Wąska ucieczka.
Wyobrażałem sobie, że opowiem tę historię na głos. Jednak wysoce nieuniknione okoliczności sprawiły, że przegapiłem swoją szansę na platformie imprezy amatorskich gawędziarzy w zeszłym tygodniu. Więc teraz zamieniam mikrofon i/lub podium na klawiaturę i ekran i podążam za tematem tamtej nocy, aby przedstawić wam moją opowieść o A Narrow Escape .
Kiedy słyszę słowa Narrow Escape, zwykle przychodzą mi do głowy dwie myśli; pierwszy jest wspomnieniem czasów esejów w szkole średniej na lekcjach angielskiego, ponieważ był to bardzo ulubiony temat do rozważenia w tamtych czasach i trzeba przyznać, że jest dość prosty, ale wygenerował całkiem sporo historii.
Druga myśl wokół Narrow Escapes przenosi mnie w czasie do tego, co mam nadzieję jest dla mnie bardzo odległą przyszłością w chwili śmierci. Proces myślowy prowadzi mnie do dnia, o którym lubią wspominać zarówno stałe szkółki niedzielne, jak i sporadyczni uliczni kaznodzieje - tego dnia, kiedy stoję przed perłowymi Bramami Niebios, czekając na sąd.
Wyobrażam sobie, że w chmurach jest jakiś wielki projektor, pokazujący życie, którym się żyło aż do śmierci. W tym momencie mógłbym poprosić operatora wideo (anioła) o wywołanie najważniejszego fragmentu 10 najlepszych przypadków, w których prawie umarłem - 10 najlepszych wąskich ucieczek śmierci (jeśli wolisz). Od momentów, których byłem świadomy, do tych, o których jestem zupełnie nieświadomy, kiedy ten Anioł Stróż zarabiał niezależnie od tego, jaki jest ich ekwiwalent pensji. Czy to nie byłoby coś do zobaczenia?
Z tym niezbyt krótkim tłem moja wybrana historia łączy wspomnienia związane z czasem, kiedy czułem, że nadszedł ostateczny dzień sądu. Dla kontekstu, stało się to około 20 lat temu, ale szczegóły zostały odważnie wyryte w moim umyśle lub być może źle zapamiętane - dwoistość tego, jak zmienne lub wierne mogą być wspomnienia.
Dla przeciętnej osoby, która mieszkała w Ugandzie na początku lat 2000., pojęcie „zrzucania obciążenia” jest aż nazbyt znajome. W okolicach szczytu Rada Energii Elektrycznej Ugandy (niesławny poprzednik UMEME) racjonowała dostawy energii elektrycznej do tego stopnia, że gdybyś miał ją dzisiaj, istniałyby duże szanse, że nie będziesz jej mieć jutro. Tej pamiętnej nocy nasze gospodarstwo doświadczało tej kocowej osłony ciemności. Warto zauważyć, że ta noc nadeszła po wielu próbach (i kilku udanych) włamaniach do naszego domu przez nieuczciwych elementów, niewątpliwie zuchwale przez częste przerwy w dostawie prądu.
Nasz dom miał środki bezpieczeństwa, od zaufanego drutu kolczastego biegnącego wzdłuż muru obwodowego po pełnoetatowego ochroniarza. Wystarczająca ochrona, a przynajmniej tak myśleliśmy.
Nie jestem pewien, o której porze nocy to się stało, ponieważ moje rodzeństwo i ja byliśmy jeszcze młodymi uczniami; nasze dni kończyły się wcześnie w noce bez prądu.
Pamiętam, jak obudziło mnie powtarzające się głośne walenie w ściany i ciężkie kroki biegające po domu. Nazwij to nadpobudliwą wyobraźnią albo pozostałością traumy po ostatnim ataku, ale mój umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach. Zajęło mi chwilę, zanim zdałem sobie sprawę, że walenie było w zewnętrzne ściany. Byłem pewien, że ktoś włamał się do domu.
Wydawało się, że ci napastnicy biegają po domu, wymachując młotami kowalskimi lub taranami w dom w poszukiwaniu słabych punktów. To była tylko kwestia czasu, zanim strukturalna integralność naszego domu ulegnie zniszczeniu, a nasze mury rozpadną się jak biblijne mury Jerycha. Gdy ciężkie buty kontynuowały atak na solidne betonowe ściany, zastanawiałem się, co stało się ze strażnikiem. Dlaczego nie przyszedł nam z pomocą? Czy był ich wewnętrznym człowiekiem? Czy dotarli do niego pierwsi z jakąkolwiek potężną bronią, którą dzierżyli?
Przez chwilę zamarłem w łóżku, przerażony narastającymi myślami o tym, jak to możliwe, że spotkałem mojego stwórcę. Nastąpiła krótka chwila ulgi, gdy mama wpadła przez drzwi do pokoju, który dzieliłem z bratem i po cichu zaprowadziła nas do głównej sypialni, gdzie zabarykadowaliśmy drzwi i zgarbiliśmy się, żeby czekać, aż ktokolwiek spróbuje przedrzeć się przez naszą ostatnią linię obrony.
Nagle na zewnątrz zapanowała fala ciszy, gdy wydawało się, że oblężenie ustało – a może w końcu znaleźli wejście? Ogarnęła mnie wtórna fala strachu, gdy starałem się uważnie słuchać, mając nadzieję, że uzyskam jakąś wskazówkę dźwiękową, gdzie byli nasi napastnicy. Po chwili, która wydawała się wiecznością, usłyszeliśmy głośny głos emitowany przez megafon mówiący:
„Intruzi, zatrzymajcie się i poddajcie się teraz! To jest Policja! Jesteś otoczony!”
W końcu przybyła kawaleria. Może wreszcie byliśmy bezpieczni.
Jednak nadal wydawało się, że nie spieszyli się z dostaniem się do środka. W tym momencie wyłaniało się pytanie: „Co się stało z naszymi napastnikami?” Czy ukradkiem uciekli tak szybko, jak przybyli pod nasze mury? Czy byli na terenie kompleksu i czekali na bójkę z policjantami? Zostaliśmy z zapartym tchem i wkrótce usłyszeliśmy ciężki szelest liści, po którym nastąpił lekki trzask czegoś, co musiało być gałęzią, któremu towarzyszył okrzyk:
„Przerwany obwód przedni!”
Stało się jasne, że siły bezpieczeństwa były w środku, kiedy usłyszeliśmy głośny huk, który brzmiał, jakby coś spadło z wysokości. Czułem się jak scena z filmu. Wkrótce zaczęliśmy słyszeć inne kolejne skoki, po których nastąpiło kilka wykrzykiwanych poleceń, gdy opuszczali teren wokół domu.
Gdzieś w różnych głosach, które dały wszystko jasno do zrozumienia, jeden głos się wyróżniał, gdy oficer krzyczał coś w języku kiswahili. Pamiętam, jak usłyszałem głośny cios, który brzmiał jak uderzenie pięścią, po którym nastąpił okrzyk: „Ty! Chodź teraz na tę stronę. Czy zatrzymano jednego ze sprawców?
Nasze protokoły bezpieczeństwa nakazują nam trzymać się z dala od okien. Opieraliśmy się tylko na tym, co mogliśmy wtedy usłyszeć. Gdy liczne kroki zdawały się zbliżać do frontu domu, wkrótce usłyszeliśmy pukanie do drzwi frontowych, któremu towarzyszyły mniej wykrzykiwane słowa: „W porządku, miejsce jest bezpieczne – przyjdź i sprawdź, co się stało”. Ruszyliśmy w naszej stłoczonej masie w kierunku drzwi frontowych. Kiedy się otworzyły, tuż za ramą mojej mamy, zobaczyłem kogoś klęczącego w otoczeniu drwiących i uśmiechających się funkcjonariuszy. Kto to był? Jak go dopadli?
Dopiero gdy zrobiliśmy kilka kroków na zewnątrz, zobaczyłem, że nasz ochroniarz klęczy i jest bez koszuli. Moją pierwszą myślą było, że albo był wspólnikiem, albo został znaleziony nieprzytomny podczas całej tej męki.
Jeden z wyższych rangą oficerów wydawał się wściekły, kiedy pędził prosto na najbliższą stosunkowo grubą gałąź, do której mógł dotrzeć, i wymamrotał: „Nie mówisz poważnie!”. Po szybkim, czystym oderwaniu się od gałęzi drzewa, zrobił kilka kroków w kierunku strażnika z lekko uniesioną pałką obróconą w gałąź i wymachując, by wykonać zamach na strażnika. Rzucając okiem przez ramię, mężczyzna, który wydawał się dowodzić zespołem, odwrócił się i kazał swojemu podpalonemu podwładnemu ustąpić, zanim odwrócił się, by wyjaśnić, co się stało.
Okazało się, że wszystkie podejrzane dźwięki pochodziły od strażnika. Gonił wiewiórkę. Kiedy funkcjonariusze go znaleźli, rozpalił małe ognisko przed swoim mieszkaniem, aby upiec to stworzenie. Wspomniał, że od kilku dni miał problemy z porcjami mięsa, co zszokowało wówczas moją matkę. W kolejnym zwrocie w tej historii wyszło na jaw, że między nim a pokojówką, którą mieliśmy wtedy, doszło do kłótni. Postanowiła ograniczyć mu racje mięsne w ramach biernej agresji. Sprawy przerodziły się teraz w coś znacznie większego.
Pamiętam, że byłem zły, rozczarowany i zdezorientowany całym incydentem. Kiedy patrzę wstecz, niektóre pytania pozostają bez odpowiedzi na temat tego, w jaki sposób strażnik racjonalizował swoje działania i zaczął biegać i tłuc się po domu, aby zdobyć tylko wiewiórkę.
- Czy zastanawiał się, jak jego działania zostaną odebrane?
- Czy go to nie obchodziło?
- Czy był w porządku?
- Czy był w odpowiednim stanie umysłu, by nas chronić?
- Jakie szczegóły sporu skłoniły służącą do takiego zachowania
- Czy była w porządku?
- Czy były jakieś pominięte znaki prowadzące do tego?
- Czy to mogło mieć dużo gorsze zakończenie?
*Noc Story Mic odbywa się w każdą ostatnią środę/czwartek miesiąca w Bibliotece Muzeum Ugandy. Jeśli lubisz tematyczne opowiadanie historii, jest to coś, co warto sprawdzić, ponieważ sam chcę wziąć udział w następnym. Więcej szczegółów znajdziesz na Twitterze @ story_mic .*