Jak stałem się obywatelem po całym życiu dziennikarskim
Uwielbiałem być dziennikarzem. Ale pukanie do drzwi, by dostać się do głosowania w Pensylwanii, było najbardziej satysfakcjonującą rzeczą, jaką zrobiłem od lat.
Dla większości reporterów działalność polityczna jest zabroniona – i słusznie. Ale kiedy nie pracowałem już dla głównych mediów, zaryzykowałem.

Hazel jest moim nowym bohaterem.
Wychylając się przez okno na drugim piętrze swojego domu w Steelton w Pensylwanii, powiedziała Samowi, mojemu partnerowi w pukaniu do drzwi, stojącemu na jej frontowym werandzie, że zrezygnowała z głosowania, ponieważ poczuła grypę. Było to około 19:45 8 listopada; lokale wyborcze zamknęłyby się za zaledwie 15 minut. Wkrótce Hazel zniknęła za oknem, a Sam wskazał mi drogę na podjazd, skąd czekałem z samochodem. Hazel, która ma 76 lat i jest Black, zeszła po schodach. Wszyscy założyliśmy maski, zostawiliśmy otwarte okna i pognaliśmy do jej lokalu wyborczego w pobliskim kościele. Przykuśtykała o 7:57, jako ostatnia osoba, która głosowała w noc wyborów.
Byłem dziennikarzem DC przez całą moją karierę, pracując dla gazet i magazynów, które słusznie zabraniają swoim reporterom i redaktorom angażowania się w partyjną politykę. Powodem jest uniknięcie oskarżeń o stronniczość. (Oskarżenia i tak padają, ale większość dziennikarzy naprawdę robi wszystko, co w ich mocy, by być uczciwym.) Leonard Downie Jr., były redaktor naczelny The Washington Post, znany jest z tego, że nawet nie głosowałby , podobnie jak dziennikarze polityczni Mike Allen i Chris Cillizza.
Teraz jednak pracuję dla siebie, nad projektami dalekimi od polityki, a biorąc pod uwagę wyścig w Pensylwanii między Johnem Fettermanem a doktorem Mehmetem Ozem, który miał być jednym z obgryzaczy paznokci, którzy mogą zadecydować o kontroli nad Senatem, mogłem swobodnie Zrób coś. W rzeczywistości nie mogłem czegoś nie zrobić, biorąc pod uwagę, że zdrowie naszego systemu wyborczego w ciągu ostatnich kilku lat wydawało się najbardziej kruche, odkąd żyję. A reporterzy są przyzwyczajeni do zbliżania się do zupełnie obcych osób. Zapisałem się na 10 dni agitacji Partii Demokratycznej w rejonie Harrisburga, aż do dnia wyborów.
Uzbrojeni w notatniki, ulotki kandydatów i aplikację Minivan na telefon, która dała nam dokładnie wytyczone adresy docelowe, rozesłaliśmy się — głównie samotnie, czasem w parze po zmroku — z biura w centrum miasta do innych części właściwego Harrisburga i okolic: Susquehanna Township , Dolny Paxton, Mechanicsburg, Middletown, Carlisle, Dolny Allen, Steelton.
W tym wyścigu — iw większości konkursów w tych dniach, biorąc pod uwagę twarde jak granit podziały polityczne w kraju — nasze wizyty nie miały na celu przekonania potencjalnych wyborców o zaletach kandydata. Chodziło o frekwencję. Nasze adresy należały do zarejestrowanych lub prawdopodobnych Demokratów, a naszym zadaniem było przekonanie ich do oddania głosu. Zakładałem, że Republikanie robią to samo ze swoimi zwolennikami, tak jak powinni.
Kandydaci i ich zwolennicy wydają miliardy dolarów w każdym cyklu wyborczym na reklamy telewizyjne, banki telefoniczne, przesyłki pocztowe, reklamy cyfrowe, media społecznościowe i wiadomości tekstowe. Według OpenSecrets całkowity koszt wyborów stanowych i federalnych w 2022 roku wyniesie ponad 16,7 miliarda dolarów .
Ale może nic tak nie przyciąga ludzi do urn, jak obecność kogoś na wyciągnięcie ręki, wyjaśniającego, jak pilne jest oddanie głosu. Tak najwyraźniej pomyślał Karl Rove , uber-strateg GOP , kiedy w kampanii prezydenckiej George'a W. Busha w 2004 roku wskrzesił pukanie do drzwi, które było niemodne przez większą część XX wieku. Nie ma wątpliwości, że każdy głos naprawdę się liczy. Na początku tego roku o prawyborach ustawodawczych w Karolinie Północnej zadecydował tylko jeden głos ; inne konkursy zostały rozstrzygnięte przez rzuty monetą po ponownym przeliczeniu, które wykazało, że kandydaci dosłownie zremisowali.
Jako długoletni mieszkaniec Waszyngtonu jestem dość zblazowany. Ale to był osobisty reset. Również najbardziej satysfakcjonujące doświadczenie, jakie miałem od lat.
Wielu ludzi nie było w domu; to jest normalne dla kursu. Wielu innych chciało, aby spotkanie było krótkie, wyrażając swoje silne poparcie dla Demokratów w całym głosowaniu i zapewniając mnie, że nie przegapią głosowania, jeśli apokalipsa będzie w połowie anihilacji. Byli też tacy, którzy nie byli pewni, czy będą mieli czas na głosowanie, albo nie wiedzieli, gdzie znajduje się ich lokal wyborczy, albo nigdy nie głosowali w połowie kadencji. To były spotkania, które wydawały się najważniejsze. Mogłem im powiedzieć, gdzie głosować; twierdzą, że chociaż prezydentura nie była dosłownie zagrożona, program prezydenta był; pomóż im znaleźć sposób na dotarcie do urn.
Ceniłem sobie przebłyski, ulotne, ale znaczące, z życia innych ludzi. Para w wieku 97 i 98 lat, która siedziała naprzeciw siebie w fotelach i patrzyła przez frontowe okno; głosowali już korespondencyjnie, ale chcieli rozmawiać o polityce. Somalijka, która mówiła po angielsku na tyle dobrze, że mogliśmy się porozumieć, gdy z jej mieszkania unosiły się przepyszne aromaty. Inna kobieta, przestraszona i prawdopodobnie naćpana, otworzyła drzwi do swojego zaciemnionego mieszkania, gdzie ktoś jeszcze siedział pośród chaotycznej grupy półnagich niemowląt i małych dzieci. Skromne, ale schludne domy, z kwiatami — trochę plastiku — kwitnącymi przed domem. Inne z wgniecionymi drzwiami, łuszczącą się farbą i śmieciami przemykającymi na wietrze. Szczekanie psów, tak wiele psów.

Ale ważniejszym zwrotem z moich nakładów czasu i energii było głębokie poczucie inwestycji i odpowiedzialności za nasz demokratyczny rząd, nasz wadliwy system, który, o ile mi wiadomo, wciąż bije na głowę wszystkie inne. Kiedy jako dziennikarz pisałem historię, która rzucała światło na ciemne obszary oportunizmu lub wykroczeń, rozkoszowałem się uczuciem noszenia białego kapelusza. Ale to nie mogło się równać z pójściem Hazel do urn.
Czy pomogło, że kandydaci, których popierałem, wygrali w Pensylwanii? Pewny. Ale może jeszcze bardziej satysfakcjonujące jest to, że tak wielu zaprzeczających wyborom – w tym stanie i w całym kraju – przegrało. Ponieważ ilość oszustw w naszych wyborach jest znikoma, a liczba osób, które twierdzą inaczej, jest zdecydowanie za duża. A wybory są fundamentem, od którego zależy wszystko inne: czy samochody są bezpieczne, mosty są naprawione, wojsko jest wyposażone do wykonywania swojej pracy, dzieci otrzymują dobrą i przystępną cenowo edukację, dostęp do opieki zdrowotnej, legalność aborcji lub nie i tak wiele jeszcze.
Frekwencja wyborcza w Pensylwanii przekroczyła wynik z 2018 roku o ponad cztery punkty procentowe. Świadomość, że pomogłem zebrać nieskończenie małą grupę tych dodatkowych wyborców, jest świetna.
Powiedzenie tego może brzmieć banalnie, oklepane, tandetne. No cóż.
Druga tura wyborów w Georgii przypada na 6 grudnia. Wciąż jest czas na zapisy.