Ta brutalna katastrofa nadała ton najciemniejszemu weekendowi F1 30 lat temu

W tym tygodniu mija 30 lat od Grand Prix San Marino w 1994 r. , najtragiczniejszego weekendu wyścigowego we współczesnej historii Formuły 1. Śmierć debiutanta Rolanda Ratzenburgera i trzykrotnego mistrza Ayrtona Senny wstrząsnęła sportem do głębi i zasadniczo zmieniła wysiłki mistrzostw na rzecz poprawy bezpieczeństwa kierowców. Łatwo przeoczyć, że zapowiedzią śmiertelnych wraków Ratzenburgera i Senny był wypadek, w wyniku którego omal nie zginął brazylijski kierowca Rubens Barrichello podczas piątkowej sesji kwalifikacyjnej.
W 1994 roku Barrichello wciąż brakowało sześciu sezonów, aby zostać kolegą z drużyny Michaela Schumachera w Ferrari. 21-letni Brazylijczyk ścigał się w swoim drugim sezonie F1 z Jordanem i zaledwie dwa tygodnie wcześniej w Japonii zapewnił sobie swoje pierwsze podium. Gdy mistrzostwa dotarły do Imoli, oczekiwania wobec Barrichello były duże. Jednak jego weekend faktycznie zakończył się w piątek.
powiązana zawartość
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
Podczas swojego pierwszego okrążenia kwalifikacyjnego Barrichello dramatycznie zjechał swoim Jordanem 194 z krawężnika wyjściowego szykany Variante Bassa z prędkością 240 mil na godzinę. Samochód gwałtownie uderzył w ścianę opony, przetoczył się, po czym zatrzymał do góry nogami. Uderzenie o masie 95 g znokautowało Barrichello. W retrospektywie Imoli '94 z 2018 roku opublikowanej w Autosport Barrichello powiedział:
„Jedyne, co pamiętam z samego wypadku, to to, że bardzo młody i bardzo głupi Rubens Barrichello próbował zbyt szybko wjechać w zakręt. Prawie od razu powiedziałem: „Ups…”. To był tak duży przeskok, że nie pamiętam uderzenia. Pamiętam tylko „Ups”. Nie pamiętam, jak Senna odwiedzał mnie w szpitalu. Właściwie to w ogóle nie pamiętam szpitala. Ale pamiętam, jak następnego dnia wróciłem na tor ze złamanym nosem i nadal bardzo trudno było mi oddychać.
Tak, młody Brazylijczyk przeżył i na sobotę wrócił na tor. Złamał tylko nos i skręcił nadgarstek. Najbardziej niebezpieczną częścią zdarzenia dla Rubensa było to, że język zablokował mu drogi oddechowe i stracił przytomność. Barrichello miał szczęście, że wleciał w oponę, a nie w betonową ścianę , jak Ratzenburger i Senna.
Barrichello wróci do rywalizacji w następnej rundzie, Grand Prix Monako. Miał przed sobą niezwykle długą karierę. Brazylijczyk wycofał się z F1 w 2011 roku z 322 startami w wyścigach, co było wówczas rekordem. Mając 51 lat, nadal zawodowo ściga się w brazylijskiej serii wyścigów samochodów seryjnych. Na szczęście jego ostatnie słowa nie musiały brzmieć: „Ups”.

