Urodziłam dziecko podczas pandemii i tak się stało

May 14 2020
Współautorka , Cherise Threewitt, miała urodzić dziecko pod koniec marca. Nigdy nie wiedziała, że ​​będzie to oznaczać, że będzie miała dziecko w środku globalnej pandemii.
Nowi rodzice, Cherise i Andy Threewitt z ich nowonarodzonym synem, Lincolnem. Lincoln urodził się w Chicago w środku pandemii koronawirusa. Cherise Threewitt

Dowiedziałam się, że jestem w ciąży w połowie listopada 2019 roku. Kilka dni później dowiedziałam się, że jestem już cztery i pół miesiąca . To historia sama w sobie i chociaż nie było to tak dawno temu, wydaje się, że minęło już całe życie. W czasie pierwszego USG wiedziałem, że życie się zmieni, ale byłem przekonany, że mogę stworzyć i dzielić nowe życie z moim maleństwem. Teraz, kiedy mój mąż Andy, nowonarodzony syn i ja siedzimy w izolacji w Chicago w maju 2020 r., w USA jest ponad 1,3 miliona potwierdzonych przypadków koronawirusa i ponad 80 000 zgonów

Po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że koronawirus może naprawdę zmienić moje życie w styczniu, kiedy moja mama zastanawiała się, czy lecieć z Massachusetts na baby shower, które zaplanowano na koniec lutego. Moja kuzynka, która jest pielęgniarką i administratorem szpitala, przekonała ją, że podróż to zły pomysł ze względu na jej wiek i wcześniejsze schorzenia.

Byłem rozczarowany i wtedy myślałem, że mój kuzyn przesadza. Pierwszy pacjent z koronawirusem z Chicago (drugi potwierdzony przypadek w USA) zachorował podczas pobytu w Chinach. W styczniu łatwo było to spisać na straty jako anomalię. Nawet przed moim prysznicem w całym stanie Illinois były tylko dwa potwierdzone przypadki . Moja mama jednak nie była obecna i chociaż baby shower był cudowny, wiem, że wiele by dla niej znaczyło. Nawet nie widziała mnie w ciąży.

Spędziłem luty, uważnie obserwując rosnącą liczbę przypadków koronawirusa w Chicago. W połowie marca szkoły w Illinois zostały zamknięte, a 20 marca nakazano mieszkańcom Chicago schronić się. Miasto miało blisko 600 potwierdzonych przypadków zaledwie trzy dni później.

Wizyty prenatalne w pustej wieży biurowej

Ta wiadomość sprawiła, że ​​moje pozostałe wizyty u lekarza w okresie prenatalnym stały się znacznie bardziej ponure. Biuro zaczęło wymagać badań temperatury, a potem Andy został całkowicie zabroniony. Dziwnie było chodzić samemu, ponieważ mój lekarz był jedyną firmą otwartą w 22-piętrowym biurowcu przy Michigan Avenue. Więc dostosowaliśmy się. Podczas tych ostatnich wizyt po prostu czekał w samochodzie, aż wysłałem SMS-a z informacją, że wychodzę.

Ale desperacko chciałem, aby moje dziecko (którego płci nadal nie znaliśmy) urodziło się, aby moja nowa rodzina mogła bezpiecznie wrócić do domu, zanim nastąpi szczyt koronawirusa.

Tymczasem za każdym razem, gdy publikowałem na Facebooku, że „nie, dziecka jeszcze nie ma”, byłem zasypywany wiadomościami i SMS-ami od znajomych i członków rodziny o dobrych intencjach, którzy wydawali się całkowicie lekceważyć fakt, że nic z tego nie było normalne . Że czekanie w takich okolicznościach nie było zabawne i ekscytujące dla mnie i mojego męża. Zamiast tego było to niesamowicie stresujące. A co za niesprawiedliwy ciężar dla mojego nienarodzonego dziecka, aby być „takim błogosławieństwem!” i sprawić, by wszyscy poczuli się lepiej w związku z pandemią i jej polityką.

Za każdą wiadomość, którą otrzymywałem zapowiadającą rychłe narodziny mojego dziecka – jakby on lub ona samodzielnie mógł wyleczyć koronawirusa – otrzymywałem kolejną wiadomość, równie trudną do potraktowania poważnie, sugerującą, bym porzuciła szpitalne plany i zamiast tego miała poród w domu. co robiło wiele kobiet . Jestem przeczulony we wszystkich sprawach medycznych i zawsze myślałem (nawet zanim pandemia stała się rzeczywistością), że lepiej byłoby mi w szpitalu.

Okazało się, że to słuszne wezwanie.

Noworodek Lincoln Threewitt urodził się w szczytowym momencie pandemii koronawirusa w Chicago. Jest teraz w domu i ma się dobrze.

Narodziny mojego syna

Do 31 marca liczba 600 przypadków koronawirusa w Chicago wzrosła do ponad 2600 przypadków i 26 zgonów. Nie zdziwiło nas, gdy mój lekarz powiedział, że nie będziemy wpuszczać gości do szpitala. Andy widział też nagłówki o szpitalach w Nowym Jorku, które nie przyjmują partnerów na sale porodowe. Moi lekarze zapewnili mnie, że jest to bardzo mało prawdopodobne w Chicago. Mimo to płakałem z ulgi, gdy gubernator Cuomo uchylił zasady w Nowym Jorku.

Jednak według non-profit czasopisma naukowego Undark , wiele szpitali w całych Stanach Zjednoczonych wciąż ogranicza matki do tylko jednej osoby wspierającej na sali porodowej, zwykle ojca lub partnera. Jeśli matka skorzystała już z pomocy douli w celu wsparcia podczas porodu, nie ma na to żadnego wyjścia. Musi przyzwyczaić się do porodu bez pomocy swojej douli.

Inne raporty , które czytaliśmy o ewoluującym protokole porodowym, dotyczyły matek, które normalnie byłyby zaplanowane na indukcję. Niektórzy lekarze byli zniechęcani do tej normalnej procedury, ponieważ wymaga ona znacznych środków ze szpitala, podczas gdy lekarze do tego zachęcali. Mój lekarz skłonił mnie, ponieważ przekroczyłem 40-tygodniowy znak na początku kwietnia, chociaż zaplanowanie tego zajęło prawie tydzień.

Kiedy w końcu sprawdziliśmy 8 kwietnia, pielęgniarka na oddziale poinformowała nas, że Andy nie będzie mógł wrócić, jeśli odejdzie, więc nigdy tego nie zrobił — przez pięć dni z rzędu. Powiedziała też, że możemy zostać przetestowani pod kątem koronawirusa, chociaż nigdy nie byliśmy. Te wytyczne zostały wprowadzone tego samego dnia. Liczba przypadków w Chicago prawie się podwoiła w ciągu tygodnia z 3427 przypadków w dniu 2 kwietnia do 6099 w dniu 8 kwietnia , a w stanie było już 462 zgonów.

Faktyczne narodziny mojego syna nie wpłynęły zbytnio. Andy był przy mnie, gdy próbowałam rodzić drogą pochwową. Ostatecznie potrzebowałam pilnego cięcia cesarskiego, ponieważ ogromna głowa mojego dziecka (96. centyl!) po prostu nie pasowała. Na szczęście Andy też mógł ze mną przebywać podczas operacji.

Jedyną prawdziwą czkawką było cesarskie cięcie, co oznaczało, że będziemy w szpitalu dłużej, niż planowaliśmy. Ale operacja się powiodła, a nasz synek urodził się zdrowy 9 kwietnia, więc nie zależało nam na tym, żeby zostać kilka dni dłużej.

Ale dogrywka nie była taka, jak sobie wyobrażałem. Zawsze wyobrażałam sobie oddziały położnicze jako wesołe miejsca, ale oddział był tak cichy, że aż surrealistyczny. Na początku było to kojące, ale w końcu stało się to niepokojące. Przez cały czas nie widzieliśmy innych rodziców ani nowych dzieci, chociaż z pewnością rodziły się inne dzieci. Każdego miesiąca w Stanach Zjednoczonych dochodzi do około 300 000 porodów i chociaż szpitale odwołały planowe operacje, aby zwolnić łóżka dla pacjentów z COVID-19, co nie powstrzymuje dzieci przed narodzinami.

Wyobraziłem sobie też poczucie ceremonii, kiedy wypełnialiśmy akt urodzenia mojego dziecka. W rzeczywistości hrabstwo zadzwoniło z informacją, że będziemy musieli przesłać jego akt urodzenia e-mailem. Kolejna konsekwencja pandemii. Tyle z przepychu i okoliczności. W miarę upływu dni w szpitalu wydawało się, że utknęliśmy na kiepskich wakacjach tylko po to, by wracać do domu z dziwną małą pamiątką.

Nowi rodzice, Andy i Cherise, nie mogli jeszcze podzielić się swoim synem Lincolnem z rodziną lub przyjaciółmi i nie wiedzą, kiedy będą mogli.

Wreszcie w domu z Lincolnem

Do czasu, gdy zostaliśmy zwolnieni 13 kwietnia, było ponad 9 000 przypadków koronawirusa w Chicago i 22 000 w Illinois . Miasto, stan i kraj były zamknięte, więc nasza podróż z północnej części Chicago na południe zajęła nam znacznie mniej czasu niż zwykle.

Gdy wreszcie dotarliśmy do domu, zobaczyliśmy mojego teścia, pierwszego i jedynego gościa Lincolna. (Biewał na naszej kanapie, mając do czynienia z wyciekiem wody w naszym domu.) Otarł łzę, machając do swojego najnowszego wnuka z odległości 1,8 metra. Poczułam się winna jak diabli, kiedy zgarnęłam moje 4-dniowe dziecko, zaciągnęłam go do naszej sypialni i zamknęłam drzwi.

Brak rodziny i świętowanie tego nowego życia jest zdecydowanie najważniejszym wyzwaniem, z jakim się zmierzyliśmy. Moja mama mieszka 1000 mil (1600 kilometrów) stąd i od dnia, w którym się urodziłam, ma nadzieję na wnuka. Jak większość babć po raz pierwszy planowała odwiedzić go po urodzeniu Lincolna. Przestaliśmy nawet spekulować, kiedy to się stanie.

Moja szwagierka również bardzo chciała spędzić ferie wiosenne w naszym domu, pomagając i poznając swojego siostrzeńca. Pomoc doświadczonej mamy (i firmy) byłaby teraz tak mile widziana. Jedno- i dwutygodniowe kontrole Lincolna przeprowadzali pediatrzy noszący maski. Zastanawiam się, jak on kiedykolwiek nauczy się rozpoznawać twarze inne niż nasze.

Inne wzloty i upadki są liczne, ale w większości — na szczęście — stosunkowo niewielkie. Nie możemy zrobić profesjonalnych zdjęć noworodków. Siłownie, na które uczęszczałem aż do dziewiątego miesiąca, są teraz zamknięte na czas nieokreślony, więc kto wie, kiedy i jak będę mogła zrzucić wagę dziecka. Jako niezależny pisarz straciłem już część swojej normalnej pracy z powodu pandemii, ale to nie tak, że nie mam zbyt wielu sposobów na zapełnienie dodatkowego czasu.

Nie martwię się już o siebie, przynajmniej nie tak bardzo, jak martwię się o Lincolna, który i tak nic z tego nie będzie pamiętał. Według The Atlantic on i jego rówieśnicy zostali już nazwani „pokoleniem C”, a ich przyszłość jest, szczerze mówiąc, przerażająca . Wiem, że inne pokolenia stanęły w obliczu kryzysów, ale mówi się nam, że było to jednocześnie od dawna spóźnione i nikt nie mógł tego przewidzieć, więc co to jest? W co mamy wierzyć? Jako rodzic chcę chronić moje dziecko przed wszystkim, co może się zdarzyć, a wokół mnie przypominają, że to po prostu niemożliwe.

Od redakcji: Chociaż zazwyczaj nie publikuje się funkcji pierwszoosobowych, postanowiliśmy podkreślić doświadczenie narodzin jednego z naszych stałych i cenionych współpracowników, aby pokazać, że pomimo niezwykłych czasów, w których przeżywamy, życie toczy się dalej.