Nie ma obcych

Nov 25 2022
Tylko przyjaciele, których nie poznaliśmy… jeszcze!
Czy zauważyłeś, że kiedy uczestniczysz w wystawie lub wydarzeniu, wiele osób ma gotowe uśmiechy? z pewnością tak. W rzeczywistości na ogół mam wieczny uśmiech na twarzy — nawyk z dzieciństwa — ponieważ mój wzrok nie jest 20/20.
Vidya Sury

Czy zauważyłeś, że kiedy uczestniczysz w wystawie lub wydarzeniu, wiele osób ma gotowe uśmiechy? z pewnością tak. W rzeczywistości na ogół mam wieczny uśmiech na twarzy — nawyk z dzieciństwa — ponieważ mój wzrok nie jest 20/20.

Pamiętam, jak ktoś kiedyś zarzucił mi, że się do nich nie uśmiecham — prawda jest taka, że ​​mam krótkowzroczność i astygmatyzm, przez co wyglądam trochę niewyraźnie, a ja po prostu jej nie widziałem. W każdym razie moją mamę zawsze bawił uszczęśliwiający uśmiech, który zdawałem się nosić przez cały czas, i mówiła mi, że wyglądam, jakbym zawsze miał przyjemne myśli w głowie.

Więc tak, wracając do uśmiechów na imprezach. Uważam, że uczestnicy niezmiennie są gotowi do uśmiechu, prawdopodobnie dlatego, że spodziewają się zobaczyć kogoś, kogo znają. Moja teoria jest taka, że ​​są tam, aby się zaprzyjaźnić, więc nic dziwnego, że uśmiechają się do zupełnie obcych osób. To ma dla mnie sens.

Na każde wydarzenie, na które chodzę, zwłaszcza te otwarte dla publiczności, zawsze nastawiam się na „jestem gotów pomóc”. Z łatwością wchodzę w rolę przewodnika i cieszę się, że dostrzegam każdy drobiazg wokół mnie — kłębiący się tłum, ludzi z różnych środowisk, delektowanie się ulicznym jedzeniem, dzieciaki biegające po okolicy, podsłuchujące swoich rodziców, aby kupili coś, czego prawdopodobnie nigdy nie dostaną ale mimo wszystko trwa. Uwielbiam gwar głosów, gdy przechodzę obok, z aparatem ustawionym na uchwycenie tego, co przemawia do mojego oka.

I tak, często uśmiecham się do ludzi. Założę się, że czasami zastanawiają się, czy mnie znają — to musi być spojrzenie w okularach. Czasami lubię robić zdjęcia z nieznajomymi. Wcale nie wydaje się to niezwykłe — to tak, jakbyśmy byli w oddzielnym wszechświecie, w którym wszyscy są połączeni.

W zeszłym tygodniu odwiedziłem Chitra Santhe, coroczne wydarzenie, które odbywa się pod egidą Karnataka Chitrakala Parishath. Artyści z całego kraju aplikują z dużym wyprzedzeniem o pozwolenie na wystawianie swoich prac. W dniu D cała droga, na której znajduje się KCP, jest zamknięta dla ruchu.

Oprócz artystów są też inni sprzedawcy, którzy przybywają z całego świata, aby siano siano, gdy świeci słońce. Spacer tą drogą to uczta dla oczu, ponieważ można cieszyć się różnymi formami sztuki. Wszędzie rozsiani są utalentowani portreciści, gotowi wykonać wspaniałe szkice.

Zwykle mam jakieś towarzystwo, ale w tym roku pojechałem sam. Chociaż kiedy już tam dotarłem, byłem częścią setek tysięcy ludzi i jak zwykle czułem się, jakbym był na wielkiej imprezie towarzyskiej.

Spędziłem dzień w terenie, klikając zdjęcia dzieci, sztuki, portrecistów i prawie wszystko, co wpadło mi w oko.

W pewnym momencie wpadłem na innego fotografa — zawdzięczam to całej masie ludzi — który zupełnie nie przejmował się kolizją. Nie mogłem od razu się ruszyć i po prostu zostałem. Dobrze było po prostu tam stać i patrzeć, jak patrzy w swój teleobiektyw, a jego asystent unosi się w pobliżu.

Zacząłem się zastanawiać, jak może wyglądać twarz fotografa. Widziałam jego długie, kręcone warkocze — doskonale utrwalone, ręce trzymające aparat w miejscu, postawę sugerującą koncentrację, niebieską dżinsową koszulę i dżinsy. Uśmiechnąłem się do siebie, myśląc, hej, oto wygląd, który pasowałby do bohatera mojej powieści w literę T – to znaczy, gdybym miał go napisać. Pod wpływem impulsu kliknęłam jego zdjęcie.

W następnej chwili odsunął obiektyw od twarzy. Byłam niezmiernie zadowolona, ​​widząc jego czarujący uśmiech i odwzajemniłam uśmiech. Pokazałem mu zdjęcie, które kliknąłem, a on powiedział: „Hej! to jest świetne zdjęcie!”

Podziękowałem mu i ruszyliśmy dalej polubownie, w przeciwnych kierunkach. Spędziłem resztę popołudnia rozmawiając z nieznajomymi, pomagając ludziom robić zdjęcia i ogólnie świetnie się bawiłem, dopóki nie zdecydowałem się wrócić do domu.

Ja czułem się dobrze. Zawsze kochałem samotne podróże i ten dzień wydawał się taki. W drodze do domu złapałem się na tym, że w życiu nie ma obcych, naprawdę. Tylko przyjaciele, których jeszcze nie poznaliśmy.

Vidya Sury, Zbieranie uśmiechów. Uśmiechałeś się dzisiaj?