Angielski jako drugi język

May 09 2023
Wielu moich najbardziej cierpliwych brytyjskich i amerykańskich przyjaciół często powtarzało mi to zdanie: nikt nie będzie cię osądzał za to, że nie znasz doskonale angielskiego. Istnieje jednak trudna prawda, której angielscy użytkownicy języka ojczystego nie rozumieją i to nie ich wina: jeśli chcesz, aby Twój głos miał znaczenie, musisz opanować język angielski — a czasami, jako obcokrajowiec, nadal nie idzie wystarczyć.

Wielu moich najbardziej cierpliwych brytyjskich i amerykańskich przyjaciół często powtarzało mi to zdanie: nikt nie będzie cię osądzał za to, że nie znasz doskonale angielskiego. Istnieje jednak trudna prawda, której angielscy użytkownicy języka ojczystego nie rozumieją i to nie ich wina: jeśli chcesz, aby Twój głos miał znaczenie, musisz opanować język angielski — a czasami, jako obcokrajowiec, nadal nie idzie wystarczyć.

Kilka lat temu przeczytałem listę najlepszych książek napisanych w XXI wieku Guardiana i jedna rzecz mnie uderzyła. Większość tytułów była produkcją anglojęzycznych pisarzy. Brytyjczycy, Irlandczycy, Amerykanie, Australijczycy. To samo dzieje się z dziennikarzami, prezenterami telewizyjnymi i wieloma innymi intelektualnymi profesjami. Niedawno była prezenterka Al-Dżaziry, Barbara Serra, mówiła o tym, że tak zwane „dziennikarstwo międzynarodowe” nie istnieje : istnieje dziennikarstwo anglojęzyczne, które jest zdominowane przez anglosaskie gazety i rodzimych anglojęzycznych dziennikarzy.

Prawdopodobnie zgodzimy się, że nie oznacza to, że we Włoszech, Japonii, Brazylii i reszcie świata jest tak mało wartościowych pisarzy i dziennikarzy; że Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Australia nie są gorącymi punktami dla niesamowitych talentów pisarskich. Najbardziej sensowna jest odpowiedź, że języki ojczyste inne niż angielski umieszczają ludzi trochę dalej od centrum świata, trochę bliżej krawędzi.

Być może to prawda, że ​​nikt nie będzie mnie oceniał, jeśli nie znam doskonale angielskiego. Niemniej jednak nie możemy zaprzeczyć, że nauka angielskiego jako drugiego języka w wieku 20 lat stanowi pewną przeszkodę. I szczerze mówiąc, nie jestem nawet pewien co do całego braku części osądu. Kiedy mój angielski był gorszy, zmieniało to postrzeganie mnie przez ludzi. W obliczu moich wahań ludzie kalibrowaliby swoje słownictwo i ograniczali się do tematów, które według nich moglibyśmy poruszyć w rozmowie. W wielu przypadkach: makaron, pizza, drzemki, plaże, babcie, mafia, Florence, Berlusconi. Ponieważ jeśli mówisz mniej biegle, łatwiej ulegasz stereotypom. Nie dzieje się to świadomie ani złośliwie, ale się zdarza.

W swoim życiu spotkałem się z takim traktowaniem i przyłapałem się na tym, że nieświadomie go zadaję. Kiedy siadam w salonie kosmetycznym za rogiem mojego mieszkania w Mediolanie, prowadzonym przez grupę Chinek, które mówią do mnie ledwo zrozumiałym włoskim, muszę zagłębić się w moje doświadczenie jako obcokrajowca w Wielkiej Brytanii, aby zobowiązać się do postrzegania ich jako równorzędnych rozmówców. To samo dzieje się, gdy rozmawiam z jakimś agentem obsługi klienta z mocnym akcentem. Słaby język działa jak nieprzejrzysty filtr między ludźmi. A odpowiedzialność za wypełnienie tej luki i wyjaśnienie tej nieprzejrzystości często asymetrycznie spoczywa na barkach użytkownika mniej dominującego języka.

Właśnie dlatego startup z Bay Area oferuje wykorzystanie sztucznej inteligencji, aby agenci obsługi klienta automatycznie brzmieli bardziej po amerykańsku . I zamiast rozwiązać problem, utrwala go. Ponieważ problemem nie jest posiadanie akcentu, ale konieczność brzmienia po amerykańsku, aby być postrzeganym jako kompetentny. Powinniśmy pracować nad naprawieniem uprzedzeń, zamiast znajdować rozwiązania, które pozwolą je dostosować i dostosować do uprzedzeń.

Moi angielscy przyjaciele mówiący w ojczystym języku przez lata byli wobec mnie niesamowicie cierpliwi i zawsze łaskawie mnie poprawiali. Jednak dopóki nie opanowałem języka do tego stopnia, w jakim jestem teraz, w naszych stosunkach istniała nieunikniona asymetria. W pewnym stopniu nadal istnieje. Czasami nadal wybieram niewłaściwe przyimki lub używam niektórych wyrażeń w niewłaściwym kontekście. Czasami wyrażam się w sposób, który często jest uważany za „zabawny” i „niezwykły”. A kiedy kłócę się z moim amerykańskim chłopakiem, a on jest na mnie zły, odpowie mi tylko po to, żeby poprawić mój angielski, zamiast odnieść się do mojego punktu widzenia.

Zarzut nie polega na tym, że wolałbym nie uczyć się drugiego języka. Stanie się dwujęzycznym zwielokrotniło mnie i moje rozumienie świata. Karol Wielki powiedział, że „mieć drugi język to mieć drugą duszę” i jakkolwiek tandetnie to może brzmieć, uważam, że to całkiem prawda. Mogę teraz przełączać biegi w moim mózgu w zależności od kontekstu i sposobu, w jaki chcę myśleć i czuć. Jestem za to wdzięczny. Jednak nawet nie ośmielam się reklamować programów i kanałów, które mają tylko brytyjskich lub amerykańskich dziennikarzy jako gospodarzy i korespondentów.

I właśnie to ma związek z moją irytacją: społeczeństwem tak nastawionym na różnorodność, które jednak nie przywiązuje tak dużej wagi do różnorodności językowej i narodowościowej. Czy jesteśmy pewni, że rozumiemy wartość głosów i punktów widzenia nieanglojęzycznych dziennikarzy, pisarzy, intelektualistów? Czy rozumiemy, że różne języki oznaczają też różne rozumienia i spojrzenia na świat, że dziennikarze z akcentem, którzy wypowiadają się w „zabawny, nieoczekiwany” sposób, mogą być wzbogaceniem, a nie umniejszeniem czy przeszkodą?

Martwi mnie to, że wydaje się, że podchodzimy do wszystkich niszczących strat, które nas otaczają — w różnorodności zarówno natury, jak i kultury — z tym samym lekceważącym wzruszeniem ramion.