W jakiej sytuacji poczułeś się wyjątkowo zlekceważony?
Odpowiedzi
Kiedyś uderzyłem dziewczynę w szkole średniej.
wyzywała mnie bardzo głośno i uderzyła mnie na końcu. Dalej głośno ze mnie drwiła, aż zaczęłam płakać. Zostałam tam, aż przestała. Oboje się zawstydziliśmy, moje było oczywiste, ale ona była naprawdę zawstydzona, bo nie uciekłam płacząc, mimo że ona ciągle krzyczała, że jestem taka słaba, że ucieknę. Za każdym razem, gdy o tym myślę, wyobrażam sobie, że chwytam nóż i przecinam jej... okolicę szyi.
PS. Spoliczkowałem ją, bo w napadzie złości zniszczyła mój projekt mostu, rzucając nim o podłogę.
Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w życiu znalazł się w szczególnie niegrzecznej, groźnej lub brzydkiej sytuacji, ale przypominam sobie jedną z kilku lat temu, kiedy mieszkałem na wsi, która można by zaliczyć do tej kategorii. Jednym ze szczególnych powodów irytacji związanych z mieszkaniem w tej wsi byli przekraczający prędkość kierowcy. Byli prawdziwą uciążliwością, a także prawdziwym zagrożeniem w miejscu, w którym mieszkałem wcześniej, i przejeżdżali obok mojego domu w centrum wsi z prędkością do 50 mil na godzinę.
Gdy do mojego domu zbliżał się kierowca jadący z nadmierną prędkością, a ja byłem na zewnątrz, czasami delikatnie machałem do niego ręką, dając znak „zwolnij”, na co on lub jego pasażer odpowiadali niegrzecznym gestem, przejeżdżając obok mnie, co naturalnie mnie denerwowało i skłaniało do odwzajemnienia się podobnym gestem.
W istocie kwestią, która dominowała na spotkaniach publicznych i rady parafialnej w mojej wiosce, byli kierowcy przekraczający dozwoloną prędkość, a rada parafialna była wielokrotnie namawiana do pisania listów do policji w tej sprawie, jednak policja albo nie odpowiadała, albo wysyłała niejasne odpowiedzi, wskazujące, że „będzie monitorować sytuację”. Jednak nigdy tego nie zrobiła i szczerze mówiąc, wydawała się zupełnie niezainteresowana i niepomocna w tej sprawie.
Kiedyś karmiłam kilka kotów z farmy po drugiej stronie drogi, naprzeciwko mojego domu, ale ostatecznie wszystkie zostały przejechane przez pędzących kierowców, więc nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że równie dobrze mogło to być dziecko.
Nic więc dziwnego, że najbardziej „niegrzeczna sytuacja”, w jakiej kiedykolwiek brałem udział, miała miejsce, gdy motocyklista przejechał przez naszą wioskę z prędkością co najmniej 50 mil na godzinę, jak sądzę, i przejechał kota tuż przed moim domem. Wyszedłem na zewnątrz, żeby się rozejrzeć i byłem przerażony widokiem śmiertelnie rannego kota miotającego się z wystającymi wnętrznościami. Prawie natychmiast po tym na miejscu pojawiło się kilku moich sąsiadów, ponieważ ta wioska była w końcu miejscem, w którym jeśli kot się przewróci, wszyscy ludzie wybiegają z domów, żeby go obejrzeć (cytując fragment z książki Billa Brysona, której tytułu teraz nie pamiętam).
Sytuacja wkrótce stała się bardzo paskudna, motocyklista i jego pasażerka byli poddawani wielu obelgom ze strony zgromadzonego tłumu, a muszę przyznać, że byłem jednym z przywódców. W takiej sytuacji, gdy ludzie po prostu się nawzajem podjudzają i stają się coraz bardziej agresywni i wrogo nastawieni, zawsze istnieje ryzyko, że obelgi mogą przerodzić się z werbalnych w fizyczne, i obawiałem się, że tak się stanie, gdy byłem na miejscu tego incydentu, choć na szczęście nigdy tak się nie stało.
Na koniec, po otoczeniu motocyklisty i zablokowaniu go, pozwoliliśmy mu iść dalej, a spokój i cisza powróciły do wioski. Właściwie, myśląc o tym później, zdałem sobie sprawę, że motocyklista przynajmniej miał na tyle przyzwoitości lub uprzejmości, żeby zatrzymać się po tym, jak przejechał kota, ponieważ jestem pewien, że wielu motocyklistów i kierowców nie zrobiłoby tego, ale po prostu jechałoby dalej, a przy okazji uniknęłoby wpadnięcia w paskudną sytuację, w jakiej znalazł się ten motocyklista.