Pieprzyć współczesne piosenki świąteczne
O odrzuceniu nowoczesności i przyjęciu tradycji

Preambuła
Chociaż zostałem wychowany jako katolik w (przeważnie) tradycyjnie katolickiej rodzinie, nie uważam się za osobę religijną. Nie wierzę w jakiś transcendentny autorytet ojcowski. Nie jestem nawet jednym z tych niejasno uduchowionych ludzi, którzy przypisują wiarę w jakiegoś uniwersalnego ducha lub światową duszę.
A jednak, co ciekawe, stwierdzam, że mam jakiś dziwny szacunek do chrześcijaństwa, a raczej do jego rytualizmu. Nie mogę nie odczuwać pewnego poczucia czci, kiedy jestem świadkiem procesji, oglądam mszę lub słyszę chór śpiewający hymn.
Jest coś autentycznego w sposobie, w jaki tradycjonalistyczni katolicy zachowują te obrzędy, podczas gdy świat wokół nich oddaje się z całkowitym brakiem szacunku coraz bardziej materialistycznemu hedonizmowi. Jest, z braku lepszego słowa, inspirująca.
Boże Narodzenie, a co za tym idzie Adwent, jest jednym z tych obrzędów, które wydają się tak bardzo odbiegać od miejsca swoich przodków w zachodnim społeczeństwie, że pozostało bardzo niewiele z jego mistycyzmu. Wieki zawłaszczania tego, co powinno być uważane za chrześcijańskie święto przez ortodoksyjnego modernistycznego Zeitgeist, skaziły jego istotę.
Jednym z następstw tej pustej konsumpcyjnej perwersji jest gatunek współczesnej muzyki bożonarodzeniowej. Nie przebierajmy w słowa: to jest do bani.
Te piosenki są zaprojektowane tak, aby były na tyle chwytliwe, że utkną w twojej głowie, gdy tylko je usłyszysz (wiesz, o którym mówię). Są nijakie, bezduszne, mające jedynie najbardziej powierzchowny związek, jeśli w ogóle, ze świętem, które rzekomo ich zainspirowało. Gardzę w nich wszystkim. Bezmyślna radość, romans z pięściami, ich całkowity brak wyzwań, zaprojektowany tak, by przemawiać do najniższego wspólnego mianownika. A moja, szczerze mówiąc, irracjonalna nienawiść do tego gatunku jest podsycana tylko przez fakt, że nadchodzą idy listopadowe, przed słuchowym atakiem nie ma ucieczki.
Ale wystarczy przekopać się przez ten nieustannie rozszerzający się szlam przeciętności dla pieszych, a być może znajdziesz jeszcze kilka elementów przypominających 2000-letnią tradycję. Wciąż są tacy, którym udaje się wywołać we mnie poczucie czci i podziwu.
Zapraszam więc do odrzucenia nowoczesności w naturze, pozostawienia wewnętrznego cynika za progiem i podjęcia szczerej próby odzyskania części tego utraconego poczucia czci, obowiązkowej pokory, cichej kontemplacji, poprzez wybór hymnów, które oddają prawdziwy duch sezonu.
Co to za dziecko?
Co to za dziecko? to kolęda z 1865 roku na melodię tradycyjnej angielskiej piosenki ludowej „ Greensleeves ”. Linkowana wersja to bogate, spektakularne przedstawienie zaaranżowane przez Mormoni Kościół Świętych w Dniach Ostatnich.
O przyjdź, o przyjdź Emmanuelu
Podczas gdy kanał YouTube Kościoła Mormonów oferuje również przyjemną instrumentalną wersję tego hymnu, ja osobiście wolę łaciński tekst z chórem.
Zastanawiam się, jak wędruję
Zwykle żałosny utwór, ta wersja I Wonder As I Wander wydała mi się godna uwagi ze względu na swoją niemal szantową bombastykę.
Oto Małe Drzwi
Hymn kolędowy a cappella w wykonaniu chóru New College Oxford. Jeśli ci się spodoba, posłuchaj A Spotless Rose i Sing Lullaby tego samego kompozytora, Herberta Howellsa.
Karol z Coventry
Podobnie jak wszystkie utwory z tej listy, ta jest utrzymana w tonacji molowej. Oryginalna wersja jest niesamowicie piękna. To stara kolęda, pochodząca już z XVI wieku, a jej wiek jest widoczny w najlepszy możliwy sposób.
W ponury środek zimy
Melancholijna i piękna aranżacja na melodię wielkiego Gustava Holsta.
Kolęda dzwoneczków
Jedna z najbardziej znanych „mrocznych” piosenek bożonarodzeniowych, Carol of the Bells , prawdopodobnie zawdzięcza swój wyjątkowy, mrożący krew w żyłach charakter temu, że melodia została pierwotnie oparta na ukraińskiej piosence ludowej „Щедрик”. Nastrojowości ładnie dopełnia fakt, że tę wersję wykonuje chór dziecięcy.
Ta lista nie jest bynajmniej wyczerpująca, ale może posłużyć jako impuls dla skłonnego czytelnika do głębszego zgłębienia tej sprawy i, miejmy nadzieję, odkrycia własnych ukrytych perełek.