Recenzja Erica: Benedict Cumberbatch prowadzi dziwny, wciągający thriller

„Eric jest tym, czego się boimy” – tak Eric podsumowuje tytułową marionetkę naturalnej wielkości. Istnieje w wyobraźni Vincenta Andersona (Benedict Cumberbatch), objawiając się jego najgorszymi lękami. Obecność rozmytego niebieskiego stworzenia jest oznaką pogarszającego się stanu zdrowia psychicznego Vincenta, który osiąga punkt krytyczny, gdy zaginął jego syn. Miniserial Netflixa, którego premiera odbędzie się 30 maja , wykorzystuje tę tragedię do wyjaśnienia niezliczonych problemów osobistych, rodzinnych i społecznych. Nie radzi sobie zbyt dobrze ze wszystkimi zawiłościami w równym stopniu, ale Eric i tak jest dziwnie fascynujący dzięki swojej głównej roli.
powiązana zawartość
Cumberbatch gra zrzędliwego i skrzywionego lalkarza, który schrzanił każdy aspekt swojego życia. Poważnie, wszyscy, których spotyka, nie lubią Vincenta, ponieważ jego ego jest wielkości słońca. Aktorowi nie są obce takie ekstremalne postacie ( Sherlock , Moc psa ), więc Eric jest dla niego kolejną szansą na pływanie w tych wodach. Trzeba przyznać, że Cumberbatch stworzył poruszającą kreację, podczas której Vincent walczy z wewnętrznymi demonami, pozbywa się zarozumiałości i przetwarza szereg uczuć. Jest sercem serialu przez cały jego (dość zagmatwany) koniec.
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
Ale najpierw zacznijmy od początku. Vincent, szanowany lalkarz, wkurzył wszystkich w swoim miejscu pracy, programem telewizyjnym dla dzieci w stylu Muppetów , zatytułowanym Good Day Sunshine . Tymczasem jego małżeństwo z Cassie (Gaby Hoffmann) legło w gruzach. Ich częste głośne kłótnie mają wpływ na ich dziewięcioletniego Edgara (Ivan Howe), który stara się nawiązać więź z tatą. Próbuje to zrobić, rysując postać, którą, jak ma nadzieję, Vincent ożywi w biurze. Edgar nazywa swoje dzieło – jak się domyślacie – Eric. Kiedy więc pewnego ranka w drodze do szkoły dziecko znika, Vincent wmawia sobie, że ta marionetka, którą naszkicował jego syn, w jakiś sposób sprowadzi go z powrotem.
It kicks off a whimsical, emotional, and suspenseful saga for Vincent. He fancies himself a lone wolf because no one believes his theories about Edgar. He continually gets drunk and pushes everyone away, though, so his only companion lives entirely in his head. Eric (his subconscious) shadows Vincent through the streets and tunnels of Manhattan, gnawing at him about his ignorance and callousness. Why didn’t Vincent drop Edgar off as planned? Why did he reprimand his son so often? The bizarre visuals of Cumberbatch facing off, dancing, or chatting with a toothy stooge are reminiscent of Showtime’s Happy, starring Chris Meloni. Here, too, an eccentric situation sets the stage for a meditative story about remorse and intergenerational trauma.
Eric dwells on Vincent’s poor relationship with his own wealthy parents and how the cycle inevitably continues with Edgar. The six hourlong episodes are potent when they focus on this shitty dynamic. Similarly, it’s moving to see Cassie grapple with a parental nightmare. Reeling from Edgar’s disappearance, she also tries to take matters into her own hands. Hoffmann’s performance is equally haunting as she sits with her character’s pain and helplessness.
The other major piece of this puzzle is NYPD Detective Michael Ledroit (McKinley Belcher III), one of the only cops dedicated to finding Edgar and another missing child, a Black teen not getting similar media or police attention. Through him, series creator Abi Morgan scrutinizes larger issues related to homophobia, homelessness, and political corruption in 1980s New York City. Eric taps into its very specific setting with excellent production and set design, and the show’s grimy alleys and darkened subway underpasses form a cutting contrast to the vibrancy of Good Day Sunshine and Eric’s whole deal.
However, by juggling these topics, Eric shifts from a gritty psychological thriller into a predictable mystery about morality at the expense of building Michael up as a secondary protagonist. He’s got problems of his own, including the loss of a loved one and barely any support at work. Despite these similar circumstances, he is Vincent’s opposite, and their approaches are vastly different. This duality makes for an absorbing character study, and Belcher III’s gentle expressiveness is a great parallel to Cumberbatch. Unfortunately, the last couple of episodes opt for a timely but generic tale.
Eric nie utrzymuje tempa, ale nadal może poszczycić się wystarczającym napięciem, wzmożonymi emocjami i kilkoma świetnymi występami. Istnieje ryzyko, że zaginie w obecnym krajobrazie telewizji. (Nawałnica treści Netflixa nie pomaga, podobnie jak nieprzerwany napływ seriali kryminalnych , thrillerów i klimatycznych dramatów , które zdają się umykać radarowi). Choć Eric nie jest doskonały, jego melancholia i wyczucie miejsca i ogólna dziwność sprawiają, że zdecydowanie warto poświęcić chwilę.
Premiera Erica 30 maja w serwisie Netflix

