Z pewnego punktu widzenia akolita po prostu rozwiał szeroko „Gwiezdne Wojny”.

Gwiezdne Wojny są pełne półprawd. Nawet jeśli fani pragną wiarygodności ściśle określonego kanonu , saga zawsze odgrywała rolę w mitologizowaniu samej siebie i przekręcaniu tego, co nam powiedziano, w nowym świetle. W końcu jest to historia, w której Obi-Wan bronił się przed Luke'em nie jako kłamca, ale z pewnego punktu widzenia mówiący prawdę . Gwiezdne Wojny kłamią, dodają kontekst, zmieniają, oferują interpretację – ich historia rozrasta się, z jednego punktu widzenia na wiele. Akolita nie jest inny.
powiązana zawartość
Dobrze się zatem składa, że nowy serial, zafascynowany wizją i instytucjonalnym edyktem, zagłębia się w tę ideę z własnym podejściem do efektu Rashomona w oszałamiającym odcinku, który – oferując warstwę zaciemnionej, niewiarygodnej interpretacji pewne elementy leżące u podstaw tej nadrzędnej tajemnicy – skłania nas również do rozważenia, że być może nie wszystko, co wcześniej zrozumieliśmy na temat Mocy, Jedi i ich dogmatów lub ogólnie duchowej strony Gwiezdnych Wojen , jest zawsze takie, jak myśleliśmy, że może być .
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski

„Destiny” żartuje tam, gdzie można by się spodziewać, że Akolita będzie skakał, odciągając nas od bezpośredniego wątku narracyjnego premiery z zeszłego tygodnia – zabójczyni Mae jest w drodze, by pozbyć się Wookiee Jedi Kelnacca, po jej bliźniaczce Oshy i Jedi, którym jest teraz z którą nie udało się jej zatrzymać – w odcinku, którego akcja rozgrywa się w całości na retrospekcjach. Cofając nas o 16 lat na planetę Brendok, gdzie urodziły się Mae i Osha, odcinek zaczyna odsłaniać warstwy relacji między tymi dwiema siostrami (ich młodsze wersje grają tu odpowiednio siostry Leah i Lauren Brady) oraz tragiczne okoliczności, które nie tylko ich rozdzieliły, ale skierowały na lustrzane ścieżki wykraczające poza życie, które znali: droga Oshy w stronę Jedi i droga Mae w ramiona Ciemnej Strony.

Jeśli jednak dwuodcinkowa premiera z zeszłego tygodnia nie dała wystarczających wskazówek, że to, co nasi bohaterowie wiedzą o tym, co wydarzyło się na Brendok, nie jest już całą prawdą, „Destiny” od samego początku sytuuje się w obiektywie niewiarygodnego narratora. W tym odcinku perspektywa jest jasna przez cały czas: wersja wydarzeń, którą tu widzimy, jest wizją Oshy na temat tego, co wydarzyło się w dniu śmierci jej rodziny – w dniu, w którym Zakon Jedi uratował ją przed straszliwą tragedią i samolubnym zranieniem ze strony siostra bliźniaczka. Czy to jest to, co się stało? No, może z pewnego punktu widzenia. „Destiny” podejmuje odważną decyzję, aby nigdy wyraźnie nie opisywać swoich wspomnień w postaci starszej Oshy lub Mae opowiadających o tych wydarzeniach, ale prosi widzów, aby zarówno zaufali temu, co zostało im dane, jak i, jak Sol zaintonował w zeszłym tygodniu swoim młodym stażystom, aby polegali na więcej, niż zostało im to dosłownie pokazane.
Przez cały „Destiny” to właśnie Oshę najchętniej śledzimy, z którą prosimy o największe wczucie się w jej trudną sytuację. Widzimy to w jej pragnieniu bycia kimś więcej niż jej matki, Aniseya (Jodie Turner-Smith, w najlepszym pokazie) i Koril (Margarita Levieva) – przywódczynie sabatu użytkowników Mocy, jakich jeszcze nie widzieliśmy o Gwiezdnych Wojnach , a o tym później – chcę, żeby tak było, w ramach rytuału „wniebowstąpienia”, który uczyni zarówno ją, jak i jej znacznie chętniejszą siostrę Mae, przeznaczonymi następcami władzy sabatu. Widzimy to w kłótniach rodzeństwa Oshy i Mae, zupełnie odmiennych od tego, co nam pokrótce powiedziano o ich przeszłej intymności, ciągłych zadziorach i drobnych bójkach. Widzimy to, gdy Jedi pojawiają się na progu sabatu bez zaproszenia – ujęcie z przybyciem z niemal nikczemną obecnością, gdy dowiadują się, że są wśród nich dzieci potencjalnie wrażliwe na Moc – a Osha może na krótko nawiązać kontakt z młodszym mistrzu Sol i obietnicę życia wykraczającego poza to, co zna na Brendok. A kiedy sprawy naprawdę się psują – Osha odmawia kłamania na polecenie matki, gdy Jedi wystawiają ją i Mae na próbę wrażliwości jej i Mae, co prowadzi do bójki między siostrami, w wyniku której Mae okrutnie więzi ją w swoim pokoju i pali pamiętnik Oshy – eskalacja wydarzeń, która prowadzi do ostatecznej tragedii, to wszystko ponownie z punktu widzenia Oshy.

Złość Mae na to, że jej siostra odeszła niemal gwałtownie, staje się gwałtowna i nasila się, począwszy od kolejnej z ich małych sprzeczek, a skończywszy na próbie zamordowania siostry, którą do tej pory desperacko chciała zatrzymać przy sobie. A to, co zaczyna się jako mały ogień – płonąca książka – nagle przeradza się w piekło, które nie tylko pochłonęło pokój Oshy, ale cały sabat, niszcząc budynki i reaktory, wyrzucając wszędzie gruz i mosty zapadające się w głębiny (i pozornie Mae z nim, po tym jak Solowi udaje się uratować Oshę przed podobnym losem – ale wszyscy wiemy, jak się to teraz rozegrało, prawda?). Bardzo nagle rozrzucono po całym mieście wiele stosów ciał martwych czarownic, w tym Aniseyi, gdy Sol ucieka przed przerażeniem z Osą w ręku, młodą dziewczyną teraz wysłaną na Jedi z tragicznej konieczności, a nie z chęci, którą Osha okazywała wcześniej . Z pewnością jest to punkt widzenia na to, co wydarzyło się na Brendok. Ale czuję się źle. Nic do siebie nie pasuje, sprawy nigdy nie są jasno ułożone, wszystko wydaje się nagłe i nagłe, jakby uderzyło cię znikąd: ale celowo , a nie poprzez błędną ocenę narracji.
To przeczucie w premierowych odcinkach, że Sol, Indara, Kelnacca i Torbin wiedzą, że na Brendok wydarzyło się coś złego , w tym tygodniu staje się samo w sobie wściekłym ogniem: nawet jeśli z naszej niewiarygodnej perspektywy dowiadujemy się jednej rzeczy, jest tu wystarczająco dużo, aby wskazać publiczność krzyczała w kierunku zadawania kolejnych pytań. Co do cholery tu się wydarzyło, że sabat przeszedł od ukrywania dzieci do niechętnego, ale dobrowolnego pozwolenia Oshy na odejście, aż do ich unicestwienia? Jak jeden mały ogień stał się wybuchowym piekłem? Dlaczego Mae tak gwałtownie zareagowała na utratę ukochanej siostry? Co ukrywają ci Jedi?

Cokolwiek Akolita pozostawił, aby opowiedzieć nam o wydarzeniach na Brendok, dopiero się okaże – w szeregu bliźniaczych bohaterów i perspektyw, nie byłoby zbyt zaskakujące ponowne zapoznanie się z tą historią w miarę rozwoju serialu i poznanie czyjejś perspektywy, czy to Sola, Mae, czy kogoś innego, na te wydarzenia. Ale nawet jeśli „Destiny” tak po mistrzowsku wplata tę historię w Mae i Oshę, z ukośnej perspektywy, przewija się przez nią kolejna opowieść perspektywiczna o znacznie, znacznie większych konsekwencjach dla Gwiezdnych Wojen, wykraczających poza ich bliźniaczą opowieść. Jest to kwestia samej natury samej Mocy, teologii Jedi w praktyce, a pytanie zadane w prequelach Gwiezdnych Wojen i później każe nam, podobnie jak główna narracja w historii Oshy i Mae, zakwestionować wszystko, co wiemy.
W tle wewnętrznego konfliktu Oshy na temat pragnienia życia wykraczającego poza to, o co prosiły ją jej matki i ich sabat w „Przeznaczeniu”, jest przede wszystkim natura tego, o co ją proszono. Kiedy zostajemy wprowadzeni w system wierzeń sabatu, dowiadujemy się, że interpretują oni Moc w zupełnie inny sposób niż ten, który był nam przedstawiany przez lata perspektywy Jedi. Chodzi o coś więcej niż tylko fakt, że Aniseya nazywa to „Nicią”, a nie „Mocą”; tak, jest w tym moc i wola, ale jest to także coś, czym ktoś wystarczająco potężny, jeśli je rozumie, może bezpośrednio manipulować – że Nić można pociągnąć , jak Aniseya mówi Osha w ich ostatniej rozmowie, gdy wypuszcza córkę być Jedi. Dla Aniseyi i tego sabatu czarownic o ostatecznym losie decyduje jednostka, a nie jakaś kosmiczna wola. To wyraźnie ta sama mistyczna energia – widzimy, jak Aniseya uczy Oshę i Mae, jak próbować ją popychać i ciągnąć, tak jak wielokrotnie widzieliśmy, jak Jedi to robili – ale jest to koncepcja żywej natury tej energii, w której sabat i Zakon Jedi różnicuje. To tam zaczynają lecieć iskry, gdy uświadomimy sobie, że Jedi mają placówkę na Brendok, być może specjalnie dlatego, że na tym świecie są ludzie nauczający filozofii na temat Mocy, która nie jest ich doktryną , i dlaczego upieranie się Indary, że mają prawo testować każdą potencjalne dzieci, które odnajdują, nagle stają się bardziej zagrożeniem niż tylko odmiennym punktem widzenia.

To samo w sobie staje się bardzo interesujące, gdy Aniseya i Koril mimochodem przyznają coś, co dla widzów jest bombą: że Osha i Mae były produktem niepokalanego poczęcia, urodzonymi przez ich matki z samej Nici. Być może podobnie jak w przypadku diady , wspólne połączenie i rozdzielenie mocy pomiędzy dwiema centralnymi istotami w Mocy. Być może nie inaczej niż pewien przepowiedziany przez Jedi Wybraniec , który nadejdzie za sto lat. Wszystko, co nam, widzom, powiedziano do tego momentu w kanonie Gwiezdnych Wojen , to to, że tego rodzaju tworzenie życia odbywało się przez pryzmat dychotomii Jedi i Sithów. Z którym Sithowie próbowali eksperymentować, zepsuć i manipulować samą naturą, aby przedłużyć swoje życie w stopniu i kosztem innych. Że dla Jedi taka manifestacja jest sednem przepowiedni mającej na celu przywrócenie równowagi (a oni wierzą, że zniszczą na dobre swoich wrogów w Sithach, niezależnie od tego, czego dowiemy się w sadze Skywalkerów) i odzwierciedleniem Żywa natura i wola siły.
Zamiast tego jednak sabat oferuje perspektywę, która przełamuje łańcuchy tej jednej konkretnej interpretacji tego, czym jest Moc i do czego jest zdolna: takiej, która – jak mówi Aniseya swoim wyznawcom – przygotowuje się do rytuału wzniesienia, który uczyni Oshę i Mae kolejne wielkie czarownice sabatu, niektórzy uznaliby za mroczne lub nienaturalne. Że inni, podobnie jak oni, uznaliby to za cud. Ale nawet w tych ramach Osha i Mae nie są zobowiązane do określonego przeznaczenia. Nie są wybrańcami, wciąż mają swobodę dokonywania własnych wyborów, bez względu na konsekwencje – i sami mogą ciągnąć Nić, ponieważ są jej częścią, tak jak ona jest częścią nich. A jeśli chodzi o Oshę i Mae, to nie muszą być wybrane cuda, te pojedyncze punkty przegięcia Mocy, czy Anakin musiał nimi być? Czy był Wybrańcem, ponieważ tak właśnie powiedzieli Jedi – Zakon, który widzimy w tym odcinku, zjeżył się, gdy został skonfrontowany z myślą, że istnieją inni spirytyści uczący dzieci ich sposobów, a nie Zakonu? Czy związek Reya i Bena Solo zrodził się z interpretacji Światła i Ciemności, przez które zostali ukształtowani, czy też było to coś zupełnie innego, coś, co uwolniło ich oboje od tego, co to znaczy być Jedi lub w ogóle być Sithem?

Nie otrzymaliśmy tutaj odpowiedzi, tak jak nie otrzymaliśmy wszystkich odpowiedzi na temat tego, co naprawdę wydarzyło się na Brendok. W rezultacie moglibyśmy dowiedzieć się więcej, co to wszystko zmienia – co jeszcze bardziej poszerza perspektywę Mocy Akolity lub przybliża ją z powrotem do wcześniej rozumianej dychotomii. W końcu, jak wielokrotnie przypomina nam „Destiny”, przedstawiamy tutaj tylko jedną perspektywę i jedną interpretację obecnego stanu rzeczy. Ale odkrywając większą tajemnicę, że Akolita prosi nas również o rozważenie tych podstawowych idei dotyczących Gwiezdnych Wojen – i daje nam szansę na przeciągnięcie Nici, aby uwolnić się od interpretacji kierowanej przez Światło i Ciemność, przez Jedi i Sith i znajdź nową perspektywę pomiędzy i poza nią – przygotowuje grunt pod serię, która wykracza poza wciągającą, osobistą historię o stawkach pomiędzy tymi dwiema siostrami i staje się czymś, co poszerza i wzmacnia szeroko rozumianą duchowość Gwiezdnych Wojen na sposoby jakiego do tej pory nie widzieliśmy na ekranie.
Niezależnie od tego, jak potoczy się ta konkretna historia, szansa, jaką mamy, jest sama w sobie wyzwalająca i fascynująca.
Chcesz więcej wiadomości o i9? Sprawdź, kiedy można się spodziewać najnowszych premier Marvela , Gwiezdnych Wojen i Star Trek , co dalej z uniwersum DC w filmie i telewizji oraz wszystko, co musisz wiedzieć o przyszłości Doktora Who .

