Co najdziwniejszego zobaczyłeś u znajomego i co sprawiło, że pomyślał, że to zupełnie normalne?

Apr 29 2021

Odpowiedzi

SabrinaCouture4 Aug 24 2020 at 11:14

Z domu przyjaciela, nie pamiętam, ale z pokoju siostry, tak. Myślę, że to było, gdy byłem nastolatkiem lub młodym dorosłym, gdy wszedłem do pokoju mojej siostry, gdy była w nim i zauważyłem, że umieściła kilka pluszowych misiów-zabawek zawieszonych (raczej zwisających) pod sufitem. Zazwyczaj pluszowe misie-zabawki są podparte na łóżku lub na półce na książki lub czymś takim, ale wiszące pod sufitem wydały mi się bardzo dziwne. Wspomniałem jej o tym, a ona powiedziała do mnie: „Uh, yeah!” Więc w tym momencie postanowiłem nic więcej na ten temat nie mówić.

Gdy teraz o tym myślę, myślę, że to był jakiś jej żart o chorobie afektywnej dwubiegunowej, którego nie rozpoznałem.

JohnSmith12372 Jul 23 2019 at 08:21

Jako nastolatek pojechałem do dużego miasta z przyjacielem. Odwiedziliśmy kilka osób i poszliśmy na kolację z jego bratem. To były lata 90. i wszyscy byliśmy grupą muzyków punkowych, noszących kolczaste ubrania z łańcuchami i tym podobnymi, więc przyciągaliśmy dużo uwagi, gdziekolwiek się pojawiliśmy, szczególnie w Salt Lake City. Jeśli widziałeś film SLC punk, jest on oparty na prawdziwej historii i dość dokładny do około 15 lat temu, kiedy nagle wszyscy zdecydowali, że są punkami.

To ja około 1998 roku .

Jego brat kazał nam pojechać za nim do domu ich siostry i powiedział mi, żebym zostawił tam swój samochód i pojechał z nim do jego domu. Czułem się dość niekomfortowo w tej sytuacji. Na początek miał wielką, podniesioną ciężarówkę z numerami domów zamontowanymi na błotnikach, na których było napisane „666” i satanistyczną ozdobą maski z czerwonymi, świecącymi oczami. Może i byłem punkiem, ale byłem Team Jesus przez całą drogę.

Cicho zaprotestowałem do mojego kumpla, ale zapewnił mnie, że z moim samochodem wszystko w porządku i namówił mnie, żebym poszedł, mówiąc, że wyjaśni, jak tam dotrzemy. Brat poprosił mnie, żebym zostawił trencz, mówiąc, że nie zwracamy uwagi sąsiadów (chyba martwiły go kolczaste ramiona i łańcuch na ramieniu). Miałem na sobie tylko krótkie spodenki i podkoszulek, ale był ładny jesienny wieczór, więc zostawiłem płaszcz w samochodzie, myśląc, że wrócimy przed zmrokiem.

Przyjechaliśmy do niepozornego domu na przedmieściach, wyglądał jak dom czyjejś babci. Brat powiedział nam, żebyśmy byli cicho, bo jego współlokator prawdopodobnie spał, bo pracował w nocy.

Weszliśmy do kuchni, gdzie wzdłuż ścian rosły 7-stopowe rośliny marihuany. Stół kuchenny był pokryty woreczkami i kilkoma wagami cyfrowymi. Na blacie leżała góra białego proszku, musiała mieć 18 cali głębokości.

„Czy to jest to, co myślę?” – zapytałem.

„To tylko cukier ” – odpowiedział brat, cicho chichocząc. Teraz oboje wiemy, że to nie był „cukier”, ale nie wiedziałem, jak zareagować, więc po prostu starałem się zachować spokój. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez chwilę, gdy pojawił się współlokator, 5-stopowy Wietnamczyk ze snem wciąż w oczach. Brat przedstawił się, a mężczyzna zaczął gotować coś mocno pachnącego octem i kurkumą.

Ludzie powoli zaczęli wychodzić z pokoi i piwnicy, a więcej osób przychodziło po dwóch i trzech, aż dom był zatłoczony. Ktoś włączył muzykę i zanim się obejrzeliśmy, zaczęła się impreza na całego. Powietrze było gęste od trawki i dymu papierosowego.

Próbowałem wyjrzeć przez okno, ale za czarnymi zasłonami okna były pomalowane na czarno. Wyszedłem na zewnątrz i usiadłem na frontowych schodach. Mój przyjaciel i jego brat wyszli. Skomentowałem, że było tak dużo ludzi i żadnych samochodów. Powiedzieli, że ludzie nie podjeżdżają pod ten dom, parkują milę dalej i idą pieszo.

Mój przyjaciel powiedział, że idą coś załatwić i czy nie miałbym nic przeciwko temu, żeby poczekać w środku, bo zaraz wrócą. Wróciłem na imprezę i zamieniłem kilka słów z dużym tubylcem.

Impreza dobiegała końca, ludzie wychodzili tak samo, jak się pojawili, po dwóch lub trzech na raz. Współlokator pakował woreczki do kurtki z setką kieszeni w środku. Poprosił mnie, żebym przyszedł do piwnicy, gdzie pokazał mi swoją ogromną uprawę hydroponicznej marihuany, a potem do garażu, gdzie pokazał wypasiony importowany samochód w stylu Szybkich i wściekłych zaparkowany obok tandetnie wyglądającego minivana.

Otworzył maskę furgonetki, żeby pokazać mi, że ona też została podrasowana, z turbodoładowanym silnikiem upchniętym pod maską. Reszta furgonetki wyglądała jak coś, co dziadkowie daliby 16-latkowi, którego nie lubili.

Powiedział, że ma jakieś sprawy do załatwienia i że ma zostać w domu. Powiedział mi, że jestem miłym dzieciakiem i wcisnął mi woreczek z trawką do ręki. Wróciłem na górę, gdy odjechał furgonetką, i po raz pierwszy zauważyłem, że na zewnątrz było ciemno.

W domu zostały ze mną tylko trzy osoby: wielki Indianin, jego dziewczyna i drobna Wietnamka, którą uznałem za dziewczynę współlokatora. Rozłożyła się na jednej z dwóch kanap, wyglądając na oderwaną od rzeczywistości, a Indianin i jego dziewczyna siedzieli na drugiej kanapie. Usiadłem na podłodze i oparłem się o kanapę.

Nie pamiętam, kiedy zasnąłem, ale nagle się obudziłem, zmarznięty. Było ciemno, ale małe światło z kuchni pozwoliło mi zobaczyć mój oddech. Mój kumpel spał na kanapie, gdzie wcześniej była dziewczyna. Drżałem i otworzyłem szafę w korytarzu, mając nadzieję na koc. Zamiast tego przywitał mnie arsenał broni i amunicji. Wszystkie drzwi na korytarzu na piętrze były zamknięte i nie odważyłem się ich otworzyć, ale przypomniałem sobie, gdzie jest łazienka i znalazłem ręcznik i matę łazienkową.

Zabrałem je z powrotem do salonu, przez chwilę rozważałem wyrzucenie mojego przyjaciela z kanapy, ale postanowiłem po prostu spróbować się przespać. Nie chciałem spędzić nocy w domu narkotykowym, ale nie miałem pojęcia, jak dostać się do samochodu i marzłem. Wbrew rozsądkowi owinąłem się ręcznikiem, położyłem matę łazienkową na gołych nogach i jakoś zasnąłem.

Następnego ranka poszliśmy na śniadanie do Denny's. Słuchałem opowieści o tym, jak mój przyjaciel i jego brat zostali niemal przyłapani na handlu narkotykami. Zaparkowali na parkingu hotelowym na pół nocy, a potem wrócili i zostawili ciężarówkę w alejce za domem innego przyjaciela. Przeszliśmy kilka mil do mojego samochodu, a potem wysadziliśmy brata, gdzie mógł dojść do swojej ciężarówki.

To była długa, zimna i surrealistyczna noc.