Final Fantasy XIV: Endwalker był wadliwym finałem, którego nigdy nie zapomnę
W chwili pisania tego tekstu serwery Final Fantasy XIV są wyłączone z powodu prac konserwacyjnych. Kiedy powrócą 28 czerwca, gracze będą mogli zanurzyć się w nowych przygodach czekających na Dawntrail . Oznacza to, że era Endwalkera dobiegła końca. U progu nowego początku dla gry MMO, która działa od ponad dziesięciu lat, chciałem spojrzeć wstecz na nierówny, nudny, ale ostatecznie rezonujący emocjonalnie finał gry.
Sugerowane czytanie
Sugerowane czytanie
- Wyłączony
- język angielski
Ukończyłem Endwalkera – zegarek kontrolny – jakieś dwanaście godzin temu. Skończyłem najnowsze rozszerzenie dopiero tuż przed Dawntrail , a nie w ciągu kilku tygodni i miesięcy po jego wydaniu w 2021 r., mimo że zacząłem je ze wszystkimi innymi. Ma to związek z jedną z głównych wad Endwalkera : tempem.
powiązana zawartość
powiązana zawartość
Stawka Endwalkera była niesamowicie wysoka. Został on ustawiony jako koniec sagi Hydaelan/Zodiark, która rozpoczęła się w A Real Reborn . Choć nie byłby to koniec MMO, oznaczał koniec pewnej ery. Oznacza to, że w Endwalkerze trzeba było powiązać wiele wątków fabularnych i nie wszystkie są zrobione tak czysto. Skok ze Starego Sharlayan do Thavnair, Garlemald na Księżyc, w przeszłość z powrotem do Starego Sharlayan, a potem na koniec wszechświata, to dużo kilometrów w jednym rozszerzeniu. Każda z tych lokalizacji ma swoich własnych bohaterów i historie, które pokazują, jak świat przygotowuje się na czasy ostateczne, ale żadna z nich nie ma miejsca na oddychanie, którego tak desperacko potrzebuje. Podczas gdy chwile spędzone w Elpis z Venatem i innymi starożytnymi stanowią szczytowy punkt rozszerzenia, czas spędzony w innych lokalizacjach jest w większości zamazaną plamą, o której nie mogę zapomnieć.
Sloga była tym, co powstrzymywało mnie przed ukończeniem Endwalkera aż do niedawna. Po haju w Elpis gracze zmuszeni są wziąć udział w rozległym maratonie w Sharlyan, który sprowadza się do najbardziej przyziemnych zadań związanych ze zdobyciem. Elpis kończy się pełną adrenaliny kaskadą ujawnionych historii i emocjonujących momentów, a gracz musi następnie odłożyć to na półkę i zabrać ze sobą pudełka. To przełączanie pomiędzy wciągającym designem a nudną przyziemnością sprawia, że Endwalker jest trudnym rozszerzeniem, przez które trzeba przejść – nawet jeśli jest to rodzaj idealnego enkapsulacji FF14 .
Koniec świata, jaki znamy
Endwalker odważnie próbował obalić oczekiwania graczy dotyczące wielkiego finału. W pierwszej trzeciej części rozszerzenia gracze dokonają niemożliwego: pokonają Zodiarka. Wielkie zło zniknęło. Ale koniec świata wciąż nadchodzi. Pozostała część rozszerzenia powoli ujawnia Meteiona jako prawdziwego złoczyńcę, dzieło starożytnej osoby, która przez lata rozczarowała się życiem z powodu niekończącego się cierpienia i śmierci, której była świadkiem w całym wszechświecie. Staje się opowieścią o odporności w obliczu podstawowego zła istnienia. Zasadniczo jest to wersja Final Fantasy XIV na Mit Syzyfa . Tak, wiemy, że życie jest do niczego i wszystko się kończy, ale wciąż mamy nadzieję i marzymy, że są lepsze rzeczy.
Jeden moment wyróżnia się jako najważniejszy punkt rozszerzenia: przerywnik filmowy po ukończeniu przez graczy próby Mothercrystal. W nim Hydaelyn ujawnia, że aby wysłać graczy na koniec wszechświata, aby zmierzyli się z Meteionem, zrezygnuje ze swojego eteru, zasadniczo zostawiając po raz pierwszy swoje dzieci same. „Długo po tym, jak odejdę, chociaż nie pozostała nawet moja dusza” – mówi Hydaelyn podczas swojego ostatniego pożegnania. „Moja miłość będzie z wami na zawsze, moje najdroższe dzieci”. W tym pożegnaniu możemy nazwać ją prawdziwym imieniem, Venat. Widzimy ją już nie jako boginię, ale jako kobietę, która w końcu może odpocząć, wiedząc, że jesteśmy bezpieczni w swoich rękach.
Niestety, uważam, że zakończenie Endwalkera jest bardziej chaotycznym zakończeniem, które nie osiąga tego samego poziomu. Po ostatecznym pokonaniu Meteiona gracze toczą ostatnią bitwę z innym złoczyńcą, Zenosem, która pozostawia gracza zmęczonego. Naprawdę westchnąłem z irytacją, kiedy ukończyłem ostatni loch, a następnie ostatnią próbę i musiałem zmierzyć się z Zenosem w instancji. To porażka w porównaniu z operowym spotkaniem z Meteionem, która podważa ostatnie momenty dodatku.
Endwalker zawsze był trudnym do wykonania rozszerzeniem. Była to kontynuacja Shadowbringers , powszechnie uważanej za szczyt FF14 i jedną z najlepszych historii Final Fantasy z okresu. Ponadto musiał zakończyć historię trwającą dekadę, ale nie na tyle, aby MMO nie mogło być kontynuowane w późniejszych rozszerzeniach (takich jak Dawntrail ). To dużo do osiągnięcia i nie jestem pewien, czy cokolwiek byłoby w stanie sprostać wygórowanym oczekiwaniom graczy. A jednak w wadliwym bałaganie Endwalkera jest tyle piękna.
Pomyślne chwile Endwalkera zawdzięczamy wieloletnim relacjom, jakie gracze zbudowali z tym światem, jego postaciami i sobą nawzajem. Oglądanie mojego Wojownika Światła twarzą w twarz z końcem czasów z Potomkami Siódmego Świtu chwyta za serce w sposób, jakiego nie potrafi żadna inna gra. Główny konflikt przeciwko Meteionowi jest ekstremalnym sprawdzianem ich (i moich) przekonań. Jako bohaterowie królestwa naszą misją zawsze było odnajdywanie nadziei nawet w najciemniejszych czasach. Endwalker to skrajność. Czy naprawdę uważam, że warto wykonywać te wszystkie nudne zadania, aby dotrzeć do końca dodatku, aby uratować świat i zobaczyć, jak te postacie zdobywają szczęśliwe zakończenia? Tak. Ja robię.
Kocham Endwalkera i wszystkie jego wady, ponieważ kocham Final Fantasy 14 i wszystkie jego wady. W tym sensie Endwalker uosabia MMO, które kocham. Wysyła to również w pięknej notatce. Na pytanie, co dalej zrobi Wojownik Światła, moja postać uśmiecha się ironicznie i patrzy w niebo. Wyraźnie nie może się doczekać kolejnej przygody. Nawet jeśli nigdy więcej nie zobaczę jej i Potomków, jestem zadowolony.
Ponieważ Dawntrail jest tuż za rogiem, jestem skonfliktowany. Moja miłość do Final Fantasy 14 została potwierdzona przez Endwalkera , jednak historie uwielbianych przeze mnie postaci zostały ujęte w taki piękny łuk, że nie wiem, co jeszcze ta gra może mi zaoferować. Myślę o ostatnich słowach Venat o wysłaniu dzieci w świat bez niej. Już jej nie potrzebują. Nie wiem, czy są już potrzebni mnie, czy jakiemukolwiek zawodnikowi.
Dawntrail obiecuje utorować drogę nowym historiom, czas pokaże, czy nadal warto je opowiadać.
.