Recenzja MaXXXine: Trylogia seksu i przemocy kończy się bez huku

Jun 28 2024
Nieskoncentrowany finał Ti West i Mii Goth to najsłabszy horror ze wszystkich
Maszyna

Lata 80. mają reputację dekady nadmiaru, którą MaXXXine wykorzystuje aż do przesady: trzecia część trylogii Ti Westa, składającej się z luźno powiązanych horrorów w stylu slasherów, charakteryzuje się nieuporządkowanym entuzjazmem naćpanego producenta rzucającego pomysły w impreza. Mógłby to być i prawdopodobnie będzie opisywany jako „list miłosny” do wielu rzeczy: sklepów wideo, efektów praktycznych, porno, prawdziwej przestępczości, Hollywood, giallos, paskudnych filmów wideo, backlotu Universalu, czegoś w rodzaju ciemnego lustra ogólnie zająć się pojęciem „magii filmu”. I oczywiście wszystkie te elementy są obecne w filmie. Ale nie trwa to wystarczająco długo ani nie sięga wystarczająco głęboko, aby wykazać duże zainteresowanie którymkolwiek z nich.

Dzieje się wiele i bardzo mało, podczas gdy nasza odważna i twarda bohaterka – ponownie w tej roli Mia Goth, która jest także producentką – wspina się po pokrytej drzazgami drabinie sławy ku swemu złudzeniu przeznaczeniu. W pierwszej scenie pewnie wkracza na scenę dźwiękową, aby wziąć udział w przesłuchaniu do horroru kontrowersyjnej reżyserki Elizabeth Bender (Elizabeth Debicki). Po kilku uprzedmiotawiających przekomarzaniach Maxine patrzy w kamerę i wygłasza pełen łez, drżący monolog, który udowadnia, że ​​jest kimś więcej niż tylko kimś, kto „pieprzy się na filmie”. Dostaje tę rolę.

powiązana zawartość

Mia Goth i Ti West mają dla Ciebie nowy, hardcorowy koszmar w pierwszym zwiastunie MaXXXine
MaXXXine jedzie do Hollywood – autobusem

powiązana zawartość

Mia Goth i Ti West mają dla Ciebie nowy, hardcorowy koszmar w pierwszym zwiastunie MaXXXine
MaXXXine jedzie do Hollywood – autobusem

Potem jej hollywoodzkiemu zakończeniu zagraża anonimowy szantażysta, którym okazuje się być prywatny kutas John Labat (Kevin Bacon). Bardzo zamożny mężczyzna zatrudnił Labata, aby przypomniał Maxine o jej roli w wycinku z gazety zatytułowanym „Masakra gwiazd porno w Teksasie” (czyli wydarzeniach z X ), a im dłużej odmawia rozmowy z detektywami Torresem (Bobby Cannavale) i Williamsem (Michelle Monaghan) tym więcej ludzi na jej orbicie umrze. Ten bardzo bogaty człowiek jest również powiązany z siecią potężnych zboczeńców w stylu Mulholland Drive , która wejdzie w grę później, gdy Maxine i jej „agent” Teddy Night (Giancarlo Esposito, w ujmująco kiepskiej peruce) rozpoczynają własne śledztwo .

Skandaliczny zawód Maxine daje Westowi szansę na dodanie lepkiej powłoki do filmu, którego akcja, przynajmniej w części, rozgrywa się na najbardziej obskurnej ulicy w Ameryce. (To byłby Hollywood Boulevard, którego wyjątkowe połączenie pułapek turystycznych i tandetnego hedonizmu zostało uchwycone w typowo zgrabnym montażu.) I rzeczywiście stosuje to w dwóch scenach: jedną za kulisami studia porno, a drugą w peep show stoisko, które składa hołd Cruisingowi i Hardcorowi. Ale potem West idzie dalej, zostawiając za sobą ekscytujący i estetyczny świat rozrywki dla dorosłych z lat 80.

Pastisz to domena Westa i czasami robi to po mistrzowsku. The House Of The Devil doskonale oddaje klimat horroru późnych lat 70. i wczesnych 80., a X nawiązuje do paskudnej, południowej fali Tobe’a Hoopera na tyle dokładnie i dokładnie, aby zapewnić przyjemną przejażdżkę. Dla porównania, ukłony MaXXXine w stronę połowy lat 80. są nierafinowane: w pewnym momencie Mia Goth pokonuje Kevina Bacona jako „St. Elmo's Fire” jest odtwarzany na ścieżce dźwiękowej. Jest to tak oczywiste, jak plama krwi na rzędzie taśm VHS – kolejny obraz, który faktycznie pojawia się w tym filmie.

Istnieje również wątek programów informacyjnych na temat „Nocnego prześladowcy” Richarda Ramireza, który powinien nawiązywać, dosłownie lub tematycznie, do historii Maxine, ale nigdy do końca nie trafia w sedno. Kierunek artystyczny naśladuje miejski brud, bez prawdziwego jego uchwycenia, a zastosowanie kadrowania VHS 4:3 i cyfrowego, analogowego rozmycia jest bardziej przypadkowe, niż można by się spodziewać. Płytkość MaXXXine może być celowym przywołaniem prymitywnej i sztuczności Hollywood w porównaniu z wrodzoną stanowczością pochodzenia Maxine, ale to strasznie galaktykowe podejście. Prostszym wyjaśnieniem jest to, że odzwierciedla to włączenie tej serii i jej studia A24 do głównego nurtu głównego nurtu.

Jedynym obszarem filmu, w którym kunszt jest znakomity, są praktyczne efekty krwi. Większość MaXXXine przechodzi w dość przyjemną rozmazaną plamę znajomych twarzy i nostalgicznych hitów. Ale czas się zatrzymuje, gdy kamera zatrzymuje się, powiedzmy, na krwi wylewającej się z dna kruszarki samochodowej lub walizce pełnej odciętych kończyn spadających ze schodów. Te zapierające dech w piersiach, makabryczne ujęcia są frustrujące, ponieważ dowodzą, że dzikość Westa nadal istnieje – po prostu gubi się w chaotycznej mieszaninie pomysłów i wpływów, która zdaje się nie wiedzieć, dokąd zmierza i dlaczego. Nawet protestujący, którzy podążają za Maxine, nie wiedzą dokładnie, o co się wściekają, co sprawia, że ​​niezłomny upór Gotha popycha film do przodu.

Niektóre z wielu elementów MaXXXine są zabawne, ale nigdy nie wykraczają poza to . Przyjmij dominującą rolę Dębickiego jako prowokatora filmowca wielkiego przełomu Maxine, Purytanin 2 : W połowie filmu jest scena, w której Dębicki smaruje krwią usta Lily Collins, a następnie podaje rękę Gotowi. Mam wrażenie, że ta chwila powinna być erotyczna. Ale aktorzy stoją tam, wahając się, upozowani jak postacie z dioramy pożądania, które się bada, ale którego nie odczuwa.

A w przypadku serii filmów, której najwspanialsze momenty nadchodzą, gdy główna bohaterka może być najbardziej niezrównoważoną sobą, pustka jest rozczarowującym punktem końcowym. Mimo że wszystkie te filmy peanują na cześć brudu i obskurności, są to raczej kontrolowane imitacje niż nieskrępowana rzeczywistość. Chaos robi się tylko wtedy, gdy czyjaś głowa eksploduje i to są momenty, które łączą. Być może to właśnie płynność scenerii MaXXXine z lat 80. nadała tej serii tę jakość, a może była ona obecna przez cały czas. Tak czy inaczej, to porażka.