Jak pierwsi naukowcy wyobrażali sobie życie poza Ziemią

Apr 18 2024
Przejście od geocentrycznego do heliocentrycznego światopoglądu podczas rewolucji naukowej wpłynęło na nasze postrzeganie życia poza Ziemią.
Ilustracja przedstawiająca planety Układu Słonecznego.

Spekulacje na temat istot pozaziemskich nie są wcale takie nowe. W XVII-wiecznej Europie toczyła się ożywiona debata na temat istnienia życia na innych planetach.

powiązana zawartość

Obcy mogą próbować zwrócić naszą uwagę za pomocą sygnalizatorów działających w czasie wybuchu supernowej
Nie doceniliśmy naszej zdolności do dostrzegania sygnałów obcych z egzoplanet

Było to konsekwencją przejścia od poglądu ptolemejskiego , w którym Ziemia znajdowała się w centrum wszechświata i wszystko kręciło się wokół niej, do poglądu kopernikańskiego , w którym Słońce znajdowało się w centrum, a nasza planeta wraz ze wszystkimi innymi kręciło się wokół tego.

powiązana zawartość

Obcy mogą próbować zwrócić naszą uwagę za pomocą sygnalizatorów działających w czasie wybuchu supernowej
Nie doceniliśmy naszej zdolności do dostrzegania sygnałów obcych z egzoplanet
Marlo Kelly o roli Tatiany w „Problemie 3 ciał”.
Udział
Napisy na filmie obcojęzycznym
  • Wyłączony
  • język angielski
Udostępnij ten film
Facebook Twitter E-mail
Link do Reddita
Marlo Kelly z „3 Body Problem ” przełamuje swój złowrogi i złożony charakter

Wynika z tego, że jeśli teraz bardziej przypominalibyśmy inne planety i księżyce znajdujące się blisko nas, krążące wokół Słońca, to one byłyby bardziej podobne do Ziemi. A jeśli inne planety były podobne do Ziemi, to najprawdopodobniej również miały mieszkańców. Uwagi Roberta Burtona w jego Anatomii melancholii (1621) były powszechne:

Jeśli Ziemia się porusza, jest to planeta i świeci dla nich na Księżycu oraz dla innych mieszkańców Planitarnych, tak jak Księżyc i oni świecą dla nas na Ziemi.

Podobnie holenderski astronom Christiaan Huygens (1629–1695) uważał, że życie na innych planetach jest konsekwencją poglądu Kopernika na Słońce. Jednak jego spekulacje na ten temat wywodziły się z doktryny o „ boskiej pełni ”. Było to przekonanie, że Bóg w swojej wszechmocy i dobroci, stworzywszy materię we wszystkich częściach wszechświata, nie przegapiłby okazji do zaludnienia całego wszechświata żywymi istotami.

W swoim The Celestial Worlds Discover'd (1698) Huygens zasugerował, że podobnie jak my, mieszkańcy innych planet mieliby ręce, stopy i postawę ku górze. Jednakże, biorąc pod uwagę większy rozmiar innych planet, szczególnie Jowisza i Saturna, mogą one być znacznie większe od nas. Cieszyliby się życiem towarzyskim, mieszkali w domach, tworzyli muzykę, kontemplowali dzieła Boże i tak dalej.

Inni byli znacznie mniej pewni spekulacji na temat natury istot pozaziemskich. Niemniej jednak, jak zasugerował w 1676 roku Joseph Glanvill, członek Towarzystwa Królewskiego obok Izaaka Newtona, chociaż szczegóły życia na innych planetach nie były znane, nie podważyło to „hipotezy o tym, że Księżyc nadaje się do zamieszkania; lub przypuszczenie, że jest rzeczywiście zamieszkany”.

Boże dzieło

To, że inne światy były zamieszkane, również wydawało się właściwym wnioskiem, jaki można wyciągnąć z nauki wczesnej nowożytności, skupiającej się w pewnym sensie na działaniu Boga w przyrodzie. Temat ten szerzej rozwinął najbardziej wpływowe dzieło na temat wielości światów drugiej połowy XVII wieku, Entretiens sur la pluralité des mondes Kopernika Bernarda Fontenelle’a (Rozmowy o wielości światów, 1686).

Dla Fontenelle’a istniała nieskończona liczba planet i nieskończona liczba zamieszkanych światów. Dla niego był to wynik analogii, wynikającej z kopernikanizmu, pomiędzy naturą naszej Ziemi a naturą innych światów.

Ale było to także wynikiem płodności istoty boskiej, od której wszystko pochodzi. Oświadczył, że właśnie ta idea „nieskończonej różnorodności, którą natura powinna wykorzystywać w swoich dziełach”, rządzi jego książką.

Nasienie Adama

Ale pojawił się istotny problem. Jeśli na Księżycu lub planetach istniały inteligentne istoty, czy byliby to „ludzie”? A jeśli tak, czy zostali odkupieni przez dzieło Jezusa Chrystusa, tak jak ludzie na Ziemi?

John Wilkins (1614–1672), jeden z twórców nowej nauki, zmagał się z teologicznymi implikacjami wszechświata Kopernika. Był przekonany, że Księżyc jest zamieszkany. Nie był jednak pewien, czy mieszkańcy Księżyca pochodzą z „nasienia Adama”.

Fronton i strona tytułowa drugiego wydania Man in the Moone Francisa Godwina.

Prostym rozwiązaniem Wilkinsa było zaprzeczenie ich statusowi człowieka. Mieszkańcy Księżyca, jak zasugerował w swoim Odkryciu świata na Księżycu (1638), „nie są ludźmi takimi, jakimi jesteśmy, ale jakimś innym rodzajem stworzeń, które mają pewne proporcje i podobieństwo do naszej natury”.

Ostatecznie Fontenelle również miał przyjąć to rozwiązanie. „Byłoby to „wielkim kłopotliwym punktem w teologii” – oświadczył, gdyby Księżyc zamieszkiwali ludzie nie będący potomkami Adama. Chciał jedynie argumentować, pisał, w imieniu mieszkańców, „którzy być może nie są ludźmi”.

Istnienie kosmitów – ludzi, takich jak my – zagroziło wiarygodności chrześcijańskiej historii o odkupieniu wszystkich ludzi przez życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Była to przestrzeń intelektualna, po której odważyli się podróżować tylko odważni teologicznie – lub głupi.

O wiele łatwiej było odrzucić człowieczeństwo obcego. Zatem nasze współczesne przekonanie, że kosmici nie są podobni do nas, powstało jako rozwiązanie problemu teologicznego. Stali się „obcy” – dosłownie i w przenośni. A zatem groźne i budzące strach.

Produkt boski?

Nie żyjemy już we wszechświecie postrzeganym jako produkt boskiej pełni. Ani takiego, w którym naszą planetę można postrzegać jako centrum wszechświata. W rezultacie, jak na ironię, staliśmy się dla siebie obcymi: współczesna „alienacja” to poczucie zagubienia i opuszczenia w rozległych przestrzeniach bezbożnego wszechświata.

We wczesnym okresie nowożytnym kosmici nie byli postrzegani jako zagrożenie dla nas. Byli przecież (nawet jeśli nie byli „ludźmi”) wytworem boskiej dobroci. Jednak we współczesnym świecie zarówno uosabiają, jak i uzewnętrzniają zagrożenie dla naszego osobistego znaczenia, które wynika z naszego przebywania w świecie bez ostatecznego znaczenia i celu. Jako projekcje naszej własnej alienacji, przerażają nas, choć nadal nas fascynują.

Philip C. Almond , emerytowany profesor historii myśli religijnej na Uniwersytecie Queensland . Ten artykuł został ponownie opublikowany w The Conversation na licencji Creative Commons. Przeczytaj oryginalny artykuł .