Jak odzyskać zdjęcie usunięte z telefonu, nawet jeśli synchronizacja nie jest włączona?

Sep 17 2021

Odpowiedzi

ManuChoudhary81 Aug 19 2019 at 09:42

DiskDigger może przywrócić i odzyskać utracone zdjęcia i obrazy z karty pamięci lub pamięci wewnętrznej. Rootowanie nie jest konieczne!* Niezależnie od tego, czy przypadkowo usunąłeś zdjęcie, czy nawet sformatowałeś kartę pamięci, potężne funkcje odzyskiwania danych DiskDigger mogą znaleźć utracone zdjęcia i umożliwić ich przywrócenie.

Możesz przesłać odzyskane pliki bezpośrednio na Dysk Google, Dropbox lub wysłać je e-mailem. Aplikacja umożliwia również zapisywanie plików w innym folderze lokalnym na urządzeniu.

* Jeśli Twoje urządzenie nie jest zrootowane, aplikacja wykona „ograniczone” skanowanie w poszukiwaniu usuniętych zdjęć, przeszukując pamięć podręczną i miniatury.

* Jeśli Twoje urządzenie jest zrootowane, aplikacja przeszuka całą pamięć urządzenia w poszukiwaniu śladów zdjęć i filmów!

* Po zakończeniu skanowania dotknij przycisku „Wyczyść”, aby trwale usunąć wszystkie elementy, których już nie potrzebujesz (obecnie funkcja eksperymentalna, dostępna tylko w przypadku skanowania podstawowego).

* Możesz również użyć opcji „Wyczyść wolne miejsce”, aby usunąć pozostałe wolne miejsce na urządzeniu, aby nie można było odzyskać usuniętych plików.

Możesz wyszukać diskdigger w sklepie Google Play i pobrać tę aplikację.

CateCook1 Jun 14 2019 at 08:42

Tak, ten.

Wziąłem go w zeszłym tygodniu, gdy zachodziło słońce. Jest to zdjęcie mojego zewnętrznego miejsca rozrywki ze słońcem zachodzącym za moim domem.

Nic specjalnego, co?

Teraz przyjrzyj się uważniej - widzisz kota siedzącego na dachu mojej pergoli? To jest temat prawdziwej historii tego zdjęcia. Pozwól mi wyjaśnić.

W sierpniu 2018 zdecydowałam się na nowego zwierzaka, więc pojechałam do RSPCA (organizacji ratującej zwierzęta w Australii), aby sprawdzić, czy mają koty, które potrzebują nowego domu.

Przedstawiono mi Cat No. 135893, 18-miesięczną długowłosą kotkę, która miała naprawdę trudne kociątko. To jest w tym tygodniu, w którym ją dostałem:

Ostrzeżono mnie, że była maltretowana przez poprzedniego właściciela, w wyniku czego uciekła i spędziła trochę czasu „żyjąc na szorstko”, zanim została uratowana i przekazana do schroniska dla zwierząt.

Ostrzegali mnie, że potrzebuje szczególnego kochającego domu bez małych dzieci, z mnóstwem cierpliwości i troski. Powiedzieli, że nie ufa ludziom i ma tendencję do gryzienia i drapania, jeśli ktoś, kogo nie lubi, próbował ją pogłaskać.

„Ale w głębi duszy ma cudowną naturę – po prostu potrzebuje odpowiedniego domu” – powiedzieli z nadzieją.

„To ostatni tydzień, w którym musimy spróbować znaleźć jej dom, ponieważ nikt nie chce kota, który będzie atakował, gryzł i drapał bez wyraźnego powodu” – ostrzegają. „Jeśli wkrótce nie znajdziemy jej domu, będziemy musieli ją położyć…”

Powoli włożyłem rękę do jej klatki, aby spróbować dać jej zwierzaka, ale ona po prostu schowała się w róg klatki i przyjęła pozycję obronną. Zrozumiałem, dlaczego nikt się w niej nie zakochał, pomimo jej ładnych oznaczeń.

Powiedzieli mi o 14-dniowym okresie próbnym i że mogę ją zwrócić w dowolnym momencie, jeśli coś nie wyjdzie. Powiedzieli, że mogę dostać jej następne szczepienia za darmo, a dorzucą darmową coroczną kontrolę weterynarza i zapas jedzenia na miesiąc.

Wyczuwałem, że desperacko chcą znaleźć jej dom.

Zapytałem, czy ma imię, i powiedziano mi, że ma na imię Cookie.

To przypieczętowało dla mnie umowę, ponieważ mam na imię Cook, a mój mąż często nazywał się Cookie. Spojrzałem na nią i jakoś zakochałem się w tych pustych, smutnych, nieufnych oczach. Postanowiłem dać jej szansę.

Nie zamierzała jednak ułatwiać mi spraw. Pierwszym problemem było wydostanie jej z klatki. Wszystkie próby nakłonienia jej przy drzwiach smakołykami nie powiodły się, a jeśli jeden z nas próbował włożyć rękę, żeby ją podnieść, przyjmowała swoją wyzywającą postawę obronną, cofając się w kąt, z ostrzegawczym sykiem, żeby się z nią nie zadzierać.

Po 15 minutach namawiania i cichej pogoni, naszą jedyną opcją było podniesienie całej klatki z półki i odpięcie górnej pokrywy. Zrobiliśmy to tak delikatnie, jak to możliwe, mając w pogotowiu gruby ręcznik i pudełko do przenoszenia kota. To był bałagan.

W końcu schowaliśmy ją do ręcznika w pudełku podróżnym, a z ulgą wolontariusz RSPCA wręczył mi pudełko ze słabym głosem: „Powodzenia. Pamiętaj, że zawsze możesz ją sprowadzić z powrotem…”

Do mojego domu było tylko dziesięć minut, ale przez cały czas Cookie miauczała i płakała dość żałośnie. Kiedy wróciłam do domu, moja partnerka bardzo chciała pogłaskać naszego nowego kotka, ale ostrzegłam go, że nie jest zbyt przyjazna i potrzebuje trochę miejsca.

To okazało się jednym z moich bardziej ekstremalnych niedomówień.

Delikatnie włożyłam jej pudełko podróżne do jej nowej części mieszkalnej, w której znalazło się nowe miękkie legowisko dla kota, kuweta, drzewo do wspinaczki i wiele zabawnych zabawek. Otworzyłem pokrywkę i postanowiłem spróbować zdjąć ręcznik, żeby wiedziała, że ​​może uciec z pudełka. Kiedy położyłem rękę na ręczniku, aby go zdjąć, błyskawicznie wysunęła się łapa i zadała mi pierwsze z wielu głębokich zadrapań.

Dostałem aluzję, zamknąłem drzwi i zostawiłem ją samą w ciemności.

Kilka godzin później wróciłem do jej salonu. Nie było jej już w pudełku, ale chowała się pod regałem i jasno dała do zrozumienia, że ​​nie chce towarzystwa. Dałem jej trochę jedzenia w jej nowej misce dla kota, upewniłem się, że ma dużo wody i zostawiłem ją samą na noc.

Wyjaśniłem partnerce, że jest 14-dniowy okres na zwrot i że mogę ją zabrać z powrotem, jeśli coś nie wyjdzie. „Myślę, że właśnie zapłaciłeś dużo pieniędzy za bardzo dzikie zwierzę…” brzmiała jego odpowiedź.

To było lato. Przez cały dzień nosiłam szorty i sandały. Po pierwszym tygodniu życia z Cookie moje nogi wyglądały, jakbym próbował je ogolić 20-letnią tępą brzytwą. Miałem nowe zadrapania na starszych strupach od ud do kostek. Moje dłonie i ramiona sugerowały, że jestem profesjonalnym sekatorem róż. Zabrakło mi Bettadene i bandaży.

Ulubioną sztuczką Cookie było chowanie się za meblem i czekanie, aż przejdę. Potem rzucała się na mnie z pełnymi pazurami i zębami w pełnym ataku. Często krwawiła i zostawiała mi ślady ugryzień i siniaki.

Wchodzenie do kuchni, żeby zaparzyć herbatę, było tak ryzykowne, że zacząłem pełzać po domu ze spryskiwaczem pełnym cytrynowej wody dla ochrony. Skradałem się, rozglądając się za każdym rogiem ze strachu przed pazurami i zębami.

Uzbroiłam mojego męża w kolejną butelkę z rozpylaczem do jego biurka, a wokół domu było wiele innych butelek. Zacząłem nosić grube dżinsy dla ochrony nóg.

„Przynajmniej chce nawiązać kontakt”, powiedziałem usłużnie mojemu partnerowi, który do tej pory poważnie kwestionował moje zdrowie psychiczne.

RSPCA zadzwoniło trzy dni po tym, jak zabrałem ją do domu, aby zapytać, czy wszystko jest w porządku. Wyjaśniłam, że mam poszarpane nogi, nie ma mowy, żebym mogła zbliżyć się do Cookie, żeby założyć jej obrożę, a mój mąż kwestionował moje zdrowie psychiczne. Udzieliła mi wielu rad, w tym butelki z cytryną i sprayem na wodę do obrony i dyscypliny.

Stopniowo, w ciągu następnych kilku dni Cookie zaczął się uspokajać. Jej ataki stały się mniej dotkliwe, a moje zakrwawione nogi zaczęły się goić. Nadal nie chciała mieć ze mną nic wspólnego i rzucała się na mnie przy każdej okazji, ale przynajmniej jej ataki nie były tak krwiożercze.

Aż pewnego dnia, po około trzech tygodniach ciągłego rzucania ostrymi pazurami, pewnego ranka podeszła do mnie iz wahaniem otarła się o moje nogi. Opuściłem rękę, żeby ją poklepać, ale się wycofała.

Zdałem sobie wtedy sprawę, że będę musiał spróbować zaprzyjaźnić się z nią w jej tempie, nie w moim.

Powoli zaczęła mi ufać. Podchodziła i pozwalała mi delikatnie głaskać górną część jej ramion – nie za mocno i nie na długo, ale to był początek.

Potem stopniowo zaczęła aktywnie szukać poklepywania i pozwalała mi podrapać czubek głowy. Ale gdybym spróbował pogłaskać jej plecy lub ogon, natychmiast robiła się agresywna i ugryzła.

Zdałem sobie sprawę, że boi się dotykać w pobliżu tylnego końca lub ogona, więc szanowałem jej przestrzeń i nigdy nie zbliżałem ręki do tego obszaru. Mogę się tylko domyślać, jakie złe traktowanie w przeszłości sprawiło, że tak bardzo bała się dotykania jej w pobliżu ogona.

Stopniowo nasze sesje głaskania stawały się coraz częstsze i nie chowała się już, gdy podchodzę do niej po poklepanie. Aż pewnego wieczoru dokonaliśmy wielkiego przełomu!

Siedziałem na kanapie oglądając telewizję, kiedy delikatnie podskoczyła i usiadła na moich kolanach. To był pierwszy raz, kiedy usiadła mi na kolanach, więc spędziliśmy razem błogie kilka minut, zanim wskoczyła na krzesło za moją głową i tam poszła spać.

Od tego momentu nasz związek się rozwinął, a ona zaczęła mnie śledzić. Pracuję w domu w domowym biurze. Zajmowała codzienny pobyt na krześle obok mojego biurka i nie opuszczała mnie przez cały dzień. Jeśli wejdę do kuchni po filiżankę herbaty, ona pójdzie za mną. Stała się moim cieniem.

Nadal nie szukała uczucia u mojego męża, ale jej rzucanie się na niego stało się mniej agresywne. Ale bez poklepywania i głaskania proszę!

Szybko do przodu, prawie dziewięć miesięcy, odkąd Cookie pojawiła się w naszym życiu, a ona stała się moim stałym towarzyszem i kochającym futrzakiem. Ona nigdy nie jest daleko ode mnie i nigdy nie przepuszcza okazji na poklepanie lub wylew. Położy się na plecach na moich kolanach, kiedy będę głaskać ją po brzuchu, a ja mogę poklepać jej całą długość ciała, w tym szczotkować i pielęgnować jej ogon bez żadnej agresji.

Wypuszczam ją późnym popołudniem na kilka godzin zabawy w ogrodzie, ale przychodzi do mnie w momencie, gdy do niej dzwonię, i „nadzoruje” mnie cały czas, gdy pielęgnuję lub pracuję w ogrodzie. Ona nigdy nie jest ode mnie daleko.

Jest najbardziej kochającym, czułym kotem, z jakim kiedykolwiek dzieliłem swój dom i nie rozstałbym się z nią dla świata.

Więc to jest zdjęcie na moim telefonie, którego nigdy nie usunę.

To zdjęcie Cookie, szczęśliwie siedzącego na mojej pergoli.

Jest na szczycie świata.

PS. Oto Cookie, zwinięta w kłębek na moich kolanach, drzemiąca wieczorem, kiedy oglądam telewizję.

A to ona kilka minut temu, z rozmarzonym wyrazem „kocham cię mamusiu” w oczach.