Jak się czułeś, kiedy zobaczyłeś, że twoja matka płacze po raz pierwszy? I dlaczego płakała?
Odpowiedzi
Cóż, to była moja babcia. Płakała dwa razy. Czterdzieści lat od siebie.
1958 Mój pierwszy rok w podstawówce. Wróciłam do domu i weszłam. Z jakiegoś powodu mamy (moja babcia. Wychowała mnie) nie było w kuchni ani w pokoju. Znalazłem ją w sypialni, siedzącą na łóżku, płaczącą. Byłem zaskoczony. Nigdy nie wiedziałem, że dorośli też płakali. Od razu pomyślałem, że to moja wina. „Przepraszam, mamusiu, przepraszam. Proszę nie płacz. Będę dobry."
Spojrzała na mnie przez łzy, a potem drżącym głosem powiedziała: „Kochanie, to nie ty… To… Kochanie, twoja mamusia umarła”. Dzięki temu wiedziałem, że moja biologiczna matka, jej córka, zmarła. Mając zaledwie sześć lat, trudno było w pełni zrozumieć. – Czy umarła jak Dusty? Czy weterynarz ją uśpił?
Mama wzięła głęboki oddech i zawahała się. Potem (choć wtedy tego nie wiedziałem) skłamała. "Nie ma miodu. Twoja mamusia była... w złym wypadku samochodowym... i... umarła. To wszystko. Teraz jesteś moją małą dziewczynką na zawsze.
Cóż, odkąd byłam jej córeczką przez trzy z moich sześciu lat (porzucono nas jako dzieci), zlekceważyłam to i wybiegłam na zewnątrz, żeby się pobawić. Dla mnie moją „prawdziwą” mamusią była Królewna Śnieżka z filmu Disneya. Ciemne włosy, piękna twarz, miękki głos i *zniknął*. Nie była prawdziwa. Więcej abstrakcji. Moja PRAWDZIWA mamusia była moją babcią. Stąd była „mamą”
Wydawało się, że to już koniec. Żadnego pogrzebu, żadnego innego zdenerwowania. Mama już więcej nie płakała i wkrótce zapomniałam o incydencie. Kiedy ludzie mówili mamie: „Czy to twoja wnuczka?” odpowiedziałaby: „Ona jest moją wnuczką, ale jest moją adoptowaną córką. Jestem jej Mamą”.
1970. Mam 18 lat. Weszłam do pokoju i zastałam mamę piszącą list. „Do kogo piszesz, mamo? Ciocia Helen? Zaskoczyła się, jakby została przyłapana na robieniu czegoś bardzo złego. "Nie? Nie!" – powiedziała pospiesznie, a potem, jakby ponownie się zastanowiła – Och… uch… tak, Kochanie, piszę do… cioci Helen. A teraz idź i nakryj do stołu”. „Ale… dlaczego piszesz dwa listy naraz?” Zapytałem, bo wyraźnie były dwie strony obok siebie i jeszcze dwie strony nad nimi, obie zapełnione do połowy. Jakby pisała jednocześnie…? „Wyobrażasz sobie rzeczy, kochanie! Po prostu idź! ”
1973 Kończę 21 lat. Mama planuje podróż. Zadzwoniła do mnie „Kochanie, jadę pociągiem do Illinois odwiedzić krewnych. Jeśli coś mi się stanie, wejdź do sejfu i wyjmij dwa listy. Jeden adresowany jest do Ciebie, a drugi do Twojej starszej siostry (z którą mieliśmy jeszcze sporadyczne kontakty). Nie możesz ich otwierać ani czytać, dopóki nie wiesz, że nie wracam do domu. Czy rozumiesz?" – Tak, mamo, ale… – Żadnych ale! Musisz mi obiecać! Nie otworzysz tych listów, dopóki nie umrę ”.
Obiecałam. Z biegiem lat mama odbyła kilka wycieczek, jeździła tu, tam, a kiedy to zrobiła, skarbiec i jego zawartość zostały mi powierzone. „Na wszelki wypadek” nigdy go nie dotknąłem.
1996. Mama poślizgnęła się i upadła. Nie mogąc dostać się do telefonu, leżała całą noc, aż do rana, kiedy zszedłem na dół, żeby ją sprawdzić. Żyła, a jej biodro nie zostało złamane, dzięki Bogu! Mimo to musiała iść do szpitala. Okazuje się, że miała mini udar. Zdiagnozowano już u niej raka, o którym wiedzieliśmy, że jest nieuleczalny. Mieszkała na dole od nas, abyśmy mogli mieć na nią oko i pomagać, kiedy tego potrzebowała. Miała 90 lat. Kiedy była w szpitalu, sprzątałem jej mieszkanie i zobaczyłem kasę pancerną i przypomniałem sobie tę parę listów. Nadszedł czas, aby zapytać!
„Mamo, znasz te listy, które masz w kasie? Czy mogę przeczytać ten zaadresowany do mnie?”
Była zaskoczona. „Masz na myśli, że przez te wszystkie lata podróżowałem, nigdy nie otworzyłeś tego listu?!” Potrząsnąłem głową. „Mamo, obiecałem ci. Pamiętać? Gdybym złamał obietnicę, nie byłbym godny bycia twoją córką. Mama nagle wyglądała na bardzo… winną? "Nie." powiedziała. I wtedy. patrząc na mnie „Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co było w liście?” Tak, miałem i powiedziałem jej to. Ale oczywiście, kiedy zapytałem, po prostu odrzuciła pytanie. „Czy obiecujesz, że nie będziesz mnie tym niepokoić, kiedy już to przeczytasz?! Nie chcę o tym rozmawiać! Przeczytaj to, ale nigdy więcej nie wspominaj!”.
List był prosty. Brzmiało „Do _____________________ i twojej siostry _________________. Przez te wszystkie lata zastanawiałeś się, jak W_____ umarł. Wiem, że mówiłem ci, że miała wypadek samochodowy, ale to nie jest prawda. Prawdę mówiąc, zginęła w jakiejś bójce w barze w (stan). Tam. To była najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisałem. Wszystko we mnie zbuntowało się przed zadaniem. W_____ była upartą młodą kobietą i zmarła gwałtownie. Teraz jesteś szczęśliwy? Czy to zmienia twoje życie? Jest pochowana w _________ i mam nadzieję, że nie pójdziesz w jej ślady. Jeśli koniecznie musisz znać szczegóły, zapytaj w _____, a ktoś to zapamięta. Wolałbym, żebyś pamiętał ją jako kogoś, kto właśnie zgubił drogę. - Mamo”
Byłem oszołomiony! Desperacko chciałem iść i zapytać! Co się stało? Jak się dowiedziała? Gdzie dokładnie został pochowany W_____? Ale obiecałem. Nadszedł czas na rozeznanie!
Zdecydowałem się, w oparciu o rok jej śmierci i znając pełne imię mojej biologicznej matki, skontaktować się z miastem, w którym została zabita, aby ustalić datę i miejsce. Policja nie miała kartoteki, ale skierowali mnie do biura szeryfa. Weszli do zmikrofilmowanych nagrań i znaleźli to! Był tam opis ruchów W_____ przed jej śmiercią, opowiedziany im przez osobę, z którą podróżowała! Porzuciła swoje dzieci i podróżowała po kraju z obcym mężczyzną. Wylądowali w „dżungli włóczęgów” przy torach kolejowych (jeździli na stopach pociągami) i skończyli w pijackiej orgii z dwoma innymi „włóczęgami”. W końcu jeden z nieznajomych wyszedł, a kolega W., z którym podróżował, poszedł po gorzałę. Pozostały włóczęga zgwałcił, udusił i zabił W.
Doszło do spowiedzi, którą złożył pijak, który ją zabił. był raport z autopsji. Był tam opis zawartości jej torebki (z adresem mojej matki. W ten sposób szeryfowie ją powiadomili! Cały raport był gruby, z wycinkami z gazet, opisami, transkrypcjami i procesem mężczyzny, który ją zgwałcił i zamordował Przeczytałam wszystko w szoku, a potem odłożyłam. Obiecałam mamie, że nigdy nie będę o tym wspominać.
1998. Mama umierała. Zdiagnozowany rak był nieuleczalny. Pewnego dnia, kilka miesięcy przed śmiercią, zadzwoniła do mnie „Kochanie, czy czytałaś kiedyś ten list?” "Tak mamo. Mam raport szeryfa. Znałeś szczegóły? Mama zbladła. „Nie, mam tylko szkicowy zarys. Co powiedział raport?
Usiadłem z nią i trzymałem ją w ramionach „Jest całkiem źle. Nie musisz tego czytać, jeśli nie chcesz”. Wzięła głęboki oddech. „Kochanie, okłamywałam Cię przez czterdzieści lat. Czas, aby prawda wyszła na jaw. Źle, jak mogłoby być. Dałem jej cały zapis. Przeczytała to, trzęsąc się, ale nie płacząc. Wreszcie podniosła wzrok. – Nie chciałem, żebyś to wszystko niósł. Miałeś wystarczająco ciężkie dzieciństwo. Nigdy nie wiedziałem, jak było naprawdę źle, ale wiedziałem… Bałem się tak bardzo, że w swojej wściekłości na mnie możesz po prostu zapaść się, zbuntować i stać się jak ona.
Spojrzałem na nią, zaskoczony „wściekłość na ciebie?! Ale dlaczego?" – Tak się bałem, że mnie obwiniasz. Obwiniaj mnie za to, jak się zachowywała, jak żyła, jak została zabita”.
Wziąłem mamę w ramiona i trzymałem ją „Mamo, nigdy bym cię nie obwiniała za to, co zrobił W.! To nie była twoja wina! Nic z tego nie było twoją winą. Mama spojrzała na mnie, 92 lata, i nagle zaczęły płynąć łzy, które nie wylewały się przez czterdzieści lat. „Ale… wychowałem ją! Była alkoholiczką, a ja ją wychowałem. Po prostu nie mogłem jej kontrolować. Jej śmierć była moją winą”.
Przytuliłem ją mocno. „Mamo… to nie była twoja wina…” „Ale ja ją wychowałem…” „Tak, zrobiłeś… i wychowałeś mnie! Wychowałeś mnie na silną i honorową. Wychowałeś mnie, kiedy zawiodła. Wszedłeś i stanąłeś za moimi plecami i broniłeś mnie! Jeśli jestem silny, jeśli jestem godny, jeśli jestem dobry i honorowy, to dlatego, że wkroczyłeś i wychowałeś mnie! Nie winię cię za to wszystko!” Dotknąłem pliku papierów.
Mama podniosła wzrok, cicho płacząc: „Kochanie, przez czterdzieści lat trzymałam ten sekret w tajemnicy. Wybaczasz mi? "Tak mamo. Nie ma nic do wybaczenia, ale jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to tak, wybaczam Ci wszystko i dziękuję za wychowanie mnie! Czterdzieści lat to dużo czasu na dźwiganie ciężaru winy, mamo. Odpuść sobie. Nic nie było twoją winą. Wybaczam ci całkowicie i całkowicie i kocham cię bardziej niż cokolwiek innego na tym świecie! Nadszedł czas, aby pozwolić jej odejść."
Więc tak, mama płakała dwa razy. Czterdzieści lat bólu, poczucia winy, wstydu, niepokoju, że obrócę się jak W. Kiedy pierwszy raz się rozpłakała, wzięła na siebie ten straszliwy ciężar. A czterdzieści lat później, zanim umarła, położyła to. Jeśli nic innego z tego nie wyszło, przynajmniej umarła w pokoju i miłości, wiedząc, że zostało jej przebaczone.
Kilka miesięcy później mój Pies Przewodnik wcześnie przyszedł do mojego pokoju, aby mnie obudzić. Wstałem, żeby zobaczyć, co ją dręczy. Zaprowadziła mnie do pokoju mamy. Mama leżała na plecach z podniesionym łóżkiem (mieliśmy dla niej łóżko szpitalne) i wyglądała przez okno z na wpół otwartymi oczami. Na jej twarzy, zrelaksowanej po śmierci, widniał najspokojniejszy wyraz, uśmiech na wyblakłych ustach. W końcu zaznała spokoju.
3 stycznia 2012 r.
Następnego dnia skończyłem dziewięć lat i skończyłem dziesięć lat.
Obudziłem się z koszmaru i usłyszałem turkot na dole. Było mi naprawdę zimno. W domu było zimno.
Kiedy schodziłem na dół, widzę, jak moja mama składa pranie i wyjmuje pranie z pralki, aby włożyć je do suszarki.
"Mama!"
"Cześć skarbie." Nie podniosłaby wzroku.
Idąc dalej zauważyłem, że trzęsła się i płakała.
"Mamusia! Co się dzieje? Masz mydło w oku?
„Nie kochanie” odpowiedziała.
"Zimno mi." Powiedziałem.
Załamała się. Następna rzecz, którą wiem, siada na podłodze i zaczyna lać łzami.
Miałem tylko dziesięć lat, ale nie musiałem już wiedzieć dlaczego. Wiedziałem dlaczego.
W domu było zimno, bo nie miała dość pieniędzy, żeby zapłacić za zbiornik. To było drogie. Nie miała tego.
Nie było pieniędzy na jedzenie. Następnego dnia były moje urodziny i nie mogliśmy nigdzie iść ani zjeść urodzinowego tortu.
Jako matka, myślę, że boli cię to, że twoim dzieciom brakuje rzeczy, które mają inne dzieci.
Pocieszałem ją tak bardzo, jak tylko mogłem i powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze.
Pamiętam, że ofiarowałem jej 5 dolarów, które zarobiłem na zbieraniu chwastów w ogrodzie. Nie wzięła go.
Przykryłem ją kocem i tej nocy spałem obok niej, ponieważ było mi źle, że go wychowałem.
Dziesięć miesięcy później straciliśmy dom i zbankrutowaliśmy. To jest do bani, ale to była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć. Nie mieliśmy pieniędzy, żeby zapłacić za to miejsce.
^ Moja mama i ja w jej domowym przedszkolu. Byłem w wieku 7-9 lat. ^
Kocham Cię mamusiu. Cieszę się, że teraz wszystko w porządku.
Nie mieszkam już z mamą. Mieszka w Toronto, oddalonym ode mnie o 4,5-5,5 godziny. To jest do bani.
Ale dlaczego?
Z powodu tego, co wydarzyło się w domu, w którym mieszkaliśmy. Straciła rozum. Zwariowała. Obraźliwy związek i ciągły stres związany z pieniędzmi. Ona już nie radzi sobie z rodzicielstwem.
Ale ja ją kocham. Nigdy nie kochałem jej mniej i prawdopodobnie kocham ją teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek.
Cieszę się, że jest w porządku.
Oboje jesteśmy ciepli.