20-minutowa misja łowcy nagród Starfielda za 7 dolarów: recenzja Kotaku

Jun 25 2024
Pierwsze płatne DLC do kosmicznej gry RPG firmy Bethesda jest zbyt drogie, marne i podkreśla martwość gry

Robiąc sobie przerwę od odkrywania tajemnic gwiazd podczas moich wielokrotnych podróży przez Jedność do równoległych replik wszechświata, spotykam nową grupę, która obiecuje kredyty w zamian za niebezpieczne i, miejmy nadzieję, ekscytujące misje, polujące na najbardziej poszukiwanych w galaktyce. Podejmuję wyzwanie i… gubię wątek. Wytrącają mnie z tego sztywne struktury gier wideo i absurdalne modele cenowe. Nie jestem w kosmosie. Gram w bardzo przereklamowaną, ale słabo wykonaną grę RPG, w którą właśnie wpompowałem siedem dolarów za 20 minut przełamującej immersję rozgrywki. Uwielbiam duży, otwarty świat do eksploracji. A ja uwielbiam science-fiction. Ale czy to przyszłość tej gry? Mam nadzieję, że nie.

Po serii bardzo potrzebnych aktualizacji, w tym po szerokim włączeniu pakietu modów Creations gotowych do pobrania za darmo lub za opłatą, Starfield odchodzi od wersji pierwotnie dostarczonej 4 września 2023 r. Dzięki kilku doskonałym nowym funkcjom i użytkownikom -stworzone mody, gotowe do uformowania i ukształtowania kolosalnej galaktyki Starfield w coś zupełnie innego, gra ma potencjał, aby stać się czymś imponującym i wciągającym.

Jednak pomimo obietnic i potencjału tych nowych aktualizacji, ostatnie decyzje podjęte przez twórcę gry, firmę Bethesda, nie zostały przyjęte dobrze. W szczególności włączenie oficjalnej misji za siedem dolarów do pakietu Creations z łatwością przywodzi na myśl wspomnienia drogiej zbroi dla konia . Odbiór tego płatnego dodatku DLC, który wymaga wydania 10 dolarów na walutę w grze, zanim będzie można faktycznie kupić misję za siedem dolarów, był słusznie krytyczny . Producent wykonawczy Bethesdy, Todd Howard, odniósł się do kontrowersji , mówiąc, że studio jest świadome krytyki i że teraz „oceni [...] cenę” oraz zawartość gry w przyszłości.

Przeczytaj więcej: Płatne mody Starfielda wywołują burzę recenzji na Steamie

Ale misja pozostaje w sklepie za wirtualną cenę siedmiu dolarów. I chociaż zarządza się nim jak modem w centrum Creations w grze, jest to także pierwsze płatne DLC Bethesdy do Starfield (przed z pewnością większym rozszerzeniem Shattered Space , którego spodziewamy się pod koniec 2024 roku). To nie jest tylko mod: jest tam treść fabularna i głos. To wyprawa, to treść , za cenę siedmiu dolców.

Zamierzam więc potraktować to zadanie i związaną z nim frakcję z powagą, z jaką powinien postępować każdy, kto jest proszony o pieniądze, i wystawię mu solidną recenzję.

Wszystko zaczyna się od Sojuszu Tropicieli

Jeśli w ostatnich tygodniach w ogóle grałeś w Starfield , niewątpliwie natknąłeś się na nowego NPC, który, podobnie jak prawie wszyscy NPC Bethesdy przez ostatnie dwie dekady, jest tutaj, aby zaoferować ci trochę pracy. Ona, jak większość osób oferujących pracę w Starfield , chce, abyś wcielił się w niezależnego policjanta i polował na ludzi, za których głowy wyznaczono nagrody. Po rozmowie z nią przejdziesz do labiryntu w menu szybkiej podróży do miasta Akila, gdzie porozmawiasz z innymi łowcami nagród, w tym z sprytnym lub godnym pożałowania „Nie. 1”, który czasami nazywa siebie „nikim”.

Tak. Tak nazywa się postać. Przywodzi mi to na myśl historię, w której wymyślają to imię, słuchając jakiejś zapomnianej przez Boga muzyki emo, malując paznokcie na czarno, szepcząc cicho do siebie, że nikt ich nie rozumie , po czym dramatycznie wzdychają. Hej, to gra Bethesdy, prawie wymagane jest headcanonowanie (i przynajmniej to jest darmowe… na razie ).

Nawet jeśli zdecydujesz się nie wydawać siedmiu dolarów na nową misję o nazwie „Sęp”, Sojusz Tropicieli zapewni ci dwie rzeczy: dość interesującą, bezpłatną misję, która pozostaje nierozwiązana oraz możliwość polowania na losowych NPC, którzy mają nagrody za ich głowy (gdzie możesz je albo przyjąć, albo po prostu zamordować).

Ta bezpłatna misja zatytułowana „The Starjacker” wysyła cię w gwiazdy, aby upolować poszukiwanego mężczyznę o imieniu Hanibal. Założenia nie są złe i chociaż sprowadzają się do strzelania w jakimś przypadkowym miejscu w przestrzeni, ta koncepcja polowania na nagrody to przyzwoity sposób na wykorzystanie ogromnej galaktyki Starfield .

Niestety, nie ma w tym zbyt wiele tajemnic. Przesłuchasz kolesia, a następnie otrzymasz znacznik zadania, za którym będziesz podążał, zanim przedostaniesz się przez stację kosmiczną o zerowej grawitacji. Wtedy dowiesz się, że Hanibala nie ma na tej stacji kosmicznej. Twoja nagroda jest gdzieś tam, w pozornie nieskończonej przestrzeni, a ty nie masz żadnych tropów.

Chociaż to, co robisz w tym zadaniu, nie jest niczym specjalnym (strzelaj, strzelaj, strzelaj, moc Starborn!, strzelaj, strzelaj, strzelaj), to pozostawia cię z tym nierozwiązanym zadaniem i żadnych wskazówek do kontynuowania w tej ogromnej symulacji kosmicznej jest całkiem niezłe i zakłóca przepływ zadań w stylu listy kontrolnej Starfielda . To sprawia, że ​​galaktyka Starfielda wydaje się duża, bo wystarczy sobie wyobrazić, gdzie w tym sektorze kosmicznym obejmującym ponad 1000 planet ten facet może się ukrywać.

Ale to wszystko. Cóż, dopóki nie wydasz siedmiu dolców i nie kupisz „The Vulture”. I podobnie jak w przypadku „Starjackera” jest tu kilka fajnych pomysłów. Obiecujące wskazówki, w jaki sposób tę masywną galaktykę można wykorzystać do ciekawych zadań. Niestety wydanie siedmiu dolców po prostu daje więcej tego pustego potencjału.

Martwa wyprawa, godna uczty sępów

Zadanie polega na polowaniu na weterana wojny w kolonii, tytułowego Vulture'a, który odwrócił się od Kolektywu Freestar. To zadanie wyśle ​​Cię do dwóch lokalizacji: planety w systemie Narion i kurortu Paradiso. (Jeśli użyłeś tego super fajnego moda, o którym ci ostatnio mówiłem, i rozgniewałeś wszystkich w Paradiso, to zadanie prawdopodobnie jest teraz uszkodzone. Przepraszam.)

Każde „wyzwanie” w tym zadaniu, które ukończyłem w około 20 minut (podejrzewam, że mocniejsze wersje mogłyby to zrobić w połowie tego czasu, jeśli nie mniej), polega po prostu na koszeniu ludzi. Ale przynajmniej próbuje dodać trochę osobowości do swojego bardzo krótkiego czasu działania.

Po przybyciu do systemu Narion w celu odnalezienia Sępa odbędziesz pogawędkę z bardzo przestraszonym gościem, który ostrzega cię, że twoja misja wyśledzenia zabójcy postawiła cię „w gorącej wodzie”. Jakby na dowód, ostrzeżenie tego biednego sopka zostaje ucięte w połowie zdania, gdy zostaje trafiony strzałem z karabinu snajperskiego Vulture'a. Następnie spróbujesz gonić zabójcę, co, jakbyś nie wiedział, wiąże się z zabiciem grupy rando na twojej drodze.

Twój pościg zabierze Cię następnie do kurortu Paradiso. Tam przypadkowo zgodziłem się zająć się rzeczami znalezionymi dla konsjerża, zanim zdałem sobie sprawę, że muszę udać się na wyższe piętro, aby sprawdzić apartament Vulture. Jest taki fajny moment, w którym po przeszukaniu swojego pokoju Sęp, siedzący gdzieś w oddali, wystrzeliwuje przez okno, próbując się do ciebie dostać. Ruszając w pościg, będziesz musiał wdać się w strzelaninę w korytarzu.

Przez ułamek sekundy widać poziom pilności i aktywności w miejscu, które w przeciwnym razie byłoby statyczną, wirtualną dioramą kurortu. Tego rodzaju działania to coś, z czego Starfield mógłby więcej skorzystać. Wymiana ognia w miejscu nieprzeznaczonym do przemocy nadała mi atmosferę Cyberpunka 2077 i sprawiła, że ​​Paradiso poczuło się jak prawdziwe miejsce połączone z tą wspanialszą galaktyką o sprzecznych interesach, które przeradzają się w przemoc. To znaczy, tak, daj mi fajną strzelaninę w tym piekielnym krajobrazie bougie.

Ale kiedy zszedłem na parter, to zanurzenie się skończyło. Przeszedłem przez lobby NPCów, którzy po prostu stali i opowiadali przypadkowe bzdury, nie przejmując się faktem, że zaledwie chwilę temu dwa piętra nad nimi rozległy się głośne strzały. Po raz kolejny przypomniało mi się, jak sztywne i pozbawione życia było otoczenie Starfield .

A kiedy dostrzegłem Sępa w jego gnieździe snajperskim, ludzie wokół mnie wydawali się nie przejmować tym, że ja, w pełni uzbrojona wariatka, strzelam z pistoletu w przypadkowy punkt w oddali. Nikt nie poszedł biegać. Żaden ochroniarz nie nalegał, żebym rzucił broń. Nikt nie mrugnął okiem, gdy w ośrodku trwała strzelanina.

Starfield zawsze był w trudnej sytuacji. Ale „The Vulture” eksploduje poziomem bez życia zakodowanym w tej grze. Rozumiem, to nie jest immersyjny symulator. Ale jak mam odgrywać rolę skaczącej po gwiazdach łowcy nagród, ścigającej swoje cele w miejscach publicznych i wdających się w strzelaniny o wysoką stawkę, skoro świat ledwo reaguje na te wydarzenia?

A jeśli chodzi o faktyczne wyzwanie? Uwielbiam dobrą bitwę snajperską. Ale gra dosłownie dała mi moce Starborn, które pozwoliły mi zawieszać wrogów w powietrzu, stać się niewidzialnym i spowalniać czas. Jestem praktycznie bogiem w tym rzekomo ugruntowanym, realistycznym świecie science-fiction, i to nie w fajny sposób.

Ale „Sęp” jest do bani nie tylko jako misja. I nie jest to tylko do bani jako absurdalnie wycenione DLC. To, wraz z Sojuszem Tropicieli, obnażają głębokie wady nieodłącznie związane z Starfield , których zwykła misja frakcji nie wyleczy. Starfield potrzebuje czegoś więcej niż tylko prostych treści wstrzykniętych w jego ogromne płótno. Musi rozważyć, w jaki sposób jego płótno pomaga lub szkodzi w innych stosunkowo przyzwoitych pomieszczeniach, takich jak polowanie na weterana wojennego-renegata ukrywającego się na zaludnionym obszarze.

Uwaga: klip został przyspieszony dla zwięzłości.

Starfield pozostaje sztywnym, niezgrabnym doświadczeniem

Wróćmy na chwilę do zadania „Starjacker”. W tym zadaniu zostajesz poproszony o polowanie na tego Hanibala, a członek Sojuszu Tropicieli towarzyszy ci, obserwując cię i upewniając się, że nadajesz się do tego rodzaju pracy.

Do wykonania tego zadania dostajesz losowy statek, który, gdy tylko usiądziesz w fotelu w kokpicie, staje się twoim „domowym” statkiem, wpływając w ten sposób na całą twoją załogę i zwolenników. Tutaj próbowałem zanurzyć się w założeniach tej wyprawy frakcji łowców nagród, ale gdy tylko usiadłem, Sarah powiedziała: „Mam coś dla ciebie”, a gdy wstałem, znów utknąłem w środku kokpicie, bo nie mogę przejść obok cholernej córki Sama, która odwraca się, żeby znowu porozmawiać ze mną o tych samych cholernych książkach, które czyta.

Wszystko to, w połączeniu z całkowicie pozbawionymi życia reakcjami NPC w „The Vulture”, sprawia, że ​​doświadczenie samego Starfield sprawia wrażenie zgrabnej kolekcji modów. Nie ma tu żadnego autorstwa , żadnego wyrazu wizji, żadnego materiału, w który warto zainwestować swój czas. To po prostu sztywny nonsens z niezgrabnie przecinającymi się systemami.

Jeśli Starfield ma wyrosnąć na coś więcej niż płótno o imponujących rozmiarach, czekające, aż stworzysz własną grę kosmiczną za pomocą modów, należy rozwiązać te podstawowe problemy.

Nie chodzi nawet o to, czy „Sęp” jest wart siedem dolarów, czy nie. Samo Starfield nie jest obecnie warte inwestowania siedmiu dolarów, a biorąc pod uwagę bombardowanie recenzjami, jakie gra ostatnio przeszła na Steamie, oczywiste jest, że wiele osób tak właśnie ma.

.