Elon Musk chce, żebyś miał dziecko

Wszyscy wiemy, że Elon Musk lubi prokreację. W końcu ma 11 dzieci . Miliarder z branży technologicznej ma obecnie bliźniaki z dyrektorem w Neuralink, dwójkę dzieci ze swoją dziewczyną Grimes, która zawsze wraca do życia, a także grupę dzieci ze swoją byłą żoną Justine Wilson. Miliarder został także oskarżony o to, że zapytał byłą pracownicę SpaceX, czy „urodzi jego dzieci”. Facet jest, delikatnie mówiąc, dość liberalny w kwestii nasienia.
powiązana zawartość
Ale Musk martwi się nie tylko swoimi nawykami hodowlanymi. Chce także, aby reszta świata pomyślała o tym, w jaki sposób mogą zwiększyć liczbę pracowników w gospodarstwach domowych. Udowodnił to po raz kolejny podczas środowej rozmowy z Cato Institute, czołowym libertariańskim think tankiem założonym przez Charlesa Kocha. Rozmowa, która miała omówić „wolność” (libertariańskie hasło oznaczające „wolne rynki”) w Argentynie, w pewnym momencie powiązała się z rozmową o spadającym wskaźniku urodzeń na świecie i o tym, dlaczego obecny „popiersie dzieci” może sygnalizować katastrofalny skutek dla rasy ludzkiej szeroko rozumianej.
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
„Martwię się pewnymi zagrożeniami egzystencjalnymi, takimi jak niski wskaźnik urodzeń, który przyspiesza w większości krajów” – powiedział Musk. „To jedna z tych rzeczy, które moim zdaniem są niedoceniane – a mianowicie to, że jeśli nie ma ludzi, nie ma ludzkości. Trzeba je jakoś zrobić. Myślę, że powinniśmy być bardzo zaniepokojeni przyspieszającą implozją wskaźnika urodzeń”.
Musk kontynuował: „To bardzo wielka sprawa. Zasadniczo nic innego nie ma znaczenia, jeśli nie ma ludzi. Początkowym założeniem jest to, że aby mogła istnieć cywilizacja, trzeba najpierw mieć ludzi – chyba że zostawimy to wszystko robotom… Nie mam na to dobrego rozwiązania, ale trzeba to jakoś rozwiązać, inaczej ludzkość to zrobi zniknie i stanie się niczym.”
Podczas swojej proprokreacyjnej gadaniny Musk również skorzystał z okazji i zaatakował ruch ekologiczny, co jest wprawdzie dziwnym posunięciem jak na faceta prowadzącego firmę produkującą samochody elektryczne.
„Naprawdę uważam, że jedną z wad ruchu ekologicznego jest to, że – w skrajnej formie ruchu ekologicznego – ludzie zaczynają postrzegać ludzi jako plagę na powierzchni Ziemi, jako coś zasadniczo złego, co pociąga za sobą konsekwencje: że jeśli wszyscy ludzie znikną w jakiś sposób, Ziemia będzie w lepszej sytuacji” – powiedział Musk. „To jest ruch ekstynkcjonistyczny. Myślę, że naprawdę, na poziomie podstawowym, można myśleć o tym jak o walce pomiędzy filozofią ekspansjonizmu i wymierania. I to jest to, co naprawdę się liczy.”
„Jeśli ludzkość wyginie lub cywilizacja upadnie, jakakolwiek polityka, jaką będziemy prowadzić, będzie nieistotna” – kontynuował. „A zatem przede wszystkim musimy mieć filozofię ekspansjonistyczną dotyczącą cywilizacji i świadomości. Musimy starać się wyjść poza to, co zrobiliśmy w przeszłości, aby zwiększyć liczbę ludzi”.
„Więc ostateczne przesłanie brzmi: idź i rozmnażaj się” – powiedział ankieter Instytutu Cato.
„Tak” – powiedział Musk, uśmiechając się.
Musk nie całkowicie się myli, twierdząc, że spadek liczby urodzeń jest uzasadnioną obawą wielu krajów, chociaż komentatorzy generalnie nie są zgodni co do powagi problemu i tego, co z nim zrobić. Ława przysięgłych wciąż nie ma pewności, co dokładnie powoduje, że tłumy młodych ludzi na całym świecie rezygnują z życia rodzinnego. Niektórzy obwiniają feminizm , rozwój kultur „antyrodzinnych” i „radykalną” „lewicę”. Inni, jak Musk, obwiniają wszechobecny, pesymistyczny światopogląd , który odwodzi ludzi od posiadania dzieci.
Może być też tak, że z powodu wieloletnich niekontrolowanych wydatków na mieszkania, edukację i opiekę nad dziećmi posiadanie dzieci stało się zbyt drogie dla większości ludzi z klasy średniej. W zeszłym roku w „Vogue’u” zadano pytanie , czy posiadanie dzieci stało się „przedmiotem luksusowym”, na który mogą sobie pozwolić jedynie osoby o wyższych dochodach. Biorąc pod uwagę, że w jednym badaniu całkowity koszt wychowania dziecka od pieluchy do uzyskania dyplomu szkoły średniej w USA wynosi około 300 000 dolarów (nie wspominając nawet o coraz bardziej kosztownym czteroletnim dyplomie college'u, który stał się koniecznością dla białych- praca na kołnierzu), widać, dlaczego przeciętny Amerykanin może być nieco wyceniony na podstawie czegoś takiego. To powiedziawszy, najwyższy wskaźnik urodzeń mają zazwyczaj społeczności o niższych dochodach . Sytuacja jest więc skomplikowana.

