3 dzieci w ciągu 3 lat: lekcje od mojego trudnego startu do rodzicielstwa

Nov 24 2022
Za kilka tygodni moje najstarsze dziecko skończy trzy lata. Mój mąż zapytał mnie niedawno, czy uważam, że ostatnie trzy lata minęły szybko i bez wahania odpowiedziałam, że wydaje mi się, że minęło około tysiąca lat od jej narodzin.

Za kilka tygodni moje najstarsze dziecko skończy trzy lata. Mój mąż zapytał mnie niedawno, czy uważam, że ostatnie trzy lata minęły szybko i bez wahania odpowiedziałam, że wydaje mi się, że minęło około tysiąca lat od jej narodzin.

W ciągu ostatnich trzech lat przeżyłam jeszcze dwie ciąże. Nasze drugie dziecko urodziło się martwe w 37 tygodniu we wrześniu ubiegłego roku. Nasze trzecie dziecko urodziło się w sierpniu tego roku (przypadkowo w Międzynarodowy Dzień Tęczowego Dziecka — dzień upamiętniający dzieci urodzone po stracie). W ciągu ostatnich trzech lat po raz pierwszy zostałam rodzicem, przeżyłam złamane serce z powodu urodzenia martwego dziecka, zniosłam prawie nie do zniesienia niepokój związany z ciążą po stracie i powitałam mojego ukochanego tęczowego chłopca. Nic dziwnego, że trzy lata wydają się długim okresem.

Chociaż wciąż jestem stosunkowo nowy w tej branży rodzicielskiej, czuję, że przeszedłem już wiele i chciałem podzielić się niektórymi rzeczami, których się do tej pory nauczyłem.

Tracisz swoje (stare) życie

Mój mąż często dokucza mi z powodu pierwszych kilku tygodni po narodzinach naszej najstarszej córki, kiedy opłakiwałam go, zalewając się łzami, że czuję się, jakbym straciła życie. Czułem, że nie mogę robić żadnej z rzeczy, które robiłem kiedyś, i nie widziałem, jak kiedykolwiek będę w stanie to zrobić ponownie. Wszyscy spodziewali się, że będę zachwycona moim nowym dzieckiem, ale tak naprawdę czułam się uwięziona i nieszczęśliwa.

Oczywiście, z biegiem czasu, noworodkowa mgiełka opadła i wszystko stało się łatwiejsze, ale życie nigdy nie wróciło do tego, jak było, zanim ją mieliśmy. Posiadanie dziecka oznacza, że ​​tracisz swoje życie – to znaczy życie, które miałeś przed narodzinami dziecka – i myślę, że wielu z nas opłakuje utratę tego starego życia.

W rzeczywistości nie sądzę, że tracisz tylko swoje stare życie, ale swoje dawne ja. Bycie rodzicem oznacza, że ​​czyjeś potrzeby są dla ciebie ważniejsze niż twoje własne. Oznacza to, że po raz pierwszy w życiu kochasz kogoś innego bardziej niż siebie. Tak monumentalna zmiana punktu ciężkości ze „mnie” na „dziecko” oznacza, że ​​zmieniają się twoje priorytety, zmartwienia i cele, więc nie jesteś już tą samą osobą. To może być dość trudne do zaakceptowania. Są chwile, kiedy tęsknię za „starym” sobą — tą spokojniejszą, swobodniejszą wersją siebie — i zastanawiam się, czy ona kiedykolwiek wróci.

Dzieci wydobywają z ciebie to, co najlepsze i najgorsze

Myślę, że jednym ze sposobów, w jaki posiadanie dzieci cię zmienia, jest to, że wydobywa na powierzchnię cechy osobowości, które w przeciwnym razie mogłyby pozostać uśpione.

Niektóre z moich najgorszych cech to to, że jestem niecierpliwy, drażliwy i łatwo się stresuję. Posiadanie dzieci z pewnością nic nie pomaga! W tym roku moja córka przechodziła przez „straszne dwójki” i regularnie traciłem nad nią panowanie, w sposób, który rzadko zdarza mi się z kimkolwiek innym. Oczywiście racjonalnie wiem, że to nie koniec świata, jeśli odmówi umycia zębów/kąpania się/włożenia do fotelika samochodowego, ale w chwili, gdy jest dwudziesta bitwa dnia i moja cierpliwość jest na wyczerpaniu wyczerpana, staram się zachować zimną krew. W jakiś sposób dzieci naciskają nasze przyciski w sposób, w jaki nikt inny tego nie robi.

I odwrotnie, posiadanie dzieci wyzwala w wielu z nas miękkość, która być może wcześniej nie była widoczna. Posiadanie dzieci oznacza, że ​​przechodzisz od samolubnego do bezinteresownego, oznacza to, że doświadczasz ogromnego przypływu miłości. Tego rodzaju zmiany emocjonalne mogą sprawić, że staniesz się milszy i bardziej wrażliwy. Mój mąż często mówił o „pokrewieństwie”, które czuje ze wszystkimi innymi rodzicami — o świadomości, że podzielają głębokie uczucia miłości, jakie on ma. Że, jakkolwiek twardy ktoś może wydawać się na powierzchni, najprawdopodobniej jest w nim gdzieś miękkość.

Będzie łatwiej… i trudniej

Wydaje się, że z mojego (ograniczonego) doświadczenia i rozmów z osobami ze starszymi dziećmi rodzicielstwo staje się zarówno łatwiejsze, jak i trudniejsze.

Kiedy moja córka zbliża się do trzeciego roku życia, odczuwam ulgę, że okres niemowlęcy i malucha mamy już za sobą. Skończyliśmy z pieluchami i butelkami i chodzeniem za nią wszędzie na wypadek, gdyby się przewróciła. Staje się bardziej niezależna i nieskończenie zabawniejsza. Jednak teraz trzeba stawić czoła różnym wyzwaniom. Kiedy była dzieckiem, chodziło tylko o dbanie o jej fizyczne potrzeby. Teraz muszę rozważyć o wiele bardziej złożone zadanie, jakim jest jej wychowanie.

Czasami zazdroszczę ludziom ze starszymi dziećmi, bo ich życie wydaje się dużo łatwiejsze. Ich dzieci nie wymagają stałego nadzoru, mogą wyjść z domu bez toreb wypełnionych pieluchami i mlekiem oraz ubrankami na zmianę. Jednak mają do czynienia z rzeczami, o których jeszcze nawet nie pomyślałem — takimi jak dojrzewanie, złe oceny szkolne i picie nastolatków. Dzisiejszy świat jest takim skomplikowanym miejscem. W jaki sposób uczymy nasze dzieci o ważnych kwestiach, takich jak zmiana klimatu, prawa osób LGBTQ i cybernękanie? Nagle cieszę się, że budzę się w nocy, żeby nakarmić małe dziecko albo kłócić się z trzylatką o to, ile Świnki Peppy może oglądać!

Największym sprawdzianem związku jest posiadanie dziecka…..

Każdy, kto ma dziecko, aby spróbować ratować związek, jest szalony. Posiadanie dziecka jest najprawdopodobniej największą próbą, jaką przejdzie wasz związek, a wszelkie pęknięcia będą się tylko pogłębiać.

Posiadanie dziecka to wspólny projekt, który ty i twój współrodzic będziecie podejmować przez resztę życia. Nigdy szczególnie nie lubiłam pracy grupowej w szkole, ale teraz jestem oddana codziennej pracy z mężem nad wspólnym projektem — projektem, który ciągle się zmienia, z którym często nie jesteśmy w stanie sobie poradzić i który nigdy się nie kończy!

Dzielenie z kimś dziecka sprawia, że ​​uzależniasz się od tej osoby w sposób, w jaki nie byłeś wcześniej. Musicie pracować jako zespół, aby poradzić sobie z codzienną harówką (rozdzielanie opieki nad dziećmi i pracami domowymi), ale także uzgodnić, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, od napadów złości malucha po nastoletni bunt. Twój współrodzic jest jedyną osobą, która naprawdę jest w tym z tobą, dlatego potrzebujesz go znacznie bardziej niż wcześniej. Musicie wypracować sposób wzajemnego wspierania się, w przeciwnym razie uraza pojawi się dość szybko.

Nawet jeśli dobrze pracujesz jako zespół, możesz tak bardzo skupić się na wspólnym projekcie (czyli swoich dzieciach!), że nie będziesz miał czasu ani energii dla siebie nawzajem. Jesteście tak zajęci patrzeniem na dzieci na zewnątrz, że zapominacie patrzeć na siebie. Łatwo jest postrzegać swojego partnera jako kolegę z zespołu w rodzicielstwie, a nie wspaniałą osobę, którą lubisz na tyle, by mieć z nią dziecko.

…. i stracić jednego

Większym testem niż wspólne rodzicielstwo dziecka jest to, jak przetrwać jako para, jeśli staniesz w obliczu nie do pomyślenia złamanego serca utraty jednego. Przytłaczający żal po stracie dziecka może zniszczyć nawet najlepszy związek. Mogę mówić tylko na podstawie własnego doświadczenia związanego z urodzeniem martwego dziecka (nie mam pewności, jak ja lub mój związek przetrwalibyśmy utratę pozostałych dzieci), ale wydaje mi się, że jest kilka rzeczy, które sprawiają, że jest to szczególnie trudne poradzić sobie z tego rodzaju stratą jako para.

Po pierwsze, żałoba jest wyjątkowa i przez to strasznie samotna. Nawet osoba, która rzekomo „dzieli się” z tobą tym doświadczeniem, tak naprawdę nie dzieli się nim, ponieważ najprawdopodobniej w danym momencie czuje się zupełnie inaczej niż ty. Jedno z was może czuć złość, a drugie poczucie winy. Jeden z was może odczuwać nieznośny smutek, podczas gdy drugi odczuwa cień nadziei na przyszłość. Radzenie sobie z emocjami, które są tak silne, a jednak często tak różne od emocji twojego partnera, może być bardzo dzielące.

Po drugie, wspieranie innej osoby może być bardzo trudne, gdy sam zmagasz się z tak głębokimi problemami. Utrata dziecka oznacza, że ​​oboje partnerzy odczuwają najgorszy rodzaj bólu dokładnie w tym samym czasie. Każda osoba prawdopodobnie wykorzystuje wszystkie swoje zasoby, aby się utrzymać, więc nie ma nic dla drugiej osoby.

Myślę, że mój mąż i ja udało nam się wspólnie poradzić sobie z naszą stratą, ponieważ czuliśmy to samo co do tego, jak chcieliśmy iść naprzód. Myślę, że byłoby to bardzo trudne, gdybyśmy nie byli w tym zgodni. Trzeba też powiedzieć, że mój mąż jest najbardziej optymistyczną i odporną osobą, jaką znam, i był w stanie mnie wspierać, nawet gdy ja nie mogłam wspierać jego.

Dzieci sprawiają, że jesteś szczęśliwy… ale ma to swoją cenę

W pewnym sensie czuję, że posiadanie dzieci uczyniło mnie szczęśliwszą niż kiedykolwiek. Z drugiej strony obawiam się, że posiadanie dzieci oznacza, że ​​już nigdy nie będę naprawdę szczęśliwa.

Zanim urodziłam dzieci, dużo myślałam o celu mojego życia. Co robiłem, co miało jakiekolwiek znaczenie, jakie byłoby moje dziedzictwo? Teraz, kiedy mam dzieci, w ogóle o tym nie myślę, bo (przynajmniej na razie) są moim celem. Mój egzystencjalny niepokój zniknął, ponieważ mam tak wyraźny powód do istnienia — aby troszczyć się o nich i przewodzić im najlepiej, jak potrafię. Posiadanie tego jasnego celu, być może po raz pierwszy w życiu, daje mi pewien rodzaj spokoju i szczęścia.

Oprócz znaczenia, jakie mi dały, moje dzieci dają mi radość w sposób, jakiego nie daje nic innego. To niezrównane szczęście, gdy moja córka macha radośnie z przejażdżki po wesołym miasteczku, a mój synek uśmiecha się do mnie po raz pierwszy.

Jednak odwrotną stroną znaczenia i radości, jakie niosą ze sobą moje dzieci, jest niepokój i zmartwienie. Kiedy zostaniesz rodzicem, już nigdy nie będziesz beztroski. Zawsze musisz dźwigać ciężar zmartwień. Małe zmartwienia, takie jak to, czy prawidłowo się odżywiają lub czy zaprzyjaźniają się w szkole. I wielkie, mroczne zmartwienia, że ​​przydarzy im się coś strasznego.

Doświadczenie utraty dziecka sprawiło, że te obawy stały się bardziej realne. Wiem, że najgorsze rzeczy mogą się zdarzyć i że mogą mi się przytrafić. Inni ludzie wydają się tak pewni swoich założeń, że ciąża doprowadzi do urodzenia dziecka, które dorośnie i zestarzeje się. Oczywiście jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale 99% szans już mi nie wystarcza. Czasami wydaje mi się to ciężarem nie do zniesienia — jak mogę być szczęśliwy, wiedząc, że nikt na świecie nie może mi obiecać, że moje dzieci mnie przeżyją?

W swoim uporczywym optymizmie mój mąż próbował zmienić te myśli dla mnie - jeśli wiem, jak cenne są moje dzieci i jak nic w życiu nie jest gwarantowane, czy nie powinnam cenić ich jeszcze bardziej? Czy nie powinienem starać się cieszyć każdą chwilą i być za nią wdzięcznym? Oczywiście ma rację, chociaż często łatwiej to powiedzieć niż zrobić.

Widzę to tak, że moje zmartwienie jest moją zapłatą. Zostałem pobłogosławiony najbardziej niezwykłym szczęściem posiadania tych dwóch cudownych małych ludzi w moim życiu (i jednej słodkiej duszy gdzieś tam, mam nadzieję, że mnie sprawdza). Ceną, jaką muszę zapłacić za to szczęście, to szczęście, jest strach, że je stracę.

I biorąc wszystko pod uwagę, jest to cena, którą jestem gotów zapłacić.