James Gunn stworzył doskonałą trylogię
Poszedłem do kina na Strażników Galaktyki 3. Pierwsza scena historii Rocketa, mężnie starałem się nie rozpłakać. Druga scena mnie złamała.
Spędziłam dzisiejszy dzień na pisaniu, kręceniu i redagowaniu eseju o trylogii Jamesa Gunna „Strażnicy” i próbowaniu dociekania, co sprawiło, że moje emocje pękły na pół.
Chodzi mi o to, że to małe zwierzęta potrafią mówić, gdy są torturowane przez socjopatę, więc może nie trzeba więcej wyjaśniać. Myślę jednak, że Gunn uchwycił coś więcej, co omawiam w eseju.
Jest wiele dobrych filmów Marvela i kilka doskonałych. Ale myślę, że wkład Jamesa Gunna jest jedyną częścią MCU, która ma coś do powiedzenia. Marvelowi zajęło to trochę czasu, ale w końcu przypomnieli sobie, co uczyniło komiksy cudownymi — twórcy. Kiedy Marvel zaczął przekazywać postacie określonym twórcom na serię filmów, MCU ożyło. Gunn ma odmieńców, którzy są postaciami, w których pisaniu jest najlepszy.
Ale nadal uważam za zaskakujące, że Gunnowi udało się zrobić z tak szalonej i dziwnej serii filmów coś znaczącego. I zamień historię gadającego szopa pracza w wstrząsające emocjonalnie przeżycie, które będę odczuwać przez długi czas.
I stworzyć idealną trylogię filmową. Być może trochę przesadziłem z esejem, nazywając go jedną z zaledwie dwóch doskonałych trylogii filmowych. Ale trylogie są trudne i bardzo niewiele udaje się na wszystkich poziomach. Ale naprawdę wierzę, że Strażnicy tak.
Dobrze zagrany pan Gunn.