Conway The Machine staje się zabawny, Paul McCartney zostaje przeobrażony: 5 nowych wydawnictw, które uwielbiamy

Apr 16 2021
Conway The Machine (zdjęcie: Jawad Mahmood) i Paul McCartney (zdjęcie: Mary McCartney) Jest tam dużo muzyki. Aby pomóc ci przebić się przez cały hałas, co tydzień A.
Conway The Machine (zdjęcie: Jawad Mahmood) i Paul McCartney (zdjęcie: Mary McCartney)

Jest tam dużo muzyki. Aby pomóc ci przebić się przez cały hałas, co tydzień The AV Club zbiera A-Sides , pięć ostatnich wydawnictw, które naszym zdaniem są warte twojego czasu. Możesz ich posłuchać na naszej liście odtwarzania Spotify , a jeśli podoba Ci się to, co słyszysz, zachęcamy do zakupu muzyki polecanych artystów bezpośrednio, korzystając z poniższych linków. O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie wersje są teraz dostępne.

„Jestem tu tylko od pięciu lat, już mówią o moim dziedzictwie”. Conway The Machine rzuca tę odrobinę przechwałki na „KD , zamiast prostego, dudniącego rytmu i brzęczących klawiszy fortepianu, dzięki uprzejmości producenta Murdy Beatz . H e nie jest źle: On i reszta załogi Griselda są bona fide zjawisko, a na drugim albumie rapera z 2021 roku (po współpracy lutowej z Big Duchów Ltd , If It Bleeds Can It Be Killed ), Conway kolejny udowadnia, że jego płodna produkcja nie jest przeszkodą dla spójności jakości. Raz jeszcze gwiezdna lista producentów, w tym Banglade sh, Cardiak i Cosmo Beats dostarczają towary, ale tym razem jest bardziej rozległy i zabawny klimat. S- piritual chrzestny Alchemist, co zrozumiałe, nadal zajmuje centralne miejsce, z gościnnym udziałem 2 Chainz „200 Pies”, śpiewnym, jazzowym kawałkiem, bardziej uduchowionym kosmicznym outem niż brudnym boom-bap. Jest wyposażony werset Conway lubi tak bardzo, że zaczyna się powtarzać go przed Chainz cięć . „Grace” to po prostu Missy Elliot t-esque w swoim odbiciu, a spotkanie rodzinne z Westside Gunn i Benny The Butcher na bliższym „SE Gang” brzmi tak radośnie, jak zaciekłość może się wydarzyć . [Alex McLevy]

Paul McCartney bierze kolejny raz na swój ostatni solowy album z McCartney III Imagined , zatrudniając wielu współpracowników do ponownej interpretacji każdego utworu. Najlepszym z nich bierze materiał źródłowy, zamienia to inside- się i staje się czegoś nowego , jak Phoebe Bridgers' piękny, breathy, slide-guitar wypełnione wersja z «Chwytaj Dzień » i Dominic Fike za pasji „The Kiss Of Venus, ”, Która przekształca oryginał z tęsknego lamentu w romantyczną tyradę. Raper Anderson. Paak niecodzienny rytm i nostalgiczne klawisze   „When Winter Comes” w nowym, atrakcyjnym świetle, nawet z wokalem McCartneya wciąż z przodu i na środku; Blood Orange pełni podobną funkcję z dramatycznymi rogami w „Deep Down”. Saint Vincent naprawdę nigdy nie podchodzi z kopii statusu na „Kobiety i żony”, jednak i zabawa, że kilka innych c ollaborators jak Damon Albarn i Beck prawdopodobnie miał majstrować w studiu z jednego z największych kompozytorów na planecie robi” naprawdę tłumaczyć. Ale z drugiej strony, bardziej udane mashup sprawiają Imagined dobrze warto słuchać. [Gwen Ihnat]

Pierwsze dwa utwory na ULTRAPOP - tytułowy utwór w stylu Fuck Buttons i „All Futures” z błyszczącymi syntezatorami - mogą sprawić, że słuchacze zaczną się zastanawiać, czy to naprawdę radykalna zmiana brzmienia zespołu, której drażniła jego kampania promocyjna i kolektyw artystyczny. Zwykła sala luster przyspiesza rozgłos. Następnie dochodzisz do „Masunaga Vapors” i myślisz: „Ha, nieważne”. Tak, na albumie jest nowo odkryta różnorodność dźwiękowa, ale nadal opiera się ona na zaangażowaniu grupy w absolutnie najwyższą intensywność uderzenia. ; jest to tak samo hardkorowa płyta, jak album Katy Perry odtwarzany z 10-krotną szybkością i odtwarzany przez tuzin przesterowanych pudełek. Innymi słowy, to wciąż błogie katharsis, dostarczane poprzez estetykę ściany hałasu i szalone punk-rockowe tempo. Jeśli nakarmiłeś Fucked Up i Andrew WK tuzinem hitów ekstazy i ośmiokilkami kokainy - a potem zaprosiłeś do siebie Benjamina Johna Powera, by do tego dołączył DJ - możesz dostać coś równie wciągającego, wciągającego i muzycznie lustralnego jak ULTRAPOP . [Alex McLevy]

Wraz z III Son Lux kończy swój ambitny projekt Tomorrows , tryptyk zbolałej, poszukującej muzyki, tak wzruszającej i potężnej, że faktycznie wznosi się, by sprostać swoim ponadwymiarowym ambicjom artystycznym. „Bałam się, że pozwolę ci odejść” - powtarza piosenkarz Ryan Lott w delikatnym, pulsującym „Plans We Make” i wygląda na to, że mógłby mówić o Tomorrowsjako całość konceptualnie oszałamiająca aranżacja, której ostatnia część może być bardziej odważnie zróżnicowana pod względem brzmienia i estetyki, ale stanowi świadectwo odważnego zaangażowania grupy w eksperymentowanie w poszukiwaniu nowych sposobów odblokowania serca słuchacza. Nadal są wspaniale trzepoczące rytmy, dzięki uprzejmości Iana Changa, które teraz rozpadają się i wznawiają w samych piosenkach, a nie tylko między nimi (nigdzie nie jest to lepsze niż w „Come Recover” wspomaganym przez wokodera). A pejzaże dźwiękowe, pieczołowicie zbudowane na składach dźwiękowych Rafiqa Bhatii i delikatnym wokalu Lotta (z gościnnymi występami z Holland Andrews i innych), wznoszą się i opadają z uduchowionym, ale lodowatym pięknem, ponownie wywołując wizje enigmatycznego wdzięku Davida Lyncha, tutaj z lirycznym zakrzywieniem, który zmienia się w nieufną nadzieję.Niczym operowy Radiohead, w którym wystrzelono w duchu współczesnego R&B, Son Lux dokonał czegoś niezwykłego - i niezwykle pięknego. [Alex McLevy]

Być może największy komplement, jaki można otrzymać za nowy singiel Orli Gartland, „Zombie!” jest to, że brzmi to jak rodzaj hymnu, który dostarczy LPX, połączenie rocka i popu oraz odrobiny akustycznego folku, który jednak kończy się tak szybkim i hymnem jak koniec jednego z filmów Johna Hughesa . Piosenka emanuje entuzjazmem i frustracją, ponieważ teksty Gartlanda odnoszą się do ciśnienia silnika parowego, które buduje ktoś, kto czuje się uwięziony przez ograniczenia związane z płcią - a konkretnie mężczyzn, których nauczono tak skutecznie tłumić swoje emocje, że brakuje im języka do wyrażania bólu . „Kiedy całe twoje ciało się pali ”, brzmi linia, która powtarza się w całej piosence i podobnie jak obiekt jej empatii (i złości z powodu tego, co wynika z takiego zachowania), ostatecznie eksploduje w chwalebne uwolnienie, muzyczny odpowiednik jazdy autostradą, wrzeszcząc w uznaniu tego uczucia. To piekielnie popowa piosenka, genialnie zmontowana i wyrażona. [Alex McLevy]