Co robisz, gdy Twoje dziecko mówi, że je zawstydzasz?
Odpowiedzi
Mój 11-letni syn chciał porozmawiać ze mną o czymś ważnym kilka nocy temu. Poczekał, aż jego młodszy brat zaśnie, a potem wślizgnął się do mojego pokoju.
„Mamo? Czy mogę z tobą porozmawiać?”
„Jasne, kochanie” – powiedziałem, odsuwając pracę.
„Myślałam i... Czasami, gdy moi przyjaciele są w pobliżu, czuję się trochę dziwnie, gdy nazywam cię „Mamusią”. Czy byłoby w porządku, gdybym zamiast tego nazywała cię „Mamusią”?”
Uśmiechnęłam się. „Oczywiście, że tak, Kochanie. Rozmawiałyśmy o tym wcześniej – i pamiętaj, że zawsze mówiłaś do mnie „Mamo”. Możesz mnie nazywać, jak ci wygodnie”. Zatrzymałam się na chwilę, żeby to ochłonąć, po czym dodałam: „Tylko nie dzwoń do mnie za późno na kolację”.
(Bo jeśli jesteś samotnym rodzicem, musisz też opowiadać dowcipy.)
Mój syn przytulił mnie i przygotował się do wyjścia, ale złapał się na tym. „Właściwie... Jest coś jeszcze”.
„Mmmmm?”
„Kiedy robimy zakupy i zaczynasz śpiewać i tańczyć w alejkach, czuję się trochę zawstydzony, że jestem z tobą. Nie cały czas!” – dodał pośpiesznie, starając się nie urazić moich uczuć. „Tylko czasami”.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko i podałam mu rękę, żeby przybić piątkę. „Super!” powiedziałam podekscytowana. „Gratulacje, że stałeś się taki dorosły! Jestem z ciebie taka dumna! Bycie zawstydzonym przez rodziców to świetny znak zbliżającej się młodości”.
Jego oczy rozbłysły i przybił mi piątkę. „Czy to znaczy, że przestaniesz?”
Roześmiałem się i odpowiedziałem tym samym podekscytowanym tonem. „Absolutnie nie”.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
„Za kilka lat, kiedy będziesz już całkiem dorosła, spojrzysz wstecz i będziesz szczęśliwa, że masz matkę, która nigdy nie przestała być sobą, bez względu na wszystko”. Zniżyłam głos do konspiracyjnego szeptu. „Ale na razie nie ma problemu, jeśli odsuniesz się ode mnie na kilka kroków, kiedy będę zawstydzać. Okej?”
Zaśmiał się, skinął głową na znak zgody i wrócił do łóżka.
Co robię? Robię to samo, co robię, gdy moje dzieci mówią mi cokolwiek.
Słucham.
Potwierdzam ich uczucia.
Gratuluję im wyrażenia swoich uczuć w odpowiedni sposób.
Wyjaśniam swoje odczucia/perspektywę.
Mówię im, jak (lub czy) sprawy się zmienią.
I gdzieś w trakcie tego procesu zdarza mi się opowiedzieć głupi żart – bo śmiech sprawia, że świat się kręci.
Moje dziecko spróbowało tego, gdy szybko zdało sobie sprawę, co to znaczy być zawstydzonym przez mamę.
Odwiozłam go do szkoły i pocałowałam na pożegnanie. Świadkami tego zdarzenia było kilkoro starszych dzieci. Chłopiec był zawstydzony i mi o tym powiedział.
Następnego dnia i każdego kolejnego dnia upewniłam się, że nie tylko pocałowałam go w obecności tych dzieci, ale poprawiłam mu krawat, marynarkę i wszelkie inne niepotrzebne rzeczy, jakie mogłam sobie wyobrazić. Po około 3 dniach starsze dzieci zdały sobie sprawę, że to się nie skończy i czekały, co zrobię dalej. Czwartego dnia zawołałam dwóch z tych chłopaków do siebie i poprawiłam im krawaty i marynarki, mówiąc im, że są ambasadorami szkoły i muszą bardziej dbać o swój wygląd. Byli zbyt zszokowani, żeby odpowiedzieć.
Po około tygodniu obie powiedziały mi, że ich mamy nie przywiązywały wagi do tego, jak wyglądają, gdy wychodziły z domu, pod warunkiem, że chodziły do szkoły.
Po około 3-4 tygodniach miałem tych samych chłopaków robiących innym dzieciom to samo, co ja zrobiłem im. Szybko zdali sobie sprawę, że to, co początkowo uważali za żenujące, było w rzeczywistości po prostu troskliwą matką, która była nieugięta w nauczaniu swojego dziecka, że prezencja nie ma nic wspólnego z bogactwem i tylko dlatego, że ktoś inny się tym nie przejmuje, nie oznacza, że możesz naśladować to samo złe zachowanie.
Nie trzeba dodawać, że mój syn nigdy mi nie powiedział, jak go zawstydzam. Nauczył się po prostu odpuścić bez ceregieli, bo inaczej mogłoby to trwać w nieskończoność. Mój syn zapytał mnie lata później, dlaczego to zrobiłem, a moja odpowiedź była następująca.
Jeśli nie wstydzisz się swojej mamy, to znaczy, że nie robi tego dobrze. Zaśmiał się i zapytał, co mam na myśli. Powiedziałam mu, że społeczeństwo tak często uczy nas, że oczekuje się od nas miłości, troski i życzliwości, ale kiedy to demonstrujemy, mówi się nam, że to żenujące. Wysyłamy więc naszym dzieciom mieszane i mylące komunikaty – bądźmy kochający i troskliwi, dopóki nikt tego nie widzi.
Następnie powtarzamy te zachowania pokolenie po pokoleniu, a potem jesteśmy zaskoczeni, gdy nasze dzieci mają nieudane związki. Jak ich związki mają się udać, skoro nie mają pojęcia, jak okazywać emocje i radzić sobie z emocjami jakiegokolwiek rodzaju, skoro przez całe życie były uczone i wmawiano im, że każdy przejaw emocji jest żenujący. Bardzo często nie są w stanie zidentyfikować swoich emocji - wszystko to po prostu trafia do pudełka złości. Teraz wszyscy są naprawdę zaskoczeni, jak do tego doszli.
Nikt nie pamięta, jak wyśmiewano te publiczne zachowania w dzieciństwie i jak rodzice zaakceptowali, że ich dzieci czują się zawstydzone tymi zachowaniami, i przestali okazywać dziecku, jak bardzo je kochają i troszczą się o nie, ponieważ czuło się przez to niekomfortowo.
Kiedy moje dzieci dowiedziały się, że ich zażenowanie jest moim najmniejszym zmartwieniem, a każdemu dziecku, które choćby pomyślało o znęcaniu się lub prześladowaniu mojego dziecka, okazano publicznie odrobinę miłości i troski, i szybko zdało sobie sprawę, że wcale nie jest tak źle.