Jeszcze nie odeszliśmy
W tym miejscu nawet poranne zmagania. Chmury są żylaste, wystarczająco mocne, by zatrzymać słońce, więc jego światło nie zwiastuje wystarczająco dobrego świtu. Oznacza to, że wielu z nas wstaje późno. Czasami nawet ptaki, których najczęściej nie słyszymy, ponieważ w powietrzu unosi się hałas generatorów naszych sąsiadów, również budzą się późno.
Podnosimy się do pozycji siedzącej, dotykając nogami podłogi, która była zbyt ciepła jak w chwili zasypiania, a teraz jest zbyt zimna, że musimy się odsunąć. Nasze ręce sięgają w powietrze, nasze szyje wyginają się pod kątem, który uwalnia od ziewnięcia. Nasz poranny oddech uderza w nas, ale nie przejmujemy się tym, ponieważ jesteśmy zmęczeni i ponieważ pochodzi z naszych ust.
Przecieramy oczy dłońmi i zaczynamy sondować łóżko w poszukiwaniu naszych telefonów. Kiedy go znajdujemy na skraju łóżka, wzdychamy z wdzięcznością; mógł łatwo spaść. Stukamy w jego ekran, a on zwraca nam niezbyt zaskakującą rzecz: jesteśmy spóźnieni, jak poranek. Ale w przeciwieństwie do poranka, mamy wiele do stracenia, jeśli śpimy tak długo. Nasze dni są zbyt krótkie, aby pozwolić sobie na amputację kończyny. Strata godziny tutaj to utrata zdrowego rozsądku, pogrążenie się w strachu, że nigdy nie uda nam się niczego zrobić. Że poniesiemy porażkę w zarabianiu pieniędzy, w czytaniu do egzaminów zawodowych, w życiu, a może nawet w śmierci: widząc, że tak bardzo nienawidzimy śmierci.
Walczymy więc, by nie zginać kolan przed prokrastynacją. I, co zaskakujące, tym razem wygrywamy. Nie zwracamy łóżka. Nie mówimy przecież, że mamy przejebane, więc lepiej po prostu spać do 10:00. Zamiast tego sięgamy po telefony i zaczynamy pisać. To z pisania wyrastają wszystkie nasze pieniądze, zwłaszcza w miesiącach, kiedy nikt nie pamięta naszych imion ani tego, że trzeźwiejemy, a czasem jęczymy o oddech.
My też jesteśmy tancerzami, więc kiedy kończymy pisać, w pokoju rozlega się smutna melodia, a my wstajemy, by poćwiczyć znajomy taniec, jakim jest rzucanie pięściami w ścianę. W ten sposób nasz niepokój zapowiada swoje nadejście. Przypomina nam, że nie mamy już ojca. On jest martwy. Czasami przekracza granice, aby przypomnieć nam, że być może nasza mama wkrótce odejdzie.
Ale nasza matka nie odejdzie. Tak mówi, gdy dzwonimy, żeby powiedzieć dzień dobry i poprosić, żeby obiecuje, że jeszcze nas przytuli.
"Co ty mówisz? Nie umrę, kochanie”.
Karci nas za to, że nie nazywamy jej wystarczająco. Przepraszamy i obiecujemy, że spróbujemy, chociaż wiemy, że nam się to nie uda. W ogóle nie lubimy rozmów telefonicznych. Jest to oczywiste w fakcie, że nasze telefony są zawsze w trybie Nie przeszkadzać: nie lubimy słyszeć, jak dzwoni lub pika. Niektórzy z najbliższych nam osób skarżyli się. Jak Ireti, która pojawia się tylko wtedy, gdy potrzebuje penisa, na którym mogłaby usiąść. Ale nas to nie obchodzi.
"Miłego dnia." Mówi mama i połączenie się kończy.
Wstajemy i idziemy do łazienki, gdzie spędzimy kilka minut płacząc, bo teraz czujemy się przytłoczeni. To tutaj pamiętamy, że zeszłej nocy mieliśmy atak paniki z powodu bardzo błahej sprawy. Pomieszaliśmy ustawienia naszego telefonu i przypadkowo kliknęliśmy ikonę, która ustawiała go w trybie powiększenia. Baliśmy się, że to już nigdy nie zadziała, ponieważ nie mogliśmy nawet go odblokować, i zaczęło się bicie. Bylibyśmy spoceni, a zanim panika dobiegłaby końca, bylibyśmy zbyt wyczerpani, by nawet napisać do naszych kobiet dobranoc.
Zimna woda uderza nam po głowach spod prysznica. Mydło ślizga się po naszej skórze. Gąbka drapie. jesteśmy czyści. Przynajmniej nasze ciała są. Więc wychodzimy i wycieramy się ręcznikiem, który ukradliśmy naszej matce. Jesteśmy chłopcami, więc nie smarujemy się żadnym kremem. Ubieramy się i siadamy za naszym stołem z telefonem w dłoni. Na naszym WhatsApp jest co najmniej dziesięć nowych wiadomości. Jest jeden od Mimi, który mówi, że to koniec. Szydzimy z tego, bo wiemy, że ona wróci. Najpierw z pytaniami, a potem z rozchylonymi nogami. To jedyna błoga rzecz w byciu unikającym mężczyzną: pociągasz tylko przylegające kobiety. Zawsze będą starali się cię naprawić, ale jedyną rzeczą, która może cię naprawić, jest powstanie twojego ojca z martwych.
Jest jeszcze jeden sms od naszej grupy klasowej. Zbyt znajome; „Wykładowca jest na zajęciach”.
Wbrew temu przewracamy oczami, zakładamy torbę na ramię i wychodzimy na ulicę. Tam, w świecie poza naszymi pokojami, unikalibyśmy każdego spojrzenia, każdej znajomej twarzy, każdej okazji, by powiedzieć komukolwiek więcej niż dwa zdania. Oczywiście, gdy przybędziemy do szkoły, będziemy też unikać naszych kolegów. A kiedy możemy dłużej unikać, udajemy, że czujemy się swobodnie wśród ludzi. Powiemy dziewczętom Cześć, po słabym machnięciu ręką i ściskamy ręce chłopców w mocnym uścisku dłoni.
„Którą grupą jesteś? Bank krwi? Dobra."
Nie żałuj nas.