Co w Tobie naprawdę Cię przeraża?
Odpowiedzi
Niektóre z rzeczy, których się boję w sobie, się spełniły i musiałam się z nimi zmierzyć. I nie było tak źle, jak myślałam. Chociaż są chwile, kiedy prawie tak jest. Pokonywanie strachu wydaje się być walką na przemian. W pewnym sensie walka nigdy się nie kończy, ale wydaje się, że znalazłam miejsce pocieszenia w sobie.
Zawsze miałam lęk przed życiem mojej młodzieńczej urody. Ale z przyjemnością odkryłam, że ciało można zachować w stanie nienaruszonym. Tylko twarz pokazuje, że jestem stara. Nadal czuję się jak wiązka energii i nadal cieszę się większością rzeczy, które kochałam w tym życiu. Więc to lęk, który wydaje się nie być taki zły. Ale z drugiej strony nie chcę, żeby cokolwiek się już pogorszyło. Co prowadzi mnie do tego, czego naprawdę najbardziej boję się w sobie. Ale pozwólcie mi podzielić się, gdzie leży moja pasja.
Jako empata to, co jest we mnie, jest połączone z tym, co jest na zewnątrz mnie. Zawsze napędzało mnie pragnienie, aby uczynić świat lepszym miejscem, choćby na chwilę. Jako muzyk odkryłem, że instynktownie staram się wpływać na nastrój innych w pozytywny sposób. Jeśli nie tylko po to, aby dzielić się emocjami poza ich codziennymi wyzwaniami. Może to być mile widziany i uzdrawiający odpoczynek.
Istnieje również pragnienie oddania czegoś Matce Ziemi. To poczucie odwdzięczenia się przyszłym pokoleniom. Wydaje się, że zaspokaja to podstawowy ludzki instynkt. Bez względu na to, co robię w życiu osobistym, mój los jest związany z losem mojego gatunku. Dla mnie to jak odkrycie pięknej, żyznej doliny i podekscytowanie powrotem i opowiedzeniem o tym reszcie plemienia.
Rzecz, której najbardziej boję się w sobie, to stanie się bezużytecznym dla innych. Boję się, że bez celu służenia, jak ci, których wymieniłem wcześniej, przestanę dbać i stanę się zgorzkniały. Boję się, że nadzieja i zrozumienie opadną ze mnie jak liście spadające na ziemię jesienią. I tam będę stał, nagi i bezbronny. Z goryczą, za którą mógłbym się schować.
Ten strach jest jak koszmar, w którym budzę się w rzeczywistości, w której nie słyszę już muzyki, którą zawsze słyszałam w sobie. Nie czuję już rytmu uderzenia w moim ciele. Ożywcze ruchy mojego tańca sprawiły, że czuję się, jakby nigdy nie istniały. A kiedy patrzę w lustro, widzę martwe oczy. A w moim umyśle są tylko pokręcone, mroczne myśli. Z jedynie roztrzaskanymi fragmentami emocji w moim sercu.
Kiedyś obiecałam sobie, że będę silna i nigdy się nie poddam. Zamierzam dotrzymać tej obietnicy. Ale szczerze mówiąc, czasami pozwalam sobie na luksus myślenia, że dziś jest dobry dzień na śmierć. Czy możesz sobie wyobrazić fantazję o doświadczeniu samozapłonu na parkiecie? Nie miałabym wątpliwości, że byłam najgorętszą osobą na parkiecie tej nocy.
Te fantazje to po prostu mój surowy sposób radzenia sobie ze strachem. Byłem częścią ewolucji punk rocka w metal, więc wizje w moim umyśle często mają gotycki wpływ. Może po prostu chcę płonąć jasno całą intensywnością życia w chwili mojej śmierci.
Chodzi o to, że musimy znaleźć sposób, aby odeprzeć nasze lęki. Musimy iść naprzód pomimo naszych lęków. Czasami potrzeba trochę wyobraźni, a wszyscy mamy swój własny, unikalny styl. Wierzę jednak, że nasza intuicja może nas poprowadzić w taki sposób, aby „przynajmniej” poradzić sobie z naszymi lękami i nie dać się im sparaliżować.
Nie oznacza to, że nigdy nie ma dni, kiedy nie mam ochoty pędzić do przodu. Czasami muszę wycofać się w bezpieczne miejsce, gdzie mogę odzyskać siły. W takich chwilach towarzystwo kogoś, kto akceptuje mnie bez osądzania, jest dla mnie idealnym sanktuarium. Daje mi to chwilę na relaks i głęboki oddech.
Teraz, gdy pomyślałem o tym w trakcie pisania tej odpowiedzi, wydaje mi się, że najbardziej boję się utraty siły i chęci do przeciwstawienia się moim lękom. Wtedy byłbym zamrożony przez mój strach jak martwa statua.
Powiem to zanim ludzie zaczną komentować: nie próbuję być nerwowy. Nie próbuję zachowywać się jak socjopata, psychopata ani nikt inny z zaburzeniami psychicznymi. Wiem, że nie jestem socjopatą ani psychopatą.
Kiedy jestem w tłumie ludzi, powiedzmy w kinie, zaczynam zauważać, jak bardzo są zrelaksowani, jak bezpiecznie się czują, jak wygodnie, ciepło i spokojnie. I zaczynam myśleć o tym, jak łatwo byłoby ich zabić. Nie są przygotowani, nie są bohaterami, nikt by mnie nie powstrzymał. Nikt tak naprawdę nie wie, jak zareagować, gdy ktoś wyciąga broń.
Kiedy jestem w kinie, zaczynam myśleć o tym, żeby wstać, podejść do przodu i metodycznie strzelać do ludzi w pierwszym rzędzie. Zajmie trochę czasu, zanim ludzie to zrozumieją, gdy już sfilmuję dwa rzędy, jeśli wybiorę zły teatr, jakiś tata próbujący chronić swoją rodzinę mógłby spróbować mnie zaatakować. Ale to nie byłby wysiłek grupowy. Ludzie są tchórzami. Więc mógłbym go zastrzelić i śmiać się z niego, gdy upada. Ponieważ ludzie są tak, tak głupi. Myślą, że naprawdę mogą coś zmienić. Myślą, że są lwami, odważnymi i kontrolującymi. W rzeczywistości są owcami, nie mają żadnej kontroli. Chcę ich obudzić i sprawić, żeby to zrozumieli.
I chcę kogoś zabić. Chcę kogoś zastrzelić, albo poderżnąć mu gardło i patrzeć, jak światło gaśnie w jego oczach. Wiedzieć, że ja, i tylko ja, zniszczyłem całe ich życie, wszystkie ich wspomnienia, całą radość, smutek, nędzę, strach, nadzieję i szczęście. Wszystko przepadło.
Chcę zobaczyć, co dokładnie wystarczy, żeby ktoś pękł. Nie chcę fizycznie torturować kogoś, to nie byłoby zabawne. Chcę zobaczyć, ile mentalnego skręcania potrzeba, żeby kogoś zepchnąć poza krawędź. Wiem, że ja też mógłbym to zrobić. Wiem, jak mógłbym doprowadzić zdrowego na umyśle mężczyznę do szaleństwa, nie podnosząc na niego ręki. Pożądane czy niepożądane, wszystkie scenariusze są, plan, różne sposoby, żeby kogoś skrzywdzić bez dotykania go. Różne psychologiczne irytacje, które sumują się do zbyt wielu. Ludzie mają zbroję, która powstrzymuje ich przed upadkiem, ale jest tak wiele pęknięć, a ja widzę pęknięcia i tak bardzo chcę je wykorzystać. Żeby sprawdzić, czy mam rację.
Wiem, że nigdy, przenigdy nie zrobiłbym czegoś takiego, co opisałem. Mam ludzi, których kocham, i ponieważ ich kocham, mogę w pewnym sensie poczuć to, co czuliby ludzie, którzy kochają moje ofiary. Więc nie mogę skrzywdzić ani zabić ludzi. Wiem też, że to by mnie prześladowało, skończyłbym z tym szaleństwem, skończyłbym żałując tego. Mam empatię do innych ludzi i nie sądzę, żebym mógł zabić bez powodu.
Ale nadal wiem, że ciemność tam jest. Wiem, że w odpowiednich okolicznościach może wyjść na wierzch. Mogę stać się kimś, kim nigdy nie chciałem się stać. Mogę zabijać i ranić bez wyrzutów sumienia.
To mnie strasznie, strasznie przeraża.