W jaki sposób byłeś bity w dzieciństwie i czym najczęściej Cię bito?
Odpowiedzi
Drewniana łyżka. Tak jak je kiedyś robiono, nie łamały się, gdy ktoś cię uderzył, ale piekły jak diabli, gdy lądowały. O, człowieku. Moja mama była taka zwinna! Najpierw wkurzałem ją, jakoś tak, gdy gotowała w kuchni.
Tak zwykle wszystko się zaczynało. Wszystko działo się tak szybko. Czasami nie wiedziałem nawet, co powiedzieć, żeby ją zdenerwować. Przyznam jednak, że potrafiłem być pyskaty jako nastolatek lub przednastolatek, nawet jako młodszy dzieciak.
Jednym ruchem moja mama była niewiarygodnie szybka. Jednym zamachem otwierała szufladę, chwytała jedną ze swoich słynnych drewnianych łyżek, którymi gotowała, i najczęściej mnie dopadała. Uciekałem. Ale miała świetne mięśnie nóg, bo chodziła pieszo z naszego domu do centrum. Nie prowadziła samochodu, nigdy nie prowadziła. Chodziła.
W końcu nauczyłem się ją frustrować, chowając się między krzesłami i naszym dużym stołem w jadalni. To było bardzo ciemne pomieszczenie, wyłożone drewnianymi panelami, a czasami albo nie mogła mnie znaleźć, albo nie było to warte jej czasu.
Lata później byłem w domu z college'u. To było Boże Narodzenie, wiosna lub jakaś inna przerwa świąteczna, a moja mama i ja rozmawialiśmy w kuchni. Siedziałem wysoko na tym samym czerwonym skórzanym krześle, które od zawsze stało w naszej kuchni.
Nagle makaron mamy zaczął wrzeć. Szarpnęła szufladę, żeby chwycić swoją zaufaną drewnianą łyżkę. Miałam retrospekcję! Instynktownie podskoczyłam, gotowa do ucieczki! Miałam 21 lat.
Zobaczyła mnie kątem oka. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a potem na łyżkę, którą trzymała. Zamarliśmy w miejscu.
Oboje wpadliśmy w histerię, nie mogliśmy przestać się śmiać! Śmialiśmy się tak mocno, że mój tata musiał wejść, żeby zobaczyć, co się stało.
To jedno z najlepszych wspomnień o mojej mamie ❤️.
Była zadziorna. Pielęgnowałam tę piękną kobietę w ostatnich latach jej życia. Zmarła w wieku 91 lat. Tęsknię za nią każdego dnia.
Nie dostawaliśmy zbyt wielu klapsów, ale najczęściej robiła to mama, ponieważ tata był w pracy, a mama była gospodynią domową.
Najczęstszym narzędziem był biały skórzany sandał, który miała. Piekło jak diabli. Oto jak prawie zawsze to się kończyło.
Coś zepsułeś (nie drobne rzeczy - zwykle coś poważniejszego), a ona się o tym dowiadywała. Wtedy z tobą rozmawiała. Często w kuchni lub w pokoju rodzinnym. Zaczynała o to pytać, mówiąc, dlaczego to było złe i co złego mogło się wydarzyć z powodu twoich działań. Pod koniec rozmowy albo mówiła coś w stylu: „Okej, jeśli to się powtórzy, dostaniesz porządne lanie”, co oczywiście było preferowanym wynikiem. Ponieważ drugą rzeczą, którą powiedziała na zakończenie swojej rozmowy, było: „Okej, idź do swojego pokoju”. Co oznaczało, że dostaniesz lanie. Nie musiała ci mówić, że to zrobi. Te słowa oznaczały to.
Oczywiście, jeszcze gorsze było to, że powiedziała: „Wiesz co, pozwolę, żeby twój ojciec zajął się tobą, kiedy wróci do domu”. Co oznaczało, że musiałam siedzieć przez kolejną rozmowę, mając nadzieję, że nie skończy się to laniem. Ale jeśli moja mama chciała, żeby mój tata się w to wtrącił, zwykle kończyło się to laniem.
Po tym, jak mama kazała mi iść do swojego pokoju, przynajmniej nie kazała mi tam czekać i długo się nad tym męczyć. Zazwyczaj przychodziła do mojego pokoju chwilę później. Zamykała drzwi i jeśli miała już na sobie wspomniane wyżej sandały, sięgała po nie, żeby je zdjąć. Zawsze były właściwe, bez względu na powód. Jeśli nie miała na sobie sandałów, po prostu zatrzymywała się w swoim pokoju i wchodziła z nimi.
Kazano ci zdjąć spodnie i bieliznę i pochylić się nad łóżkiem. A ona zaczynała bić. Z perspektywy czasu, nie krzyczała, nie wrzeszczała, ani nawet nie podnosiła głosu. Po prostu wykonywała wyrok, ale bolało jak diabli.
A potem zakładała sandał z powrotem na nogę. Mówiła, że cię kocha, ale że musisz zostać ukarany i nauczyć się podejmować lepsze decyzje (lub coś podobnego).
I wtedy to się skończyło. Zrobiłem coś złego, zostałem ukarany, wyciągnąłem wnioski. Ani ja, ani żadne z mojego rodzeństwa nie żywimy złej woli do moich rodziców. Wszyscy mamy z nimi świetne relacje i wszyscy trzymaliśmy się z dala od poważniejszych kłopotów, i wszyscy radziliśmy sobie bardzo dobrze. Przypisuję to częściowo kochającej dyscyplinie, jaką zapewniali mi rodzice.