Chłopcy Egzorcyści
Moc i strach, pewność i zwątpienie
— Dale, poszukiwacz postmormonów, 2023 r
Przetwarzanie mojej mormońskiej przeszłości w postmormońskiej teraźniejszości
Piszę i dzielę się historiami o moich mormońskich i post-mormońskich doświadczeniach, ponieważ pomaga mi to przetwarzać i rozumieć. Zastanawiam się nad rzeczami — ciekawy odkrywca na nowej ścieżce.
Kiedy zastanawiam się nad moją przeszłością, jedna rzecz, która wciąż przychodzi mi na myśl, to pewność, jaką miałem w tak wielu sprawach, kiedy byłem mormonem, oraz brak pewności, jaki mam teraz w odniesieniu do tych samych rzeczy. Przypomina mi Piotrusia Pana. Jeśli wierzysz, że możesz latać, latasz. Jeśli zaczniesz wątpić, upadasz na ziemię.
Wierzyłem, że mogę latać i latałem.
Podstawowym założeniem mormonizmu jest to, że kościół jest jedynym prawdziwym kościołem . Nie wystarczy wierzyć w kościół. Świadomość, że jest to Jedyny Prawdziwy Kościół, jest istotną częścią doświadczenia Mormonów .
Zawsze wiedziałem, że kościół jest prawdziwy. Dorastałem, słysząc, jak ludzie, którym najbardziej ufałem, mówili, że wiedzą . Przywódcy, o których wierzyłem, że rozmawiali z Bogiem, powiedzieli, że wiedzą . Było to coś, o czym my, jako społeczność, co miesiąc składaliśmy świadectwo na spotkaniach ze świadectwami — całe szeregi moich sąsiadów i rodziców moich przyjaciół podchodziło do mównicy, aby powiedzieć, że wiedzą, że kościół jest prawdziwy .
Na spotkaniach dzieci w szkole podstawowej [1] naśladowalibyśmy to. To było w powietrzu, w wodzie, w naszym DNA. Musiałem zacząć brać udział w tej szczerej mimikrze, gdy miałem trzy lata – wiek, w którym dzieci rozpoczynają naukę w szkole podstawowej – chociaż moje konkretne wspomnienia nie sięgają tak daleko wstecz. Ale pewność była zawsze. Nigdy nie wątpiłem, że ziemia jest okrągła ani że zarazki istnieją naprawdę, chociaż ich nie widziałem, i nigdy nie wątpiłem, że mój kościół jest Jedynym Prawdziwym Kościołem.
Czy to była jakaś grupowa hipnoza? A może kulturowa redefinicja tego, co to znaczy wiedzieć coś?
Kto wie ?
Tak czy inaczej, w wieku 19 lat zabrałem tę pewność — i pragnienie, by odpowiedzieć na powołanie misyjne samego Jezusa Chrystusa — do Wenezueli. Wiedziałem, że zostałem powołany przez Boga i otrzymałem Jego upoważnienie.
— Starszy Hunt, mormoński misjonarz, 1981
Przystosowanie się do życia misyjnego
Mam 19 lat i jestem wyznaczony do pracy misjonarskiej w małym wiejskim miasteczku San Juan de Colón, u podnóża Andów w południowo-zachodniej Wenezueli, w pobliżu granicy z Kolumbią. Mój towarzysz, Starszy Orozco [2] , pochodzi z Wenezueli i prawie nie mówi po angielsku.
Wstajemy codziennie o 6:30; nasze dni są bardzo uporządkowane, aż do zgaszenia świateł o 22:30. Uczymy się godzinami, spacerujemy wiele kilometrów (w tej misji nie jeździmy na rowerach), jemy śniadania i obiady, ale pomijamy obiady, chyba że zostaną nam one zaproponowane podczas wizyty. Uczymy i spotykamy się z ludźmi lub szukamy ludzi do nauczania, około 70 godzin tygodniowo.
Jestem w kraju od dwóch miesięcy; Cztery miesiące temu nie mówiłem po hiszpańsku. Mój czas tutaj do tej pory wydaje się długim, wyczerpującym snem. Ale robię coś, do czego przygotowywałem się, odkąd byłem wystarczająco duży, by cokolwiek zrozumieć.
Czasami moje rzeczywiste sny są po hiszpańsku – znak, że język tonie. Ale sen na jawie z mojego codziennego życia wciąż jest taki, w którym moje myśli nigdy nie zamieniają się w pełni we właściwe słowa. Jestem zmęczony i trochę samotny, pomimo ciągłej obecności Starszego Orozco. Ale ekscytuje mnie też przygoda bycia w miejscu, gdzie wszystko jest dla mnie nowe.
Bardziej niż cokolwiek innego czuję moc i odpowiedzialność bycia powołanym i wyświęconym na przedstawiciela samego Jezusa Chrystusa, niosącego przesłanie Jedynego Prawdziwego Kościoła moim braciom i siostrom w Wenezueli. Mimo, że mam dopiero 19 lat, wiem, że mam moc i upoważnienie w postaci kapłaństwa, które zostało dane człowiekowi bezpośrednio od Jezusa [3] .
Powołania, władza… bielizna
Stoję na Plaza Bolívar po wyścigu rowerowym. Kolarstwo to pasja w Wenezueli, a Vuelta de Táchira zatrzymuje się dziś w naszym mieście. To wielka sprawa. Jest tu całe miasto, łącznie z miejscowym księdzem katolickim. Znajduję się blisko niego w tłumie.
Myślę sobie: „Poświęcił się Bogu i tym ludziom, ale nie ma prawdziwego kapłaństwa. Choć jestem niedoświadczony i niewykwalifikowany, mam więcej prawdziwej mocy kapłańskiej, niż on kiedykolwiek będzie miał”.
Część tej mocy symbolizuje fakt, że pod białą koszulą i ciemnymi spodniami noszę szatę świętego kapłaństwa . Myślę o tym, że przy całej zewnętrznej sile tego księdza, pod szatą ma chyba zwykły t-shirt i jakieś majtki albo bokserki. Wiem, że nie jest chroniony i obdarzony mocą, tak jak ja byłem w świątyni kilka miesięcy wcześniej. Wiem to z taką samą pewnością, jak wiem, że świeci słońce.
Chociaż te myśli mogą brzmieć arogancko (a może dziwnie natrętne w bieliźnie tego biednego księdza), to nie tak je przeżywam. Dla mnie jest to po prostu uświadomienie sobie wagi i ważności mojego powołania, wzmocnione przez to, że niedawno zostałem wyświęcony na Starszego w kapłaństwie Melchizedeka , otrzymałem obdarowanie świątynne i wyświęcony jako misjonarz.
Zwykła lekcja misyjna, dopóki nią nie była
Teraz jesteśmy w domu rodziny Parra. Starszy Orozco i ja właśnie skończyliśmy nasze przesłanie o Jezusie i o tym, jak ważny jest chrzest w taki sam sposób, w jaki on został ochrzczony. Siostra Parra opowiada nam o swoim byłym mężu. Mówi, że jest brujo — kimś, kto praktykuje lokalną formę czarów — i że rzucił na nią klątwę, kiedy go opuściła.
W tym momencie — w połowie zdania — w pokoju robi się zimno. Siostra Parra prostuje się i sztywnieje, po czym wydaje z siebie głośny, długi jęk. Przenikliwy dźwięk rozchodzi się po całym domu.
Starszy Orozco i ja jesteśmy zszokowani, zaniemówiliśmy, boimy się. Wstajemy, podnosimy prawe ręce do kwadratu i próbujemy mówić. Żaden z nas nie może nic powiedzieć. To tak, jakby ktoś położył mi rękę na gardle, dusząc mnie. Może to tylko strach, a może coś innego. Czuję mrowienie w miejscu, w którym szata skroniowa dotyka mojej skóry.
Wreszcie, po długich zmaganiach, mogę mówić. „W imię Jezusa Chrystusa i mocą świętego kapłaństwa rozkazuję wam odejść”. Zły duch odchodzi zgodnie z rozkazem; siostra Parra — już nie opętana przez tego ducha — wiotczeje. W domu panuje inny rodzaj chłodu. Starszy Orozco i ja drżymy, walcząc ze łzami.
Czysty terror i jego następstwa
To najstraszniejsza, najbardziej szokująca rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczyłem. Czuję jak przepływa przez moje ciało. Czuję to w kościach. Ale ta pierwsza fala terroru sięgnęła szczytu i próbujemy odzyskać równowagę. Kładziemy ręce na głowie siostry Parry i udzielamy jej kapłańskiego błogosławieństwa ochrony i pokoju. Błogosławimy wszystkich innych w domu, jeden po drugim, tak samo, jak zrobiliśmy to z siostrą Parrą. Następnie klękamy i wypowiadamy błogosławieństwo kapłańskie nad samym domem i uświęcamy go jako bezpieczne miejsce dla tej rodziny.
Po długim czasie razem ze Starszym Orozco wychodzimy w ciemność i kierujemy się z powrotem do kwinty, która służy jako nasza rezydencja i kaplica małej filii miejskiego kościoła. Wszystko jest inne — uszło z niego piękno i spokój tego miejsca. I po raz pierwszy w życiu naprawdę boję się ciemności.
Od wielu tygodni odczuwam nawracające fale paniki, przerażenia i przerażenia. nie jestem ponad to. Przeżywam to na nowo w snach.
Wcześniej nie czułem żadnej prawdziwej bliskości ze Starszym Orozco — byliśmy tak różni i nie mogliśmy się za bardzo komunikować. Ale teraz nie będziemy dalej niż kilka stóp od siebie; jeden czeka tuż przed łazienką, podczas gdy drugi bierze prysznic.
Jesteśmy dwoma egzorcystami, którzy próbują dojść do siebie po szokującym starciu z mocą Szatana.
Nie ma ucieczki
Chcę stąd uciec.
Zawsze surowo oceniałem młodych mężczyzn, którzy wcześnie opuszczali misje. Nie byli wystarczająco oddani lub nie byli godni iw końcu musieli stawić czoła temu faktowi i wrócić do domu, aby się wyspowiadać i odpokutować. Przybyłem tutaj wiedząc, że nie opuszczę swojej misji wcześniej, bez względu na to, jak będzie ciężko. Nigdy nie mogłem stawić czoła temu wstydowi.
Ale teraz tak bardzo chcę opuścić to miejsce. Moja trauma jest nawet większa niż moja potrzeba projekcji doskonałości. Osąd innych nie ma teraz znaczenia — to nie wystarczy, aby powstrzymać mnie przed porzuceniem tej misji i powrotem do domu.
Jedyne, co powstrzymuje mnie przed powrotem do domu, to strach, że moc zła, którą wypędziłem tamtej nocy, wciąż czai się w pobliżu, czekając, aż osłabnę i się poddam. Jeśli nie zostanę — będę pracował ciężej, modlił się ciężej, uczył się ciężej, oczyszczał się bardziej — siła zła zwycięży i będę w jej mocy, niezależnie od tego, gdzie się znajduję .
Powrót do domu – opuszczenie misji i udanie się gdziekolwiek – nie będzie ucieczką; to będzie kapitulacja. Ta pewność, ten strach, to jedyna rzecz, która mnie tam trzyma.
— Dale, Refleksje po mormonach, 2023
Wciąż to czuję
Wzruszyła mnie ta historia, pisząc ją wiele lat później. Wciąż pamiętałem ten strach. Po ponad 40 latach od tego doświadczenia byłem wzruszony i trzęsłem się po napisaniu o tym. Mnie to dotknęło przez kilka dni później.
Nie mam takiego samego poczucia bycia śledzonym przez zło. Niektórzy z moich mormońskich przyjaciół mogą powiedzieć, że to dlatego, że pogoń się skończyła — szatan wygrał!
Ale nadal pamiętam, co czuł wtedy ten szczery nastolatek, wdzięczny, że istnieje moc, którą mógł przywołać, by wypędzić to zło, i przerażony przeciwną mocą, którą odczuwał podczas walki, która zakończyła się wieczorem, ale trwała przez wiele miesięcy później .
Próbować zrozumieć
W dzisiejszych czasach kreślę różne linie między dobrem a złem. Nie brzydzę się ani nie boję takich rzeczy jak alkohol, zmysłowość czy marihuana, by wymienić tylko kilka przykładów, ani nie osądzam ani nie unikam ludzi, którzy lubią te rzeczy. Świat wygląda teraz dla mnie inaczej. Mniej przerażający i mniej zły, przynajmniej pod pewnymi względami.
Ale ze wszystkich rzeczy, o których przestałem wiedzieć, kiedy zacząłem kwestionować i ostatecznie opuściłem kościół, wiem, że to się wydarzyło. Byłem tam. Wciąż to czuję.
Co się stało tamtej nocy? Czy był to niewiarygodnie przypadkowy napad? Opóźniona reakcja na jakąś podprogową sugestię, wywołana rozmową? Może. Ale nadal czuję chłód w domu. A słowa, które w końcu udało mi się wypowiedzieć, zakończyły ten okropny epizod, cokolwiek to było. Wypowiadając te słowa, poczułem prawdziwą moc i czułem się chroniony przez szatę świątynną.
Co to wszystko znaczy? Czy to wszystko było spowodowane intensywnością mojego szoku i strachu? Czy naprawdę istnieje coś takiego jak siła zła, która zdawała się nawiedzać i ścigać mnie przez wiele miesięcy po wydarzeniu? A może to wszystko w jakiś sposób tkwiło we mnie?
szukam
Myślę o sobie jako o duchowym poszukiwaczu. Przeżyłem tak wiele przykładów duchowych doświadczeń i duchowej mocy. Niektóre można nazwać cudami i zostaną powtórzone w innych historiach. Fakt, że nie przypisuję tych rzeczy władzy kapłańskiej Jedynego Prawdziwego Kościoła, nie zmienia tego: byłem tam jako aktywny uczestnik. Może nie rozumiem tych wydarzeń, ale te rzeczy wydarzyły się naprawdę .
Oceniam więc, ponownie odwiedzam i szukam zrozumienia. Próbuję zrozumieć to, czego byłem świadkiem z pierwszej ręki, co wydawało się przeciwstawnymi mocami dobra i zła. Mam teorie, ale nie ma odpowiedzi. I tyle historii do opowiedzenia.
***
[1] Rozwijający się glosariusz terminów mormońskich jest dostępny tutaj . Terminy wyjaśnione w glosariuszu zaznaczono kursywą i pogrubioną czcionką .
[2] Imiona w tej historii zostały zmienione w celu ochrony prywatności.
[3] Kiedy piszę o wierzeniach Mormonów, ze względu na zwięzłość często pomijam kwalifikatory „rzekomo” lub „wierzą Mormoni” i po prostu stwierdzam rzeczy tak, jak robią to Mormoni — tak jakby były faktami.