Dzień Wdzięczności

Nov 25 2022
River Rock chrupie znajomą melodię pod moimi kaloszami. Po drugiej stronie rzeki od czasu do czasu przejeżdża samochód ze świstem białego szumu.

River Rock chrupie znajomą melodię pod moimi kaloszami. Po drugiej stronie rzeki od czasu do czasu przejeżdża samochód ze świstem białego szumu. Prąd woła, radosny i pełny, jak zwykle klejnotowo zielony, lekko zabłocony przez ulewne deszcze. W powietrzu unosi się słodka woń gnijących liści, których korzenny aromat wzywa świat drobnoustrojów, by dołączyły do ​​nich w przygotowywaniu pożywienia dla następnego pokolenia wzrostu poza krystaliczną, świętą geometrią Zimy. Toby, starszy beagle, biegnie przodem, kierując się instynktem i węchem. W wieku prawie 16 lat jest ślepy, głuchy i wykazuje objawy psiego zespołu dysfunkcji poznawczych, więc w zasadzie jest starym, niepełnosprawnym i szalonym małym psem rasy beagle, ale wciąż kocha życie i żyje pełnią życia. W tej chwili oddech za oddechem małego beagla.

Słodycz w powietrzu, ziemia odżywiona po kilku miesiącach rekordowo niskich opadów. Na wschodzie gigantyczne połacie lasów płonęły w kolejnym niszczycielskim sezonie pożarów lasów, który teraz doprowadził do rzeczywistości „dymu” jako sezonowego zjawiska pogodowego tutaj, na północno-zachodnim Pacyfiku. Oddychając głęboko, wszystko jest takie doskonałe, to coś, co nazywamy Naturą. Pomimo jej wspaniałości, ludziom udało się wykorzystać ją w każdy możliwy sposób, nasze ego napędza narrację od potrzeby do pragnienia i ideologii nigdy dość, lśniącej odznaki honoru i czegoś, do czego jesteśmy kulturowo uwarunkowani aspirować.

Toby przeskakuje przez gruby dywan opadłych liści, jego małe, krzywe nóżki wciąż są sprężyste i zwinne. Wyrywam się głośno: „NAJSŁODNIEJSZY PIES EVER!”, a mój głos łamie się w porannej mgle i prawdopodobnie jest o wiele za głośno. Jestem zdumiony, jak ten mały pies może być tak cholernie zabawny po tylu latach. Nauczył mnie tak wiele, a miłość, którą do niego czuję, jest nie do opisania. Ćwiczyłem jego przejście do kosmicznego pola, ponieważ wiem, że jego dni są policzone, ale takie jest życie. Od chwili, gdy się wyklujemy, umieramy. Przysięgam, że za każdym razem, gdy biorę większą dawkę Świętego Grzyba, myślę, że jest na dobrej drodze — na szczęście jest to kochające, akceptujące uczucie połączenia i wdzięczności za jego Istotę, a nie takie, w którym dzwonię do psa 911, skacząc po 3 gramy Złotych Nauczycieli. Mały gnojek to prezent — w każdym tego słowa znaczeniu.

Skręcamy za rogiem, aby uzyskać dostęp do małej plaży nad brzegiem rzeki. Toby pociąga nosem i chrząka, wychwytując historie z zapachów znalezionych między skałami. Mój wzrok opada na ziemię, rozglądam się po plaży w poszukiwaniu interesujących kamieni — tych z wzorami, teksturami, kolorami i kształtami, które mogą wyrażać jakąś tajemnicę. Różnorodność wydaje się nieskończona i zastanawiam się, czy są jak płatki śniegu czy istoty ludzkie, z których każda jest unikalnym wyrazem materii w tym świadomym doświadczeniu. Czuję ich energię i ich Świadomość, wirujące przez miliony lat i obserwujące geniusz życia i ewolucji rozwijający się przed ich kamiennym spojrzeniem.

Podnoszę wzrok z ziemi i widzę, jak Toby intensywnie coś węszy, i krzyczę, żeby przestał słyszeć, ale jest już za późno — znalazł gnijące zwłoki łososia, który zrodził łososia, a instynktowna chęć ukrycia jego zapachu jest zbyt duża — wpada w galaretowatą tuszę i wykonuje zręczne, akrobatyczne przewroty i toczenia, miażdżąc swoje małe, grudkowate ciało w martwą rybę. Jest z siebie bardzo zadowolony, a ja jestem po prostu wdzięczna, że ​​miałam dość zdrowego rozsądku, by zbudować prysznic na świeżym powietrzu z ciepłą wodą, ponieważ znacznie ułatwia to sprzątanie psów rasy beagle.

Toby skończył z rybą i zaczął wąchać, teraz pewny, że żadne małe zwierzątko nie stanie mu na drodze, nie wyczuje, że nadchodzi. Śmiejąc się do siebie, spoglądam na drugą stronę rzeki. Po drugiej stronie wędkarz rzuca z brzegu, a poranne światło łapie jego wędkę, gdy rzuca przynętę w rwący nurt. Myślę o wędce, którą właśnie kupiłem, i o moim wahaniu, czy poświęcić trochę czasu na wędkowanie.

Moje myśli odpływają do mojego taty i jego miłości do wędkarstwa, przypominając sobie, jakby to było w zeszłym tygodniu, kiedy ja, chudy mały dzieciak, jechałem na jego ramionach podczas wędrówki w dół do jego stalowogłowych miejsc, las mokry i zimny od zimowego deszczu. Wędrówka w dół była jak wesoła przejażdżka, gdy silne ciało mojego Ojca ochoczo pędziło omszałym szlakiem do rwącej rzeki i szansy na złapanie jednej z nieuchwytnych ryb. Uwielbiał łowić ryby i myślę o tym, jak bardzo pokochałby to miejsce — tę małą chatkę nad rzeką, to miejsce, w którym mógłby zarzucić wędkę na podwórku. Może moje wahanie, czy poświęcić trochę czasu na wędkowanie, jest mu po prostu zbyt bliskie? Może nie do końca przetrawiłem jego stratę i wszystkie rzeczy, które chciałbym mu powiedzieć? Może ból braku tego niesamowitego mężczyzny jako kochającego przewodnika i mentora we wszystkim, przez co przeszłam, jest wciąż zbyt świeży? Mimo, że nie ma go od 45 lat, prawdziwy smutek, jaki odczuwam z powodu jego utraty, trwa zaledwie rok, fala bólu i smutku wybucha spontanicznie podczas głębokiej sesji enteogenicznej pracy z cieniem, a przez to przypominam sobie, co on znaczy dla mnie i jak wdzięczny jestem za to, że jestem jego synem.

Emocje przepływają przeze mnie i rzucają się na rwącą rzekę, gdy wracam do teraźniejszości, dostrajając moją świadomość do chóru maleńkich ptaków, nawołujących się między opadłymi liśćmi. Oddycham głęboko przez nos, rześkie, pachnące powietrze wypełnia moje ciało, a potem wydycham długo i powoli przez usta. Odpoczywam, płuca są prawie opróżnione, oczy zamknięte, biorę prawie niezauważalne oddechy, gdy dostrajam się do dźwięków w chwili obecnej. Energia rzeki przepływa przeze mnie, jej pielęgnująca miłość ładuje moją pranę, gdy otwieram oczy i wracam do tej świadomości.

Toby wrócił ze swojej krótkiej przechadzki i patrzy na mnie, jakby to był czas na skupienie uwagi. Właśnie mam go przytulić, zapominając o szarfie z łososiem, który się zrodził, aż wiatr się zmienia i czuję zapach jego zgniłej ryby i przypominam sobie jego wcześniejszy wyczyn. Ze skrzypieniem w kolanach wstaję z piasku i szurając brzegiem ciągnę jednego bardzo cuchnącego, małego pieska. Przejeżdżamy przez teren gminy i przez teren moich sąsiadów do mojego domu, potem zawracamy nad rzekę i kierujemy się w stronę plaży na mojej działce. Powodzie z poprzedniego roku pozostawiły w różnych miejscach kopce piasku, a jedno z nich wylądowało dokładnie tam, gdzie leży moja działka, i tak przez tydzień wysokiej wody narodziła się Playa de Flujo.

Opadając na jedno z krzeseł na piasku, spoglądam na drugą stronę rzeki i widzę, że rybak bierze kęs. Srebrne błyski błyszczą na powierzchni wody, gdy łososie grzebią się w walce o przetrwanie. Mężczyzna ciągnie wędkę, a gdy wygina się głęboko w kierunku rzeki, nagle odbija się twardo i prosto, linka pęka, a ryba musi przeżyć kolejny dzień, chociaż prawdopodobnie z niechcianym i bolesnym zadziorem, który powoduje traumę biednego zwierzęcia. Może dlatego jeszcze nie wrzuciłem wiersza?

Ziemia wokół mnie, to miejsce nad rzeką, ta ziemia tak pobłogosławiona zielonymi wodami lodowca, wiekowymi drzewami, lekkością czystego powietrza i ciszy — to także miejsce piękna i tragedii, narodzin i śmierci, skradzionych ziem i złamane obietnice. Moja świadomość przenosi się do miejsca, które nazywam domem, głos mojego umysłu odnosi się do tej ziemi jako „własności” i wzdrygam się, wiedząc, że nie ma sposobu, aby domagać się własności Boskości. Kiedy Natura wiruje wokół mnie i trzyma mnie w swojej wspaniałości, ogarnia mnie wdzięczność i łzy zaczynają płynąć przede mną jak zielona rzeka. Stojąc na tej ziemi nad rzeką, nie jestem właścicielem, ale zarządcą tego małego biomu, za który jestem odpowiedzialny. Czuję się zobowiązany do troski o delikatną równowagę Natury i dążę do pozostawienia po sobie spuścizny szacunku dla Jej wielu cudów, być może zainspirowanie przyszłych rodzin, społeczności i pokoleń do podążania podobną ścieżką. Ta ziemia nie jest moja, ale to moja odpowiedzialność, a łaska, którą zapewnia, jest darem niewypowiedzianości i podziwu.

Czołgając się z wdzięcznością na brzegu rzeki, jestem pewien, że robię dobry obraz. Przypadkowy obserwator mógłby dostrzec samotnego starca, szlochającego łzami cierpienia lub żalu za nieprzeżytym życiem, siedzącego obok pędzącego prądu, zastanawiającego się nad skokiem w zimną, szybką śmierć. Ale moje łzy zawierają nieskończoną miłość wdzięczności, za ten oddech, to bicie serca, za ten dar Świadomości i podróż przebudzenia z ciemności. Moje łzy są czystą radością i płyną z serca pobłogosławionego świadomością i pokornego zachwytu.

Odwracam się i wracam ścieżką do chaty, ocieram łzy rękawem flaneli i myślę o ścieżkach i wielu różnych ścieżkach, które napotykamy w ciągu naszego życia, a każde rozwidlenie wyznacza ta maleńka chwila między bodźcem a reakcją. Krocząc naprzód pod gęstym, omszałym uściskiem gigantycznych klonów, podążam ścieżką wykutą w świętej ziemi, upokorzony moją maleńką, ale znaczącą częścią nieskończonej przestrzeni Świadomości oraz wieczną łaską i pięknem Miłości.

Podziękowania dla Ciebie, drogi Czytelniku. Jesteś moim Bratem, moją Siostrą, moimi przodkami i Boskim wyrazem nieskończonej, wiecznej i twórczej miłości. Dziękuję za przeczytanie!

https://www.instagram.com/casa_de_flujo/