Co Cię w sobie zaskakuje?
Odpowiedzi
Ile mogę znieść i nadal być w porządku. Albo tak to ująć.
Wystarczy powiedzieć, że jestem osobą emocjonalną, jeśli nie emocjonalną. Czuję głęboko, wyrażam swoje uczucia (jestem nudną osobą, która powie nawet swojemu psu, że go kocha raz dziennie). Nie sądzę, żebym za dużo płakała, ale nazywano mnie płaczliwym dzieckiem, więc to tyle. Okej, płaczę może raz na kilka miesięcy, jeśli nic złego się nie dzieje.
Za każdym razem, gdy dzieje się coś wyczerpującego emocjonalnie, czuję się bardzo źle w głębi żołądka i wszystko, co mam ochotę zrobić, to zniknąć w nicości i nie musieć przez to przechodzić. Ale nie ma wyboru, prawda? Que sera, sera.
Kiedy mój dziadek obudził mnie dziś rano, byłam zaskoczona, ponieważ obudził mnie herbatą, śniadaniem do łóżka i powiedział: „w życiu musimy robić to, co musimy”. Pomyślałam sobie: „tato, mam tylko grypę. Jutro idę na zajęcia, wszystko w porządku”. Powiedział mi, żebym po prostu jadła. Kiedy skończyłam, opowiedział mi, jak odeszła młodsza siostra mojej babci, która ostatnio chorowała.
Wszystko, co udało mi się wykrztusić, to: „ Och, wow, jakie to smutne”. Siedziałam dalej, po tym, jak powiedział mi, żebym nie mówiła babci, dopóki on tego nie zrobi, i wyszłam z pokoju. Nie mogłam przetworzyć tego, że jedyna kobieta, która zwracała się do mnie jak do damy odkąd byłam pięcioletnim dzieckiem i krzyczała: „Teraz jestem dorosła”, kobieta, która przytulała mnie mocniej niż własne wnuki, bo tak bardzo mnie kochała, kobieta, którą poznałam tydzień temu w szpitalu i powiedziałam: „Wkrótce będziesz w porządku”, już nie żyła. I zaczęłam płakać. Wszystko, czego chciałam, to przytulenia i pocałunki, ale w domu nie było nikogo i nie mogłam powiedzieć babci.
Moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, żebym była silna i dbała o innych, zamiast słabnąć. Nie myślałam, że potrafię. Ale ona powiedziała: „musisz”. Kiedy mój dziadek wrócił do domu i powiedział to babci, zaczęła płakać. On, jak zwykle zimny emocjonalnie, po prostu powiedział jej, żeby nie płakała. Podeszłam do niej i przytuliłam ją, siedząc na jej kolanach. Uwierz mi, kiedy to mówię, że najtrudniejszą rzeczą na świecie jest pozwolić komuś wypłakać się w twoje ramiona, kiedy czujesz, że zaraz się załamię. Jakoś udało mi się nie płakać przy niej. Ale kiedy mój dziadek powiedział: „widzisz, ona nie płacze. Zostaje lekarzem, wie, że życie i śmierć są częścią życia”, musiałam wstać i wyjść z pokoju, ponieważ nie mogłam już tego dłużej powstrzymywać.
Siedziałam z babcią i pomagałam jej wykonywać codzienne obowiązki, ponieważ nie miała wystarczająco dużo energii, aby robić to sama. A potem dwie moje przyjaciółki chciały porozmawiać na czacie. Jedna chciała opowiedzieć, jak poznała faceta, w którym się podkochuje, a druga była podekscytowana swoimi urodzinami. Nie wiem, dlaczego nie powiedziałam im, co się dzieje i że nie jestem w odpowiednim miejscu, aby rozmawiać. Po prostu mechanicznie mówiłam dalej. Przycisnęłam kwiat żelazkiem, napisałam wiersz, trochę poczytałam, założyłam słuchawki i teraz jestem tutaj, pisząc. I zastanawiam się, jak to robię.
Może jednak nie aż tak słaby. Albo może to tylko fałszywa rzecz, którą robię sobie, żeby mieć iluzję, że dam sobie radę. Cokolwiek to jest, życie się dzieje, a ja żyję. Czy to nie jest wszystko, co się liczy?
(1) Jako mężczyzna, który nigdy nie przepadał za dziećmi i nie czuł potrzeby ich posiadania, po narodzinach naszego pierworodnego syna poczułem się tak uniesiony, byłem wniebowzięty, czego nigdy się po sobie nie spodziewałem, mając za sobą bardzo kliniczne doświadczenie ciąży, obserwując, jak dziecko rosło, poruszało się, leżało główką w dół (więc nie było trudnego ułożenia pośladkowego) itp. Obecnie jestem bardzo zadowolony, że mamy dwójkę zdrowych dzieci (ale nadal nie interesują mnie dzieci innych ludzi).
(2) Że nasze małżeństwo po 37 latach nadal działa bardzo dobrze, pomimo naszych bardzo różnych środowisk: ona była konserwatywnie wychowana jako katoliczka, ja byłem bardzo liberalnym agnostą, który, gdy nie nosił marynarki, nosił męskie torebki, które w tamtym czasie nosili tylko geje, ona prowadziła bardzo regularne życie, niemal jak w zegarku, jadając kolację między 17:30 a 18:00, ja jako lekarz nie byłem tak bardzo dostępny i bardzo często późno, między 21:00 a 22:00, a w NL lekarze zawodzą w długoterminowych związkach 1 na 2 (w porównaniu do populacji ogólnej 1 na 3). Zanim mnie poznała, widząc, jak radzą sobie jej przyjaciółki poślubione lekarzom, ślubowała, że nigdy nie wyjdzie za lekarza. Cieszę się, że to zrobiła.