Byłe pierwsze dzieci otwierają się na temat życia w Białym Domu — od nawigowania w tajnych służbach po udział w balu

Podobnie jak pierwsze damy, pierwsze dzieci nie są wybierane i nie otrzymują wynagrodzenia — jednak, podobnie jak ich rodzice, urząd prezydenta zawsze zmienia ich życie.
Poza tym wspólnym doświadczeniem, każda z ich historii jest ich własna. Niektórzy, jak Hunter i Ashley Biden syn i córka Joe Bidena , dorośli i żyją sami; inni, jak Caroline i John F. Kennedy Jr. , Amy Carter , Chelsea Clinton , Malia i Sasha Obama i Barron Trump , mieszkali w Białym Domu z rodzicami i uczęszczali do szkoły w Waszyngtonie, pod okiem narodu.
LUDZIE rozmawiali z niektórymi z 33 żyjących pierwszych dzieci, aby zobaczyć, jak to było naprawdę.
Luci Baines Johnson miała 16 lat 22 listopada 1963 roku, po południu prezydent John F. Kennedy został śmiertelnie postrzelony, a jej ojciec, wiceprezydent Lyndon Johnson, został wepchnięty do Gabinetu Owalnego.
Luci Baines Johnson: Mój ojciec został katapultowany na stanowisko prezydenta przez kulę zabójcy, która zrobiła dziurę w sercu każdej żyjącej, oddychającej osoby na powierzchni ziemi. To było druzgocące dla tak wielu, daleko i blisko.
Prezydent Kennedy był nie tylko moim prezydentem i szefem mojego ojca, ale także moim osobistym przyjacielem — a przynajmniej sprawił, że tak myślałem. [Jego śmierć] wstrząsnęła na wielu poziomach. To była moja pierwsza osobista ekspozycja na gwałtowną śmierć.
Podczas gdy ojciec Luci był w polityce przez całe jej życie, nic nie mogło przygotować jej na bycie pierwszym dzieckiem. Luci mówi, że miała wielką empatię dla dzieci Kennedych i była poruszona życzliwością Pierwszej Damy Jacqueline Kennedy, gdy jej mąż był na stanowisku.
Luci Baines Johnson: Kiedy pani Kennedy zaprosiła mnie na uroczystą kolację, to znaczyło dla mnie cały świat. Byłem oszołomiony. Czułam się, jakbym była florystą zaproszoną przez przewodniczącą samorządu studenckiego na bal maturalny.
POWIĄZANE: Zobacz wesela w Białym Domu przez lata — Tricia Nixon, Alice Roosevelt i nie tylko

Choć w innych okolicznościach 17-letnia Susan Ford również nie spodziewała się, że jej ojciec Gerald Ford zostanie prezydentem w 1974 roku. Wiceprezydent Ford 38 prezydent Stanów Zjednoczonych.
Susan Ford: Byłam w ostatniej klasie liceum i na szczęście mieszkaliśmy w Waszyngtonie, więc nie musiałam zmieniać szkoły jak dzieci innych prezydentów. Moje serce pękło z powodu Amy Carter, która musiała przeprowadzić się do Waszyngtonu, poznać nowych przyjaciół i pójść do nowej szkoły. To trudne dla tych dzieciaków.

Zaleta bycia pierwszym dzieckiem? Czasami możesz gościć ważne wydarzenia życiowe w Białym Domu, gdy twój ojciec jest prezydentem. Siostra Luci, Lynda Byrd Johnson, wyszła za mąż w pokoju wschodnim Białego Domu w 1967 roku; Tricia Nixon wyszła za mąż w Rose Garden cztery lata później.
Ze swojej strony Susan została gospodarzem balu maturalnego w Białym Domu.
Susan Ford: To naprawdę zabawne i od tego czasu nie było robione. To był trochę szczęśliwy układ — nie byłem w komisji balowej, ale w pewnym momencie przyszli do mnie i zapytali: „Czy możemy mieć to w Białym Domu?”. Poszedłem więc porozmawiać z głównym woźnym, a on powiedział: „Tak, pod warunkiem, że wszyscy pokryjecie koszty”. Mogliśmy mieć dwa zespoły. To było bardzo fajne. Bez wątpienia, było bardzo, bardzo fajnie.
POWIĄZANE: Michelle Obama mówi, że Sasha i Malia zostali „Midnight Bakerami” — „Musiałem im powiedzieć, żeby przestali!”

Kiedy jej matka, Pierwsza Dama Betty Ford, trafiła do szpitala z powodu raka piersi, Susan przejęła stanowisko gospodyni Białego Domu.
Susan Ford: Mój tata miał przyjęcie w Korpusie Dyplomatycznym Białego Domu i potrzebował randki, a ja byłam jego randką. To był ten sam dzień, w którym dostaliśmy Liberty, naszego golden retrievera, i po raz pierwszy założyłem długie, białe rękawiczki. Dużo się nauczyłem i tańczyłem z kilkoma różnymi ambasadorami. To była wyjątkowa rzecz i byłem dumny, że mogłem być tam dla mojego taty.
Michael Reagan miał 35 lat, gdy jego ojciec Ronald Reagan został prezydentem. Mimo że był dorosłym mężczyzną i nie mieszkał w Białym Domu, bycie pierwszym dzieckiem miało na niego znaczący wpływ, zwłaszcza jeśli chodzi o ochronę Secret Service. Michael, zanim jego ojciec został prezydentem, był bardzo przyzwyczajony do tego, że jego rodzice byli sławni: jego mama jest nagrodzoną Oscarem aktorką Jane Wyman , a sława jego ojca przyszła najpierw jako aktor, a później przez politykę, w tym jako gubernator Kalifornii .
Michael Reagan: Myślisz, że jesteś trochę przygotowany na całe życie, ale kiedy [twój ojciec] zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych, twój świat się zmienia. Nagle Secret Service pojawia się w twoim życiu i jest z tobą 24 godziny na dobę. Byli bardzo mili, ale we własnym domu czujesz się prawie jak obcy. Twoje życie się zmienia. Tracisz całą swoją prywatność. To w zasadzie zniknęło. Musisz tam usiąść i połknąć to, powiedzieć „OK, to jest to” i znieść to.

Kolejny wspólny wątek z pierwszymi rodzinami? Opowieści o wszechobecnych Secret Service.
Chelsea Clinton: Kiedyś jechałam z moim najlepszym przyjacielem z liceum i przejechaliśmy przez światło i tak jak Secret Service złapaliśmy się za drugim światłem i oczywiście natychmiast zatrzymaliśmy się i czekaliśmy na nich. Ale pomyślałem: „O mój Boże, jakbym był poza ich bezpośrednim zasięgiem wzroku przez jakieś dwie minuty”. I myślę, że przeprosiłem przez dwa tygodnie. Czułem się tak okropnie.
Kiedyś ciągle mnie pytano: „Czy kiedykolwiek uciekłeś?” Nie, nigdy nie uciekłem… Szanuję, że mieli pracę do wykonania. Nie zamierzałem utrudniać im tej pracy i nie zamierzałem tak stresować moich rodziców [ Billa i Hillary Clinton ]. Po prostu nigdy mi nie przyszło do głowy."

Życie w oczach opinii publicznej i bycie pierwszym dzieckiem z pewnością otwiera drzwi, ale może też być frustrujące, zwłaszcza jeśli chodzi o brak prywatności.
Susan Ford: Musiałam prowadzić bardzo publiczne życie. Dzięki Bogu, że nie było tak całodobowych mediów, jak dzisiaj — miałbym tyle kłopotów. Wystarczająco źle, że mój tata mógł przeczytać dziennik, aby dowiedzieć się, o której wróciłem do domu. Najgorszym koszmarem nastolatka jest Secret Service. Ale to byli mili faceci i szanowałem ich, i miło jest móc powiedzieć, że nadal jesteśmy przyjaciółmi i nadal utrzymujemy kontakt.
Michael Reagan: Każdy chce cię wykorzystać. Nie potrafię powiedzieć, ile razy ludzie przychodzili do mnie z umową i nadal to robią. Tata i ja wyjaśniliśmy to bardzo jasno, rozmawialiśmy o tym na początku: „Musisz się schować”.
Myślę, że mój tata naprawdę to rozumiał [wpływ Secret Service na czyjeś życie]. Powiedział: „Nie chcesz mnie u siebie w domu, bo jestem kawalerem liczącym 26 samochodów. Jeśli chcesz, żeby twoi sąsiedzi naprawdę cię nie lubili, po prostu każ mi przejechać”. Największym zawiasem jest to, że twoja prywatność całkowicie znika.
Z naszą córką Ashley poznaliśmy jej kryptonim, zanim dowiedzieliśmy się, że jest dziewczynką. Kiedy się urodziła, pierwszą rzeczą, jaką powiedzieli, było „Przybywamy! Przybyła Kropla Deszczu”. Zapytałem "Czy [dziecko] jest chłopcem czy dziewczynką?" a oni powiedzieli "Och, to dziewczyna." Ashley ma teraz na stopie tatuaż przedstawiający krople deszczu.
Publiczność pozostaje zafascynowana pierwszymi dziećmi. W Bibliotece Prezydenckiej i Muzeum Johna F. Kennedy'ego w Bostonie otwarto wystawę 1 sierpnia poświęconą Caroline i Johnowi F. Kennedy Jr.
Alan Price, dyrektor Biblioteki Prezydenckiej i Muzeum Johna F. Kennedy'ego: Ludzie mogą nie pamiętać, że kiedy prezydent Kennedy objął urząd, był to pierwszy raz, kiedy amerykańska opinia publiczna widziała małe dzieci w Białym Domu od czasu Grovera Clevelanda. Dzięki ówczesnym mediom – czasopismom, telewizji, gazetom – nagle Biały Dom stał się bardziej dostępny, a ludzie, szczerze mówiąc, mieli obsesję na punkcie Johna Juniora i Caroline. Ta wystawa jest trochę kapsułą czasu pokazującą, jak wyglądała tamta epoka i publiczna obsesja na punkcie dzieci. Eleanor Roosevelt ostrzegła panią Kennedy, że wychowywanie dzieci w Białym Domu jest bardzo trudne. Pani Kennedy robiła, co w jej mocy, by zapewnić im normalność, chociaż nie było to możliwe.

POWIĄZANE WIDEO: Czego nauczyli się biografowie Melanii Trump — „Więcej dla niej, by zostać niż wyjechać”
Bliźniaczki Jenna i Barbara Bush — same będące dziećmi innego pierwszego dziecka, George'a W. Busha — były już na studiach odpowiednio na University of Texas i Yale University, kiedy ich tata został prezydentem.
Jenna Bush Hager: Nigdy tam nie mieszkaliśmy, co moim zdaniem jest najlepszą częścią tego. Moglibyśmy zwiedzać, ale też mieć własne życie, które uważam za bardzo zdrowe. Ale myślę, że największym pozytywem jest żywa historia i to, że nasi rodzice byli tak wspaniałomyślni, pozwalając nam żyć historią, że mogliśmy podróżować z nimi po całym świecie i spotykać tak niesamowitych ludzi.
Barbara Bush: Odkąd byliśmy młodzi, ten rodzaj ekspozycji naprawdę wpłynął na to, co myśleliśmy, że możemy zrobić ze swoim życiem i do czego sądziliśmy, że jesteśmy zdolni, jeśli chodzi o wybór ścieżek kariery i znalezienie naszego celu. To takie szczęście mieć w tym wieku.
Oboje zaciekle chronili swojego ojca, boli go krytyka, powiedzieli.
Jenna Bush Hager: Ciężko jest oddzielić to, kogo postrzegasz jako osobę, jako swojego ojca, kogo uwielbiasz, a następnie sprawić, by świat postrzegał go inaczej. To trudne, ale myślę, że dobro przeważa nad złem.
Barbara Bush: Myślę, że pozytywne doświadczenia i szanse są o wiele większe niż jakiekolwiek negatywne.
Nigdy nie przegap żadnej historii — zapisz się do bezpłatnego cotygodniowego biuletynu PEOPLE, aby w każdy piątek otrzymywać najświeższe wiadomości tygodnia do Twojej skrzynki odbiorczej.

Możliwość poznania historii to kolejna zaleta — taka jak jest — dzieci prezydenta. Luci Baines Johnson pamięta, że ustawa o prawach obywatelskich z 1964 r. została podpisana w jej 17 urodziny.
Luci Baines Johnson: Tego dnia dostałem od ojca odręczną notatkę, ponieważ nie miał czasu odebrać kartki urodzinowej. Czy ktoś dostał kiedyś lepszy prezent urodzinowy? Mój ojciec był prezydentem przez pięć lat, wystarczająco długo, bym zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo mi się poszczęściło. To był akt losu z powodu braku moich własnych osiągnięć. Byłem naocznym świadkiem historii, która zmieniła moje życie na zawsze i na zawsze na lepsze.
Wiele z 33 żyjących pierwszych dzieci twierdzi, że jest w kontakcie poprzez wymianę kart świątecznych i spotykanie się na pogrzebach swoich rodziców. Ich więzi przekraczają granice partii – nie ma znaczenia, czy ich ojciec był republikaninem czy demokratą, „jest w nas koleżeństwo, którego nikt inny nie może dotknąć” – mówi Susan Ford.
Luci Baines Johnson: To braterstwo nie tylko pierwszych dzieci, ale pierwszych rodzin. Istnieje poczucie „Chodziłeś moim spacerem, znasz moją historię – zależy ci”. A to, czy Demokrata czy Republikanin nie ma większego znaczenia.
Susan Ford: Pytamy się nawzajem: „Który pokój był twoim pokojem? Kto tam był jako gospodynie?” Tak naprawdę to personel Białego Domu robi ogromną różnicę i sprawia, że czujesz się jak w domu. To są rzeczy, które was łączy i o których możecie rozmawiać z innymi ludźmi, którzy tam mieszkali. Koleżeństwo z nami nie dotyczy polityki, ale życia tam, tych, którzy przeżyli te doświadczenia i mogą się nimi dzielić.
Luci Baines Johnson: Te pierwsze rodziny reprezentują obie strony przejścia i kochają się nawzajem jako rodacy Amerykanie. Mieliśmy okazję być naocznym świadkiem historii i to był przywilej życia, ale fakty są takie, że każdy członek pierwszej rodziny służy.
W 1968 r. wysłałem do prezydenta i pani Truman kartkę świąteczną, w której trzymam syna przed Białym Domem. Napisałem, jak niewielu potrafiło zrozumieć te okoliczności, i zdałem sobie sprawę, że naprawdę rozumieli okoliczności moich rodziców – nie tylko prezydenta, ale także stawanie się prezydentem w nagłych i bolesnych, bolesnych okolicznościach, i że sprawiły, że mój ojciec czuł się tak, jakby miał znaczenie chcąc mu pomóc. Podkreśliłem, ile to dla mnie znaczy. Niedługo potem otrzymałem odręcznie napisaną notatkę od pani Truman z podziękowaniem za to, co napisałem jej na odwrocie kartki świątecznej. Jeśli to nie mówi ci, co oznaczają pierwsze rodziny dla pierwszych rodzin…

Choć z pewnością obfituje w wyzwania, ogólnie bycie dzieckiem prezydenta jest okazją nie tylko do bycia świadkiem historii, ale także do uzyskania platformy do czynienia dobra i służenia.
Michael Reagan: Dobre chwile przyćmiewają [jakiekolwiek inne]. Wiesz, tylko 40 osób było prezydentem Stanów Zjednoczonych, kiedy mój tata został prezydentem. Mamy cholerne szczęście.
Luci Baines Johnson: [Bycie pierwszym dzieckiem] dało mi najwspanialszy prezent, jaki można było otrzymać – życie celu. Życie większe ode mnie.
* Z raportowaniem SAM GILLETTE