O byciu azjatyckim biegaczem i gawędziarzem
W zeszły weekend byłem na kreatywnych rekolekcjach dla dzieci i młodzieży z udziałem głosów azjatyckich Amerykanów w Highlights Foundation w wiejskiej Pensylwanii. To było niesamowite i radosne i wszystkie rzeczy, na które mogłem liczyć. Być w społeczności z innymi Amerykanami pochodzenia azjatyckiego, pracować nad tworzeniem i dzieleniem się naszymi historiami oraz mieć chroniony czas (i niesamowite jedzenie), aby pracować nad tym celem — to było jak sen. Aby było jeszcze bardziej magicznie, otaczało mnie kilku niesamowitych pisarzy, z których niektórych miałem szczęście nazwać przyjaciółmi, którzy jechali na rekolekcje, a potem wyjeżdżali z kilkoma nowymi.
Powiedziawszy to, idąc na spotkanie, miałem głębokie poczucie syndromu oszusta. Od dziesięcioleci nie pisałam opowiadań, generalnie wolałam spać, niż wstawać wcześnie, żeby pisać, i nie publikowałam nic twórczego od czasów mojego szkolnego magazynu literackiego. Dostajesz punkt. Społeczność była jednak tak przyjazna, że wyszedłem z uczuciem ożywienia i odnowienia.
Oprócz jedzenia i towarzystwa, byłem również podekscytowany przebywaniem na łonie natury. Jako zapalona biegaczka zawsze zabieram ze sobą buty do biegania; to jeden z najlepszych sposobów na zobaczenie miejsca (zwłaszcza jeśli możesz nakłonić przyjaciela, aby do ciebie dołączył). Jadąc z płaskich ulic obszaru metropolitalnego Chicago, zalesione wzgórza Pensylwanii wydawały się prawdziwą ucztą. Niestety, nikt z rekolekcji nie dołączył do mnie podczas biegów — myślę, że moje wprowadzenie jako ultramaratończyka mogło niektórych odstraszyć… Dla tych, którzy nie znają tego terminu, ultramaratończyk to ktoś, kto biegnie w biegach dłuższych niż 26,2 mil. Mam wyścig na 50 mil w nadchodzący weekend i wyścig na 100 mil za miesiąc.
Przyznam się do moich uprzedzeń i powiem, że denerwuje mnie samotne bieganie po obszarach wiejskich. Zaraz po strzelaninie w spa w Atlancie, której celem były Azjatki, moja rodzina i ja pojechaliśmy na kemping do Missouri. Bardzo się denerwowałem, że będę biegającą samotną Azjatką i upewniłem się, że udostępniłem swoją lokalizację w telefonie znajomemu (w Chicago… ale przynajmniej ktoś mógł mnie namierzyć) przed wyruszeniem, i nie biegałem ze słuchawkami jak zwykle. Na szczęście nic się nie stało, ale nie znosiłem niepokoju podczas biegu.
Kiedyś wdałem się w dyskusję na Facebooku z kimś na temat tego, czy kolorowi biegacze czują się bezpiecznie biegając na obszarach wiejskich. Było to u szczytu rasistowskich tyrad Trumpa. Ponad tuzin osób (wszystkie białe) wtrąciło się, dlaczego uważają to za śmieszne. Zwróciłem uwagę, że nie ma znaczenia, że byli miłymi białymi ludźmi lub rzekomo mieszkali w ładnych białych dzielnicach, że bycie osobą kolorową i biegającą pod flagami Konfederacji lub znając ludzi, którzy mieli samochody, skręcają w kierunkuich poza domem (a to była koleżanka z Azji, która spacerowała z psem i dzieckiem), nie mogli odpowiedzieć na to pytanie ani spróbować obalić naszych obaw. Zgodnie z oczekiwaniami było mnóstwo głosów, że jestem rasistą wobec białych ludzi. Jednak jeden biały mężczyzna z wiejskiej Georgii przyjął moją propozycję, by mówić więcej poza stroną. Przez komunikator opowiedziałem mu o swoich doświadczeniach (i innych, których znałem) i dlaczego czułem niepokój związany z samotnym bieganiem w tych obszarach. Przeprosił za te doświadczenia i nie wiedział, że takie rzeczy się dzieją, że on taki nie jest i że ludzie, z którymi jest blisko, tacy nie są. Zaproponował, że pobiegnie ze mną, jeśli kiedykolwiek wyląduję w jego lesie. Oboje opuściliśmy tę rozmowę, czując wspólne poczucie człowieczeństwa. I byłam wdzięczna, że chociaż dla tej jednej osoby,
Ponieważ na rekolekcjach robiłem dłuższy bieg, zdecydowałem się na bieg szosami zamiast szlakami. Zrobiłem krótszy bieg na szlakach dzień wcześniej i między wszystkim topnieniem a deszczem na szlakach w pobliżu kampusu Highlights było dużo wody. Drogi wiejskie są jednak zawsze trochę niepewne, ponieważ pojazdy mogą przelatywać obok i często nie spodziewają się biegaczy (lub pieszych). Mimo lekkiego napięcia za każdym razem, gdy przejeżdżał pick-up, nic się nie działo, a widoki były wspaniałe.
Przyznam, że skrzywiłem się trochę, gdy zobaczyłem kilka znaków politycznych. Wszyscy oni zwiększyli moje poczucie niepokoju, że jestem samotną widoczną mniejszością na drogach. Jednak kiedy napotkałem następujący znak, poczułem, że moje poczucie bezpieczeństwa zmalało.
Ponieważ w przeszłości ludzie krzyczeli na mnie „Chińczyk” i „f'ing J**”, nie wierzyłem, że ktokolwiek, kto jest tak zaciekle antychiński i pro-Trump, będzie chciał odróżnić mnie od Koreańczyka. Nienawidziłem tego, że bieganie było czymś, w czym znajdowałem radość i schronienie, a ten znak rujnował to. Bieganie wycisza mój umysł i pozwala mi po prostu być w swoim ciele bez zwykłego szumu chomika. Ale nawet gdy próbuję cieszyć się prostą czynnością, mój status kobiety i Azjaty oznacza, że jestem potencjalnym celem. Widziałem wiele postów kobiet o bieganiu po obszarach wiejskich z bronią, najczęściej w celu ochrony przed zwierzętami, ale także dla ludzi (a zdarza się, że musiały wyciągnąć broń). Coś, co sprawia, że czujemy się silni i zdolni, może również przypominać nam, że nie zawsze jesteśmy.
Słyszałem, jak ludzie pytają mnie (i innych): „Dlaczego wszystko musi być związane z rasą?” Kiedy wyszedłem na ten bieg, nie próbowałem mówić o wyścigu; jednak przypomniało mi się, że nie jestem biały. Kiedy byłem w San Diego w lutym zeszłego roku i uliczny artysta w ramach przekomarzania się naśmiewał się z bycia „prawie Amerykaninem” dla mojej koreańskiej rodziny, nie próbowałem mówić o rasie. Ale oto jesteśmy. Dzielę się tymi historiami z moimi uczniami, kiedy uczę, aby pomóc zilustrować, że nie próbuję robić rzeczy związanych z rasą, ale to są doświadczenia — mikroagresje lub rażący rasizm — które napotykam jako osoba marginalizowana poruszająca się po świecie. Ważne jest, aby dzielić się tymi historiami ze światem. Niezależnie od tego, czy piszę beletrystykę dla młodych dorosłych, artykuł naukowy, ten wpis na blogu, czy też stoję przed klasą,
I tak jak dzielenie się moimi historiami i doświadczeniami z tym mężczyzną w Georgii coś zmieniło, tak samo cieszę się, że wszystkie nasze historie mogą coś zmienić. Tak więc, pomimo tej odrobiny brzydoty, mój czas na rekolekcjach przypomniał mi, jak potężna jest wspólnota ze sobą i podekscytowanie, że tak wielu innych pracuje, aby to zrobić. To dlatego, że historie są tak potężne, że ludzie próbują ich zakazać i nas uciszyć. To nasze historie połączą nas, aby wprowadzić zmiany. Wierzę w to i będę nadal pracować i pisać, aby to robić i mam nadzieję, że ty również.
Ten post na blogu jest częścią #31DaysIBPOC Blog Series, miesięcznego ruchu, w którym głosy rdzennych mieszkańców i nauczycieli koloru jako pisarzy i naukowców są prezentowane. KLIKNIJ TUTAJ, aby przeczytać wczorajszy post na blogu Dariusa Phelpsa (i sprawdź link na końcu każdego posta, aby nadrobić zaległości w pozostałej części serii blogów).