Razem prosperujący: życie w wielopokoleniowym gospodarstwie domowym
Mój dom wygląda jakby właśnie przeszedł przez niego huragan. Mój najstarszy wnuk narzeka, że nie ma wystarczająco dużo czasu przed ekranem. Najmłodszy przytulił się do ojca i bez przerwy płacze bez wyraźnego powodu. Od kilku godzin jęczy i płacze. Klub Myszki Miki tonie głośno z telewizora, więc próbuję go wyłączyć, ale mój 3-letni wnuk upiera się, żeby został włączony, mimo że nie ogląda go od wielu godzin. Zostawiam to włączone. Próbuję uprać trochę ubrań, ale zarówno pralka, jak i suszarka są pełne, więc próbuję pozbierać kilka zabawek, które całkowicie pokrywają podłogę pokoju rodzinnego. To tylko podsyca moją frustrację, ponieważ nie ma już miejsca na nic. Wszystko, nad czym tak ciężko pracowałam, jest znowu w nieładzie.
Nie mogę już tego znieść, kręci mi się w głowie i potrzebuję przerwy. Cicho wędruję do sypialni, która stała się moim sanktuarium. W ciągu dziesięciu minut mój najstarszy wnuk puka do drzwi i pyta, czy może się ze mną „pobawić”. Jak mogę powiedzieć „nie” jego prośbie? Mówię „oczywiście” i rozmawiamy, oglądamy głupie filmy na YouTube i cieszymy się wspólnym czasem. Co dziwne, kiedy próbuję uciec od całego chaosu, towarzystwo mojego słodkiego siedmioletniego wnuka koi mój umysł i jestem wdzięczny za nasz czas na „spędzanie czasu”, jak mówi.
Mój najstarszy syn mieszka z nami od sześciu lat po złym zerwaniu ze swoją dziewczyną. Ponieważ ceny mieszkań i inflacja wciąż rosną, ma sens, aby został tutaj i oszczędzał pieniądze, dopóki nie znajdzie tej wyjątkowej osoby. Nie chce mieszkać sam i ma świetną pracę. Uwielbiamy mieć go tutaj.
Mój najmłodszy syn rozwiódł się rok temu. Ma dwójkę pięknych dzieci. Mają trzy i siedem lat, a on sprawuje opiekę co drugi tydzień. On i jego partner biznesowy podjęli decyzję wkrótce po rozwodzie, że ich mała firma budowlana nie rozwija się tak, jak oczekiwali, i nadszedł czas, aby poszukać innych dróg. Wreszcie, był głęboko zraniony rozwodem i potrzebował naszego emocjonalnego wsparcia.
Zaprosiliśmy go, aby wrócił do domu i zamieszkał z nami, abyśmy mogli mu pomóc, dopóki nie będzie mógł stanąć na nogi. Nie było łatwo i są dni, w których walczymy, ale ogólnie uważamy, że mój mąż i ja jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
Tego nauczyłem się po drodze.
- Dowiedziałem się, że bez względu na to, ile lat mają twoje dorosłe dzieci, kiedy wrócą do domu, jest prawdopodobne, że znów będą miały 18 lat. Jeśli chcesz, aby to zadziałało, musisz postawić na swoim i wyznaczyć twarde granice. Nadal mam ochotę walnąć niektórych w głowy, kiedy zostawiają swoje rzeczy lub jedzą w swoich sypialniach i zostawiają tam swoje naczynia przez wiele dni.
- Nauczyłam się, że bałagan w domu to nie koniec świata.
- Dowiedziałem się, że mam wyjątkowo niski próg odporności na hałas i bałagan, więc czasami potrzebowałem sposobu na ucieczkę bez poczucia winy.
- Nauczyłem się, że bez skutecznej komunikacji między członkami rodziny napięcie rośnie i głowa się kręci.
- Nauczyłam się, że nie jest moją rolą jako babci wychowywanie wnuków, moją rolą jest zapewnienie miłości i wsparcia przy jednoczesnym poszanowaniu zasad mojego syna.
- Nauczyłam się, że trudno mi trzymać buzię na kłódkę, kiedy nie zgadzam się ze stylem rodzicielskim mojego najmłodszego syna. To wciąż praca w toku.
- Dowiedziałem się, że obaj są dorosłymi mężczyznami i muszę trzymać się z dala od ich interesów i szanować ich prywatność.
- Nauczyłem się, czym jest prawdziwa radość i każdego dnia dziękuję Bogu, że pobłogosławił nas tą szansą.
- Nauczyłem się, że gdybyśmy wszyscy patrzyli na świat tak, jak małe dzieci, bylibyśmy znacznie szczęśliwsi i bardziej zadowoleni.
Szczerze mówiąc, był czas, kiedy myślałem w ten sam sposób. Od tamtej pory zdałam sobie sprawę, jak wielkie wsparcie możemy sobie zapewnić, gdy wszyscy mieszkamy pod jednym dachem. Nauczyłam się, że obecność moich synów i wnuków sprawia, że oboje z mężem czujemy się szczęśliwi i młodsi. Nauczyłam się, że wciąż mam tak wiele do zaoferowania i jak ważny jest sensowny cel w moim życiu.
Co najważniejsze, dowiedziałam się, że nasze kłopoty są tymczasowe, ale miłość rodziny trwa wiecznie. Nic bym nie zmienił!