Łatwe do przegapienia

May 05 2023
Inkluzywność w interfejsie użytkownika i miejscu pracy Nie minął nawet miesiąc od rozpoczęcia pracy w Brains on Fire, gdy zapytałem, czy firma zapłaci mi za udział w zajęciach. Odważnie było zadać to pytanie, ponieważ ludzie zaczęli mnie poznawać.

Inkluzywność w interfejsie użytkownika i miejscu pracy

Niecały miesiąc po mojej pracy w Brains on Fire zapytałem, czy firma zapłaci mi za udział w zajęciach. Odważnie było zadać to pytanie, ponieważ ludzie zaczęli mnie poznawać. „Kim jest ten przystojniak, który już prosi nas, abyśmy więcej w niego inwestowali?” Wyobrażam sobie, że pytali. Ale doceniam przywództwo za stworzenie przestrzeni, w której czułem się wystarczająco komfortowo, i za miły komplement ( to, czy ta część się wydarzyła, nie jest ani tu, ani tam ).

Na omawianych zajęciach uczyłem się o ułatwieniach dostępu w interfejsie użytkownika przez kilka tygodni, współpracując z niewielką grupą projektantów, z których żaden z nas nie mieszkał w tej samej strefie czasowej. Miałem nadzieję, że dowiem się więcej o tym, jak najlepiej ukształtować nasz proces, aby sprostać temu kluczowemu zapotrzebowaniu, i — kto wie — może rozszerzyć wiedzę poza doświadczenia online — pomimo ukierunkowania kursu. I tak się stało.

Samo doświadczenie wydawało się inkluzywne od samego początku. Dołączyłem do społecznościowego kanału Slack, gdzie nie tylko miałem dostęp do absolwentów oraz obecnych i przyszłych studentów — takich jak ja — ale także do przestrzeni rytuałów, których celem było powitanie nowych członków i zaproszenie ludzi do spotkania się w prosty i zabawny sposób. Miał podobną strukturę do Brains on Fire. Obie oferowały ścieżkę, która z łatwością prowadzi do poczucia przynależności.

Wracając do omawiania zajęć, nasz nauczyciel dzielił się lekcjami, a my ćwiczyliśmy poprzez pracę indywidualną i współpracę zespołową. Dowiedzieliśmy się o najlepszych praktykach i o tym, jak konsekwentnie stawiać na pierwszym miejscu koncepcję, która powinna być oczywista, że ​​nie każdy będzie miał doskonały wzrok, słuch, zdolności motoryczne, dokładnie takie same potrzeby neurologiczne jak inni, a nawet dostęp do szybkiego internetu.

Od razu widać, jak wielką wagę ma każda decyzja, którą podejmujemy jako projektanci i jak łatwo ktoś może tę odpowiedzialność przeoczyć. Chcemy poprawić wrażenia użytkowników i przesuwać granice, aby ich doświadczenia były wyjątkowe. Mając to na uwadze, zawsze jesteśmy w niewielkiej odległości od królestwa, w którym coś jest niedostępne.

Na świecie jest miliard osób niepełnosprawnych — 1 na 4 Amerykanów — i nikt nie powinien mieć możliwości proszenia o coś, co działa — w najbardziej podstawowy sposób — tak, jak tego potrzebuje. Zgodnie z tradycją systemy nie mylą się po stronie dostępu. Nic samo w sobie nie stanie się inkluzywne. Jesteśmy odpowiedzialni i musimy stworzyć procesy wyszukiwania i zaspokajania tych potrzeb.

Tak więc pierwszy duży krok, który każdy powinien zrobić: zmienić sposób myślenia na integrację. Jest to trudniejsze niż myślisz, ponieważ tak wielu ludzi wierzy, że już to ma. Wiara, że ​​problem został rozwiązany, a nawet jest w trakcie rozwiązywania, sprawia, że ​​niezwykle łatwo jest przeoczyć wiele sposobów, w jakie organizacja, zespół lub osoba może wpływać na praktyki, których potrzebujemy, aby nastąpiła zmiana. Zamiast tego musimy w pełni zaakceptować fakt, że istnieją doświadczenia i codzienne, niepotwierdzone, lekceważone wyzwania inne niż nasze, o których nie myślimy. Nawet gdy już je poznamy, nie potrafimy sobie wyobrazić, jak to jest. Musimy myśleć, czuć i działać mając ten fakt na uwadze.

Przed włączeniem się do przepływu pracy musimy znaleźć i — co ważniejsze — zaakceptować nasze wrodzone uprzedzenia. Wstydzę się przyznać — zwłaszcza, że ​​uważam się za osobę empatyczną — jak bardzo byłem zszokowany, gdy po raz pierwszy próbowałem skorzystać ze strony internetowej bez myszy lub gładzika — narzędzia, z którego zawsze korzystałem. Gdybym nie została poproszona o spróbowanie, nie wiem, czy przeszłoby mi przez myśl, jak ważna jest to potrzeba. Wiedziałem, jak organizować informacje, etykietować wszystko i jasno określać interakcje. Jednak nie zastanawiałem się, w jaki sposób ukształtowało to świat tak wielu osób korzystających z technologii wspomagających.

Miłą niespodzianką jest to, jak osiągalne mogą być rozwiązania tak wielu problemów w sieci. Decyzje, takie jak dostosowanie palety kolorów w celu zapewnienia odpowiedniego kontrastu, w tym elastyczny system czcionek, który uwzględnia możliwość powiększania strony przez użytkownika, alternatywny tekst obrazów, pomijanie linków, strukturę, którą można łatwo przetłumaczyć na przeglądarki tekstowe oraz hierarchię informacji który ustanawia przemyślaną treść i porządek skupienia na stronie. Żaden z tych celów nie wymaga poświęcenia estetycznego — zwłaszcza jeśli jest zintegrowany z procesem i jest obecny, gdy zaczynamy nasze pomysły i poszukiwania.

W miarę jak uczyłem się odpowiednich narzędzi i wdrażałem bardziej inkluzywny sposób myślenia, droga do ułatwień dostępu prowadziła mnie w kierunku poza projektami interfejsu użytkownika naszego zespołu. Jak wspomniałem wcześniej, BoF ma cotygodniowe spotkania, podczas których zespół ma możliwość nawiązania więzi. Występują w różnych formatach, ale jeden opiera się na udziale zespołu, a ja mam przywilej prowadzić wiele z tych rozmów. Ta rola polega na tym, że wzywam członków zespołu do zabrania głosu i dzielenia się przemyśleniami w odpowiedzi na monit. Zawsze postrzegałem to działanie jako dobrowolne — nigdy nie chciałbym nikogo zmuszać do mówienia. Ale dopiero wtedy ktoś, dość odważnie, zwrócił mi uwagę, że choć w ścisłym znaczeniu dobrowolne, to jednak daje ludziom możliwość mówienia, nawet jeśli nie chcą — bo stoją przed cały ich zespół.

Wróciłem do wglądu z zajęć: zawsze miej różne sposoby, aby ludzie otrzymywali informacje. Znowu, oczywiste. Zmieniliśmy więc format. Nadal spotykamy się za pośrednictwem wideorozmowy (potrzeba, ponieważ mamy biura i członków zespołu w różnych częściach kraju), ale dodaliśmy udostępniony plik — najczęściej tablicę FigJam — aby każdy mógł się zaangażować i dodać swój wkład na piśmie formularz. Po zakończeniu spotkania mamy również otwartą dla wszystkich rozmowę na Slacku, która jest być może najbardziej pomocnym narzędziem do tej pory: zespół odpowiada na monit opublikowany na Slack za pomocą wybranego przez siebie emoji, aby zaznaczyć, czy chce uczestniczyć w spotkaniu . Ta ostatnia aktualizacja jest prosta i skuteczna. Na początku spotkania mam listę osób, do których mogę się zwrócić, a pod koniec zwykle podnoszą się ręce gotowe do podzielenia się historią.

Obecnie poszukujemy kolejnych ścieżek do dostępności. Zaprosiliśmy każdego członka zespołu do podzielenia się preferowanym stylem uczenia się i podzielenia się opiniami, abyśmy mogli naprawdę zdestygmatyzować potrzebę jednego sposobu komunikowania się o naszej pracy. Ponownie oceniamy kryteria planowania spotkań i świadomie określamy, czym one są, dlaczego się odbywają i kto ma odgrywać rolę. Praktykujemy przejrzystość, informując naszych współpracowników, kiedy potrzebujemy pomocy lub jak to, z czym mamy do czynienia w biurze lub w domu, może wpłynąć na dzień. Robienie tego jest zawsze nagradzane ludźmi, którzy podnoszą ręce, by pomóc. I oczywiście będziemy nadal używać emotikonów.

Dostępność, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, poszerza nasze myślenie, a zatem wpływa na nasze tworzenie i je udoskonala. Nasz zespół składa się z uważnych, życzliwych, otwartych ludzi o zdecydowanych poglądach, niecierpliwych na zmiany i niespodzianki. Jesteśmy na idealnym etapie, aby głębiej zadawać sobie pytania i szukać nowych sposobów wzajemnego wspierania się. Mamy nadzieję powitać więcej członków zespołu, których pochodzenie i spojrzenie na świat otworzą drzwi i wyeliminują bariery, których jeszcze nie pokonaliśmy.

Aby powitać tę zmianę sposobu myślenia w procesach naszego zespołu, należy stworzyć bezpieczną i zróżnicowaną przestrzeń do dzielenia się, która zasila i przekształca rozwiązania, nad którymi tak ciężko pracujemy. Może to być strona internetowa dostępna dla użytkowników spoza docelowej grupy demograficznej, marka, której język zdestygmatyzował to, co dla niektórych jest niewygodną koncepcją, lub kampania społeczna, która nie boi się wyzwać zepsutego systemu. Te empatyczne i pewne siebie wybory pomagają nam dostarczać pracę, która zaskakuje marki, z którymi uwielbiamy pracować, a przy okazji – tworzyć celowe argumenty przeciwko wykluczeniu: przestrzeń dla przynależności.