Gwiezdne Wojny: Część I — Mroczne widmo zapoczątkowało coś więcej niż tylko Gwiezdne Wojny

W 1999 r., kiedy po raz pierwszy w kinach ukazały się Gwiezdne Wojny: Część I – Mroczne widmo , minęły 22 lata od premiery zwyczajnych, starych Gwiezdnych Wojen w 1977 r. Teraz, w 2024 r., liczba istniejących filmów fabularnych z Gwiezdnych Wojen jest większa ponad dwukrotnie, a minęło zaledwie pięć lat, odkąd ostatni film trafił do kin (w porównaniu do 16 lat, które upłynęły między Powrotem Jedi a Mrocznym widmem ). Ale minęło także całe ćwierćwiecze, odkąd Mroczne Widmo wskrzesiło, uratowało, przebudowało i/lub zabiło Gwiezdne Wojny , w zależności od tego, kogo i kiedy spytasz, i ile mają lat, między innymi. Ten upływ czasu jest jednocześnie niezauważalny – rok 1999, jeden z najlepszych lat filmowych w historii, zawiera całą listę filmów, które mają teraz 25 lat w sposób, który wyda się niemożliwy dla dorosłych w tamtym czasie i warto wzruszyć ramionami tych, którzy nie byli – i głęboko rezonujących. Pierwszy prequel nie tylko nie jest już tak gorącym tematem, jak kiedyś, ale w końcu stał się częścią kinowego firmamentu, po tym jak przez wiele lat czuł się z dala od niego.
powiązana zawartość
Na przykład: Jeszcze w 2015 roku , w okresie poprzedzającym premierę Przebudzenia Mocy, wznowionej kontynuacji trylogii , eseje broniące prequeli nadal doprowadzały internetowych komentatorów do paroksyzmu wściekłości. Ten rodzaj pasji pomógł stworzyć iluzję, że jakakolwiek kontynuacja – czy to cieszący się uznaniem spinoff kreskówek „Wojny klonów” czy stare internetowe filmy z prequelami zawierające dekoracyjne żarty o gwałcie – cieszyła się większą popularnością niż same prequele. Od tego czasu obrońcy prequeli spotkali się z ironiczną reakcją przez te wszystkie lata, zwłaszcza że przynajmniej część zmian w jedynej trylogii „Gwiezdne Wojny” w całości wyreżyserowanej przez George’a Lucasa opierała się na podobnym wstręcie (przynajmniej w niektórych rogach) do rzekomo korporacyjnego… zanotowana na śmierć kontynuacja trylogii. Każdy, kto pokochał zarówno Atak klonów , jak i Ostatni Jedi (witajcie), był zmuszony zobaczyć, jak jeden z nich został użyty jako pałka przeciwko drugiemu, oszałamiający spektakl reakcyjnej hipokryzji i wszechkierunkowej krótkowzroczności. Czy seriale telewizyjne „odkupiły” już sequele, albo kosztując znacznie mniej pieniędzy, albo dodając bardziej szczegółowe szczegóły do historii o tym, jak historia galaktyki się powtórzyła? Nie jestem pewny. Wydaje się, że w pewnym momencie to nastąpi i wydaje się to wyczerpujące.
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
Tak więc, choć nadal warto rozmawiać o Mrocznym widmie w jego srebrną rocznicę, może najlepiej będzie spróbować spojrzeć na film z dala od bieżni dyskursu o Gwiezdnych Wojnach i uznać go za odrębny obiekt artystyczny. Jest to zaskakująco łatwe do wykonania z dwóch powodów, z których jeden jest wymieniany częściej niż drugi. Po pierwsze, Phantom Menace to prequel, który najbardziej przypomina niefiltrowanego, nieskrępowanego, czystego George'a Lucasa, na dobre i na złe. Po drugie, to prequel ma największy wpływ na inne filmy ostatnich 25 lat.
Łatwo jest przedstawić argumenty, że zarówno „Atak klonów” , jak i „Zemsta Sithów” są filmami „lepszymi” niż „ Mroczne widmo ” (chociaż wydaje się, że „Klony” zwyciężyły jako konsensus w przypadku najgorszych prequeli). Attack Of The Clones to pełna akcji gra z mieczami świetlnymi, która daje Obi-Wanowi Kenobiemu silniejszą rolę, jakiej wielu oczekiwało od Mrocznego Widma , w pełni wykorzystując zarówno indywidualną charyzmę Ewana McGregora, jak i jego zdolność do żartobliwego naśladowania intonacji Aleca Guinnessa. Zemsta Sithów pędzi naprzód z operowym rozmachem, wdzierając się prosto do piekła zabijającego demokrację. Jednak w „Mrocznym widmie” George Lucas nie jest obciążony żadną odpowiedzialnością, jaką przyjął, aby kontynuować historię kontynuacji trylogii. Wśród innych filmowych bachorów z lat 70. poziom wyrażania czystych fantazyjnych zachcianek jest niemal na poziomie Briana De Palmy , z jeszcze dziwniejszą różnicą, że w jakiś sposób stanowi punkt wyjścia do niezwykle popularnej, przyjaznej dzieciom serii fantasy-przygodowej. Pozostałe prequele nie mogły powstrzymać się od wpływu nieprzewidywalnych czynników zewnętrznych, czy to negatywnych (świadomość Lucasa na temat przyjęcia „ Mrocznego widma ” przez fanów w niektórych kręgach), czy prowokacyjnych (okres poprzedzający drugą wojnę w Iraku, która wpływa na politykę „ Revenge Of Sithów ). „Mroczne widmo” jest prawdopodobnie najbardziej zbliżone do tego, jak Lucas naprawdę wyobrażał sobie Gwiezdne Wojny w drugiej połowie swojego życia.
Jednocześnie nie jest to czysty rehash. Choć większość „Mrocznego widma” jest opowiedziana przy użyciu ustalonego przez Lucasa języka Gwiezdnych Wojen , zarówno wizualnego, jak i werbalnego – wycieraczki, zdjęcia z kokpitu, „Mam co do tego złe przeczucia” – są też chwile, gdy majstruje przy tym na tyle, by rzucić publiczność wyłączona. Tak, na początku pojawia się rutynowe „złe przeczucie”, ale prawdziwy motyw dialogowy w „ Mrocznym widmie” to seria wariacji na temat „zakładasz za dużo”, co stanowi doskonały refren rozpoczynający serial, który częściowo opowiada o tym, że Jedi nie do końca rozumieją lub zbadaj czyhające pomiędzy nimi niebezpieczeństwo (nie wspominając o przydatnym przypomnieniu o gorąco oczekiwanym filmie, który wielu widzów wyobrażało sobie od lat). Jedna z najlepszych i najbardziej irytujących zmian wizualnych w filmie polega na tym, że Lucas przechodzi do ujęcia z punktu widzenia, niezwykle rzadkiego w serialu, stawiając widzów w sytuacji C-3PO, podczas gdy on bezradnie patrzy, jak Anakin wesoło pakuje swoje skromne rzeczy i materię… faktycznie porzuca swoje niedokończone dzieło. Nonszalancki mały Jake Lloyd „Byłeś świetnym kumplem. Dopilnuję, żeby mama cię nie sprzedała ani nic” – to jeden z najzabawniejszych fragmentów filmu. (A jak to się ma do rymów przypominających poezję: Jedyne inne wyraźne ujęcie postaci z perspektywy czasu, jakie pamiętam z prequeli, pochodzi z Zemsty Sithów , gdzie teraz punktem widokowym jest sam Anakin – gdy kończy swoją przemianę w człowieka-maszyna, zostawiając swoje stare ludzkie ja za sobą.)
Nawet niektóre z najbardziej potępianych elementów filmu sprawiają wrażenie Lucasa z misją, w połowie wynikającą z głębokiego przekonania, a w połowie kapryśną odkrywczą. To, że Mroczne Widmo zaczyna się od wysłania swoich czołowych rycerzy Jedi w żmudny (choć w ostatecznym rozrachunku konsekwentny) spór handlowy, wydaje się mieć podwójny cel: zaraz zobaczycie, z jakimi irytującymi bzdurami Jedi powinni się regularnie borykać; tym lepiej dla Lucasa, aby mógł zająć się podwodnym miastem Gungan i późniejszą fantastyczną podróżą przez jądro planety Naboo. Później Qui-Gon Jinn (Liam Neeson) nie tylko zakłada się z Watto, mieszkańcem Tatooine; dokonuje serii zakładów i układów, wciągając istotę głębiej w uzależnienie od hazardu. W „Mrocznym widmie” Lucas wydaje się skupiony nie tylko na oferowaniu nowych planet, ale także światów w światach, aż po kontrowersyjne midichloriany, które tworzą siłę życiową. Oprócz tematycznej jedności, to rokokowe budowanie świata sprawia, że „Mroczne widmo” jest przyjemnością dla każdego, kto chce na niego spojrzeć, zamiast słuchać (licznych) momentów niezgrabnych dialogów lub niedokładnej gry aktorskiej.
Być może bardziej zaskakujące, choć prawdopodobnie nie powinno być: wielu innych utalentowanych filmowców było wśród tych, którzy poświęcili mu całą uwagę. Wpływ Lucasa wykracza poza najbardziej oczywiste techniczne aspekty roli „Mrocznego widma ” w transformacji kina cyfrowego na początku XXI wieku. Tak, Jar Jar Binks był głównym dziełem łączącym człowieka i cyfrę na długo przed tym, zanim ktokolwiek zaczął opowiadać się za nominacją Andy’ego Serkisa do Oscara; tak, sama ilość cyfrowych efektów zastosowanych w postaciach, scenografii, rekwizytach i ogólnie mise-en-scène jest rewolucyjna (nawet jeśli Lucas faktycznie kręcił zdjęcia cyfrowe dopiero przed Atakiem klonów ). Tak, prequele stały się znacznie bardziej powszechne w kulturze popularnej; czasami nawet byłyby dobre! Istnieje jednak estetyka „Mrocznego widma” , która wykracza poza „używanie wielu komputerów” i od tego czasu stała się własną siłą życiową ratującą filmy.
Na przykład w okolicach 10. rocznicy powstania filmu wrażenia kinowe zyskały nowy standard wraz z premierą Avatara . Oczywiście Avatar odzwierciedla zainteresowania i wrażliwość Jamesa Camerona: grubasy wymieniające dowcipy z twardzielami, najnowocześniejsze efekty wizualne, zachwyt i przerażenie w obliczu natury, niekończący się punkt kulminacyjny. Ale czy przed Avatarem Cameron kiedykolwiek nakręcił film z taką menażerią stworzeń i taką radosną chęcią po prostu spędzenia czasu na przemierzaniu dziwacznego świata, który sam stworzył? Jeśli Avatar i jego kontynuacja wydają się teraz kwintesencją Camerona, wydaje się, że wolność, jaką zapewnił film Lucasa, umożliwiła tę swobodę. To tak, jakby całość wyłoniła się z jądra planety Naboo, gdzie zawsze jest większa ryba.
Jednak najważniejszym rokiem długiego życia pozagrobowego „Mrocznego widma ” musi być rok 2018, tuż przed 20. rocznicą powstania filmu, kiedy jego wpływ pomógł w utrzymaniu dwóch bardzo różnych serii komiksów. Czarna Pantera pozostaje szczytowym osiągnięciem Marvel Cinematic Universe, wzmocnionym szczerymi, złożonymi emocjami i wyraźną wrażliwością ówczesnego reżysera-geniusza, Ryana Cooglera. Jasne jest również, że Coogler musiał oglądać „Mroczne widmo” jako dziecko, zwłaszcza gdy następuje kulminacja „ Czarnej Pantery ”. Konfrontacja pomiędzy Czarną Panterą i Killmongerem naśladuje energię tygrysa w walce na miecze świetlne Dartha Maula z „ Mrocznego widma” , aż do ich rozdzielenia za pomocą futurystycznego pola siłowego. Nie wydaje się przypadkowe, że Coogler łączy tę akcję z bitwą na dużą skalę na zielonym polu z tarczami na dużą skalę (jak wojna naziemna Gungan) i przygodą poboczną, w której jedna postać nieoczekiwanie pilotuje statek podczas misji powietrznej (jak bitwa kosmiczna Anakina, z Martinem Freemanem w zabawnej roli chłopca w okresie dojrzewania). Teraz to, jak mówią, jest podracingiem.
Później w 2018 roku DCEU (RIP) odniosło swój największy światowy sukces dzięki Aquamanowi , który wniósł klimat w stylu Lucasa do jego kolorowego podwodnego świata, który często przypomina bardziej kosmiczną fantazję niż narrację o superbohaterach. Kiedy reżyser James Wan przechodzi do Topo, grającej na bębnach ośmiornicy; ubiera Merę w wyszukaną suknię w kształcie meduzy; wysyła Aquamana na niezbadane morza w centrum Ziemi (innymi słowy, w jądrze planety!); i zwołuje wszelkiego rodzaju podwodne stworzenia, w tym gościa zwanego Królem Solanek, do wielkiej finałowej bitwy podmorskiej. Oddaje się ekstrawagancko głupiemu stylowi, który mógłby nie być możliwy bez „Mrocznego widma” . Nawet jeśli niektóre z tych postaci i koncepcji pochodzą z komiksów, ich adaptacje mogą być wręcz nieśmiałe na poziomie wizualnym; Czarna Pantera i Aquaman pokazują, że wcale nie musi tak być.
Na początek to trzy filmy warte miliardy dolarów, które czerpią przynajmniej pewne wizualne i strukturalne wskazówki z Mrocznego Widma , aby uczynić świat światowych hitów kinowych nieco mniej nudnym. Ta szczególna kategoria megafilmów mogłaby być jeszcze bardziej ożywiona, gdyby Lucas nadal uważał za stosowne kręcić filmy, niezależnie od tego, czy były to filmy bardziej mainstreamowe, czy eksperymenty, które zawsze groził, że przekreślą jego fortunę (i możemy mieć tylko nadzieję, że w latach prawie 20 lat od chwili, gdy „Zemsta Sithów” była jego ostatnim dziełem reżyserskim). Jednak w miarę upływu czasu między szumem wokół „Mrocznego widma” a dziwniejszą, bardziej specyficzną rzeczywistością filmu wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że w pierwszym prequelu Lucas przypadkowo robił jedno i drugie na raz: tworząc wpływowy mainstreamowy hit z beztroską swobodą podwórkowy eksperyment. Serial mógł, miał i zacznie się od nowa, ale „Mroczne widmo” to film „Gwiezdne Wojny” , który wciąż się zaczyna.

