Moje doświadczenie słodko-gorzkiego kręgu życia

Blog z tego tygodnia jest krótki i przyjemny, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami.
W zeszłym tygodniu przeżyłem w pełni „krąg życia”.
W poniedziałek pożegnaliśmy mojego teścia — ojczyma mojego męża. Latem zdiagnozowano u niego śmiertelnego raka, ale 4 listopada zmarł znacznie wcześniej, niż ktokolwiek z nas się spodziewał.
We wtorek powitaliśmy na świecie naszego wnuka, synka mojego pasierba.
Słodko-gorzki po prostu podsumowuje to.
Pogrzeb Johna był piękny, o ile to tylko możliwe. Przebywający na leśnym cmentarzysku w Norfolk, z oknami sięgającymi od podłogi do sufitu, które pozwalały nam zobaczyć otaczające nas drzewa, zebraliśmy się jako rodzina i przyjaciele, aby przypomnieć sobie życie człowieka, który — dla mnie — był uosobieniem frazy: dobrze przeżyte życie”. Cieszę się, że byłem przez niego znany i że go znałem, a wszystko to tylko przez pięć i trochę lat.
Narodziny dziecka syna mojego męża były oczywiście bardzo mile widziane. Nowe życie, nowy człowiek, z całą nadzieją, oczekiwaniem i radością, jakie niesie ze sobą takie wydarzenie. Jaki on będzie? Jakie przygody przeżyje? Mamy nadzieję, że spotkamy się z nim w tym tygodniu i nie możemy się doczekać, aby iść razem z nim, gdy dorośnie, świętować z nim jego wzloty i wspierać go w jego upadkach.
Życie starego człowieka się skończyło, życie małego chłopca dopiero się zaczynało.
To umieszcza wszystko inne w odpowiednim kontekście: bycie na bieżąco w pracy, utrzymywanie kontaktu z przyjaciółmi i innymi członkami rodziny. Choć może się to wydawać tandetne, „Krąg życia” Króla Lwa przyszedł mi do głowy w tym tygodniu. . .
„To krąg życia
I porusza nas wszystkich
Przez rozpacz i nadzieję
Przez wiarę i miłość
Aż znajdziemy swoje miejsce
Na ścieżce rozwijającej
się W kręgu
Koło życia.”
Niech cię Bóg błogosławi, Johnie.
I witaj na świecie, Louis X