Chcę być sam — realizacje z mediów społecznościowych i Doomscrollingu

May 09 2023
Jak połączenie mnie zniszczyło, uczyniło mnie bardziej samotnym niż kiedykolwiek izolacja i jak od tego uciekam. Poza tym jestem teraz całkowicie w fanfiction.
Mój najlepszy tydzień Nie czułem się tak beztroski i obecny w moim otoczeniu, jak przez ostatnie 7 dni. Opisałem to doświadczenie już wiele razy, ale powtórzę je jeszcze raz dla kontekstu.
Zdjęcie Bena White'a na Unsplash

Mój najlepszy tydzień

Nie czułem się tak beztroski i obecny w moim otoczeniu, jak przez ostatnie 7 dni. Opisałem to doświadczenie już wiele razy, ale powtórzę je jeszcze raz dla kontekstu.

Odkąd skończyłem 14 lat, z każdym mijającym dniem czułem się coraz mniej żywy. Zauważyłem, że staję się coraz bardziej beznadziejny, z intensywną złością wobec świata. Wydawało mi się, że wszystko i wszyscy byli przeciwko mnie.

Tak bardzo odciąłem się od swojej tożsamości, że nic już nie wydawało mi się prawdziwe. Te kilka uczuć, do których byłam zdolna, nie było moimi własnymi. I wszystkie moje zmysły otępiały.

Widziałem, co było przede mną, ale nie czułem tego świadomie. To wszystko było w tej nieostrej winiecie. A dźwięki ledwie rejestrowały się w moim umyśle.

Wszystko było wyciszone.

Jednak od marca 2023 r. sytuacja się odwraca. Powoli zastanawiałem się nad czynnikami, które to spowodowały. Wpływy, których nie mogłem rozgryźć przez ponad 8 lat mojego życia.

Słyszałem dźwięki wyraźniej. Znów czułem obecność przejeżdżających samochodów. Mogłem spontanicznie się śmiać lub metodycznie płakać. I wszelkie uczucia, które znów poczułem jak własne.

To jednak wciąż nie było to samo. Pamiętam, jak byłem świadomy swojego otoczenia, kiedy byłem dzieckiem. Poczuć atmosferę mojego domu. Aby wsłuchać się w każde skrzypnięcie i poczuć ciężar powietrza.

Nic z tego nie istniało, odkąd się wyprowadziłem.

Ale to sprowadza mnie do tego ostatniego tygodnia. Nie powiem, że jest dokładnie tak, jak wtedy. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek ponownie osiągnął ten poziom świadomości. Ale powiedziałbym, że jest to prawdopodobnie najbliższy poziom, jaki kiedykolwiek osiągnę.

By znowu poczuć, że żyję.

Chyba znalazłem kolejny element układanki. To, czy jest to ostatni element, jest przedmiotem debaty, ale mimo to jest to ważny element. Przywróciło mi może… 93% witalności życiowej, którą miałem jako dziecko.

Takie miałem uświadomienie.

"Nigdy nie jesteś sam"

Zdjęcie Dmitrija Vechorko na Unsplash

To ma sens, że media społecznościowe były głównym winowajcą. Po przeprowadzce straciłem wszystkie kontakty. I nie mogłem się dopasować do mojej nowej szkoły. Byłem społecznie niespokojny, prawie niewyraźny, a moje zachowanie odpychało wszystkich.

Postawiłem się w sytuacji nie do wygrania, w której unikałem interakcji międzyludzkich z obawy, że to schrzanię, ale cierpiałem z powodu samotności, którą narzuciłem.

To było w 2013 roku, kiedy moje korzystanie z Internetu naprawdę zaczęło gwałtownie rosnąć. A od przeprowadzki wszyscy moi znajomi byli online. Nie miałem dokąd pójść ani co robić, więc gry wideo i YouTube zajmowały większość mojego czasu.

To był mój jedyny portal do interakcji międzyludzkich. Nawet jeśli sam nigdy nie powiedziałem ani słowa, sama obecność wśród innych wystarczyła, bym poczuł się, jakbym nie był sam.

Jednak było nieuniknione, że zostanę wystawiony na ciemną stronę tego wszystkiego. W drugiej połowie 2010 roku zacząłem dostrzegać coraz więcej okropnych rzeczy dziejących się na świecie.

Wyszedłem poza moją małą bańkę gier. W gry wieloosobowe i media społecznościowe. I po prostu nie mogłem znieść ciągłego bombardowania negatywnymi wpływami.

Najbardziej prowokujący był dla mnie najbardziej widoczny dyskurs internetowy. Wydawało mi się, że wszyscy próbują mi powiedzieć, kim jestem.

„Musisz to zrobić, aby odnieść prawdziwy sukces”.

„Jeśli to zrobisz, jesteś do bani. Jeśli cię to nie obchodzi, jesteś do dupy”.

Doświadczyłem skrajnej polaryzacji. Gdzie niuanse i media zostały wyrzucone przez okno.

"Jesteś dobrą osobą. Jesteś okropną osobą.

"Jesteś geniuszem. Jesteś idiotą.
Jesteś bogiem. Jesteś narcyzem.

Czuję, że było w tym jakieś poczucie ego. Pomyśleć, że którykolwiek z tych komentarzy był skierowany do mnie. Uwierzyć, że mimo wszystko byłam na tyle ważna, by być adresatem tych uwag.

Ale mimo to nie mogłem nic poradzić na to, że czułem… agonię.

W prawdziwym świecie byłem ograniczony w tym, co musiałem zobaczyć. Nie mogłem zajrzeć do tysięcy istnień jednocześnie. A jeśli działo się coś, co sprawiało, że czułem się nieswojo, mogłem tam zostać lub odejść.

Jednak w wirtualnym świecie straciłem to poczucie przestrzeni. Zamiast tego każda pojedyncza myśl i pomysł są dostarczane ręcznie prosto do mojego własnego domu. Każda osoba jest dostępna za pomocą kilku kliknięć przycisku.

Rzecz w tym, że nie mogę nawet udawać, że nie brałem udziału w tego rodzaju dyskursie. W ciągu tych lat wdałem się w wiele zajadłych kłótni. Często zachowywałem się źle.

I skłamałbym, gdybym powiedział, że nie starałem się, aby moje teksty były nieco prowokacyjne. Wątpię, by wielu przeczytało artykuł zatytułowany „Moje przemyślenia — maj 2023”.

To znaczy… chciałbym.

Nadal czuję się jak wariat, pisząc niektóre z tych nagłówków. Słyszałem, że media społecznościowe pozwoliły niektórym ludziom być prawdziwym sobą. Ale wydaje mi się to niemożliwe. A to nasuwa pytanie, jakie jest moje „prawdziwe” ja.

Chodzi o to, że ponieważ te prowokacje były wysyłane bezpośrednio do mojej twarzy, nie mogłem wymyślić, jak się wycofać. Bez względu na to, dokąd się udałem, podążali za mną w tym elektronicznym klocku, który wszędzie ze sobą zabierałem.

Nie było „odejścia” w sensie fizycznym.

Zamiast tego zdecydowałem się w tym pogrążyć. Zamiast usuwać się z przestrzeni lub przynajmniej znaleźć spokojniejszą, zdecydowałem się zostać i zaangażować w niektóre z najbardziej gorących środowisk wirtualnych.

Byłem już w swoim pokoju. Nie mogłem wymyślić, jak się wycofać wirtualnie.

Kortyzol płynął w moich żyłach, powodując, że poczułam esencję gniewu i bólu. Jednak pomimo tego, jak okropnie czułem się poddając się temu, był to jedyny moment, kiedy mogłem coś poczuć. Stało się uzależniające.

Nie wiedziałem, że to było źródło tej utraty czucia.

Nawet jeśli udało mi się uciec od pokusy wpadnięcia w ten cykl gniewu, dzieliło mnie tylko kilka kuszących kliknięć od powrotu do źródła. W sieci nie było pojęcia o fizycznej odległości. I tak nie mogłem stworzyć żadnego.

Myślałem, że lekarstwem będzie internet. Lata mijały bez prawdziwego przyjaciela. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek uda mi się go zrobić. Nadal wątpię, czy mam społeczne możliwości, aby to zrobić. Chociaż tak naprawdę nigdy nie próbowałem.

Ale dzięki mediom społecznościowym i forom mogłem wchodzić w interakcje z ludźmi. Zrobiłem to, ponieważ bałem się, co się stanie, jeśli zerwę ostatni kontakt z ludzkością. Myślałem, że ból pochodzi z lat samotności.

Okazuje się jednak, że było odwrotnie.

Prawda była taka, że ​​byłem zmęczony byciem połączonym. Byłem przytłoczony słysząc o tych wszystkich problemach, z którymi nie mogłem nic zrobić. Miałem dość mówienia, jak mam się czuć, jak się zachowywać i kim jestem.

Chciałem być sam.

Jednak nie mogłem się z tego wyrwać. W mojej obsesji na punkcie odczuwania czegoś… czegokolwiek , przewijałem dalej i przewijałem. I tak przewinąłem swoją drogę do najgłębszych, najciemniejszych otchłani cierpienia.

Aby sobie z tym poradzić, musiałem stłumić każdą cząstkę uczucia, które kiedyś miałem. Zasadniczo wymazałem własną tożsamość i zapomniałem, kim jestem. Ale z pewnością klucz do ponownego poczucia życia musiał być gdzieś tutaj…

To musiało być.

Pokusa

Zdjęcie Glenna Carstensa-Petersa na Unsplash

Bardzo trudno było uniknąć mediów społecznościowych, kiedy każdy aspekt mojego życia zapadł się w pakiet online. Jeśli moje życie nie było już całkowicie zdigitalizowane, to na pewno stało się to po rozpoczęciu pandemii.

Chodzenie do szkoły polegało na korzystaniu z Internetu. Wykonywanie zadań wymagało połączenia z Internetem. Czas wolny spędzano na oglądaniu filmów i czytaniu — online. A teraz praca inżynierii oprogramowania, którą wykonuję… jest również online.

Po raz kolejny zabrakło mi koncepcji przestrzeni fizycznej.

Tylko kilka kliknięć dzieliło mnie od poddania się pokusom. Aby uniknąć blokad, które miałem w swojej pracy, przełączyłbym się na inną zakładkę. I zanim się zorientowałem, straciłem godziny w nieskończonej króliczej norze zwojów.

Naraziłem się na wszelkie sensacje mediów społecznościowych. Ale nawet poza tym miałem obsesję na punkcie sprawdzania moich statystyk. Wszystko to sprawiało, że czułam się okropnie.

Te bity danych i liczb definiowały mnie w tej dziedzinie.

Co drugą minutę czułbym się zmuszony do sprawdzania mojego portfela akcji, moich średnich wyświetleń lub czegokolwiek innego. Byłem zachwycony widząc wzrost wartości. Ale kiedy im się nie udało, frustracja była nie do zniesienia. Czułem się bezwartościowy.

Było tak wiele zakłóceń. Tak wiele krzyczało o moją uwagę, a nieustający strumień rozpaczy przeniknął do mojego umysłu. Czas wolny wydawał się bardziej stresujący niż samo wypalenie.

W rzeczywistości praca *była* moim czasem wolnym. A „czas wolny” spowodował wypalenie.

Nie mogłem zrozumieć, dlaczego czułem się tak źle. Myślałem, że coś jest ze mną nie tak. Może byłem po prostu leniwy. W końcu spędziłem tygodnie, a nawet miesiące, nic nie robiąc. Przynajmniej to, co myślałem, było niczym.

Ale przetwarzanie emocjonalne potrzebne do poradzenia sobie z tym bombardowaniem stało się pracą samą w sobie. A ja nie byłem i prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie tego zrobić.

Zmuszając się do „zrelaksowania”, przeglądając media społecznościowe bez intencji, karmiłem stres, który, jak zakładałem, rozwiąże. W rzeczywistości działo się odwrotnie.

Spędzałem prawie każdą chwilę na konsumowaniu tych prowokacji, pomimo tego, jak okropnie się po nich czułem. Ponieważ kiedy mówiłem sobie, żeby przestać pracować, nie mogłem wymyślić nic innego do roboty.

Połączony, ale odłączony

Zdjęcie NASA na Unsplash

Słyszałem dyskusje o negatywnym wpływie technologii. Prostą odpowiedzią dla mnie byłoby zaprzestanie korzystania z Internetu. Ale proste odpowiedzi nie rozwiązałyby moich złożonych problemów. Nie zawsze jest to takie łatwe.

Faktem jest, że technologia jest integralną częścią mojego życia. Mając wszystko w pobliżu, może być trudno oprzeć się pokusom, które się z tym wiążą.

Odkryłem jednak, że są inne rzeczy, które mogę zrobić, aby oderwać się od uroku przewijania zagłady.

Błędnie przypisałem szkodliwy wpływ, jaki odczuwałem na technologię jako całość. Ale moim głównym problemem był kontakt z mediami społecznościowymi.

Internet i technologia były ostatecznie narzędziami. Kilka danych, które były przesyłane i pobierane. Nie były z natury złe, ale to, w które części się zaangażowałem, decydowało o ich wpływie na mnie.

Mogłabym mieć ciastko i zjeść ciastko. Mógłbym wyeliminować stresory związane z nieustanną łącznością i nadal korzystać z technologii do relaksu i rozrywki.

Bezsensownie przeglądałem Internet, ponieważ nie mogłem wymyślić nic innego do roboty. Nic, co posiadałem, nie było fizyczne i nie wydawały się wystarczająco wciągające w porównaniu z tym, co mogłem zrobić na komputerze.

Ale tak naprawdę jest wiele rzeczy, które mogę zrobić z technologią, pozostając w samotności.

Jedną z takich czynności byłyby gry wideo. W szczególności te oparte na fabule, dla jednego gracza. To znaczy, wiedziałem już o tym wcześniej. Ale problem polega na tym, że to hobby może kosztować sporo pieniędzy.

Większość historii w grach wystarczy mi najwyżej na kilka tygodni.

Trudno uzasadnić zakup, gdy nie mam dochodów, a są inne miejsca, w których pieniądze są potrzebne/mogłyby być lepiej wykorzystane.

Ale całkiem niedawno odkryłem coś, co jest całkowicie darmowe.
Fikcja fanowska.

Były chwile, kiedy grałem w historię i czułem się rozczarowany. A może było super, ale chciałem więcej.

Cóż, okazuje się, że czeka na przeczytanie skarbnica pism stworzonych przez fanów. Wszystkie z tymi samymi postaciami, do których byłem przywiązany w oryginalnej pracy. To, a nawet więcej.

To naprawdę zabawne móc odkrywać różne sposoby, w jakie sprawy mogły się potoczyć inaczej. Lub nawet całkowicie alternatywny wszechświat bez podobieństw.

A puch między postaciami jest po prostu… *serce topnieje*

Na tym spędziłem ostatni tydzień. To była moja odskocznia od pokusy mediów społecznościowych. I właśnie ta separacja zbliżyła mnie do poczucia beztroski i życia, kiedy byłam młodsza.

Nie czułem się tak dobrze od ponad 10 lat.

To zabiera mnie z powrotem do dni siedzenia w łóżku i czytania, z powrotem, kiedy naprawdę czytam książki. To ma sens. Jako dziecko spędziłem dużo czasu na czytaniu. Od tego czasu wszystko zawierało oprawę wizualną i dźwiękową.

Ale dzięki tekstowi jest to opowieść w najczystszej postaci. Zawiera wiele skomplikowanych szczegółów, w które możesz się zagłębić. Być może najważniejsze jest to, że pozwala mi używać wyobraźni. Przejść w moim tempie i na swój sposób.

Filmy i gry też są dobre, ale dzieje się dużo wrażeń wizualnych i dźwiękowych. To konkretne zmysły, które wprowadzają mnie w to doświadczenie. A czasami po prostu nie podoba mi się to, co zostało dla mnie wybrane.

Pamiętam, że kiedy byłem młodszy, mogłem sobie wyobrazić, jak trafiam prosto do wszechświata, w którym miały miejsce te historie. Mogłem zamknąć oczy, aby odpocząć i przenieść się do innego świata.

Nic tylko cisza. Po prostu móc tam siedzieć i doświadczać tych wymiarów.

To spokój i zanurzenie, za którym tęskniłem przez ostatnią dekadę. Ta błoga podróż sam na sam z moim umysłem.

Nic więcej.

Samodzielne łączenie

Zdjęcie Jimmy'ego Conovera na Unsplash

Oprócz czytania fanfików, oglądanie sportu było stosunkowo bezstresową czynnością, aby się rozłączyć. Raz jeszcze, jest to coś, co przestałem robić, kiedy zacząłem szkołę średnią. Więc terminarz się zgadza.

Baseball to sport w szczególności. Może nie być tyle emocji, odkąd Giants wygrali trzy World Series w ciągu pięciu lat. Ale wciąż jest coś satysfakcjonującego w oglądaniu gry, którą przegapiłem.

Widok tak wielu ludzi, którzy spotykają się, by kibicować swojej drużynie, ożywił moje poczucie łączności. Nawet bez bezpośredniego udziału, czuję tę energię.

Nawet w samotności wciąż istnieją sposoby, aby nie czuć się samotnym.

W końcu ucinam sobie drzemki wieczorami, kiedy czuję się zmęczona. Unikałem tego ze strachu przed zepsuciem mojego harmonogramu snu. Ale kiedy ledwo mogę zasnąć, nie ma sensu się do tego zmuszać.

Kiedy jestem bardziej wypoczęty, ogólnie czuję się lepiej. Poza tym nie mogę połączyć się z Internetem, kiedy śpię. To uniemożliwia mi dostęp do tej przestrzeni.

Odkrywając te inne sposoby spędzania czasu, udało mi się prawie wyeliminować negatywność, którą czerpałem z korzystania z mediów społecznościowych. Nie przewijam już w nieskończoność ani nie sprawdzam statystyk co drugą minutę.

Odkryłem, że mogę poradzić sobie z niektórymi negatywnymi wpływami online. Czytałem argumenty w komentarzach do filmów, które oglądałem. To było wrogie, ale nie byłem zaangażowany. Więc mi to nie przeszkadzało.

Ale z biegiem czasu natknąłem się na więcej tych negatywów. Byłem zauroczony i sfrustrowany tym, jak nieprzyjazny wydawał mi się świat, a stres zaczął się sumować.

Po wielu kolejnych ekspozycjach na tego rodzaju rzeczy zaczęło to wpływać na mój stan psychiczny. I zanim się spostrzegłem, znowu byłem w agonii. Straszne myśli krążyły mi po głowie.

Istnieje granica przepustowości, jaką może obsłużyć mój umysł.

Nagromadzone stresory z godzin przewijania zagłady były całkowicie nie do opanowania. Nie miałem mocy obliczeniowej. Ale nadal gromadziłem to psychiczne obciążenie, aż się załamałem. Nie wiedziałem, na czym polega problem.

Teraz odkryłem, że przyjemniejsze sposoby spędzania czasu. Mój czas spędzany na korzystaniu z mediów społecznościowych nie przekroczył godziny dziennie w ciągu ostatniego tygodnia. A obciążenie mojego mózgu zostało zmniejszone.

Nie oznacza to, że już nigdy nie skorzystam z mediów społecznościowych. To znaczy, właśnie się tym zajmuję, pisząc te słowa. I nie będę biernym obserwatorem. Ale teraz czas, który na to poświęcam, jest mniej destrukcyjny i marnotrawny.

Robię to z zamiarem. Wciąż jest trochę dobra.

Samotność wciąż może czasem boleć. Często zastanawiam się, jak by to było mieć prawdziwe znajomości w prawdziwym życiu. Czasami martwię się, że nie jestem w stanie być dobrym przyjacielem dla kogoś.

Ale jeszcze kilka lat temu nie sądziłam, że odzyskam sens życia. To znaczy, jasne, zajęło to większą część dekady. Większość mojego dzieciństwa, prawie połowa mojego pieprzonego życia.

Ale to nie trwało wiecznie. Myślę, że nic nie da.

Więc może jak będę dalej rozwijać się przez moje 20-tki, rzeczy zmienią się na lepsze. Jeśli nie, to może w wieku 30 lat. Szczerze wątpię, że będę sam przez następne 50 lat mojego życia.

Ale zanim będę mógł to zrobić,
muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy,
aby być najlepszym dla innych.

Nadal są historie, które chcę przeczytać, i interakcje, które chciałbym wspierać. Nadal będę pisał i tworzył gry oraz poruszał się po zawiłościach tego internetowego świata.

Ale od teraz będę cieszyć się samotnością.