy, paliliśmy, uprawialiśmy seks i rozmawialiśmy o przypadkowym gównie, bo oboje lubiliśmy takie rozmowy - przypadkowe. I przez to powoli nauczyłem się, że swobodne relacje nie muszą być haniebne ani wyzyskiem, o ile są uczciwe.

Będąc z różnych krajów i na różnych ścieżkach życiowych, oboje wiedzieliśmy, że to nie jest poważne. Ale ponieważ byłem młodszy i bardziej naiwny, oczywiście przywiązałem się bardziej niż bym chciał. Rozmawialiśmy o tym. To także było dla mnie zupełnie nowe. Żadnych gier, żadnych udawania, żadnych świateł, żadnych kłamstw. Powiedziałem mu, że najlepiej będzie, jeśli przestanę się z nim spotykać. Rozumiał i chciał nadal być przyjaciółmi.

Pomimo tego, że nie widzieliśmy się przez cały kwiecień, nadal rozmawialiśmy każdego dnia i bardzo to doceniam. W czasie, kiedy miałem problemy na uniwersytecie, z moją sytuacją życiową, z rodziną i kiedy całe moje życie wydawało się chaotyczne i zdezorganizowane, był stałym, kimś, na kim zawsze mogłem polegać, aby był przy mnie i rozjaśniał mój dzień.

W maju byłam psychicznie gotowa na ponowne spotkanie. Dokładnie zbadałem swoje emocje i zdecydowałem, że skoro i tak oboje mieliśmy wkrótce opuścić Pragę, najlepiej będzie po prostu jak najlepiej wykorzystać czas, który zostawiliśmy razem. Zaczęliśmy od miejsca, w którym zakończyliśmy natychmiast.

Nie wiedziałem, że to będzie nasz ostatni raz.

Rzeczywisty Ostatni raz widziałem go przez przypadek. Tak się złożyło, że byliśmy w tym samym miejscu, ale każdy z inną grupą przyjaciół. Wpadliśmy na siebie, poklepał mnie po głowie, żeby zepsuć mi włosy i powiedział coś niewłaściwego. Potem oboje poszliśmy cieszyć się nocą osobno.

Moi przyjaciele, którzy nie wiedzieli nic o moim związku z Jayem, wychowali go i okazało się, że nie przepadają za nim. Wykorzystałem to jako okazję do wysłania mu SMS- a „ no1 like you ” później tej nocy.

To był żart, ponieważ 99% tego, co sobie powiedzieliśmy, było. Ale teraz żałuję tego bez końca. To była ostatnia rzecz, jaką ode mnie usłyszał.

Następnego dnia wszyscy wybrali się na spływ kajakowy, zorganizowany przez naszą grupę studencką. Chociaż zawsze kochałem sporty wodne, nie poszedłem, bo zbliżający się ważny egzamin z chemii fizycznej mi na to nie pozwolił.

Z drugiej strony Jay odszedł i nigdy nie wrócił.

Utrata.

Wyobraź to sobie. Wysyłasz SMS-a do Jaya, gdy budzisz się na porannym kacu, życząc mu bezpiecznej i przyjemnej podróży. Następnie spędzasz cały dzień na nauce, marząc o tym, by pływać kajakiem jak wszyscy inni. Z jakiegoś powodu nie możesz przestać sprawdzać telefonu i czekać na odpowiedź. Godziny mijają, słońce zaczyna zachodzić. Wszyscy powinni już wrócić. Nadal brak odpowiedzi i nawet żadnej aktywności online. Dziwne. To wcale nie było do niego podobne. Może poszli obejrzeć Eurowizję, taki też był plan, pamiętam. Po prostu poczekam. Nie mogę się dłużej uczyć. Nie skupiam się. Jestem zmęczony iz jakiegoś powodu niespokojny. Czy upuścił telefon do rzeki? Nie wiem nawet, czy masz zabrać ze sobą telefon na rzekę. Czekaj, dlaczego tak dużo o tym myślę? Coś jest nie tak.

Coś rzeczywiście było nie tak. Później wieczorem, przeglądając Facebooka, natknąłem się na post. Poczta. Ten, którego nigdy nie chcesz widzieć.

To jeden z organizatorów wyjazdu poinformował resztę z nas, że niestety stracili jednego z uczestników, który miał wypadek na rzece i utonął.

Potem przeczytałem imię.

Przeczytałem ten post co najmniej 10 razy i nadal nie sądziłem, że jest prawdziwy. Wysłałem wiadomość do dziewczyny, która to napisała. „Hej, właśnie przeczytałem twój post, to żart, prawda?” „Nie żartowałbym z czegoś takiego” odpowiedziała sucha i pozbawiona jakichkolwiek emocji. Przetwarzanie tego zajęło mi kilka chwil.

Potem nastąpiła awaria.

Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam i nigdy wcześniej tak nie płakałam. Zepsułem się w dość dosłownym sensie. Jedyne, co udało mi się jakoś zrobić, to zadzwonić do mojej najlepszej przyjaciółki, ale kiedy odebrała, po prostu płakałem do telefonu, nie mogąc ułożyć spójnych słów ani zdań.

Bez wahania pobiegła do mnie, aby upewnić się, że wszystko ze mną w porządku. Nie mogąc wyjaśnić, co się stało własnymi słowami, pokazałem jej wpis. Spędziła noc w moim domu, aby dotrzymać mi towarzystwa, ale ledwo rozmawialiśmy ze sobą, ponieważ nie byłem w stanie nic zrobić poza płaczem.

Następnego dnia miałem egzamin. Udało mi się pojawić, ale jedyną rzeczą, którą tego dnia umieściłem na arkuszu odpowiedzi, były łzy.

Smutek.

Mój najlepszy przyjaciel udzielił mi pierwszej pomocy, której tak bardzo wtedy potrzebowałem, ale potem zostałem sam w smutku.

Moja grupa przyjaciół spoza uniwersytetu nie znała Jaya, a większość z nich nie była nawet świadoma, że ​​się z kimś spotykam. Kiedy dowiedzieli się o tym, co się stało, złożyli kondolencje, ale to wszystko. Co w ogóle mówisz lub robisz, gdy twój przyjaciel przechodzi przez coś takiego? Ja też nie wiedziałbym.

Moi przyjaciele z organizacji studenckiej skupiali się na innych rzeczach niż poprawianie mi samopoczucia. Głównie starając się mówić o tym, co się wydarzyło, tak rzadko, jak to możliwe, aby reputacja grupy nie ucierpiała na tym incydencie. Jestem pewien, że wiele osób również było głęboko dotkniętych, ale nikt nie chciał o tym mówić na zewnątrz, ponieważ był to delikatny temat i wiązało się z nim wiele winy. Zorganizowali sesję grupową z psychologiem dla osób dotkniętych chorobą. Postanowiłem nie uczestniczyć. Czułem się, jakbym został osądzony jako intruz, gdybym się pojawił.

Czułem się jak oszust, oszust. Jakby moje uczucia w jakiś sposób nie były ważne. Jakby mój smutek był nie na miejscu i nie miałam prawa się smucić. Kim ja w ogóle byłem? Nie byłam dziewczyną. Nie byłem bliskim przyjacielem, a przynajmniej nie bliskim w takim sensie, w jakim mogliby to zobaczyć inni. Nie byłem w jego grupie znajomych i większości z nich nie znałem. Znałem go dopiero od około trzech miesięcy. Nawet nie pojechałem na wycieczkę.

Czy mam w ogóle prawo, by wpływać na mnie taki, jaki jestem?” Myślałem.

Próbowałem zwrócić się o pomoc do naszych wspólnych przyjaciół, ale bez powodzenia. Próbowałem dotrzeć do mojej matki, ponieważ jest jedyną znaną mi osobą, która przeszła przez coś podobnego, ale tam też bez powodzenia. Kiedy próbowałem skontaktować się ze swoim specjalistą zdrowia psychicznego, spotkałem się nie tylko z zerowym współczuciem, ale także z wysoce nieprofesjonalnym zachowaniem.

Wszystko to tylko zintensyfikowało moje i tak już sprzeczne uczucia dotyczące całej sprawy i sprawiło, że poczułem, że powinienem po prostu „przejść przez to”, ponieważ „to nie moja sprawa” i absolutnie nie powinienem próbować o tym mówić ani nikomu się zwierzyć .

Mojemu żalowi towarzyszyła cisza i wstyd.

Myślę, że to, co mi się przydarzyło, można nazwać nawrotem. Przez ostatnie kilka miesięcy brałem leki i pracowałem nad kontrolowaniem swojego zdrowia psychicznego. Po tym wszystkim, żadna ilość psycholedów nie mogła mnie uspokoić. Podano mi wyższą dawkę, ale wszystko, co dla mnie zrobiło, to to, że kiedy nie płakałem, spałem.

Trwało to ponad miesiąc. Miesiąc ciągłego płaczu, załamań, samotności i bezradności. Wciąż musiałem zdawać końcowe egzaminy na semestr i chociaż próbowałem się uczyć, nie zdałem na każdym z nich, co dodawało lęku przed przyszłością do mojej, już obszernej, listy rzeczy, nad którymi warto płakać.

Około miesiąca po wypadku, po kolejnym ważnym egzaminie, który wysadziłem, próbowałem przedawkować tabletki. I w tym też zawiodłem.

Miłość.

Cała czwórka moich dziadków i moja prababcia zmarła za mojego życia i chociaż utrata osoby jest zawsze smutna, nic na tym świecie nie może przygotować Cię na utratę kogoś, kogo właśnie widziałeś poprzedniej nocy, młodego, zdrowego i pełnego życia. życie. Zwłaszcza jeśli to był ktoś, kogo kochałeś.

Ale czy naprawdę?

Nadal nie znam odpowiedzi na to pytanie. Najprawdopodobniej tak, ale nie w typowy sposób, w jaki myślimy o miłości. Przede wszystkim był dla mnie przyjacielem i swego rodzaju mentorem, ale nie o tym myślę. Myślę, że właściwe słowo może oznaczać bratnią duszę, ale nie w sensie rom-comu, raczej po prostu kimś, z kim nie zawsze musisz być, ale jakoś zawsze będziesz połączony.

Wyobraziłem sobie, że nasz mały sekretny romans kończy się, gdy jedno z nas odprowadza drugiego na lotnisko, gdy wychodzą, szczęśliwi i bez urazy. A potem może nasze ścieżki znowu się skrzyżują, może nie. Ale zawsze wiedziałbym, że on gdzieś tam jest i że mu zależy. Okradziono mnie z tego radosnego pożegnania w najgorszy możliwy sposób.

Ale może to wszystko bzdury. W końcu mamy tendencję do pamiętania tylko dobrych rzeczy o ludziach, których już nie ma.

Zwykle zapominam o zachowaniu gracza, którego absolutnie bym nie tolerował, teraz, gdy jestem starszy i mądrzejszy. Zwykle zapominam, że w tamtym czasie niewiele się działo w jego życiu i moje bardziej doświadczone ja prawdopodobnie nie dałoby mu żadnej pory dnia. Nie pamiętam negatywów. Ale to dobrze. Skupiam się na częściach, które w nim kochałem i podziwiałem, które sprawiły, że otworzyłem oczy na wiele sposobów i pomogły uformować mnie w osobę, którą jestem dzisiaj.

Teraz.

Od wypadku miną cztery lata. Jestem teraz w tym samym wieku, co Jay, kiedy odszedł i nigdy nie myślałem, że będę żył tak długo. Czasami wciąż mam wrażenie, że coś mi się stanie w każdej chwili bez żadnego powodu.

Ja również, mimo że nie jestem obecny na miejscu zdarzenia, nadal cierpię na łagodne retrospekcje i kleszcze, które prawdopodobnie mogą być określane jako PTSD. Na przykład czuję się nieswojo w pobliżu wodospadów i podejrzewam, że fale powodujące, że płaczę podczas surfowania, również mają z tym coś wspólnego.

Przez lata próbowałem wszystkiego, co przychodziło mi do głowy, aby uzyskać zamknięcie, od terapii po medium i „alternatywnych uzdrowicieli” i nic z tego naprawdę nie pomogło. Jedyną rzeczą, która czyni to lepszym, jest czas. Chciałbym powiedzieć, że teraz już mi to całkowicie przeszło, ale w rzeczywistości nie wiem.

Chodzę na co dzień, zdążyłem ukończyć studia, podróżowałem, pracowałem, umawiałem się na randki, przeprowadzałem się po krajach, a nawet pływałem kajakiem i pływałem pod wodospadami jako dowód dla siebie, że mogę to zrobić. I chociaż tak desperacko chciałem umrzeć wiele razy, śmiem powiedzieć, że żyłem. Ale od czasu do czasu wciąż pamiętam i płaczę. Mam własne rytuały i piosenki, które pomagają mi nie zapomnieć. Może to jedyna rzecz, która będzie mnie prześladować na zawsze. Kto wie.

Dla mnie ta historia sprawia, że ​​czuję się najbardziej bezbronny i zdemaskowany. Odsłania moje serce nagie i nagie. Jest tak wrażliwy, jak to tylko możliwe, i nadal czuję, że robię z tego większą sprawę, niż kiedy to mówię. Do dziś powiedziałem tylko garstce osób, którym całkowicie ufałem.

Nie była to łatwa decyzja, aby sprzedać moją słabość i wrażliwość Medium za kilka centów. Ale im więcej osób się nim dzieli, tym mniej ma nade mną władzy.

A cztery lata później czuję, że w końcu muszę się uwolnić.

* Imię zostało zmienione w odniesieniu do zmarłego