Czy kiedykolwiek doświadczyłeś prawdziwego momentu „dama w opałach” w swoim życiu? Jeśli tak, co się wydarzyło?
Odpowiedzi
Jedyny raz, kiedy byłem na wyspie Assateague w USA pod koniec lat 80. Byłem pielęgniarzem dyżurnym przez kilka lat, mając za sobą pierwsze święcenia. Już wcześniej doświadczyłem skrajnego/długotrwałego znęcania się i byłem niesamowicie niezdrowy. Jedną z moich chorób jest SLE (toczeń), co oznacza, że jestem niesamowicie wrażliwy na światło (nie mogę przebywać na słońcu).
Pierwszej nocy była NIESAMOWITA pełnia księżyca. Nie było innych źródeł światła wzdłuż długiego pasa plaży, a księżyc był przede mną – za mną w całkowitej ciemności. Poszedłem na długi spacer po falach – tańcząc wokół krabów-widm wystających z piasku, gdy ocean przypływał i odpływał…
Nagle poczułem szósty zmysł, że ktoś jest za mną! Potężny, męski... Przeskoczyłem szerzej jednego kraba-widma - na tyle, że mogłem dostrzec kogoś za mną, no dobra, więcej niż jednego. Pomyślałem, OK, była piękna noc i inni ludzie też chodzą wzdłuż brzegu - nic wielkiego, po prostu idź dalej. Niedługo później włosy stanęły mi dęba na karku. Ponownie przeskoczyłem szerzej kraba-widma i dostrzegłem WIELE MILCZĄCYCH ludzi! Myślałem - Chryste, jak oni tak szybko się do mnie zbliżyli?! Dlaczego nic nie mówią??? Jezu, o czym ci ludzie myślą?!?!?!
Potężny, męski……..
Zaczynam panikować!
Myślę sobie - dobra, Kathleen, zachowaj spokój, zachowaj spokój… CHRYSTE! Dobra, kiedy się zbliżą - zrób kolejny szeroki skok wokół kraba widmo i udawaj, że zauważyłeś ich po raz pierwszy. Powiedz: „Kurczę, nawet nie wiedziałem, że tam jesteście - jaka piękna noc, itd…”
OK. Spokojnie… dasz radę……..
…………
Teraz są tuż przy mnie!!! Boże pomóż mi…….
Szerokim skokiem ominąłem kraba-widma i stawiłem mu czoła…
O Boże! To było CAŁE STADO DZIKICH KONI!!!!!!!!!
Na całej wyspie znajdują się znaki zakazujące głaskania, dotykania, karmienia i zbliżania się do dzikich koni, ponieważ istnieje ryzyko gryzienia, kopania, stawania dęba itp. Za złapanie grozi kara grzywny w wysokości 300,00 USD!
TERAZ JESTEM CAŁKOWICIE W PANIKI, nie ma jak uciec przed nimi w piasku - pomyślałem, O Jezu... OK... wejdź do wody po biodra, pozwól stadu przejść dalej, a potem wróć do obozu... Więc jestem na głębokim czarnym Oceanie Atlantyckim po biodra, a całe stado ZATRZYMUJE się tuż przede mną. Co najmniej 40 koni w tym stadzie... Więc cofnąłem się dalej - po pas. Pomyślałem, że konie nie wejdą tak daleko - z wodą po podwozie i wszystkim... Jedynym problemem było to, że moja lewa stopa była na piaszczystej łasze, która ciągle ustępowała!!! Nie jestem aż tak dobrym pływakiem, a jest tam ilu "Szczęk" czekających, żeby zjeść mój głupi tyłek... Kwiliłem i wyłem za każdym razem, gdy piasek się przesuwał, gdy oto koń najbliżej mnie nadjeżdża PROSTO NA MNIE!!!
CHRYSTE . . . . . .!!!!!!!!!!
Więc wcisnęłam kciuki w ciasne pięści, SZTYWNIE skrzyżowałam ramiona na piersiach. Nie chciałam, żeby koń mógł odgryźć mi palce, sutki ani nic - a on był tuż przy mnie, mokre podwozie niech idzie do diabła! Ten koń wsadził nos pod mój prawy łokieć (pozostałam sztywna) i wyciągnął mnie z wody - prosto w środek stada i ustawił się między mną a wodą!
CO TERAZ MAM ZROBIĆ?!?!?!
Więc pozostałem w mojej sztywnej pozycji patrząc na konia, który właśnie URATOWAŁ MI ŻYCIE! Ona patrzyła na mnie, ja patrzyłem (z wyłupiastymi oczami) na nią i oboje po prostu staliśmy tam w milczeniu patrząc na siebie nawzajem. W końcu wydała niski, rżący dźwięk, który przerwał moje spojrzenie. Żaden z pozostałych nie wydał żadnego dźwięku ani nie ruszył się w moją stronę. DZIKIE KONIE, co? Jeden potrząsnął grzywą, gdy rozejrzałem się po nich, rozluźniając moją sztywność, z rękami teraz po bokach (nie ruszając się w ich stronę - zostałem tam, gdzie postawił mnie pierwszy koń.)
Następnie stado POWOLI zaczęło znów się poruszać do przodu (ja w środku). Szedłem razem z nimi, utrzymując swoją pozycję, podczas gdy klacz pozostała między mną a oceanem. Szedłem razem z nimi przez ponad pół godziny - zdając sobie sprawę - JESTEM BEZPIECZNIEJSZY W ŚRODKU TEGO STADA DZIKICH KONI NIŻ KIEDYKOLWIEK W JAKIMKOLWIEK STADLE LUDZI!!!!!!!!! Tak, dobrze przeczytałeś - ludzie to zwierzęta "stadne"! Uświadomiłem sobie również, że jeśli się nie zatrzymam i nie zawrócę, w tym momencie i tam - NIGDY nie wrócę do człowieczeństwa…………
NIE BYŁO ŻADNEGO DŹWIĘKU poza chlupoczącym przypływem i odpływem oceanu... żadnych kroków, żadnego rżenia, marudzenia, niczego. Stopniowo zwolniłem i zatrzymałem się. Pamiętaj, byłem w ŚRODKU stada. Całe stado zatrzymało się JAK JEDNA JEDNOSTKA... Teraz, jak te konie na przedzie wiedziały, żeby się zsynchronizować i zatrzymać dokładnie w tej samej sekundzie?!?!
Czy kiedykolwiek doświadczyłeś prawdziwego momentu „dama w opałach” w swoim życiu? Jeśli tak, co się wydarzyło?
Niby?
Nie pamiętam dokładnie, w którym roku to się wydarzyło, ale musiało to być w latach 80., ponieważ wtedy jeszcze wydawano żołnierzom bilety autobusowe na podróże po kraju.
Jechałem chartem gdzieś między Georgią a Falmouth w Kentucky z tylko dwoma innymi pasażerami i kierowcą autobusu. Jednym z pasażerów był przystojny dwudziestolatek (w moim wieku w tamtym czasie), a drugim starszy pan, który przespał całą podróż.
Zatrzymaliśmy się w jakimś małym zakurzonym miasteczku i wsiadł facet bez bagażu. Usiadł za śliczną dziewczyną. Siedziałem z tyłu autobusu w swoim mundurku (w tamtych czasach kazali nam nosić mundurek podczas wszystkich podróży). Zacząłem odpływać w sen, ale obudziłem się, gdy usłyszałem, jak krzyczy „PRZESTAŃ!”
Otworzyłem oczy i następną rzeczą, jaką zobaczyłem, była ona pofrunięta na tył autobusu i opadła obok mnie. Zajęło mi chwilę, żeby to wszystko zsumować, ale najwyraźniej jakiś nowy facet zaczął bawić się jej włosami z siedzenia za nią i nie chciał przestać. Miała dość długie blond włosy.
Usiadła obok mnie i powiedziała: „Proszę mi pomóc, nie wiem, co mu jest”.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, wstał i usiadł przed nami. Stał odwrócony twarzą do nas i gapił się na nią jak głodny człowiek na bufecie „jesz ile chcesz”. Spojrzał na mnie i na nią, nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i powiedział: „ona jest taka ładna… Chciałbym po prostu dotknąć jej włosów”.
Było dość oczywiste, że coś brał. Spojrzałem w lusterko nad kierowcą i zobaczyłem, że patrzy na nas, ale nic nie powiedział.
Starszy facet nadal spał, a ja do tej pory nie powiedziałem ani słowa.
Facet w końcu nabiera odwagi i zaczyna sięgać po jej włosy, a ja mówię „nie”. Pierwsze i ostatnie słowa, jakie kiedykolwiek do niego powiedziałem.
To było to. Rzucił mi spojrzenie typowego szaleńca, trochę się wzdrygnął, wydał dziwny dźwięk, taki jak aghhhhhhh, jakbym coś mu zrobił. Podskoczył i pobiegł w kierunku przodu autobusu. Kierowca autobusu zatrzymał się, gdy szaleniec szedł przejściem, a kierowca miał już otwarte drzwi, gdy dotarł na przód. Wyskoczył z autobusu na środku niczego i pobiegł do lasu, a ja i Blondie gapiliśmy się oszołomieni.
Krótko mówiąc, ładna blondynka traktuje mnie jak supermana przez resztę drogi powrotnej. Numer telefonu i adres w ręku wysiadam w Falmouth (miejscowi szyderczo nazywają to wulgaryzmem). Kierowca autobusu opowiedział komuś, co się stało, a ja dostaję darmowy posiłek z Burger Kinga i telefon od lokalnej gazety z artykułem ogłaszającym mnie bohaterem.
Okazało się, że pewien szaleniec właśnie wyszedł z jakiegoś więzienia.
Ale historia na tym się nie kończy.
Zadzwoniłem do Pretty Blond i rozmawialiśmy przez kilka tygodni. Około miesiąca później wracałem na północ i umówiliśmy się na spotkanie. Nigdy wcześniej nie uprawiałem seksu z bohaterami, więc naprawdę się na to cieszyłem.
Dzień przed naszym spotkaniem dzwonię do niej i odbiera głos obcej kobiety. Mówię jej, kim jestem i proszę o rozmowę z Blondie.... Dostaję przekleństwo. Okazuje się, że obca kobieta była jej matką, a Blondie była mężatką. „Powinienem się wstydzić!”
Więc moja historia damy w opałach nie skończyła się dobrze. Ale jestem gotowa na kolejną rundę, jeśli mnie wezwą.
Musi tam być wiatrak z moim nazwiskiem.