Transgender: Jaka była najtrudniejsza część twojej przemiany z mężczyzny w kobietę?

Sep 24 2021

Odpowiedzi

JaeAlexisLee Aug 06 2017 at 00:14

Chciałabym móc powiedzieć: " To, to tutaj było najtrudniejsze..." To byłoby o wiele prostsze niż prawda.

Robienie tych pierwszych kroków w świecie, prezentowanie się jako kobieta po ponad 30 latach prezentowania się jako mężczyzna… to było trudne. To było przerażające w sposobie, w jaki boimy się nieznanego. Słyszałeś o tylu transpłciowych kobietach, które doznały przemocy za to, że nie przeszły... Bałem się. To było trudne. Miewam ataki paniki z powodu interakcji z nieznajomymi. Czułem, że wszyscy się na mnie gapią, wiedząc, że jestem trans, osądzając mnie.... Bardzo punktowy efekt świetlny . Dla mnie to nie było łatwe.

Czy to była najtrudniejsza część?

Nie wiem HRT zajęło mi trochę czasu, zanim „wydzwoniłem” i przyzwyczaiłem się. Przejście to gówniana tona zmian, aby przejść, a zmiana = stres. 8-9 miesięcy do przejścia osiągnąłem niski punkt, którego nie czułem od dłuższego czasu. Zacząłem pisać listy pożegnalne i planować najrozsądniejszy sposób zakończenia własnego życia. Pomyślałem sobie: „Jestem już dobry. Wyszedłem, świat wreszcie zobaczył prawdziwego mnie. Mogę teraz umrzeć i jest w porządku”.

Wiesz co? To nie jest szczęśliwe miejsce! Rozmawiałem z moim doktorem, zmieniliśmy dawki hormonów i podwoiłem pracę z moim terapeutą. Wszystkie te rzeczy ogromnie pomogły. (Nie, naprawdę, sama zmiana dawki hormonów znacząco poprawiła sytuację.)

Operacja była ciężka, wciąż się goję. Za kilka miesięcy będę miał lepszy pomysł, jak się z tym czuję. Dużo leków przeciwbólowych. Wiele. Dużo pooperacyjnych wątpliwości, depresji i niepokoju. Aha, i musiałam przerwać HTZ przed operacją i nie mogłam wznowić jej aż do chwili po operacji, więc czekaj na więcej problemów hormonalnych poza depresją pooperacyjną, która jest uważana za normalną. Nie było to łatwe. Było wiele rzeczy, które spodziewałem się poczuć, kiedy wyszedłem po drugiej stronie operacji… i nie czułem tych rzeczy. Zbliżam się do tego, czego się spodziewałem, ale to wymaga czasu, że nie do końca doceniłem pójście na operację. Intelektualnie jedno jest powiedzieć „miną trzy miesiące, zanim wszystko będzie dobrze wyglądać”. Fizycznie to coś innego wstawać i patrzeć na siebie w lustrze każdego dnia, kiedy jesteś ponowne uzdrowienie. Nie sądziłem, że to będzie trudne i tak było.

Są niekończące się momenty coming outu i wszystkie przychodziły ze strachem. Miałem iść na obiad na Święto Dziękczynienia i być wyszydzanym i wyśmiewanym przez członków mojej rodziny, podczas gdy inni członkowie mojej rodziny siedzieli i nie robili nic, aby to powstrzymać. To było trudne. (Szczerze mówiąc, nie było całej mojej rodziny, a wielu z tych, którzy nie byli poważnie traktowali ludzi, którzy byli obecni, oskarżyło mnie o to, jak mnie potraktowano... Boże Narodzenie było lepsze, jeśli można nazwać „chodzenie po skorupkach jaj i strach lepiej rozmawiać o wszystkim, co ma znaczenie.)

Miałem gówno poszło strasznie źle w innym miejscu w moim życiu, o którym tak naprawdę nie mogę mówić tutaj (wiem, że to jest kiepskie), co wprawiło mnie w depresję i odepchnęło koszmary na tygodnie i dało mi nowe rzeczy do konfrontacji i tak, do mówienia do mojego terapeuty o. To było (i nadal jest) trudne. Po części jest to trudne, ponieważ pomimo tego, że wiedziałem, że takie rzeczy zdarzają się osobom trans z niepokojącą częstotliwością, powiedziałem sobie „ale mi się to nie przydarzy”. I tak się stało, i zniszczyło to, jak wchodziłem w interakcję ze światem, a potem ciężko sobie z tym poradzić.

Może gdybym miał wybrać jedną rzecz, aby powiedzieć, że jest to trudne… tylko jedną rzecz, to byłoby to: najtrudniejszą częścią przejścia jest stawienie czoła rzeczywistości wyzwaniom, których nie mogłem docenić poza dystansem i intelektualnym zrozumieniem. Jedną rzeczą jest wiedzieć, że coś może się wydarzyć i że może to boleć i zaakceptować tę możliwość… to coś innego, aby poradzić sobie z rzeczywistością.

Widzicie, przejście jest pełne mnóstwa różnych małych rzeczy i mnóstwa wielkich rzeczy, a niektóre z tych rzeczy są przerażające, nawet jeśli są ekscytujące. Wiele rzeczy jest trudnych, ale są one trudne na różne sposoby. Konfrontacja ze strachem to jedno. Radzenie sobie z bólem to kolejna rzecz. Powrót do zdrowia po emocjonalnych ranach zadawanych przez transpłciowość... to też nie jest łatwe.

Jeśli wydaje ci się to bardzo złe… cóż, tak, są fragmenty przejścia, które są naprawdę, naprawdę nieprzyjemne. Jest wiele etapów przejścia, które są niesamowite, piękne i afirmujące i absolutnie powiem, że dla mnie, nawet ze wszystkimi trudnymi częściami, życie jest lepsze . Naprawdę jest. Dla mnie warto i cieszę się, że to zrobiłem. Przeszedłbym przez to wszystko jeszcze raz i zamierzam kontynuować tę podróż, ponieważ życie jest o wiele lepsze.

Czasami trudno jest przypomnieć sobie, o ile lepsza jest reszta życia, kiedy upadki lub bolesne rzeczy się zdarzają, ale jeśli mogę zostawić cię z czymkolwiek, to jest to dla mnie i wielu innych, którzy przebyli tę podróż ze wszystkimi wybojami. sposób, w jaki odnaleźli... przejście czyni życie lepszym. Umiejętność prowadzenia autentycznego życia jest tak pozytywna, że ​​warto zajmować się wszystkim powyżej i więcej, po prostu być tym, kim naprawdę jesteś.

SageBrice Jul 06 2018 at 05:47

Prawie wszystko, co dotyczy zmiany płci, jest trudne. Nawet uczucia szczęścia, radości lub ulgi są smutne, ponieważ przynoszą do domu, jak bardzo uczucie niezgodności zawsze boli, jak wiele straciłeś, jak długo przeżyłeś pół-życie jako zwykły cień kim możesz być.

Jak mówisz, przejście jest jak rozpadanie się i tworzenie siebie na nowo. Jasne, nadal jesteś tą samą starą osobą, którą zawsze byłeś, ale na pewnym poziomie prawie wszystko w tobie zmienia się w tym procesie. To ciężka praca i nie wiem, czy potrafię powiedzieć, która część jest najtrudniejsza, ale mogę powiedzieć, która jest jedną z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia .

Zmiana głosu na bardziej kobiecy jest naprawdę trudna.

Nie chodzi tylko o to, że fizjologia jest przeciwko tobie – najbardziej oczywistym wyznacznikiem płci jest wysokość dźwięku, a testosteron najprawdopodobniej wydłużył twoje struny głosowe i pogłębił ton. Szczerze mówiąc, chociaż wysokość dźwięku z pewnością ma znaczenie, inne rzeczy – takie jak długość samogłosek, intonacja, rezonans i fleksja – są ważniejsze. Większość kobiet o niskim głosie jest nadal rozpoznawalnymi kobietami, kiedy mówią.

Nie chodzi tylko o to, że nawyki mogą być trudne do zerwania. Mowa to niezwykle złożona procedura i prawie wszystko jest wyuczone i przyswojone nieświadomie w młodym wieku – zwykle w oparciu o naśladowanie niewłaściwej płci. Ale nawyki można zmienić poprzez powtarzaną praktykę. Wszystkich zmian, które musisz wprowadzić, możesz się nauczyć.

To, co sprawia, że ​​jest to tak trudne, to fakt, że zmiana głosu trafia do sedna wszystkiego, co jest trudne w byciu transpłciowym.

Za każdym razem, gdy otwierasz usta, by mówić, określasz płeć – zarówno wobec obcych, jak i we własnym umyśle, sygnał głosu jest potężny i mocno genderowy. Mówienie jest straszne, a ćwiczenie głosu jest gorsze, ponieważ dopóki nie staniesz się w tym dobry, każdy wysiłek z kobiecym głosem wydaje się podkreślać, jak męsko brzmisz.

Wiele osób trans ma trudne relacje ze swoim głosem jeszcze przed przejściem. Zawsze nienawidziłem swojego. Prawdę mówiąc, prawie nie pozwalam nikomu to usłyszeć. Mój „męski” głos jest niezwykle cichy, słaby i niewiarygodny. Ukrywa się z tyłu mojego gardła, jakbym miała nadzieję, że uda mi się go złapać, zanim ktokolwiek go rozpozna. Nigdy nie czułem się komfortowo zajmując miejsce. Zajmowanie przestrzeni, bycie głośnym, wydaje się męskie i dominujące – chęć oddzielenia się jest tak silna, że ​​w zasadzie połknęłam swój głos w tym procesie. Czasami nawet słyszalne „cześć” lub „przepraszam” to więcej, niż jestem w stanie.

Próbując oduczyć się tego nawyku, muszę skonfrontować się z nienawiścią do własnej męskiej osobowości. Muszę zmierzyć się z chęcią ukrycia się, z ukrytym poczuciem wstydu. Muszę się zmusić, by powiedzieć światu, że mam coś do powiedzenia – coś, czego warto posłuchać. Muszę się przekonać, że mam prawo do tej przestrzeni, prawo do bycia wysłuchanym. Muszę przestać przepraszać za to, że urodziłem się „źle”.

Jednocześnie wszystkie cechy kobiecego głosu są cechami związanymi z uległością. Mówiąc z grubsza, kobiecy głos jest w zasadzie skalibrowany, aby uspokoić dominujących mężczyzn i zapewnić komfort innym. Melodia, długie, przyjemne samogłoski, łagodne, słodkie tony, skromna modulacja. Mówienie kobiecym głosem to oznaczanie siebie jako osoby wrażliwej, otwartej. Kobiety, które zajmą się biznesem lub polityką, są wyraźnie szkolone, aby maskulinizować swój głos, aby wyglądały na autorytatywne.

Oczywiście istnieją absolutnie kobiety, którym udaje się brzmieć silnie i asertywnie, a jednocześnie brzmią rozpoznawalnie kobieco. Ale większość sposobów, w jakie myślimy o sprawczości, o bierności i działaniu, o słabości i sile, opiera się na tej samej dychotomii męskości i kobiecości. Wszystkie najłatwiejsze skróty do brzmienia kobiecości grają prosto w ten stereotyp.

Tak więc mówienie kobiecym głosem to także otwieranie się w inny sposób - zaznaczanie siebie jako bezbronnego. Innymi słowy, oznacza to porzucenie wszystkiego w moim głosie, co mogłoby pomóc mi zachować poczucie autorytetu, asertywności i siły.

Osoby przypisane do płci męskiej są od najmłodszych lat uczone, aby nie ujawniały żadnych oznak kobiecości. Kobiecość jest postrzegana jako słabość i jest z ciebie siłą wyciskana. Osoby transkobiece są przedmiotem tak wielu żartów i przedmiotem tak wielkiego strachu, właśnie dlatego, że postrzega się je jako mężczyzn, którzy wybierają zniewieściałość . Jest to sprzeczne z każdym tabu w książce.

Jako zamknięta osoba trans, chociaż na jednym poziomie zawsze byłam dumna z posiadania i wyrażania silnej kobiecej strony swojej postaci, na innym poziomie zawsze się ukrywałam - tak samo przed sobą, jak i przed innymi ludźmi. Jako osoba out trans nadal uważam, że robienie czegokolwiek, co mogłoby mnie kojarzyć z tą komiczną postacią „mężczyzny w sukience”, jest dla mnie przerażające i niewygodne. Nie pomaga też to, że zachowywanie się kobieco, gdy wyraźnie nie jesteś kobietą cis, zazwyczaj sprawia, że ​​czyta się cię jako geja. Nie mam nic przeciwko byciu czytanym jako gej - jestem queer, więc jaka jest różnica? - ale mam coś przeciwko byciu czytanym jako mężczyzna.

Świadomie mówić kobiecym głosem – zwłaszcza jako początkujący, kiedy wiesz, że w najlepszym razie będziesz robił niezręczne przybliżenie – to być tym wszystkim naraz: stać się małym i wrażliwym, zrzec się wszelkich oznak autorytetu i asertywności , zaryzykować brzmiące jak parodia i publicznie zrobić z siebie głupca. A jednocześnie, przynajmniej dla mnie, ma przezwyciężyć wszelką nieśmiałość, zahamowania i wstręt do samego siebie, związane z nie chęcią upodobnienia się do mężczyzny. Wszystkie nawyki ukrywania się, łagodnego mówienia, nie zabierania miejsca.

Paradoksalnie, aby sfeminizować swój głos, musisz śmiało zawładnąć swoją przestrzenią, jednocześnie rezygnując ze wszystkich wyznaczników siły i autorytetu.

Głos to bardzo osobista sprawa. Mowa obejmuje wszystkie zdolności zarówno ciała, jak i umysłu. Przezwyciężenie tak sprzecznej plątaniny zahamowań wymaga całej siły – fizycznej, emocjonalnej i poznawczej. We wczesnych dniach treningu głosowego mój głos dosłownie odmawiał wydawania dźwięku. Nawet po tym, jak nauczyłam się wydawać wystarczająco dobry kobiecy głos na sesjach z moim logopedą, mój głos publicznie zmieniał się w niski, cichy pomruk. Gdybym spróbował to wymusić, mój głos po prostu by zniknął.

Slowly but steadily, my voice has started to change. Relatives and friends whom I don’t see regularly notice the difference from one visit to the next. In encounters with new people it’s even easier - my voice comes out markedly more feminine. If I practiced more often and more regularly, I could probably achieve a voice that reliably gets me read as a woman. And my everyday voice is clearer, more open, and more feminine than it has ever been. But I still slide.

Jest fantastyczny program komediowy i podcast The Guilty Feminist , który zawsze rozpoczyna się szablonowym, improwizowanym wyznaniem: „Jestem feministką, ale…”. Chodzi o to, by wyśmiewać się z niektórych niepewności i hipokryzji, które podważają twoje feministyczne zobowiązania. Moja osobista wersja brzmi mniej więcej tak: „Jestem feministką, ale… za każdym razem, gdy chcę być traktowana poważnie, mój głos tajemniczo cichnie”.

Zmiana głosu była dotychczas najtrudniejszą adaptacją do osiągnięcia.