Mężczyzna traci pracę po tym, jak „delikatny” pies biega za biegaczami i rowerzystami z sąsiedztwa
Pracowałem w domu grupowym w ładnej dzielnicy mieszkalnej. To był zwykły dom z trzema sypialniami, otoczony tym samym.
Jedna z moich współpracowników miała trzy małe pieski, które cały czas zabierała ze sobą do pracy. Nie sprawiali żadnych problemów, a mieszkańcy je uwielbiali.
Inny współpracownik zdecydował się na psa, aby mógł mieć psa również w pracy. Kiedy przedstawił mi swój plan, powiedziałem mu, że jestem mu zdecydowanie przeciwny. Ze względu na imprezowy tryb życia, zwłaszcza w weekendy, nie miał stabilności wymaganej do opieki nad psem, i powiedziałam mu to.
— Za późno — powiedział. „Mam już jeden”.
Kilka dni później otworzyłem drzwi do domu grupy, wszedłem do domu i znalazłem pokój nauczycielski z zamkniętymi drzwiami. Nigdy nie zamknęliśmy drzwi. Wiedziałem, że coś jest nie tak.
Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem, że najsłodszy szczeniak pitbulla patrzy na mnie. Od razu wiedziałem, że przeliterowała kłopoty. Nie obwiniam jej. Po raz kolejny wiedziałem, że jej właściciel nie był przygotowany na dobrego właściciela psa.
Dowód A: Dlaczego zupełnie nowy szczeniak mojego współpracownika czekał na mnie w pracy zupełnie bez opieki, kiedy przyjechałem w dzień wolny mojego współpracownika ? Nie zapytał mnie nawet, czy chciałbym wziąć na siebie dodatkową odpowiedzialność za opiekę nad jego psem, oprócz odpowiedzialności związanej z prowadzeniem grupy do domu.
Tutaj kłopoty zaczęły się na poważnie. Pies mojego współpracownika, zamiast towarzyszyć mu do pracy podczas jego zmian, po prostu mieszkał w domu grupowym na pełny etat. Nie, mój współpracownik nikogo nie pytał. Nie ja, etatowy pracownik, który „utknął” ze swoim psem, ani szefowa, która była błogo nieświadoma obecności psa, dopóki nie otrzymała „listu”.
Dom grupowy nie miał ogrodzenia. Kiedy pracowałam, cierpliwie zakładałam psa na smycz, żeby załatwiała nocnik na podwórku.
Kiedy jej właściciel pracował, po prostu otwierał drzwi i pozwalał jej biegać swobodnie po całej okolicy.
Czy wiesz, jak mówią, że nie ma złych psów, są tylko źli właściciele?
Była dobrym psem, pełnym energii i młodzieńczego entuzjazmu, a za każdym razem, gdy znalazła się luzem w okolicy, korzystała z okazji, by uganiać się za biegaczami i rowerzystami. Raz nawet udało jej się strącić nieszczęsnego rowerzystę z roweru pod chodnikiem.
Wtedy szef dostał list.
W liście rowerzysta wyjaśnił, że pisze w swoim imieniu oraz w imieniu biegaczy i pieszych w całej okolicy. Narzekał, że pies gonił każdego w ruchu i zrzucał go z roweru.
Szef był wściekły. Próbowała zwalić całą winę na mnie, ale postawiłem ją na nogi.
Kiedy skonfrontowała się z moim współpracownikiem, próbował ją przekonać, że pies jest łagodny, co było prawdą, i nie będzie przeszkadzał biegaczom i rowerzystom, co nie było prawdą. Obiecał, że od teraz będzie zostawiał psa w domu, co również nie było prawdą.
Tym razem zamiast listu rowerzysta wysłał policję.
I tak mój współpracownik stracił pracę po tym, jak jego łagodny pies pobiegł za okolicznymi biegaczami i rowerzystami. W obliczu konieczności zajmowania się własnym psem w domu, w swoim maleńkim mieszkanku, mój były współpracownik podrzucił biednego psiaka do schroniska.
Co byś zrobił? Komentarze są mile widziane.