Koło Czasu zatrzymuje się na chwilę wytchnienia przed wyruszeniem w stronę Oka

Jednym z wyzwań związanych z oglądaniem adaptacji materiału, który dobrze pamiętasz, jest próba docenienia nowej wersji dla samej siebie i nie skupianie się zbytnio na zmianach. Co nie jest rewolucyjną obserwacją z mojej strony, ale wspominam o tym tutaj po części jako sposób na pochwalenie Koła Czasu za dokonanie tego, co wydawało mi się niemożliwe: umieszczenie wersji The Eye Of The Worldna ekranie, który, przynajmniej jak dotąd, nie zawiódł. „The Dark Along The Ways” kontynuuje ten trend, ale struktura odcinka wymaga od scenarzystów pochylenia się nad pewnymi pomysłami, które odbiegają od oryginalnego tekstu, czasem na lepsze, a czasem na gorsze. Więc staram się tu być ostrożny, oto co mówię; jest w tym kilka rozmów, które nie do końca brzmiały prawdziwie, ale możliwe, że to tylko moje wspomnienia przeszkadzają mi w mojej, hm, krytycznej ocenie.
Sprawy zaczynają się dość mocno. W pierwszym sezonie serialu przyjęło się nawyk używania zimnych otwieraczy do retrospekcji do określonego momentu, który doda trochę tekstury lub niuansów współczesnym wydarzeniom. To stara sztuczka, ale dobra, a „Dark” ma najlepszą jak dotąd scenę otwierającą: wspaniały scenograf akcji, w którym rudowłosa kobieta w ciąży sieje spustoszenie pół tuzina żołnierzy na ośnieżonym zboczu góry. To najlepsza scena walki, jaką do tej pory udało się pokazać, i jest tym bardziej ekscytująca, ponieważ scena nigdy się nie kończy, aby spróbować się wytłumaczyć lub usprawiedliwić swoją obecność. Jeśli czytałeś książki, prawdopodobnie wiesz, co to jest, a „Dark” pod koniec oferuje wyjaśnienie (Rand wraca do sceny, której chyba nie widzieliśmy na premierze: on niosący rannego ojca do miasta po pomoc
Cóż prawie. Podróż przez Ways jest niemal szokująco krótka, ale wystarczająco napięta; dowiadujemy się o Machin Shin (Czarnym Wietrze) io tym, jak Drogi były kiedyś żyznym, pięknym miejscem. Ale Ciemny spieprzył to, jakby spieprzył wszystko, a teraz jest ciemno i martwo, a nadchodzi złowrogi huragan i szepcze wszystkie najgorsze rzeczy, jakie kiedykolwiek o sobie pomyślałeś. Mówi Nyneave, że zawiedzie wszystkich, których kocha; mówi Perrinowi, że nigdy nie kochał swojej żony; mówi Moraine, że zabije wszystkich. Mówi Randowi, że Egwene nie kocha go tak bardzo, jak on ją, i że zamierza go zostawić dla kogoś innego.
Aha, i chociaż nie widzimy tego w tym czasie, mówi to również Randowi, że jest Smokiem Odrodzonym. Co, o ile serial nie odbiega znacznie od powieści, jest absolutną prawdą.
W „Mroku” jest wiele rzeczy do zabawy. Dostajemy wprowadzenie Min, jednej z moich ulubionych postaci z książek, młodej kobiety, która widzi aury ludzi, znajdując wskazówki i wróżby na przyszłość w wizjach, które ich otaczają; widzimy, jak Lan spędza czas z ludźmi, z którymi dorastał, i dowiadujemy się, że jest następcą tronu, który już nie istnieje; i jest ogólny wysiłek, aby pogłębić relacje między postaciami, znaleźć linie podziału i wywrzeć presję i zobaczyć, co się stanie. To jest bardzo przedostatni odcinek, oddech wstrzymany przed wielkim finałem w przyszłym tygodniu w The Eye, i ogólnie robi to, co musi zrobić: przypomina nam, kim są ci wszyscy ludzie i dlaczego są dla siebie ważni, i dlaczego to wszystko powinno mieć dla nas znaczenie.
To, co mnie trochę powstrzymuje, to fakt, że niektóre z tych linii błędów są tak interesujące, jak wydaje się, że są. Głównym punktem stresu wśród ludzi z Dwóch Rzek, oprócz tego, że Moraine mówi im wprost, że każdy z nich, kto nie jest Smokiem, umrze, kiedy pójdą do Oka, jest opuszczanie grupy przez Mata. Przynajmniej od tego zaczyna się napięcie. Kiedy zaczyna się odcinek, Rand jest zdenerwowany i chce wrócić po Mata, ale to niemożliwe; później wykorzystuje to jako powód do złości się na wszystkich, co prowadzi tylko do dalszych komplikacji, gdy odwraca swoją nieufność do Egwene. Teoretycznie wszystko to ma sens: Rand i Egwene byli kochankami, teraz świat stał się o wiele większy i bardziej przerażający, a sytuacja między nimi stała się o wiele bardziej skomplikowana.
Problem polega na tym, że chociaż kupuję tę dwójkę jako parę, nie jestem wystarczająco zaangażowany w ten związek, aby spędzać na nim tyle czasu; ani niezręczna próba wprowadzenia trójkąta miłosnego nie jest tak skuteczna. Okazuje się, że Perrin jest również zakochana w Egwene, na co Nyneave nieumyślnie pozwala się wyślizgnąć w chwili złości (ta Nyneave znacznie bardziej panuje nad sobą niż jej książkowy odpowiednik, chociaż tutaj dostaliśmy klasyczne szarpanie za warkocz). Zestawianie osobistych relacji z większym zagrożeniem niekoniecznie jest złym pomysłem, ale jest coś głupkowatego w tym, że wszyscy wpadają w nastoletni niepokój w obliczu pozornie nieuniknionej śmierci.
Gdyby Moraine nie zagroziła, że „jeśli nie jesteś Smokiem, zginiesz” lub gdybyśmy spędzili razem więcej czasu z grupą, aby lepiej budować te relacje, mogłoby to zadziałać. W obecnej sytuacji z pewnością nie jest to straszne, ale warczenie Randa i Perrina na siebie brzmi nieco pusto w czasie, gdy serial musi wzmacniać ich więzi. Możesz nawet zobaczyć, jak to powinno wyglądaćpracowali: Nyneave chodzi za Lanem, spędza czas z jego przyjaciółmi iw końcu sypia z nim. (Wciąż jestem trochę zaskoczony tym, ile seksu serial dodał do książek – to wcale nie jest wyzysk i to doskonały sposób, aby świat serialu wydawał się bardziej ugruntowany i prawdziwy, ale czternastoletni Zack jest absolutnie zszokowana.) Ich romans był wątkiem bieżącym przez większą część sezonu, a obserwowanie, jak się spotykają, ma przyjemny rezonans. Niczego to nie zmienia, nie do końca, ale czyni ich bardziej ludzkimi, w sposób, w jaki trójkąt Rand/Egwene/Perrin nie do końca się sprawdza.
Jednak największym „… huh” dla mnie w „Dark” było ujawnienie tożsamości Smoka. Jeśli to w ogóle było odkrycie. W trzech czwartych odcinka Rand zaczyna przypominać sobie kilka ważnych szczegółów; idzie do Min i otrzymuje swego rodzaju potwierdzenie (pierwsza aura, jaką Min kiedykolwiek zobaczyła, była na Tam, pomagając kobiecie urodzić na zboczu Smoczej Góry, tej góry, która wyglądała znajomo Randowi, kiedy on i Mat przybyli do Tar Valon) , a następnie decyduje się ocalić swoich przyjaciół, udając się do Moraine i mówiąc jej bezpośrednio, że jest Smokiem, aby obaj mogli samodzielnie udać się do Plagi.
Wszystko to ma sens na poziomie fabuły i znowu, przynajmniej w książkach, Rand al'Thor jest absolutnie Smokiem. Ale egzekucja tutaj jest dziwna i nie mogę powiedzieć, czy jest to tylko wynik bezwzględnej skuteczności serialu „docierania do sedna”, czy też ustawia coś innego. Scena, w której rozmawia z Minem, ma za sobą wagę i intensywność, ale jego wyznanie dla Moraine wydaje się dziwnie antyklimatyczne, zwłaszcza po tym, jak pozornie spędziliśmy resztę sezonu, budując ten moment. To dziwne, że serial nie czekał do finału w przyszłym tygodniu, aby ujawnić prawdę, a fakt, że Moraine po prostu kiwa głową i zgadza się z twierdzeniem Randa, jest… Nawet nie wiem, naprawdę. Nie jest to do końca absurdalne, ale po tylu latach przydałoby się trochę więcej rozdzielczości niż „człowiek chwilę się zastanawia i coś sobie uświadamia”.
Możliwe, że to wszystko jest jakimś zwodem; może adaptacja telewizyjna skręci i zrobi kogoś innego Smokiem. Wątpię jednak. Przeważnie wydaje się to po prostu niefortunnym efektem ubocznym posiadania tylko ośmiu odcinków do wydania na długą powieść; to ciekawa długość sezonu i prawdopodobnie trudno jest ustawić kulminacyjne momenty na ich najlepszą korzyść. Biorąc pod uwagę, że tożsamość Randa polegała na pięciosekundowym wyszukiwaniu w Google, być może scenarzyści uznali, że najlepiej będzie pochylić się nad nią bardziej, niż jest to absolutnie konieczne. Niezależnie od tego, jest to niewielka wada w ogólnie dobrej godzinie telewizji, która kończy się mocnym klifem, który wciąga nas do finału w przyszłym tygodniu. Smok się odradza! Teraz robi się ciekawie .
Zbłąkane obserwacje

