Czy kiedykolwiek powiedziałeś coś sąsiadowi, co odebrało mu mowę?
Odpowiedzi
Pewnego popołudnia, gdy moja najmłodsza córka miała około sześciu lat (teraz ma 28), wbiegła do domu zapłakana. Powiedziała mi, że jedna z jej „przyjaciółek” próbowała zmusić ją do zjedzenia robaków z ogrodu! W końcu się uspokoiła, ale w tym czasie ja się na nią zdenerwowałam, tak się składa, że mała dziewczynka mieszkała dwa domy dalej. Moja córka nie chciała, żebym skonfrontowała się z dziewczynką, ponieważ byłoby to dla niej krępujące, ale jestem głęboko przekonana, że jeśli nie wskażesz błędów, to jak ludzie mają się na nich uczyć?
Poszliśmy do domu dziewczynek i zapukałem do drzwi wejściowych (w tym momencie zaznaczę, że znałem tatę dziewczynek, ale tylko po to, żeby powiedzieć cześć, ale moja żona w tamtym czasie znała matkę dziewczynek całkiem dobrze!). Tata podszedł do drzwi, a dziewczyna była u jego boku. Nie wiedział, co się stało, więc powiedziałem mu dokładnie, a potem powiedziałem, że „jeśli kiedykolwiek coś się stanie, gdy jego córka będzie próbowała nękać moją, to zrobię mu dokładnie to samo i jeszcze więcej, rozumiesz? I zrobię to na oczach jego córki, żeby wiedziała bez cienia wątpliwości, że się myliła, a ty (tata) będziesz cierpieć za wszystko, co zrobiła!” Stał w drzwiach w szoku, więc wróciliśmy do domu i zjedliśmy małą przekąskę. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych i to była dziewczyna i jej tata, chciała przeprosić, ale moja córka poszła już bawić się ze starszą siostrą, więc przyjąłem to w jej imieniu.
Moja żona zadzwoniła do mnie z pracy, żeby zapytać, co się dzieje i powiedzieć, że zaniepokojona matka dziewczynki dzwoniła do niej przez telefon. Wyjaśniłem, co się stało, i powiedziałem, że sprawa została załatwiona, więc nie ma powodu do ekscytacji! Kilka dni później jechaliśmy na wakacje do Kanady, a po powrocie dziewczynki bawiły się, jakby nic się nie stało. Nigdy nie miałem jednak żadnych relacji z jej ojcem, a jeśli dobrze pamiętam, moja żona i jej matka ochłodziły swoją przyjaźń!
Chyba powiedziałem coś mojemu sąsiadowi, co odebrało mu mowę.
Mieszkałem w małym kompleksie apartamentowym. Składał się z dwóch budynków, każdy z czterema mieszkaniami, i podjazdu, który biegł między budynkami i kończył się na parkingu. Parking był ciasny, a właściciel dobudował dwa dodatkowe miejsca z przodu każdego budynku. Sąsiadka z mieszkania naprzeciwko mnie, która była na dole i blisko ulicy, zaparkowała swój samochód na miejscu, które było tuż za jej drzwiami wejściowymi. Oznaczało to, że cofała prosto ze swojego miejsca i w dół podjazdu, a następnie na ulicę.
Pewnego dnia, jechałem załatwić kilka spraw. Prowadziłem samochód i zatrzymałem się na końcu podjazdu, żeby przepuścić ruch uliczny, zanim wyjadę na ulicę. Nagle rozległ się huk i moja głowa odskoczyła do tyłu z dość mocnym uderzeniem. Co do cholery? Spojrzałem w lusterko wsteczne i zobaczyłem tył samochodu mojej sąsiadki. Wrzuciłem samochód na parking, wysiadłem i podszedłem do jej otwartego okna. Zapytałem ją, co się stało, czy ona mnie tam nie widziała? Odpowiedziała, że nie, nie widziała mnie. Oznaczało to, że właśnie wycofała i nie spojrzała w lusterko ani nie spojrzała za siebie, ponieważ mój samochód ewidentnie stał na biegu jałowym na podjeździe. Wymieniliśmy się informacjami i ponieważ to była jej wina, będzie musiała zapłacić za naprawę mojego samochodu… jedno całkiem spore wgniecenie. Mój samochód to starszy model średniej wielkości Lexusa, a jej mały Prius był w opłakanym stanie. Tylny zderzak się poluzował, a w dodatku z tyłu było duże wgniecenie, które uniemożliwiało otwarcie klapy bagażnika.
Umówiłem się na naprawę wgniecenia. Tego samego popołudnia zadzwoniła do mnie agentka ubezpieczeniowa mojej sąsiadki. Zadzwoniła, żeby poinformować mnie, że będę odpowiedzialny za połowę kosztów naprawy. Zapytałem ją, jak to? I okazało się, że moja sąsiadka skłamała w sprawie sytuacji, mówiąc, że zaparkowałem na podjeździe, co nie było prawdą, a w każdym razie uderzyła mnie od tyłu. To była jej wina. Upewniłem się więc, że agentka ubezpieczeniowa wie, że spodziewam się, że rachunki za naprawę zostaną pokryte przez jej firmę ubezpieczeniową i ku mojemu zaskoczeniu zgodziła się bez dalszych problemów.
Po rozmowie telefonicznej z agentem ubezpieczeniowym zszedłem na dół do drzwi wejściowych mojej sąsiadki. Kiedy je otworzyła, poinformowałem ją, że właśnie rozmawiałem z jej agentem i wiem, że skłamała w sprawie wypadku, abym zapłacił połowę kosztów naprawy. Nie byłem zadowolony. Wybuchłem na nią, gdy stała tam z szeroko otwartymi oczami i otwartą buzią. Powiedziałem jej, że bardzo się jej wstydzę i że ona powinna się wstydzić siebie za kłamstwo. Powiedziałem jej, że zawsze uważałem ją za szanowaną chrześcijańską damę, która postąpi właściwie. Przypomniałem jej, że jesteśmy sąsiadkami od dawna i zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Powiedziałem jej, że jestem rozczarowany, gdy odkryłem, że jest niczym więcej niż kłamczuchą, która podżega do kłamstwa.
Nie wypowiedziała ani słowa. Po prostu stała i patrzyła na mnie, a kiedy odwróciłam się, żeby iść z powrotem do domu, cicho zamknęła drzwi. Ale od tamtej pory, za każdym razem, gdy ją widziałam na zewnątrz, upewniałam się, że mówię jej cześć. Jeśli byłam na balkonie i ją zobaczyłam, upewniałam się, że głośno krzyczę, żeby mogła mnie usłyszeć, HELLO BECKY! I miała wybór, czy mnie zignorować, czy odpowiedzieć. Przez większość czasu po prostu machała, ale przyłapałam ją na tym, że kilka razy przewróciła oczami i musiałam się śmiać do siebie.
W zasadzie przekląłem ją w najłagodniejszy sposób, jaki znałem, ale ona i tak była w szoku i nie mogła wydusić z siebie ani słowa.