Recenzja The Apprentice: Mroczny sojusz Roya Cohna i Donalda Trumpa staje się wielkim dramatem

Pod wieloma względami Roy Cohn to jeden z filarów XX wieku, człowiek, którego wpływ na globalne życie polityczne i społeczne odbija się echem do dziś. Był prokuratorem, który skazał na śmierć skazanych szpiegów Juliusa i Ethel Rosenbergów za ujawnienie Rosjanom informacji nuklearnych. Jego wkład w przesłuchania McCarthy’ego zaowocował nie tylko jednym z bardziej haniebnych okresów w historii Ameryki, ale posłużył jako model dla wielu późniejszych polowań na czarownice, które uzbroiły zarówno systemy polityczne, jak i sądownicze we współczesnych demokracjach, a nawet wywarły wpływ na nagrywanie plan, który doprowadził do ostatecznego upadku Richarda Nixona. Irytujący charakter Cohna, charakteryzujący się podejściem nieprzyjmującym jeńców, przygotował grunt pod lata 80., w których chciwość jest dobra, utorował drogę takim osobom jak Rudy Giuliani, aby awansowali od mściwego prawnika, przez burmistrza Ameryki, aż po naprawiacza prezydenta, a także: a może przede wszystkim ukształtował młody umysł wysokiego, chudego, ambitnego i nieco pozbawionego żaru dzieciaka z Queens: Donalda Trumpa.
powiązana zawartość
Na pozór film Ali Abassiego „Uczeń” to opowieść o nauczycielu i uczniu, Cohnie (Jeremy Strong), który szkoli młodego Trumpa (Sebastian Stan) poprzez serię lekcji życia, które posłużą nie tylko jako podstawa najlepszego... sprzedając Trump: The Art Of The Deal , ale także ideologiczny szkielet imperium biznesowego samozwańczego miliardera… i przyszłej prezydentury. Dynamika między Cohnem i Trumpem jest głęboko powiązana z ekscytującymi czasami Nowego Jorku lat 70. XX wieku, kiedy miasto było rozdzierane na kawałki i na skraju bankructwa, a kilku wizjonerów bardziej bezczelnych niż moralnych skrupułów znalazło szansę na uzdrowienie na brudnych ulicach uwolnić wielkie jabłko od zgnilizny i po drodze sprawić, że ich fortuna stanie się balonem.
powiązana zawartość
- Wyłączony
- język angielski
Jednak Uczeń to także niemal archetypowa opowieść o synu próbującym zadowolić ojca, coś w rodzaju greckiego mitu lub obskurnej opery mydlanej. Donald wraz ze swoim ojcem deweloperem (pozwanym przez rząd za dyskryminację Czarnych) jest widziany, jak jadą swoim Cadillakiem (na tablicach DJT) do jednego z ich zrujnowanych apartamentowców, chodząc od drzwi do drzwi, aby odebrać pieniądze od swojego nieszczęsnych i uciskanych najemców.
Fred Trump (Martin Donovan) miał oczywiście mnóstwo ambicji i sukcesów, ale w tym przypadku przedstawiono go jako nieco zazdrosnego o to, czego dokonał z synem, którego wciągnął do rodzinnego biznesu. Fred jest być może najmniej wymiarowym z przedstawionych tu portretów, ale stanowi kluczowy element pozwalający zarówno wyjaśnić niektóre z bardziej socjopatycznych tendencji Trumpa, jak i kontrastować z makiawelicznymi kompetencjami, jakie Cohn mógł wnieść do swojego protegowanego.
Starszy brat Donalda, Fred Jr. (Charlie Carrick), znosił większość pogardy ojca, aż w końcu uległ bezlitosnej presji i zaczął pić. To kolejny jawny kontrast w przypadku Donniego; zamiast pić, z dumą ogłasza abstynencję, zażywając amfetaminę, aby dotrzymać kroku swojemu napiętemu harmonogramowi.
Wprowadzenie Cohna w życie Trumpa w Le Club – lokalu przeznaczonym tylko dla członków, w którym prawnik mafii sprawował coś w rodzaju sądu i wydawał fortunę na zabawianie gości – ma szczególne znaczenie. Widzimy młodego Trumpa siedzącego niezdarnie przy stole, z większością jego bardziej zauważalnych osobliwości, które dopiero się rozwinęły, co stanowi niemal szokujące przedstawienie pokornego i niespokojnego mężczyzny emanującego normalnością. Umawia się na randkę ze źle ukierunkowanym przechwałkami i egocentryzmem, testując swoje rosnące umiejętności autopromocji w chwili, gdy wkracza w świat wpływowych graczy. To właśnie wtedy, gdy jest sam i niezręcznie czeka, aż coś się wydarzy, teraz, gdy wszedł do tej jaskini niegodziwości, przenikliwe oczy Cohna kierują się na niego z sąsiedniego prywatnego pokoju. Bycie świadkiem tego jest zarówno przerażające, jak i ekscytujące.
Cohn, znakomicie grany przez Jeremy’ego Stronga, ma wężowy wygląd, ale koci ruch, co jest chimerycznym podobieństwem, które natychmiast urzeka. Jednak to niezwykła subtelność podejścia Sebastiana Stana do Donalda naprawdę robi wrażenie, ponieważ od tych początkowych chwil niezręczności po zuchwałe szaleństwo w końcowych scenach, widać wspaniałe zestrojenie z tym, jak buduje postać z niepewnego, ale zdeterminowanego młodzieńca do jedna z najbardziej naśladowanych, oczernianych i sławnych postaci tamtych czasów.
Imponująca kreacja Stana pozwala na misterną konstrukcję tej postaci, zarówno na płaszczyźnie emocjonalnej, jak i fizycznej. Nie ma kadru, w którym podejście do DJT wydawałoby się zwykłą imitacją, a precyzja w szerokim przedziale czasu naprawdę czyni go niezwykłym. Subtelne dziwactwa, które widzieliśmy od dziesięcioleci – palce o kształcie OK wykonujące ruchy akordeonowe, zaciśnięte usta, rażące zmarszczki w oczach, coraz bardziej spiczasty język – wszystko to ujawnia się w epoce, której dotyczy film. Głos nie jest tym samym ochrypłym głosem, którego tak wielu komików wykorzystuje w swoich salonowych sztuczkach, ale subtelne intonacje i tiki są absolutnie obecne, gdy jesteśmy świadkami ich kształtowania i rozwoju, tak jak sam Trump wznosi się w świecie, który ustanowił się dominować.
Wokół niego Maria Bakalova po raz kolejny błyszczy jako Ivana o silnej woli, udowadniając, że jej nominowana do Oscara rola w Borat „Następny film” nie była dziełem przypadku. Martin Donovan, Mark Rendall i Joe Pingue przewodzą pozostałej obsadzie, a ich wspaniałe twarze nadają temu filmowi z epoki kolejną dawkę autentyczności. Częścią fascynującej struktury filmu jest to, jak subtelnie i przekonująco Cohn zostaje odsunięty na bok przez Trumpa, gdy zarówno on, jak i jego budynki wznoszą się. Ale jest też kilka wybuchowych momentów, które przyciągną wiele uwagi, przede wszystkim ze strony tych, którzy będą dyskutować o filmie, nigdy go nie oglądając.
Pierwszą z nich jest rzekomy gwałt Donalda na Iwanie, szczegółowo opisany po raz pierwszy w jej postępowaniu rozwodowym, ale wycofany po ugodzie finansowej. Jest to stosunkowo stateczna scena, pozbawiona przepychu i ozdób poza jaskrawym otoczeniem. Aparat właściwie cofa się, a winieta wydaje się zarówno niepokojąca, jak i inwazyjna.
Drugie ma miejsce na jednej ze słynnych przyjęć Cohna, crème de la crème tamtejszego towarzystwa, gdzie można pozwolić sobie na rozpustę. Na górze przyszły prezydent przypadkowo jest świadkiem, jak klęcząca postać gospodarza poddawana jest gruntownej sodomii w sali pełnej muskularnych mężczyzn. To kluczowy punkt fabuły, szczególnie po tym, jak historie o „raku homoseksualnym” stały się centralnym punktem relacji między parą, ale znowu jest on poruszany w sposób, który nigdy nie przesadza.
Podobnie jak w Anioły w Ameryce , nagrodzonej Tony i Pulitzerem sztuki Tony’ego Kushnera, w której Cohn jest główną postacią, nie ma tu mowy o przyznaniu się do tego aspektu jego osobowości i kryzysu zdrowotnego, publicznie zrzucając winę na raka wątroby. Jednak chodzi o to, żeby zobaczyć, jak Donald zareaguje – lub, w tym przypadku, nie zareaguje, brak empatii wobec swojego mentora, doskonale wpisujący się w tę samą bezwzględną postawę, której nauczał sam Cohn. Oprócz dramatycznej ironii bycia uniesionym za petardę, tragiczny koniec Cohna jest bezpośrednio skontrastowany z uzbrojoną bezdusznością, którą Trump pielęgnował od lat.
I to jest być może najbardziej krytyczna część tej opowieści, ponieważ Trumpa postrzega się, słusznie, jako przejaw, a nawet kulminację tego, czym Cohn nie był. To nie śmierć Cohna spowodowała jego upadek, ale to, że przebiegły, ukryty żydowski prawnik nigdy nie zdobędzie takiej władzy politycznej, jaką osiągnąłby jego wysoki, blondyn i równie kłamliwy uczeń. Istnieje poziom akceptacji dla Trumpa, jakiego Cohn po prostu nigdy nie byłby w stanie osiągnąć, czy to na stronach z plotkami, w teleturnieju, czy przy urnie wyborczej. Trump może i jest potworem, którego Cohn pomógł stworzyć, ale pomimo swoich pieniędzy i koneksji Cohn nigdy nie będzie w stanie zdobyć złotego pierścienia ze względu na to, kim jest, niezależnie od tego, co osiągnął.
Abassi, który wcześniej sprowadził Bordera i Holy Spidera do Cannes, jeszcze bardziej utwierdza się w pozycji jednego z najbardziej ekscytujących talentów swojego pokolenia. Wybór muzyki jest fantastyczny, wybiera utwory odpowiednie do epoki, które są wspaniale zintegrowane i odbiegają od standardowych selekcji, które często pojawiają się w filmach poświęconych tej epoce. Zdjęcia Kaspera Tuxena mają charakter niemal dokumentalny, dzięki czemu błyszczą scenografia Aleksa Marinkovicha i kostiumy Laury Montgomery. Pochwalę się także działowi fryzur i makijażu, gdzie konstrukcja fryzury Trumpa jest prawie tak skomplikowana, jak budynki wznoszone w Midtown.
Są tacy, którzy odrzucą „Ucznia” jako niepotrzebne humanizowanie nikczemnej postaci, a inni są przekonani, że nie da się nakręcić uczciwego filmu o ich niemal mesjanistycznym przywódcy. Jeszcze więcej osób będzie sfrustrowanych tym, co na pierwszy rzut oka może wydawać się podejściem pośrednim, polegającym na unikaniu pewnych twardych prawd na rzecz bardziej ogólnego sposobu mówienia. Wystarczy spojrzeć na Barry’ego , film z 2016 roku opowiadający o młodym Baracku Obamie, aby zobaczyć, na jakie pułapki natrafiał Abassi i jego zespół, przedstawiając takie opowieści. Podczas gdy Barry odgrywa rolę przyszłej ukochanej postaci, a wszelkie błędy są bardziej urocze niż rażące, opowieść o Trumpie i Cohnie jest zarówno znacznie bardziej misternie zrealizowana, jak i znacznie bardziej złowroga w swojej uniwersalnej opowieści o naturze władzy, wpływów i zdrada.
Ludzie wszystkich poglądów politycznych i uprzedzeń powinni wypróbować The Apprentice , ponieważ jest on po prostu niezwykły. Spektakle są znakomite, tempo zarówno powściągliwe, jak i wciągające, realizacja świata Cohna i Trumpa jest na najwyższym poziomie, a dynamika między nimi jest równie urzekająca jak każda inna. Dla tych, którzy potrafią odebrać film na własnych warunkach, być w równym stopniu zafascynowani, jak i odrzuceni zachowaniami uchwyconych w nim osób, „Uczeń” stanowi mistrzowską klasę w obserwowaniu tej fascynującej, konsekwentnej relacji mentor/protegowany – takiej, która wciąż kształtuje światowe nagłówki.

