Kiedy nastąpił u Ciebie moment „Co ty mówisz!”?
Odpowiedzi
Mój związek miał miejsce w Walentynki. Spotykałam się z tym facetem przez prawie rok, co jest dla mnie rekordem. Kobiety są moimi preferencjami, ale w pewnym sensie on mi się podobał. Byłam dziewicą, ale poczułam się nim naprawdę zauroczona.
Wybraliśmy się na bardzo romantyczną kolację walentynkową. Byłam zdenerwowana i wiedziałam, że to będzie mój pierwszy raz. Więc stanęłam tam, w czarnej, obcisłej jedwabnej sukience koktajlowej i bezwstydnie flirtowałam. Będąc nieświadomą dziewicą, zamówiłam spaghetti. Wyobraź sobie, że próbujesz jeść to ostrożnie i popijasz wino, próbując być jednocześnie seksowną.
Mój partner wyglądał przystojnie w garniturze i krawacie... zachowywał się nerwowo, ale trzeba przyznać, że wybałuszył oczy, gdy mnie zobaczył, a gdy zostaliśmy sami, wyjąkał słabym piskiem „cholera”. W każdym razie...
Tam położyłam talerz z resztkami spaghetti, sosem ułożonym w kałużach wokół miękkich klusek. Nerwowo podałam mojemu chłopakowi kartkę i patrzyłam, jak ją otwiera i czyta moją nabazgraną wiadomość. Podczas gdy czekałam na walentynkowy prezent, jego wzrok powędrował na kartkę. Odchrząknął i zaczął wygłaszać swoją wyuczoną (jak sądzę) przemowę.
„Jesteś piękną dziewczyną... inteligentną, seksowną, zabawną i świetnie się bawiłem poznając cię... i wyglądasz niesamowicie... wow, ale prawda jest taka, że poznałem kogoś i chcę ją zdobyć”.. Po prostu siedziałem tam oszołomiony... wow?? dlaczego nalegałeś, żebyśmy wyszli na Walentynki?.. dlaczego po prostu do mnie nie zadzwonisz i nie powiesz mi prawdy? Pozwoliłeś mi siedzieć tutaj jak idiota myśląc, że ty... byliśmy... kelner zobaczył mój wyraz twarzy... nasze oczy się spotkały... na początku wyglądał na współczującego mnie, ale to szybko przerodziło się w strach... zmusiłem się do uśmiechu i bezgłośnie powiedziałem... uciekaj... on uhm uciekł...
Podczas gdy mój idiotyczny towarzysz nie przestawał gadać, wstałam, podniosłam torebkę, zawiesiłam ją sobie na ramieniu, po czym uśmiechając się słodko, wyrzuciłam mu talerz na głowę. Wzięłam mały łyk wina, a potem rzuciłam mu nim w twarz. Tak, wzięłam z powrotem kartę. Gdy wybiegłam z restauracji, w powietrzu rozbrzmiewały chichoty i brawa.
Zadzwonił do mnie dwa miesiące później i powiedział, że popełnił błąd… moja odpowiedź?? Powiedziałam wow… nie… Rozłączyłam się i od tamtej pory poszłam dalej.
Miałem taki moment w głowie zaraz po przeczytaniu tego pytania. * nadal się śmieję * xD
Więc była taka nauczycielka, w której klasie, nawiasem mówiąc , zdarzało mi się usłyszeć/powiedzieć najzabawniejszą rzecz dnia. Tylko w jej klasie, najczęściej. I ona, znowu nawiasem mówiąc , zawsze przyłapywała mnie na śmiechu.
Za każdym razem, gdy widziała, że się śmieję, to albo po prostu się gapiła, albo mówiła jakąś zgryźliwą kwestię. XD
Tego dnia, to był po prostu jeden z tych incydentów, kiedy się śmiałam (naprawdę nie chciałam, trzymałam się normalnych reakcji przez cały okres, poza tymi 2 sekundami. XD) I nauczycielka odwróciła się w pierwszej sekundzie, a w drugiej sekundzie jej oczy były skierowane prosto na mnie. XD
Ani się nie gapiła, ani nie mówiła tylko swojego one-linera. Zawołała mnie tam, przy tablicy, usiadła na pierwszej ławce, poprosiła mnie, żebym zadał pytanie na tablicy, czego, nawiasem mówiąc , nie wiedziałem, jak zrobić. * facepalm * xD
A potem. Okej, wyobraź sobie tę scenę w swojej głowie i wiedz, że nie mówię, że po niej nastąpiło całe pięć minut jej wykładu, po prostu różnica była taka, że tematem był, zgadnij, kto? Ja. * Facepalm * xD
PS: Nie śmiałem się przez cały okres, poza tymi 2 sekundami, kiedy mnie złapała, powtarzam. I żeby być bardzo szczerym, nie śmiałem się podczas jej specjalnego wykładu na mój temat, OK? xD
Nawiasem mówiąc, moment „WhatAreYouSaying” jeszcze nie nadszedł.
Więc byłam rozczarowana sobą i czułam się zawstydzona.
W następnej klasie miałam nauczyciela, który zwracał na mnie uwagę na każdych zajęciach, niezależnie od tego, czy się śmieję, czy gadam, czy jestem nieobecna, czy na mojej głowie rośnie roślina.
No więc byłem rozczarowany sobą (OK, gdzieś tam nadal jestem dzieckiem. xD) i nie miałem ani odrobiny uśmiechu na twarzy.
Ja też nie płakałam, OK. Siedziałam z neutralną twarzą, skupiając się na tym, co jest na tablicy. Nadal pamiętam, że rozumiałam wszystko, czego mnie uczyła.
I.
Tam.
Nauczycielka chodziła od lewej do prawej, od prawej do lewej przed tablicą, wygłaszając wykład (na temat z książki, nie na mój temat), aż w pewnym momencie, gdy była trzecia, czwarta, spojrzała na mnie i powiedziała: „Varnika, dlaczego się uśmiechasz?”
Wewnętrzne Ja: Co. Mówisz! -_-
*Nadal zastanawiam się, czy moja neutralna twarz wygląda jak moja uśmiechnięta twarz, czy też naprawdę się uśmiechałam po tym wyjątkowym wykładzie*
Mam nadzieję, że takie incydenty nie zdarzają Ci się zbyt często. XD
~Warzyna