Wojna taryfowa na pojazdy elektryczne po prostu uczyni wszystkich biednymi

Dzień dobry! Jest środa, 22 maja 2024 r., a oto Poranna Zmiana , codzienne zestawienie najważniejszych nagłówków motoryzacyjnych z całego świata w jednym miejscu. Oto ważne historie, które musisz znać.
powiązana zawartość
1. bieg: Chiny reagują na amerykańskie taryfy na pojazdy elektryczne
Chiny spędziły ostatnie kilka lat na budowie naprawdę tanich samochodów elektrycznych , które przekraczają swoje granice i trafiają na rynki takie jak Europa i Australia . Zanim to tanie zagrożenie dotrze do Ameryki, Stany Zjednoczone nałożyły ogromną, 100-procentową cło na chińskie pojazdy elektryczne i teraz wygląda na to, że Chiny zaraz zareagują.
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
Chiny rozważają obecnie nałożenie 25-procentowego cła na samochody amerykańskie i europejskie importowane do kraju w celu sprzedaży, podaje Bloomberg . Jak podaje strona, cła mogą objąć amerykańskie modele wyposażone w duże silniki. Jak wyjaśnia Bloomberg:
Chiny zasygnalizowały, że są gotowe uwolnić cła sięgające 25% na importowane samochody z dużymi silnikami w związku z eskalacją napięć handlowych z USA i Unią Europejską.
Jak wynika z oświadczenia opublikowanego w serwisie X, Chińska Izba Handlowa przy UE poinformowała, że została poinformowana o potencjalnym posunięciu przez „osoby posiadające dostęp do poufnych informacji”. Opłaty dotknęłyby europejskich i amerykańskich producentów samochodów oraz miałyby „znaczący” wpływ na stosunki z UE, dodał.
Stany Zjednoczone ograniczyły już cła na chińskie pojazdy elektryczne i powszechnie uważa się, że Unia Europejska wkrótce może pójść ich śladem. Jednak szef Stellantis Carlos Tavares ostrzega, że może to nie być mądre posunięcie. Dyrektor naczelny ostrzegł, że powszechne zwiększenie ceł może mieć „znaczące konsekwencje dla miejsc pracy i produkcji” – podaje Reuters . Jak wyjaśnia witryna:
Tavares powiedział, że cła na chińskie pojazdy importowane do Europy i Stanów Zjednoczonych stanowią „główną pułapkę dla krajów, które podążają tą ścieżką” i nie pozwolą zachodnim producentom samochodów uniknąć restrukturyzacji, aby sprostać wyzwaniu stojącym przed tańszymi chińskimi producentami.
Oprócz powstrzymywania rodzimych producentów samochodów od stawiania czoła chińskim rywalom na równych warunkach, Tavares ostrzegł również , że cła „spowodują inflację” i mogą mieć szkodliwy wpływ na sprzedaż i produkcję w całym przemyśle samochodowym.
Drugi bieg: w pełni elektryczne Lamborghini jest jeszcze daleko
Według szefa firmy Stephana Winkelmanna jedną z firm, która prawdopodobnie nie będzie wnosić wkładu w dyskurs na temat niedrogich pojazdów elektrycznych, jest Lamborghini , nie tylko ze względu na to, że jej samochody są zbyt drogie, ale także dlatego, że nie będzie się spieszyć z produkcją pojazdów elektrycznych w najbliższej przyszłości .
Według Winkelmanna do pojawienia się w pełni elektrycznego supersamochodu włoskiego producenta samochodów potrzeba jeszcze kilku lat, mimo że rywale Ferrari i McLaren sugerują, że trwają prace nad ich własnymi potworami na baterie. Jednak w nowym wywiadzie dla Bloomberga szef Lamborghini powiedział, że projekt nie jest dla firmy priorytetem, jak wyjaśnia strona:
Chociaż osiągi nie będą stanowić problemu w przypadku pojazdu elektrycznego, niektórych aspektów emocjonalnych – takich jak dźwięk silnika V10 Huracana – nie da się odtworzyć, powiedział szef Lamborghini Stephan Winkelmann. Marka należąca do Volkswagen AG pozostanie również otwarta na stosowanie e-paliw, jeśli regulacje staną się bardziej korzystne.
W pełni elektryczne supersamochody sportowe „nie są jeszcze czymś, co się sprzedaje” – powiedział Winkelmann w wywiadzie. „Jest za wcześnie i musimy zobaczyć, czy i kiedy to nastąpi”.
Nie oznacza to jednak, że Lamborghini nie idzie z duchem czasu. Ma już na świecie hybrydowe supersamochody , a niedawno dodał opcję plug-in do swojego najlepiej sprzedającego się SUV-a Urusa . Bloomberg donosi również, że firma rozważa zastosowanie e-paliw jako sposobu na utrzymanie sprawności samochodów napędzanych gazem.
Zrównoważone e-paliwa, a także gigantyczna modernizacja produkcji w firmie pomogą jej zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych z samochodów o około 40 procent do 2030 r., podaje Bloomberg.
Trzeci bieg: sondy NHTSA VW ID.4 wycofanie
W dzisiejszych czasach wydaje się, że żaden producent samochodów nie jest bezpieczny przed gniewem wycofania. Po tym, jak Ford i Tesla już w tym roku zmuszeni byli ponownie wzywać samochody do naprawy, Volkswagen stoi obecnie przed dochodzeniem w związku z wycofaniem z rynku jego elektrycznego SUV-a ID.4.
VW ID.4 został wycofany w 2023 r. po wykryciu problemów z drzwiami samochodu, a niektóre nawet otwierały się przy dużej prędkości. Krajowa Administracja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego bada obecnie rozwiązanie problemu przez firmę, donosi Automotive News . Jak wyjaśnia witryna:
Biuro ds. Badania Wad NHTSA poinformowało, że otrzymało 12 raportów dotyczących pojazdów ID4 z lat modelowych 2021–2023, w których zarzucano, że „drzwi pojazdu otwierają się sporadycznie podczas jazdy, bez rozsądnej wykrywalności”.
Agencja otrzymała również raporty, że klamki w drzwiach uniemożliwiają konsumentom wchodzenie i wychodzenie z pojazdów, podała NHTSA w swoim raporcie.
Pierwotne wycofanie wymagało od techników przeanalizowania klamek drzwi ID4 i oceny, czy konieczna jest ich wymiana.
NHTSA wszczęła dochodzenie – zwane zapytaniem o wycofanie – w celu oceny skuteczności wycofania i pierwotnego środka zaradczego. NHTSA podała, że wszystkie pojazdy będące przedmiotem skarg zostały poprawione.
Pierwotne wycofanie dotyczyło ponad 50 000 VW ID.4 , a zbadanie rozwiązania problemu jest pierwszym krokiem w procesie NHTSA mającym na celu ocenę jego skuteczności. W przypadku wykrycia jakichkolwiek problemów z poprawką agencja może wystosować pismo z prośbą o wycofanie produktu z rynku lub może zostać zamknięta, jeśli poprawka będzie zadowalająca.
4. bieg: Szef Boeinga w obliczu buntu
Rok 2024 ma już za sobą całkiem niezły rok. Po wykryciu problemów z kontrolą jakości w jego fabryce i pęknięciu zatyczki w drzwiach jednego z samolotów, szef firmy staje obecnie w obliczu buntu wśród akcjonariuszy w sprawie swojego rocznego wynagrodzenia .
Na początku tego miesiąca akcjonariusze amerykańskiego producenta samolotów głosowali nad wynagrodzeniem dyrektora generalnego Dave’a Calhouna, przy czym „znaczna” część z nich złożyła głosy w proteście i sprzeciwiła się jego pakietowi wynagrodzeń wynoszącemu 32,8 mln dolarów, podaje Financial Times . Jak wyjaśnia witryna:
Choć w dużej mierze symboliczne, głosy na dorocznym zgromadzeniu spółki oznaczały jedną z największych rewolt w tym roku przeciwko dyrektorowi generalnemu spółki notowanej na indeksie Dow Jones Industrial Average. Odzew na taką skalę w związku z głosowaniem korporacyjnym jest oznaką znacznej frustracji ze strony akcjonariuszy.
Ponad jedna trzecia inwestorów odmówiła zgody w głosowaniu doradczym w sprawie wynagrodzeń kadry kierowniczej. Oczekuje się, że Calhoun otrzyma w tym roku 32,8 mln dolarów, co oznacza podwyżkę o 45%, ale sprzeciwiło się 35% akcjonariuszy. A 22 procent głosowało przeciwko pozostawieniu go na stanowisku dyrektora producenta samolotów, który stara się zaradzić uchybieniom w zakresie bezpieczeństwa i jakości.
Calhoun ogłosił już wcześniej plany ustąpienia ze stanowiska pod koniec 2024 r. w związku ze złą prasą, jaką jego firma otrzymała w ostatnich miesiącach. Szef Boeinga pełni tę funkcję od 2020 r., kiedy to cena akcji firmy spadła prawie o połowę.
Rewers: Wspaniali mężczyźni w swoich latających maszynach
W radiu: Foo Fighters – „Naucz się latać”

