Kiedy KIEDYKOLWIEK chodziło o edukację, Dabo?

Dabo Swinney, Champion of All Things Amateur, wygłosił tyradę przeciwko obecnemu stanowi portalu transferowego NCAA podczas dzisiejszego dnia podpisania umowy przez Clemsona. Swinney jasno przedstawił swoje stanowisko w sprawie płacenia studentom-sportowcom kilka lat temu, kiedy publicznie oświadczył, że odejdzie z coachingu, jeśli sportowcy z college'u kiedykolwiek otrzymają wynagrodzenie. Cóż, oto jesteśmy — a co ważniejsze, nadal tu jest. Dzisiejsza skarga dotyczyła tegorocznego niezwykle pełnego portalu transferowego, który wydaje się być rozszerzeniem kampanii Swinney na Keep College Football Amateur.
To nie jest tak, że stwierdzenie Swinneya było całkowicie błędne. Wyraził swoje przekonanie, że cykl transferowy obniży wskaźniki ukończenia studiów w futbolu uniwersyteckim, które w 2020 r. oscylowały nieco poniżej 80 procent dla drużyn grających w kręgle. Może mieć rację — przy przenoszonych kredytach i zmianach szkół mniej skupia się na akademicki kawałek życia sportowca studenckiego. Czy jednak ma ten sam problem ze studentami, którzy wychodzą wcześnie na pobór bez ukończenia szkoły? Jeśli nie, problem nie leży w koncepcji wskaźników ukończenia studiów, ale w studentach-sportowcach, którzy rezygnują z tego, co jest obecnie postrzegane jako „właściwy sposób” robienia tego w futbolu uniwersyteckim – opuść głowę, grinduj i miej nadzieję, że zobaczysz trochę czas gry, kiedy dzwoni trener.
NIL to zmienia (co Dabo mógł przewidzieć), ponieważ różne szkoły mogą oferować uczniom różne możliwości. Niektóre wpływowe postacie w tym sporcie postrzegają to raczej jako negatywny rozwój niż uznanie za to, czym jest – nieuniknioną zmianą. Zmiana jest trudna, ale narzekanie jej nie cofnie. Trenerzy będą musieli nauczyć się, jak z tym pracować - to tylko kolejne narzędzie rekrutacyjne, takie samo jak szkoły z dużymi pieniędzmi, które wydają czeki in blanco na udogodnienia i dodatki. A jeśli trenerzy przynoszący pensje takie jak Swinney nie są w stanie przystosować się do nowej ery, prawdopodobnie nie powinni zarabiać takich pieniędzy.
Kiedy Swinney mówi, że ma problem z trenerami „manipulującymi młodymi ludźmi” i „manipulującymi” systemem, nie rozumiem, co jego zdaniem różni się w sytuacji transferowej od normalnego procesu rekrutacji uczniów szkół średnich? Wielu trenerów składa obietnice, które się nie spełniają. Chcesz porozmawiać o manipulacji, co powiesz na to, że Brian Kelly zjadł trzy porcje grilla w domu rekruta na godzinę przed tym, jak rozeszła się wiadomość, że bierze nową pracę? Sugerując, by przeniesieni studenci odsunęli się na rok od uprawnień, które odzyskują po ukończeniu studiów, Swinney odbiera część uprawnień decyzyjnych z rąk uczniów-sportowców w imię… czego? Jego pogląd na to, jak powinno wyglądaćByć? Jego pogardę dla sportowców, którzy nie chcą grać jako rezerwowi? Jego strach przed portalem transferowym jako narzędziem rekrutacyjnym dostępnym dla jego rywali?
Jasne, w tym roku na portalu transferowym jest niekonwencjonalna liczba sportowców. Ale kiedy nadchodzą zmiany, nie musi to oznaczać katastrofy. Być może danie studentom-sportowcom większej niezależności i autonomii okaże się prawdziwym pozytywem w uniwersyteckim świecie futbolu. W końcu te dzieciaki wybierają sport, który naraża ich ciało i umysł na poważne ryzyko. Chociaż oczywiście zgadzam się, że trenerzy powinni budować charakter i zachęcać do rozwoju osobistego i sportowego, istnieje granica, którą należy wytyczyć między coachingiem a kontrolowaniem. Zobowiązania pojawiają się i znikają w szkole średniej, ustnie i pisemnie, i nikt nie mruga okiem na 18-latków podejmujących tak ważną decyzję. Ale kiedy mają 20 lat i chcą zobaczyć trochę czasu poza ławką, nagle pojawia się problem, że ich decyzje nie mają „żadnych konsekwencji”,
Z ilością wymaganą w dzisiejszych czasach od studentów-sportowców – oraz z dodatkowymi meczami, które bez wątpienia zostaną dodane do ich harmonogramów wraz z rozwojem play-offów w nadchodzących latach – karanie gracza za wybranie tego, co uważa za najlepszą decyzję dla niego w tym czasie nie jest dobrą drogą, odkładając na bok naukowców. Trenerzy i szkoły powinni zapewnić uczniom-sportowcom zasoby, których potrzebują, aby samodzielnie podejmować takie decyzje i móc zobaczyć długoterminowe skutki zdobycia dyplomu, ale udawanie, że to wszystko jest obrazą futbolu uniwersyteckiego, jest śmieszne. Ten sport jest śmieszny. Te dzieciaki w zasadzie pracują na pełen etat i chodzą do szkoły.
A jeśli Swinney ma rację co do portalu transferowego, to samo się ułoży. Studenci-sportowcy przekonają się na własnej skórze, że trawa nie zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie — jeśli tak jest. To doświadczenie edukacyjne, którego chce. A jeśli trawa jest rzeczywiście bardziej zielona po drugiej stronie — jeśli portal transferowy działa na korzyść sportowca — po co go karać lub ograniczać? Ma takie samo prawo do zmiany szkoły jak każdy inny student w tym kraju, jeśli uzna, że jakieś miejsce mu nie odpowiada.
Wierzę, że serce Dabo jest na właściwym miejscu — chce tego, co najlepsze dla rozwoju uczniów-sportowców, ale chce też tego, co najlepsze dla jego programu. I choć notorycznie unika portali transferowych, trzeba się zastanowić, czy nie boi się konieczności przystosowania się do nowego systemu rekrutacji.

