Kapitan Marvel, Odrodzony: Jak Carol Danvers stała się flagową bohaterką Marvel Comics

Nov 10 2023
Gdy Carol Danvers grana przez Brie Larson przygotowuje się do powrotu w The Marvels, wspominamy, jak została Kapitanem Marvelem i na zawsze zmieniła Marvel Comics.

Zacznijmy od tego, że Kapitan Marvel nie żył. Więcej niż jeden Kapitan Marvel , jeśli chcemy być co do tego całkowicie dokładni. Do 2012 roku bohater Marvel Comics noszący nazwę firmy został wznowiony w aż sześciu różnych seriach, a imię to przyjęły w sumie trzy różne postacie. Po ponad trzech dekadach coraz częściej wydawało się, że Kapitan Marvel jest flagową postacią, która po prostu nie jest w stanie wywiesić flagi, a moce Marvela były zdeterminowane, aby raz na zawsze zmienić sytuację.

Potem nastąpiła dziwna saga błędnych kroków, falstartów i nieobranych dróg, która w końcu wylądowała na jednym z najbardziej nieoczekiwanych bohaterów ze wszystkich: zaniedbanej, na wpół docenianej i podobnie nieudanej postaci zwanej Carol Danvers . Oto wewnętrzna historia ambitnego debiutującego pisarza, upartego redaktora i stylowego projektanta, którzy odnieśli najbardziej nieoczekiwany sukces Marvela w swojej epoce.

Aby zrozumieć , dlaczego Kapitan Marvel potrzebował ratunku, musimy najpierw zrozumieć, dlaczego postać ta istniała. Mówiąc delikatnie, Kapitan Marvel narodził się jako znak towarowy wymagający charakteru. W 1967 roku firma Marvel Comics i jej właściciel, firma Magazine Management, zdali sobie sprawę, że imię Kapitan Marvel – niegdyś noszone przez czcigodnego bohatera Fawcett Comics, obecnie znanego jako Shazam! – w ciągu dekady wyszedł z użycia. Obawiając się, że inny przedsiębiorczy wydawca zdobędzie nazwę, która zgodnie z wszelkimi prawami powinna być utożsamiana z Marvelem, na mocy decyzji zarządu pospiesznie usunięto daną postać. Połączony przez Stana Lee i artystę Gene’a Colana (ten ostatni nienawidził tej postaci i nie twierdził, że był zaangażowany w jego poczęcie), dobry Kapitan był obcym szpiegiem rasy Kree, twórczo nazywanym Mar-Vell, który stał się zdrajcą swojej ludzi do walki jako przebrany obrońca Ziemi. W ten sposób rodzą się wspaniałe pomysły.

Sekretne pochodzenie

Jedynym problemem było to, że opinia publiczna nie zgodziła się z tą „wspaniałą” częścią. Pomimo trwającej serii i godnej uwagi powieści prowadzonej przez pisarza i artystę Jima Starlina, która zainaugurowała złoczyńcę Thanosa w uniwersum Marvela, Mar-Vell starała się zyskać popularność wśród czytelników, ostatecznie żegnając się z komiksami po śmierci na raka w wysoko cenionym filmie Śmierć . powieści graficznej Kapitan Marvel z 1980 r. W ciągu następnych dwóch i pół dekady Marvel podjął dwie różne, dalsze próby przyklejenia imienia Kapitana Marvela do postaci: obie cieszyły się kultem, który trwa do dziś, ale żadna z nich jest w stanie utrzymać długotrwałą serię, nie mówiąc już o zdobyciu pozycji ikony marki.

To właśnie w tej oryginalnej serii Captain Marvel Colan i scenarzysta Roy Thomas przedstawili Carol Danvers, oficer bezpieczeństwa Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, która staje się drugoplanową postacią drugoplanową i okazjonalnie folią tytułowej bohaterki. Ale dopiero pod koniec lat 70., u szczytu ducha czasu ruchu feministycznego, Carol przeżyła swój pierwszy wielki moment w słońcu, kiedy pisarz Gerry Conway oraz artyści John Romita i John Buscema wymyślili ją na nowo jako potężną panią Marvel: magazyn na co dzień redaktorka, w wolnym czasie wymachująca pięściami superbohaterka i awangarda nowego pokolenia bez skrupułów, awansujących kobiet zajmujących się karierą. Debiut pani Marvel wywołała furię w mediach, ale jej sukces okazał się równie efemeryczny, jak sam Mar-Vell; na początku lat 80. jej serial został odwołany, a postać została wysłana w kosmos bez fanfar, aby przez następne dwie dekady scenarzyści Marvela w dużej mierze nie korzystali z niej.

I tak sytuacja wyglądała w 2005 roku, kiedy scenarzysta Brian Michael Bendis – który właśnie stał się ulubieńcem fanów Marvela po wznowieniu jego flagowej serii New Avengers na początku tego roku – obmyślił plan dla Carol Danvers. Tak się złożyło, że Bendis był fanem Carol od dawna, dzięki 10. numerowi „Avengers Annual” z 1981 r., który koncentruje się na traumatycznym momencie, w którym Carol traci swoje moce i przeciwstawia się bezdusznym kolegom z drużyny. Był to jeden z pierwszych komiksów, jakie posiadał pisarz i pozostaje (według jego słów) „ prawdopodobnie moim ulubionym komiksem Marvela w historii ”.

Bendis planował wykorzystać nadchodzące wydarzenie House of M – crossover osadzony w alternatywnej rzeczywistości, w której każdemu bohaterowi zapewniono idealne życie w fantazji – aby zaszczepić pomysł „ukończenia” studiów przez Carol w uniwersyteckim tytule Kapitana Marvela. Przenosząc wspomnienie z powrotem do swojego prawdziwego życia pod koniec crossovera, Carol wykorzystała inspirację, aby stać się najlepszą, jaką może być, i wreszcie wykorzystać swój potencjał jako bohaterka Marvela. Bendis pilnie wypełniał pustkę wydawniczą pod nieobecność Kapitana Marvela w tamtym czasie i miał wsparcie swojego redaktora, Toma Brevoorta.

„Carol w świecie House of M to Kapitan Marvel i główna superbohaterka na świecie” – wspomina Brevoort, który do dziś pełni funkcję redaktora wykonawczego Marvela i wiceprezesa ds. wydawniczych. „Ona jest ikoną i ucieleśnieniem tego świata. Kiedy myślisz o superbohaterze, myślisz o Kapitanie Marvelu, a to jest Carol Danvers. I tak, wychodząc z House of M, miała teraz motywację, aby robić to w tu i teraz, w prawdziwym wszechświecie. Dlatego nasz pomysł był taki, że opublikujemy ją w jej własnej książce i będzie to „Kapitan Marvel ”.

Pomysł się sprawdził, a Carol miała zostać wielką gwiazdą. Tylko jedna rzecz: czołowa władza Marvela miała problem. I to nie płeć ich zastanowiła, ale burzliwa (i często nierówna pod względem komercyjnym) historia: bohaterka w trakcie publikacji straciła wspomnienia, zmagała się z problemami związanymi z molestowaniem i traumą i przystąpiła między innymi do 12-etapowego programu leczenia alkoholizmu. „Faktem było, że imię Kapitan Marvel miało ogromne znaczenie w umysłach ludzi” – wspomina Brevoort. „A każda postać, która miała zostać Kapitanem Marvelem, musiała w jakiś sposób być idealnym ucieleśnieniem wszystkich rzeczy Marvela. Bardzo szybko pojawiła się czerwona flaga, że ​​osoby znajdujące się wyżej w łańcuchu pokarmowym mają co do tego pewne obawy”.

Problemy podejmowane w ostatniej chwili oznaczały decyzje twórcze podejmowane w ostatniej chwili. Zamiast Carol Danvers, jeden pomysł za drugim był poddawany dyskusji, a następnie wrzucany do kosza na śmieci z nieudanymi tonami komiksowymi. Przez krótką chwilę najnowsze dzieło Granta Morrisona i JG Jonesa, Marvel Boy, miało zostać przydzielone do roli Kapitana Marvela, ale twórcy z opóźnieniem zdali sobie sprawę, że ta postać niosła ze sobą jeszcze więcej czerwonych flag niż Carol. Potem nadszedł moment, w którym mrugniesz okiem, a przegapisz to, gdy inna niedawna kreacja, Sean McKeever i grawitacja, bohaterka Mike'a Nortona z czasów studenckich, Gravity, miała przejąć tę rolę: w tym przypadku postać została nawet zabita przed zamierzone zmartwychwstanie jako dobrego Kapitana, tylko po to, by plany zostały pokrzyżowane, i pośpieszne zmartwychwstanie dokonane na łamach innej serii. Wreszcie, częściowo w akcie desperacji, oryginalny Kapitan Marvel, Mar-Vell, został przywrócony do życia w swojej własnej serii – tylko po to, by z opóźnieniem ujawnić się jako zmiennokształtny kosmita Skrull, gdy Marvel lepiej się nad tym zastanowił.

Tymczasem subtelne bębnienie w ramach promocji Carol Danvers trwało nadal. „Przez cały ten okres Brian [Bendis] i ja, nie głośno, ale cicho, powtarzaliśmy: «Zróbmy po prostu Carol Captain Marvel»” – wspomina Brevoort. „I nigdy nie dotarliśmy do punktu, w którym moglibyśmy”. Zamiast tego Carol została wrzucona do innego wznowionego serialu jako Pani Marvel – z pewnością szanowana i w miarę solidna sprzedająca, ale nic, co rozpaliłoby świat. A wydawnicza klątwa Kapitana Marvela pozostała tak silna jak zawsze.

Nieoczekiwana bohaterka

Wchodzi Kelly Sue DeConnick. Jako bachor Sił Powietrznych dorastający w bazach wojskowych w Niemczech i gdzie indziej, komiksy zawsze odgrywały rolę w wyobraźni DeConnicka. „Moja młodość wyprzedziła Internet, a nawet magnetowidy, więc [komiksy były] formą rozrywki, którą można było uzyskać w bazie. Miałem sąsiada, kiedy mieszkaliśmy poza bazą, amerykańską rodzinę… siedzieliśmy w ich pokoju do zabawy, gdzie mieli wszystkie swoje komiksy, czyli wiele antologii horrorów, i na przykład Richie Rich i Archie . Ale DeConnicka szczególnie pociągały postacie kobiece, takie jak Wonder Woman i Vampirella: bezkompromisowo odważne i protofeministyczne postacie, których przygody już wtedy zrobiły wrażenie.

Do 2012 roku DeConnick wstępnie próbowała wejść do branży komiksowej poprzez scenę niezależną, będąc weteranką Warren Ellis Forums (gdzie poznała swojego przyszłego męża i współautora Matta Fractiona) oraz tłumaczką obszernych stron. japońskiej mangi. Ale bardzo chciała zrobić swój wielki przełom w głównym nurcie superbohaterów Marvel Comics, gdzie Fraction zadomowiła się już w kilku czołowych książkach, a ona miała obmyślony plan, jak to osiągnąć. W jego centrum znajdowała się nie kto inny jak Carol Danvers.

„Zrobiłem kilka miniseriali i chciałem zrobić kolejny” – wspomina DeConnick. „Próbowałem więc obmyślić strategię, która będzie moja najlepsza zagrania. Po pierwsze, nie chciałem wzorować się na postaci, którą napisał już ktoś inny, bo nie chciałem wyglądać, jakbym zabiegał o czyjąś pracę. Nie wiedziałam zbyt wiele o tym, jak działa ta branża, ale miałam dość instynktowne przeczucie, że to nie jest dobry sposób na zawieranie przyjaźni”. Zatem Carol, której serial „Ms. Marvel” został anulowany dwa lata wcześniej, przeszła krok numer jeden. Następny był numer dwa: zwykła, prymitywna zbywalność.

„Była blondynką i zabawką, a w tytule miała nazwę firmy” – śmieje się DeConnick. „Wydawała się dobrym wyborem”. Tylko jeden haczyk: DeConnick tak naprawdę nie czytał żadnych komiksów o pani Marvel . Prawdę mówiąc, nie czytała żadnych komiksów Marvela aż do początku XXI wieku, ponieważ w głębi serca była fanką DC Comics. „Chciałbym powiedzieć, że ta postać była dla mnie naprawdę ważna od dzieciństwa” – mówi DeConnick. "Nie? Nie. Pomyślałem, że to prawdopodobnie przechyliłoby szalę na moją korzyść, ponieważ w najlepszym interesie [Marvela] było posiadanie ciągłej [seria] tej postaci.” Przygotowując się do udoskonalenia swojej prezentacji, DeConnick zaczęła upijać się ciągłością postaci przez trzy dekady, a wynik wpłynął na jej podejście i uczucia do bohatera.

„Podobało mi się, że od początku była feministką” – mówi DeConnick. „Podobało mi się, jak Wszechświat Marvela skupiał się na bohaterach jako na ludziach, którzy mają problemy na ulicy. Bardzo podobały mi się prace [pisarki Chrisa] Claremont, gdy była redaktorką magazynu. I fakt, że bardzo ją pociągało, by wyglądać jak Gloria Steinem. To było jak fanfic Glorii Steinem.”

Jednocześnie, chociaż DeConnick wyraża ogromny podziw dla twórczości Briansa Bendisa i Reeda (z których ten ostatni kilka lat wcześniej stał na czele serii „Ms. Marvel” Carol ), czuła, że ​​ogólny zakres historii Danvers opuścił postać więcej niż trochę źle obsłużony. „Wybory, których musiał dokonać [Marvel], nie postawiły Carol w miejscu, w którym powinna stworzyć solowy serial” – zastanawia się DeConnick. „Wychodziliśmy z wydarzenia [ Wojna secesyjna z 2007 r. ], podczas którego Carol była złym człowiekiem. Carol była w zasadzie mamą, która przyszła i kazała wszystkim posprzątać swoje pokoje, prawda? Wojskowy, według zasad, niszczyciel zabawy, pozbawiony radości. Pomyślałem więc: „No cóż, to jest problem”.

Rozwiązaniem DeConnick było skorzystanie z własnych doświadczeń dorastania w bazach wojskowych i stworzenie portretu postaci wyłonionej z tożsamości wojskowej: połączenia twardego jak skała feminizmu i wyczynów pilota Sił Powietrznych. Trudno było nawlec igłę, zwłaszcza że wspomnienia czytelników o George'u W. Bushu i wojnie z terroryzmem były wciąż świeże i często niepopularne w ich umysłach.

„Nie wiemy, co zrobić z koncepcją kobiety wojskowej” – mówi DeConnick. „Mówię wojskowy i jest cała masa różnych wizji, które mogą przyjść do głowy. Istnieje wiele różnych tras, które są dość łatwe do komunikacji. Nie mamy tego dla kobiet. Jeśli powiem „wojskowa kobieta”, w większości ludzie pójdą do Margaret Houlihan [z filmu i serialu telewizyjnego M*A*S*H ]. Na początku jest karykaturą i psotnikiem, kimś, komu nikt nie chce kibicować…

„Chciałam, żeby [Carol] miała trochę śmiałości i coś, co uczyniłoby ją kimś, komu mógłbym kibicować. Z mojego doświadczenia związanego z pilotami Sił Powietrznych wynika, że ​​wszyscy mają mały błysk w oczach, wiesz? To ludzie, którzy rozumieją szerszą misję, ale jednocześnie są małymi draniami, każdy z nich” – śmieje się DeConnick.

Zatem DeConnick miała swój charakter, ona miała swoją strategię i swój przekaz. Nadszedł czas, aby wysłać go za drzwi i w ręce mocy Marvela. Na szczęście dla niej miała nieoczekiwanego sojusznika, który właśnie miał zrobić scenę.

Przechwycenie redakcyjne

Zanim Steve Wacker dołączył do Marvel Comics w 2006 roku, miał już znakomitą reputację redakcyjną. Wacker, który przez sześć lat pracował w konkurencyjnej firmie DC Comics, zakończył swój tam czas koordynacją gigantycznych 52 maksseriali: rocznej ekstrawagancji z udziałem czterech scenarzystów i wielu artystów, która mogła być najbardziej złożonym przedsięwzięciem w karierze wydawcy. historii – i które podczas swojego projektu Wackerowi udało się zrealizować bez żadnych opóźnień i widocznych pomyłek.

Być może dlatego, kiedy Wacker dołączył do Marvela jako redaktor, miał siłę, aby wykonać kilka ambitnych posunięć w zakresie otrzymanych tytułów. A jednym z pierwszych nowych kierunków, jakie miał na myśli, był kierunek dla niegdysiejszej pani Marvel. Konkretnie miał na myśli awans na wysokim szczeblu.

„Prawdę mówiąc, nie podobała mi się ta oryginalna wersja [ Ms. Marvel] ” – przyznaje teraz Wacker. „I z pewnością był to czas, co zrozumiałe, choć pod powierzchnią można było dostrzec zalążki czegoś wielkiego… Chyba naprawdę mocno uwierzyłem, że Carol Danvers wyrosła z imienia „Ms. Marvel”, szczególnie po wydarzeniach z House of M i biorąc pod uwagę jej wojskowe doświadczenie… Właśnie zredagowałem miniserial o oryginalnym Kapitanie Marvelu, więc mając nazwisko w biurze, nalegałem, aby w końcu to zrobić – głównie z pycha i ślepa siła woli.”

Pomysł DeConnicka na „Carol Danvers jako Chuck Yeager” przypadkowo wylądował na biurku Wackera dokładnie w momencie, gdy chciał wywołać falę tą postacią, co było szczęśliwym przypadkiem, ale redaktor był zdeterminowany wykorzystać go jak najlepiej. „Chociaż nie ująłem tego tak dobrze jak ona, ten punkt widzenia był dokładnie tym, czego chciałem. Uwielbiam The Right Stuff i według mnie tego właśnie brakowało w książkach Carol. Podobało mi się także to, co Geoff [Johns] zrobił z Halem Jordanem/Green Lanternem [podczas jego wznowienia kilka lat wcześniej], więc jestem pewien, że to też trochę przyszło mi do głowy” – mówi.

„Po zatwierdzeniu zmiany nazwy na „Kapitan Marvel” wiedziałem, że ta postać będzie teraz reprezentować firmę na głębszym poziomie. Niezależnie od tego, czy nam się to podobało, czy nie, potencjalnie można ją było zobaczyć na tej samej kultowej orbicie, co Kapitan Ameryka. Imię było po prostu zbyt mocne… a zobaczenie jednej z naszych postaci kobiecych na tym poziomie z pewnością przyciągnie uwagę”.

W charakterystyczny dla siebie sposób Wacker przekazał DeConnickowi dobrą nowinę w niepowtarzalnym stylu. „Kiedy książka w końcu dostała zielone światło, zadzwonił do mnie, żeby mi o tym powiedzieć” – wspomina DeConnick. „Odpowiedział: «Nie napiszesz pani Marvel». A ja powiedziałem: „Och. Dobra. Dziękuję." Byłem oszołomiony; Ciężko nad tym pracowałem.”

DeConnick robi długą pauzę, zanim wznowi swoją historię: „I odpowiada: «Ponieważ będziesz pisać Kapitana Marvela!». I tak się dowiedziałem.”

Zatem wielka zmiana nazwy była strzałem w dziesiątkę, a boisko okazało się strzałem w dziesiątkę. Teraz potrzebowali tylko zupełnie nowego kostiumu.

Cierpienie dla mody

O tak. Kostium. Pani Marvel przez lata nosiła zaskakującą liczbę oficjalnych strojów, podczas gdy zespoły kreatywne próbowały sprawić, by jej postać zrobiła wrażenie, ale najtrwalszy, obcisły czarny trykot z naklejką w kształcie błyskawicy, zaprojektowany przez artystę Dave’a Cockruma, stał się rodzajem ikona sama w sobie – mimo że budziła pewne nieuniknione wątpliwości związane z hiperseksualnym wyglądem z lat 70. XX wieku.

Po pierwsze, DeConnick miał problemy. „Garnitur Cockrum to piękny projekt” – mówi. „Na początku tworzenia tych postaci w dużej mierze wzorowano się na gimnastyczkach i artystach cyrkowych, więc było dużo trykotów i strojów kąpielowych. Istnieje jednak różnica w sposobie, w jaki seksualizujemy mężczyzn i kobiety [w komiksach]. Idealizując męską sylwetkę, zazwyczaj idealizujemy ją jako siłę aspiracyjną: „Chcę być tą osobą”. A kiedy idealizujemy postacie kobiece, idealizujemy je pod kątem dostępności seksualnej… więc mówimy tu o tym, kto, jak zakładamy, czyta te książki.

Wacker zgodził się – do pewnego stopnia. Kłopoty ostatecznie sprowadzały się do kwestii dolarów i centów. Jak wspomina Wacker: „Po prostu nie mieliśmy budżetu na nowy projekt. To było takie proste.” Podjęto próbę przeprowadzenia wewnętrznych eksperymentów, ale z umiarkowanym sukcesem. „Na początku próbowaliśmy czegoś prostego” – mówi Wacker. „Nasza artystka Dexter Soy próbowała zastosować klasyczny projekt Cockrum i po prostu zakryła nogi i ramiona oraz poeksperymentowała z różnymi kolorami symbolu na piersi. Ale naprawdę do mnie nie trafiły. Były dokładnie tym, o co prosiłem, ale ciemność panująca w projekcie sprawiła, że ​​postać wydawała się bardziej brutalna i nerwowa, niż chciałem”.

DeConnick, zdesperowana, by stworzyć nowy wygląd i pewna, że ​​jej redaktor zgodzi się na to, DeConnick obmyśliła własny śmiały – i więcej niż trochę ryzykowny – plan. „[Artysta] Jamie [McKelvie], ja i kilka innych osób byliśmy częścią tej samej grupy, która tworzyła komiksy w tym samym czasie” – wyjaśnia DeConnick. „Ma też wyczucie designu i inteligentne wyczucie mody”.

Więc DeConnick zadzwonił i skontaktował się z McKelvim na linii. „Zadzwoniłem do Jamiego i powiedziałem: «Chcę się z tobą założyć»” – wspomina DeConnick. „Założę się, że jesteś tak dobry, że gdybyś zrobił ten projekt, a ja mógłbym pokazać go Marvelowi, kupiliby go. A jeśli wygram zakład, kupują go. Jeśli przegram zakład, kupuję go [sam]”. Pisarka narażała swój udział finansowy w projekcie, wierząc, że jej przeczucia się sprawdzą. Według jej dzisiejszych słów: „Tak. To było głupie.”

Ale to wciągnęło McKelviego do gry. McKelvie, której opływowe, eleganckie projekty przyciągały powszechną uwagę od czasu przełomowego komiksu artysty „ Fonogram” w 2006 roku, miała na to sposób. „Dla mnie projekt superbohatera opiera się na trzech filarach, z których każdy w różnym stopniu wpływa na kostium” – wyjaśnia McKelvie. „Osobowość postaci, jej pochodzenie i moce/sposób, w jaki zdobyły te moce. Prawdę mówiąc, prawdopodobnie wymieniłem je tutaj w ogólnej kolejności ważności. Czy ta osoba założyłaby taki strój? To jest najważniejsze.”

„Tak więc dla Carol, która miała pojawić się w książce Kelly Sue, ta silna, uparta passa i jej doświadczenie jako personelu Sił Powietrznych były dwoma niezwykle ważnymi elementami. Drugim było to, że wkroczyła w rolę Kapitana Marvela, która ma swój własny rodowód. Kluczem było coś, co łączyło te rzeczy – kostium, który sugerował jej historię pilotażu, a także dziedzictwo superbohatera. Chciałem też czegoś, co potwierdzałoby jej własną historię superbohaterów”.

W rezultacie powstał nowy strój, który łączy w sobie estetykę i wygląd mundurów Sił Powietrznych, nawiązując jednocześnie do projektu Cockruma z wykorzystaniem kultowej szarfy, a także do obcego dziedzictwa Kapitana Marvela z centralną gwiazdą Hala. Tak jak sobie wyobrażał DeConnick, gambit zadziałał: Marvel został sprzedany, a DeConnick (na szczęście) mogła zachować swoją wypłatę.

Marvel miał więc scenarzystę, redaktora, prezentację i nowy, odlotowy kostium. Teraz musieli tylko sprawdzić, czy czytelnicy uznali, że to wszystko było tego warte.

Korpus Carol przybywa na ratunek

Kiedy w 2012 roku ukazał się pierwszy numer nowej, wznowionej serii hitów Captain Marvel , spotkał się z przewidywalną mieszanką reakcji. Pośród stosunkowo (ale nie wybuchowej) sprzedaży debiutanckiego numeru – podnoszącego na duchu, ale nie niezwykłego w przypadku nowej, głośnej serii – pojawiła się krytyka ze strony i tak już sporej populacji internetowych fanów. Niektórzy, jak można się było spodziewać, narzekali na fakt, że kobieta przejęła tytuł sprawowany wcześniej przez męskich bohaterów. Inni sprzeciwiali się militaryzmowi nieodłącznie związanemu z skupieniem się w książce na przeszłości Carol w Siłach Powietrznych.

Ale pod tym wszystkim kryła się pełna pasji i głośna baza wsparcia: samozwańczy „Carol Corps”, złożony głównie z fanek, które poprzez swoje listy i konsekwentne zakupy nie pozwoliły, aby wznowienie działalności upadło. Do dziś DeConnick docenia, ile ci fani zrobili dla tej postaci i jej własnej kariery.

„Nasze wyniki sprzedaży były dobre, ale nie nadzwyczajne” – mówi DeConnick. „Miałem niezależną książkę, która moim zdaniem osiągnęła najwyższe wyniki w sprzedaży. I tak była to powolna budowa. To nie był strzał prosto z bramki. Ale zyskał fanów i społeczność, która zaprosiła do komiksu grupę ludzi, którzy przez długi czas czuli się wykluczeni. Nikogo to nie zdziwiło, książkę czytało wiele kobiet.

Ta wolno rosnąca baza fanek nie tylko utrzyma serial przy życiu przez cztery lata DeConnicka, ale ostatecznie zaowocuje wynikiem, którego żadna z zaangażowanych w grę graczy nie spodziewała się w 2012 roku: ekspansją na dynamicznie rozwijający się wówczas Marvel Cinematic Universe z filmem z 2019 r., który teraz otrzyma długo oczekiwaną kontynuację, gdy „ The Marvels” trafi do kin w tym tygodniu.

Patrząc wstecz, kluczowe postacie w wymyśleniu na nowo Carol Danvers pozostają zaszczycone tym, że uczestniczyły w małym, ale znaczącym momencie w historii Marvel Comics – a także w historii znaczenia i wokalu żeńskich fanów.

„Myślę, że Kelly uchwyciła tę chwilę w niezwykle mocny sposób, który szczególnie mocno przemówił do stale rosnącej żeńskiej publiczności Marvela, która od dłuższego czasu nie miała w swoim kącie nikogo takiego jak ona” – mówi teraz Wacker.

McKelvie również jest dumny z tego, co pomógł wnieść do świata komiksu. „Nadal jestem z tego bardzo dumny” – mówi. „Mogę wprowadzić kilka drobnych zmian, dodać kilka dodatkowych linii boazerii (ale nie za dużo – ludzie muszą to rysować w kółko, to nie są takie same kryteria jak w filmach!), poprawić rękawiczki i buty, naciskać mocniej aby szarfa była długa — niecały milion mil od poprawek wprowadzonych od tego czasu przez innych artystów. Ale rozpoznawalny rdzeń jest nadal dobry i nie mogę oddzielić go od wpływu, jaki wywarł na moje życie i śladu, jaki pozostawił w popkulturze. To wspaniałe uczucie być tego częścią.”

Dla Kelly Sue DeConnick dowodem dziedzictwa Kapitana Marvela jest to, co miała na myśli i nadal ma na myśli dla fanów Carol Corps, którzy adoptowali ją jako swoją. „Być może byłam jedną z pierwszych osób piszących tę książkę, które świadomie zdecydowały się skupić uwagę na kobiecie” – mówi. „I myślę, że może na tym polegała różnica. Społeczność buduje się wokół tego bardzo szybko. To była naprawdę wspaniała społeczność, ponieważ ludzi przyciągają postacie, które z nimi rozmawiają”.

„Wiesz, nie przyszedłem tu, mając do niej osobiste przywiązanie” – kontynuuje DeConnick. „Ale teraz z pewnością tak”.


Chcesz więcej wiadomości o i9? Sprawdź, kiedy spodziewać się najnowszych premier Marvela , Gwiezdnych Wojen i Star Trek , co dalej z uniwersum DC w filmie i telewizji oraz wszystko, co musisz wiedzieć o przyszłości Doktora Who .