Parsyjski chłopiec spotyka filipińską dziewczynę w I-House

May 07 2023
Nowojorska historia miłosna Mój ojciec, Rusi Kaikhusroo Nanabhoy Patell, urodził się 3 maja 1928 roku w Karaczi w Indiach (obecnie Pakistan). Odszedł na początku 2021 roku podczas pandemii Covid w wieku 92 lat w mieszkaniu, w którym się wychowałem i w którym mieszkał od 1962 roku.

Historia miłosna z Nowego Jorku

Moi rodzice, Rusi i Estrella Patell, nad wodospadem Niagara w 1991 roku.

Mój ojciec, Rusi Kaikhusroo Nanabhoy Patell, urodził się 3 maja 1928 roku w Karaczi w Indiach (obecnie Pakistan). Zmarł na początku 2021 r. podczas pandemii Covid w wieku 92 lat w mieszkaniu, w którym dorastałem iw którym mieszkał od 1962 r. Zatrzymanie akcji serca, wydaje się, że spokojne i szybkie.

Tęsknię za nim, a dziewięćdziesiątą piątą rocznicę jego urodzin spędziłem, zastanawiając się nad jego życiem i dziedzictwem.

Był Parsem: jego przodkowie byli zaratusztrianami, którzy wyemigrowali z Persji na subkontynent indyjski, aby uniknąć prześladowań religijnych ze strony muzułmanów, którzy podbili ten region. Tradycja głosi, że po raz pierwszy osiedlili się w Ormuz nad Zatoką Perską, legenda, która być może opiera się na podobieństwie między imieniem „Hormuz” i „Hormoz”, perskim wariantem „Ahura Mazda”, zoroastryjskiego imienia Boga.

W pewnym momencie Parsowie wypłynęli do Indii (niektórzy datują to na VIII wiek, podczas gdy inni twierdzą, że dopiero na dziesiąty), ostatecznie osiedlając się w Gudżaracie, gdzie stworzyli społeczność rolniczą. Gudżarati to język, którym dziś posługują się Parsowie na subkontynencie, a mój ojciec dorastał, mówiąc zarówno po gudżarati, jak i po angielsku.

Położenie Gudżaratu w Indiach (źródło: Wikipedia)

Najwyraźniej nasze nazwisko — pierwotnie „Patel” — oznacza coś w rodzaju „głowy wioski”. To bardzo popularne imię na subkontynencie, chociaż nasza pisownia, z podwójnym L na końcu, jest dziwna i wygląda na pomyłkę. Pomyśl o popularnej angielskiej nazwie „Smith” i wyobraź sobie ją z dodatkowym H przyczepionym do: „Smithh”. Ludzie pochodzenia indyjskiego — zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, ale czasami w Nowym Jorku — będą błędnie pisać moje nazwisko, ponieważ myślą, że podwójne L to literówka.

Kiedy Brytyjczycy zaczęli zakładać punkty handlowe w Surat w Indiach na początku XVII wieku, Parsowie zaczęli przechodzić z rolnictwa do handlu. Niedawno usłyszałem od dalekiego krewnego ze strony matki mojego ojca, który próbuje uporządkować własność rodzinnych posiadłości ziemskich w Surat.

Parsowie dobrze sobie radzili pod rządami Brytyjczyków, być może dlatego, że byli bardziej podatni na wpływy Zachodu niż inni mieszkańcy subkontynentu. Kiedy w 1984 roku odwiedziłem najstarszą siostrę mojego ojca, Freny, w Karaczi (mieszkała wtedy jeszcze w mieszkaniu na Preedy Street, gdzie dorastał mój ojciec), powiedziała mi (wraz z jednym z moich kuzynów, który od Freny mówił słabo po angielsku), że szkoda, że ​​Brytyjczycy odeszli, bo wszystko działało lepiej, gdy byli w pobliżu.

Było to uczucie, które zdawało się podzielać wielu poznanych przeze mnie Parsów, którzy nie mieli nic wspólnego z muzułmańskimi społecznościami w Pakistanie. Najwyraźniej tak samo było z Parsami mieszkającymi w Indiach, którzy nie mieli zbytniego kontaktu z Hindusami. Niejeden Parsowie w Karaczi powiedział mi, że jedną z istotnych wad rozbioru Indii w 1947 r. było to, że Parsowie w Pakistanie znacznie utrudnili odwiedzanie swoich krewnych w Indiach.

Ojciec powiedział mi, że po ukończeniu college'u przypadkowe spotkanie ze starym przyjacielem z liceum zaowocowało poznaniem bogatego dobroczyńcy Parsów, który zapewnił mu stypendium na studia podyplomowe na Uniwersytecie Columbia w 1952 roku. był tam przez rok, wrócił do Pakistanu, a następnie wrócił na studia doktoranckie ze statystyki matematycznej na Uniwersytecie Columbia w 1955 roku, gdzie mieszkał w International House uniwersytetu.

Tam poznał moją matkę, Estrellę Dahilig Rañę, która przyjechała z Filipin, aby zrobić doktorat z języka angielskiego i teatru na Columbii. Moi rodzice nazywali go „I-House”, a ja jako dziecko myślałem, że to „Dom Oka”, w jakiś sposób kojarzony z widzeniem. Okazuje się, że nie do końca się myliłem.

Każdy z moich rodziców wyjechał za granicę, aby realizować swoje edukacyjne marzenia, ale ich zamiarem był powrót do domu, aby uczyć odpowiednio w Pakistanie i na Filipinach. Zamiast tego poznali się, zakochali w sobie i nigdy nie opuścili Nowego Jorku. Stali się zagorzałymi nowojorczykami, którzy nigdy nie wyobrażali sobie życia poza Manhattanem, a co dopiero poza „miastem”.

W swojej poruszającej relacji z Nowego Jorku w połowie XX wieku, Here Is New York (1949), napisanej zaledwie kilka lat przed pierwszą podróżą mojego ojca do tego miasta, EB White opisał trzy różne rodzaje nowojorczyków:

Są mniej więcej trzy nowojorskie. Po pierwsze, jest Nowy Jork mężczyzny lub kobiety, którzy się tu urodzili, którzy uważają miasto za coś oczywistego i akceptują jego wielkość oraz jego turbulencje jako coś naturalnego i nieuniknionego. Po drugie, jest Nowy Jork dojeżdżających do pracy — miasto codziennie pożerane przez szarańczę i wypluwane każdej nocy. Po trzecie, jest Nowy Jork osoby, która urodziła się gdzie indziej i przyjechała do Nowego Jorku w poszukiwaniu czegoś. Z tych trzech drżących miast największe jest ostatnie — miasto ostatecznego przeznaczenia, miasto, które jest celem. To właśnie to trzecie miasto odpowiada za nerwowe usposobienie Nowego Jorku, jego poetyckie zachowanie, oddanie sztuce i niezrównane osiągnięcia.

Moi rodzice byli nowojorczykami trzeciego rodzaju: przyjechali do Nowego Jorku w poszukiwaniu czegoś (wykształcenia, które mogliby zabrać ze sobą do domu) i zamiast tego znaleźli coś innego: bratnią duszę do kochania i miasto do kochania.

I tak mój ojciec przez lata dojeżdżał do pracy w IBM w White Plains. Dojazd samochodem do tyłu nie był taki zły z punktu widzenia ruchu ulicznego, ale pamiętam, jak często trudno było znaleźć miejsce parkingowe na ulicy przed ich blokiem. Jakie to musiało być frustrujące być prawie w domu po długim dniu, patrzeć w górę i widzieć światła swojego mieszkania, ale musieć krążyć w kółko, aż zwolni się miejsce parkingowe!

Myślę, że moi rodzice od czasu do czasu rozważali przeprowadzkę do Westchester, żeby mógł być bliżej pracy, ale nigdy nie mogli się do tego zmusić. Po prostu nie byli przygotowani na to, by zostać mieszkańcami przedmieść.

Jednym z kosztów tego wyboru było to, że moi rodzice musieli wydać znaczną część swoich dochodów na prywatne czesne dla mojej siostry i dla mnie. Szkoła publiczna nie wchodziła w grę, ponieważ mieszkaliśmy na Riverside Drive w pobliżu Uniwersytetu Columbia i w Harlemie mieliśmy wyznaczone szkoły publiczne, które były zaniedbane przez miasto i przez to pełne problemów.

Podobnie jak wielu imigrantów z Azji w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, moi rodzice bardzo troszczyli się o edukację swoich dzieci, widząc w niej jedyną realną drogę do przyszłego szczęścia i pomyślności. Na szczęście mieli mieszkanie z kontrolowanym czynszem, a ich najem trwał przed nabyciem ich budynku przez Columbia, więc uniwersytet nie mógł ich wyrzucić. Ale zawsze musieli uważać na pieniądze.

Kiedy teraz myślę o ich małżeństwie, wydaje mi się, że jest to nie tylko wspaniała historia miłosna, ale także symbol przekraczającego granice kosmopolityzmu, który jest centralnym punktem moich badań i nauczania od trzech dekad. Ich małżeństwo było przekroczeniem granic kulturowych i etnicznych wbrew woli ich rodzin.

Przyjęcie weselne (24 września 1960)

Było to również przekraczanie granic dyscyplinarnych między naukami ścisłymi a humanistycznymi. Zawsze uważałem za ironię losu, że to moja matka, a nie ojciec i matematyk, prowadzi rodzinną książeczkę czekową.

A kiedy dwa lata temu przyszedł czas na opróżnienie mieszkania, zdałem sobie sprawę, że moja miłość do fizycznych książek nie pochodzi od mojej mamy, ale od ojca, którego książki o matematyce, informatyce, sztucznej inteligencji i ekonomii ciągnęły się wzdłuż obu stron świata. długi korytarz mieszkania. Jego książek znacznie przewyższała liczbę książek mojej matki, która zmarła w 2006 roku.

To, co odziedziczyłem po niej, to moja miłość do czytania beletrystyki. Powiedział mi, że mój ojciec jako dziecko czytał Classics Comics, ale nigdy nie przepadał za beletrystyką. O ile mi wiadomo, jedynym dziełem beletrystycznym, które przeczytał od moich narodzin, był Klub Radości i Szczęścia Amy Tan , i zawsze podejrzewałem, że to dlatego, że narratorki przypominały mu moją matkę.

Później dałem mu egzemplarz zbioru opowiadań Rohintona Mistry'ego Tales from Firozha Baag (1987) o mieszkańcach społeczności Parsi w Bombaju. Spróbował, ale mu się to nie podobało. Nigdy nie byłem pewien, czy to dlatego, że uważał, że w dużej mierze humorystyczny portret Parsisa Mistry'ego był dokładny, czy niedokładny.

Ich małżeństwo było także spotkaniem tradycji religijnych. Jako pakistański Parsowie, mój ojciec był zaratusztrianinem, podczas gdy moja matka była rzadkością — filipińską protestantką, której matka przeszła na sektę zielonoświątkową, kiedy moja matka była młoda. Później opowiadała, że ​​jako młoda dziewczyna zazdrościła katolikom, bo mieli wymyślne ceremonie i rytuały z kadzidłem.

Moje wychowanie nie było religijne, chociaż obchodziliśmy Boże Narodzenie i postanowiliśmy uczestniczyć w nabożeństwach wigilijnych w Riverside Church w Nowym Jorku, kilka przecznic dalej od miejsca, w którym mieszkaliśmy. Moja mama też czasami lubiła tam uczestniczyć w nabożeństwach wielkanocnych.

Uczestniczyliśmy też w kolacjach organizowanych przez Zoroastrian Association of Greater New York na Uniwersytecie Columbia — moi rodzice nazywali je „funkcjami” — dopóki nie przeniosło się poza Nowy Jork. Kiedy byłem młody, mój ojciec wykonywał poranne rytuały modlitewne zoroastryjskie, odmawiał modlitwy w języku awestyjskim, kiedy każdego ranka zawiązywał swoje kusti wokół talii cienkiego bawełnianego sudreh (podkoszulka).

Kiedy przyszedł czas na formalną religię, moi rodzice zdecydowali, że powinienem urządzić zoroastryjską ceremonię navjote , ponieważ, jak wyjaśniła to moja mama, mogłem wtedy mieć otwarte opcje. Zawsze mogłem przejść na chrześcijaństwo, ale zaratusztrianizm został przekazany ze strony ojca, a zoroastrianie nie przyjmowali konwertytów. Kiedy jednak w trzeciej klasie przyszedł czas na ceremonię, nie mogliśmy znaleźć księdza. Ciągle słyszeliśmy wymówki w stylu: „Zrobiłbym to, ale moja teściowa jest bardzo staromodna”. W końcu udało nam się pozyskać usługi pana Bamjee, księdza z Bombaju, który podróżował po USA i spędzał trochę czasu w Nowym Jorku.

Kiedy cztery lata później przyszedł czas na ceremonię mojej siostry, nie mogliśmy znaleźć nikogo, kto by ją poprowadził, więc musieliśmy pojechać do Londynu, gdzie mieszkała druga siostra mojego ojca, Banoo, dobrze powiązana z Parsami. wspólnota. Jednak w niektórych częściach przygotowań moja ciotka musiała zastępować moją matkę, ponieważ były obszary pszczelarstwa ( zoroastryjska świątynia ognia), do których nie-Zoroastrianie nie mieli wstępu.

Opowiadałem te historie podczas przykładowych zajęć na temat „Cosmopolitanism Now”, które prowadziłem w ramach naszych weekendów przyjęć na NYU Abu Dhabi w latach 2009-2021. Opisałem tę narrację jako wczesną lekcję dynamiki kultury, choć zajęło mi lata, zanim to rozpoznałem: małżeństwo moich rodziców było symbolem kosmopolitycznego mieszania się kultur, podczas gdy wiara księży Parsów w znaczenie czystości kulturowej służyła jako symbol wszystkich sił, które są skierowane przeciwko kosmopolityzmowi.

Moja mama zmarła w 2006 roku. Nie dożyła, żebym dwa lata później zaczął pracować nad projektem NYU Abu Dhabi, ale zawsze myślałem, że byłaby dumna z mojej pracy. Mój ojciec z pewnością był i zachęcił nas do przeprowadzki z rodziną do Abu Zabi w 2011 roku, mimo że oznaczało to przebywanie od niego na drugim końcu świata.

W przemówieniu, które wygłosiłem na skromnej ceremonii pogrzebowej, którą mogliśmy zorganizować pomimo pandemii w 2021 roku, powiedziałem, że zdałem sobie sprawę, że mój wyjazd na NYU Abu Dhabi był wersją tego, co zrobili moi rodzice. Opuścili swoje ojczyste kraje, aby realizować swoje edukacyjne marzenia, a następnie zmienili te marzenia, by być ze sobą i założyć rodzinę. Powiedziałem, że wyjazd na NYU Abu Dhabi był moim sposobem na spłatę tego: wyjazd za granicę, aby realizować swoje edukacyjne marzenia, dzielić się światłem sztuk wyzwolonych ze studentami z całego świata.

Kiedy dorastałem, obcy ludzie pytali mnie: „Skąd jesteś?” i powiedziałbym „Nowy Jork” lub „górna część West Side”. Wyglądali na nieco rozczarowanych, a potem mówili: „Nie, miałem na myśli„ Jakie jest twoje pochodzenie ””? Tak naprawdę nie byłem nieszczery, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę, co naprawdę oznaczało pierwsze pytanie. Po prostu nigdy specjalnie nie identyfikowałem się z tradycjami kulturowymi moich rodziców. W domu rozmawialiśmy po angielsku, a moi rodzice stopniowo tracili biegłość w posługiwaniu się językami ojczystymi (odpowiednio gudżarati i tagalog). To, z czym się identyfikowałem, to mieszanie się i możliwość prześlizgiwania się z jednego kontekstu kulturowego do drugiego.

Czy można się więc dziwić, że kosmopolityzm jest zasadą ożywiającą moje badania i nauczanie? To i wiele więcej zawdzięczam moim rodzicom i ich nowojorskiej historii miłosnej.

Cyrus RK Patell jest profesorem języka angielskiego na Uniwersytecie Nowojorskim. Jego najnowsza książka to Lucasfilm: Filmmaking, Philosophy, and the Star Wars Universe (Bloomsbury). www.patell.net .