John Waters przedstawia amerykańską autostradę jako dziwne i cudowne miejsce we wspomnieniach autostopu „Carsick”

Niedawno szperałem w stosach w mojej lokalnej bibliotece i mój oszołomiony motoryzacją mózg zobaczył obwolutę ze słowem „Samochód” w tytule, a szara materia sterowała moim mechanicznym kombinezonem z krwi i kości, aby ją podnieść. Istocie szarej natychmiast podano dawkę serotoniny, gdy odkryła, że książka jest serią opowiadań napisanych przez surrealistycznego i absurdalnego amerykańskiego filmowca, pisarza, aktora i artystę Johna Watersa, gdy ten wyruszał w podróż autostopem z Baltimore. do San Francisco. „ Och, to będzie dobre . Nie muszę wiedzieć więcej, już jestem sprzedany” – powiedziałem sobie, przesuwając tom w stronę kasy.
powiązana zawartość
Miałem rację, ale nie miałem pojęcia, jak bardzo będę miał rację. Nikt już nie podróżuje autostopem, a już zwłaszcza sławni ludzie z pieniędzmi. Czynność kciukowania po całym kraju była kiedyś dość popularna kilkadziesiąt lat temu, ale w wielu stanach odradzano ją i całkowicie zakazano. Spadek liczby autostopów ma mniej wspólnego ze strachem przed seryjnymi mordercami i możliwościami mordowania włóczęgów, a bardziej z rozprzestrzenianiem się samochodów. Mniej ludzi musi to robić, więc mniej ludzi to robi.
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
Ten eksperyment Watersa zawsze miał być interesujący, ale najwyraźniej musiał nadać mu własny obrót, podkreślając dramatyzm i absurd świata. Książka jest podzielona na trzy części, pierwsze dwie części przedstawiają serię krótkich opowiadań przedstawiających najlepszy i najgorszy scenariusz tego, jak mogła potoczyć się podróż. Ostatnia część książki opisuje przebieg podróży (z niewielkimi dekoracjami).
Scenariusze snów Watersa często zawierają homoerotyczne fragmenty quasi-pornograficzne, jak ten, w którym uprawia seks z kosmitą i budzi się z magiczną odbytnicą. W wielu koszmarnych scenariuszach Waters spędza całą podróż ledwo unikając śmierci – i gliniarzy – by i tak trafić do piekła.
W prawdziwym świecie autostop po całym kraju poszedł naszemu bohaterowi całkiem nieźle. Opuścił swój dom w Baltimore uzbrojony w karty kredytowe, telefon komórkowy i urządzenie śledzące GPS, dzięki któremu jego pracownicy mogli śledzić jego miejsce pobytu, gdyby coś poszło nie tak. Zabrali go i prowadzili całkiem normalni, zwykli Joes i Janes. Rolnik, górnik, młody republikanin jeżdżący Corvettą i niezależny zespół Here We Go Magic .
Podobnie jak większość twórczości Watersa, ta książka nie jest najwspanialszą rzeczą, jaką kiedykolwiek przeczytałem, ale jest prowokacyjna i zabawna. To 322 strony hałaśliwej i oburzającej prozy, w pewnym sensie list miłosny do dziwaczności, jaką jest codzienne życie w Ameryce Środkowej. Większość ludzi na trasie nie rozpoznaje Watersa lub bierze go za Steve’a Buscemiego, a nieznajomi, którzy go nie rozpoznają, często traktują go lepiej niż fanów, którzy go znają. Czyta się ją szybko i przyjemnie, więc warto sięgnąć po egzemplarz i dać sobie szansę.
Czy to sprawia, że mam ochotę podróżować autostopem po Ameryce ? W pewnym sensie tak. Zwłaszcza jeśli w ramach transakcji dostanę magiczną odbytnicę.

